Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

16 października 2012

Śpij malutka. [Luna]


Siedziałam pod drzewem obserwując to co się działo dookoła. W zasadzie bardziej zwracałam uwagę na spadające przede mną liście, niż na to co robili inni. Wyłączyłam się, zamknęłam się we własnym umyśle. Nieco drżałam z zimna, wciąż brakowało mi dawnej kondycji, nie mówiąc już o tym, jak pogorszył się sam mój wygląd. W pewnym momencie jeden z uschniętych liści spadł mi na głowę. To jakby mnie wybudziło. Zaczęłam dostrzegać kto jest wokół mnie. Niektórzy odpoczywali, nie odzywając się ani słowem, kilka osób rozmawiało. Zauważyłam ukochaną mojego brata, która kołysała w ramionach kwilące niemowlę. W postaci czarnowłosej dziewczyny podeszłam do niej. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie.
-Padma. – powiedziałam cicho, patrząc jednak na dziecko, a nie właścicielkę imienia. – Nie chce zasnąć? – uśmiechnęłam się delikatnie do zmęczonej mamy.
- Lu. – dziewczyna podniosła na mnie spojrzenie i również postarała się o delikatny uśmiech. – Od jakiegoś czasu marudzi i nie śpi…
- Mogę ? – wyciągnęłam ręce w jej stronę.
- Próbuj. – po chwili to ja trzymałam małą Chloe w ramionach. Ledwo widocznie zaszkliły mi się oczy, kiedyś kołysałam tak swoją córkę. Teraz jest dorosła i… I jej nie ma. Wpadłam na pomysł, który dawniej wykorzystywałam przy swojej Thell. Działał, może tym razem też się uda?

>Tu włącz podkład, KONIECZNIE D: <  (- postarajcie się dopasować czytanie słów pieśni w rytm podkładu.)

Dziewczynka wciąż kwiląc żałośnie utkwiła we mnie swoje oczy. To była jakaś zmiana. Nie znała mnie, a to u mnie była na rękach. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Pewnej nocy kiedy nie nastał jeszcze świt
Kiedy pierwszy kur jeszcze nie zapiał
Do pana zamku przyszła
Chcąc oddać rękę mu
Córka trola, z gór czarownica
. – zaczęłam cicho śpiewać pewną starą pieśń, nie umiem przypomnieć sobie skąd ją znam.
- Herr Mannelig, Herr Mannelig
Weź za żonę mnie
Jam przecież taka jest hojna
Usłyszeć mogę tylko od Ciebie tak lub nie.
Czy tego chcesz, czy nie.
– Chloe przestała płakać, teraz wpatrywała się we mnie, słuchając moich melodyjnych słów.
-Dwanaście pięknych ja
rumaków Tobie dam
Które pasą się w gaju cienistym
Nie poznał jeszcze siodła
Żadnego konia grzbiet
Ni pysk żaden nie gryzł wędzidła.
Herr Mannelig, Herr Mannelig
Weź za żonę mnie
Jam przecież taka jest hojna
Usłyszeć mogę tylko od Ciebie tak lub nie.
Czy tego chcesz, czy nie.
- po powtórzeniu refrenu, dziewczynka zaczęła przymykać ślepka, wciąż walcząc ze sobą, jakby wbrew swojej senności chciała słuchać dalej, kontynuowałam pieśń.
-Dwanaście murowanych
młynów Tobie dam
Które stoją od Tillno do Terno
Ich żarna tak czerwone
jak ogień piekła są
Ich koła aż świecą od srebra.

Herr Mannelig Herr Mannelig
Trolofven i mig
For det jag bjuder sa gerna
I kunnen val svara
Endast ja eller nej
Om i viljen eller ej.

Dziewczynka zamknęła już oczy, oddychała cicho i spokojnie. Postanowiłam skrócić pieśń i dokończyłam ją.
-Dary te królewskie
Chętnie przyjąłbym
Gdybyś była córką
Kościoła
Lecz tyś jest córką trola
Starego czarta z gór
Siostrą Diabła
Dziedzicką Necka
Herr Mannelig, Herr Mannelig
Weź za żonę mnie
Jam przecież taka jest hojna
Usłyszeć mogę tylko od Ciebie tak lub nie.
Czy tego chcesz, czy nie.
I w ciemność precz
odeszła córka trola z gór
W mroku lasów
cichła jej skarga
Jeślibym rycerza
za męża mogła wziąć
Ma udręka by się skończyła*

Kiedy skończyłam pieśń i podniosłam głowę znad śpiącego spokojnie dziecka, zauważyłam, że wszyscy patrzyli na mnie. Padma położyła dłoń na moim ramieniu uśmiechając się delikatnie. Podałam jej dziewczynkę i odpowiedziałam uśmiechem, po czym ukłoniłam się wszystkim, śmiejąc się cicho. Nie sądziłam, że usypianie niemowlęcia aż tak wszystkich wciągnie.

