Spogląda
na grupkę dzieci, grają w jakąś wyliczankę. Nie bardzo rozumie co tu robi, ale
miasto zaczęło go w pewien sposób przyciągać. Tutaj mógł uwolnić swoje demony
na wolność, tutaj mógł ponieść się wyobraźni. Z zamyślenia wyrwał go grosz,
grosz wrzucony przez kolejnego człowieka do wody. Głupcy… sądzą, że to naprawdę
przynosi szczęście. Zaśmiał się pod nosem. Jedyne osoby czerpiące z tego
korzyści to żule, którym brakuje groszy do kolejnego piwa. Mimo wszystko
obrócił się, ciekawość wygrała i chciał zobaczyć kto jest tym naiwniakiem.
Zastygł. Jakim zdziwieniem było dla niego, kiedy zobaczył znajomą twarz, z
zamkniętymi oczyma i dłońmi złożonymi do modlitwy. Patrzył na Jej brzoskwiniową
cerę i białe włosy otulające twarz. Po chwili wzrok przeniósł na równie białą i
zwiewną sukienkę. Nie wiedząc czemu, do głowy wpadło mu parę nieczystych myśli,
szybko więc potrzepał głową i wrócił do kobiecej buzi. Teraz Jej oczy były
otwarte, przyglądała mu się, jakby również go kojarzyła. Zastygli na chwile,
gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Po
chwili jednak dziewczyna odwróciła wzrok i truchtem pobiegła w przeciwną
stronę, obejrzała się tylko za nim i zaraz zniknęła. Ruszył kilka kroków w
przód, za dziewczyną, jednak natrafił na
postument fontanny i z głośnym sykiem stanął w miejscu. Zacisnął zęby. Chwilowe
pożądanie przerodziło się w złość. Zacisnął pięści. Przecież dziewczyna nie
żyje. Spojrzał za Nią ponurym wzrokiem. Ktoś znowu wrzucił grosza do fontanny.
Wzrok chłopaka skierował się w stronę tonącego krążka. Błękitne tęczówki odbiły
się w tafli wody, a na ustach pojawił się cyniczny uśmiech.
-
Musisz trafić tam, gdzie powinnaś być… - dodał szeptem i ruszył w stronę, gdzie
zniknęła białowłosa.
Znalazł
Ją szybko, była niedaleko. Stała z czarnowłosą dziewczyną i rozmawiały.
Zatrzymał się niedaleko Niej. Oparty o drzewo przyglądał się ich dziwnym
gestom. To się szturchnęły, to pociągnęły za włosy, wskazywały na oczy i robiły
rozmarzoną buzie. Stroiły dziwne miny i śmiały się. W pewnej chwili białowłosa
spostrzegła chłopaka. Wyraźnie się speszyła, kiedy ich spojrzenia znowu się
skrzyżowały. Uśmiechnęła się pod nosem i założyła włosy za ucho, zaraz później
pożegnała się z koleżanką i ruszyła w stronę jednego z budynków. Najwyraźniej
udało mu się zaintrygować dziewczynę. Ruszył za Nią. Weszła w drzwi jednej
kamienicy, chciał też wejść, ale w framudze pojawił się mężczyzna, wynosił
lustro, a wraz z nim jeszcze jeden facet. Chłopak zatrzymał się gwałtownie,
utkwił spojrzenia w odbiciu. Białe włosy powiewały na lekkim wietrze.
-
Uważaj jak łazisz dzieciaku! – krzyknął jeden z mężczyzn, lecz szybko zamilkł.
Chłopak spojrzał na niego chłodno, od razu znalazło się miejsce w drzwiach więc
żwawo wskoczył do środka budynku. Zaczął wspinać się po schodach, nie zaszedł
wyżej niż na drugie piętro, dziewczyna stała na końcu kolejnej klatki
schodowej.
-
Śledzisz mnie? – zapytała spoglądając na chłopaka niewinnie. Chciał odburknąć,
jednak wywęszył dobrą okazję. Zrobił zakłopotaną minę i podrapał się po tyle
głowy.
-
Uciekniesz jak powiem, że tak? – zapytał. Uśmiechnął się lekko, zaśmiała i
pokręciła głową. Patrzeli tak na siebie dłuższą chwilę.
-
Chcesz coś ode mnie? – zapytała. Oj pewnie… „Chcę abyś pozwoliła mi ochłonąć”
pomyślał, lecz zdusił to w sobie.
-
Może się przejdziemy? – wydusił jedynie. Zdziwiła się, było późno i ulice
powoli pustoszały. Po chwili namysłu kiwnęła jednak głową i ruszyła za nim.
Milczeli większość czasu, dopiero krótko przed fontanną znaleźli jakiś temat,
dokładniej rozmawiali o tym co przy kamiennej ozdobie robili. Tam też się
zatrzymali. Nikogo nie było.
- …
tak więc pomyślałam, że warto spróbować z fontanną szczęścia – dokończyła
jakieś zdanie, którego nawet nie słuchał, uśmiechnął się sztucznie, jednak Ona
tego nie zauważyła i odwzajemniła uśmiech.
- I
udało się? – zapytał od niechcenia.
- Ty
mi powiedź – uśmiechnęła się i zawstydzona spojrzała w ziemię. Łatwiej być nie
mogło. Przejechał dłonią po Jej policzku i podniósł głowę dziewczyny trzymając
za brodę. Wpatrywała się w niego jak zaczarowana.
-
Nie wiem – dodał patrząc Jej w oczy.
-
Masz niezwykłe oczy… - wyszeptała. Nie wiedział co niezwykłego w błękitnych
oczach, ale wiedział, że ludzkie dziewczyny bywają dziwne, uśmiechnął się więc
tylko i wplątał palce w Jej włosy.
-
Nie zapytasz o moje marzenie? – wyszeptał Jej do ucha. Ciężko oddychała, była
napalona i nastawiona na jakiś gorący pocałunek. Nastolatki…
- No
tak, głupia ja… - zaśmiała się, jednak dłonią powędrowała na tors chłopaka. –
Spełniło się? – zapytała.
-
Właśnie się spełnia – dodał z tajemniczym uśmiechem. Rozgrzało to dziewczynę
jeszcze bardziej.
-
Bardzo tego chciałeś? – wysapała. Szybka była, nie ma co.
-
Oj, bardzo, w końcu… - złapał Jej włosy mocniej, syknęła podniecona – w końcu
musisz trafić tam, gdzie twoje miejsce – uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na
Nią zimnym wzrokiem.
-
Matko… - wyszeptała – Ja cie znam… - Jej głos zadrżał, chciała się wycofać,
jednak nie zdążyła powiedzieć nic więcej.
– Do
piekła zdradziecka szma*o! – krzyknął i machnął kilka razy ręką.
Chłopak
siedzi, siedzi na krawędzi kamiennej fontanny, centrum miasta. Opiera dłonie i
czuje, że jedna z nich jest mokra. Wyciera ją w znoszone bojówki i odskakuje
przestraszony. Czerwona ciecz odznacza się bardzo wyraźnie na piaskowych
spodniach. Odwraca głowę w stronę fontanny, przy której leży ciało. Syreny,
niebiesko-czerwone syreny oświetlają coraz bardziej brukowany plac.
-
Wszystko dobrze? – ktoś łapie go za ramię, odwraca się gwałtownie, mundurowy.
Nic nie odpowiada, mężczyzna patrzy przez chwilę na chłopaka dziwnym wzrokiem.
Po chwili jednak zostawia go i podbiega do zwłok. Ślady krwi na fontannie i
rozbita głowa.
-
Poruczniku! – krzyczy policjant – To Olga Jurii… ta szatyneczka z pańskiej
ulicy - wyszeptał jakby z niedowierzaniem i pokręcił głową. Podszedł do niego Wysoki.
-
Kto znalazł zwłoki? – zapytał porucznik.
-
Ten z fioletowymi oczami – mężczyzna wskazał palcem miejsce, w którym stał
chłopak, ale było ono puste.
Fioletowe oczy były już za miastem, a ich
właściciel szedł do lasu, szedł głowiąc się, jednak z jakąś taką swobodą ducha.
Ostatnie co zobaczył to kęp czarnych włosów w martwej dłoni dziewczyny…
Przecież był tylko wypuścić swoje demony, swojego jedynego demona… Przecież po
prostu dał upust wyobraźni… Chciał o tym pomyśleć, nie mógł, czuł się zbyt dobrze,
Pasożyt był cicho, Baru miał swój chwilowy spokój.
[Opowiadanie będzie zawierać jeszcze jedną scenę, tam wszystko zostanie wyjaśnione.]
PS. Zadanie, które wykonał Baru jest powiązane, jednak akcja tych opowiadań dzieje się przed wykonaniem go.