_________
Przepraszam, że jest aż tyle słów, które nie są wymyślone przeze mnie, ale pokochałam tą balladę, jest cudowna i stwierdziłam, że muszę się nią z wami podzielić, a ten pomysł wydał mi się najlepszy. Podkład nie będzie dopasowany i pewnie nie zgra się z moimi słowami… No ale trudno, wysłuchajcie tego, jest piękne ;_; . Mam nadzieję, że Padma nie ma nic przeciwko temu, że wykorzystałam jej dziecko i ją samą XD”

*Tłumaczenie przez: http://herrmannelig.com.pl/

13 października 2012

This is sorry for the last time. [Luna]


Dziewczyna pewnie nacisnęła klamkę i wyszła z domu zatrzaskując za sobą głośno drzwi.
Zeskoczyła ze schodków werandy i rzuciła się biegiem przed siebie. Kiedy czarnowłosa znalazła się na skraju lasu, nagle zamiast niej pojawiła się śnieżnobiała wilczyca, która pędziła wgłąb pośród drzew ile tylko miała sił, przebierała łapami najszybciej jak tylko umiała. Nagle zatrzymała się gwałtownie.
`Co jeśli wcale nie robię dobrze? A jeśli oni dużo lepiej radzą sobie beze mnie? Może wcale mnie tam nie potrzebują, skoro zniknęłam na tak długo…? Nie… Nie dowiem się, jeśli tam nie wrócę…`
Wbiła pazury w ziemię i wyskoczyła kontynuując szaleńczy bieg. Po jakimś czasie nieprzerwanej, męczącej drogi dotarła do wejścia na polanę. Znów się zawahała. Tym razem zamiast wilczycy pojawiła się równie biała, mała kotka.
Spojrzała na wszystkich, podeszła bliżej ciągnąć ogonem po ziemi. Była wychudła, zmarnowana. Futro nie miało tego blasku co dawniej. Oczy jej przygasły, nie jarzyły się zimnym błękitem, nie było w nich emocji. Zmieniła się.
- Przepraszam. – powiedziała cicho spoglądając po kolei na każde z obecnych na polanie zwierząt.
____
Przepraszam, nie było mnie tak długo.
Nie będę tu wymyślała, że miałam jakieś problemy w domu, w szkole, czy wyjeżdżałam w wakacje. Po prostu nie mogłam znaleźć czasu. Mam wspaniałych przyjaciół i kogoś kogo kocham, w tym prawdziwym życiu, które jednak powinno być najważniejsze.
Przepraszam po raz kolejny, za to, że tak tu wszystko zaniedbałam…
Zastanawiałam się nad odejściem, ale stwierdziłam, że spróbuję jeszcze raz.
Postaram się teraz przychodzić najczęściej jak tylko będę mogła, nie obiecuję, że to będzie codziennie, ale będę się starać.


3 Komentarze:


Eh… *wyszła na przeciwko niej* jakie to piękne… *zamyśliła się* „jest ktoś kogo kocham” *zacytowała jej słowa* …my się jeszcze nie znamy… jestem Kayoko *skinęła łbem* szkoda że moje życie nie jest takie by móc w nim żyć i zapomnieć o takim gdzie jest się (sztucznym) Wilkiem.(Ja jestem tu uwięziona, mimo że wielu już nie jest związane z tym stadem…)

Lu, albo Lusia, jak wolisz. *kotka uśmiechnęła się mizernie*Od jakiegoś czasu bardzo cenię swoje prawdziwe życie, nabrało kolorów, bo kiedyś też widziałam jakąkolwiek radość tylko będąc tą wirtualną postacią. A przez to, że tyle wydarzyło się na prawdę, zaniedbałam HOTN. Masz jeszcze czas, wszyscy mamy, wszyscy musimy odczekać swoje, dorosnąć i dopiero wtedy zacznie się układać.


To miłe co powiedziałaś Lu… być może że też zajmę się kiedyś swoim prawdziwym życiem ale nie dziś i nie jutro teraz trzeba żyć tutaj *machnęła powoli ogonem uśmiechając się lekko*

11 października 2012

Moje Miejsce "Dzień Drzewa" [?]


Moje Miejsce „Dzień Drzewa”


Spacerowałam po okolicach naszego terytorium w poszukiwaniu „Swojego Kawałka Miejsca” Chodziłam w lekkim zamyśleniu jak moje „sprawy” dalej się potoczą…
delikatnie stawiałam każdy swój krok na miękkiej trawie i spoglądałam co chwila w górę by dostrzec kawałek błękitnego nieba… które próbowało się przedostać przez gałęzie drzew. Dalej krążąc po Lesie przyglądałam się każdej napotkanej rzeczy, takie jak kamienie które były porośnięte mchem, czy też na mrówki które zbierały zapasy do swojego mrowiska.
I poszłam dalej, w oddali spostrzegłam spróchniały konar drzewa, nie wiedząc gdzie dalej pójść szukać „Mojego Miejsca” udałam się w jego kierunku. Położyłam na niego swoją łapę i lekko przycisnęłam ją do konaru i to wystarczyło żebym przedostałam się do jego środka, gdzie niezbyt to było mądre bo wyjęłam łapę całą w jego zgniłych wiórkach, szybko ją z nich otrzepałam bo niezbyt miłe były w dotyku i nieprzyjemne w zapachu. Przeskoczyłam nad nim i dalej co chwila otrzepując łapę szłam dalej spoglądając co chwila za siebie czy nadal jestem na terytorium stada.
Już byłam niezbyt zadowolona z efektów „Moich Poszukiwań”
okrążyłam kilka wysokich drzew i doszłam do małego strumienia…
nachyliłam się nad wodą i zaczerpnęłam łyk orzeźwiającej wody kiedy podnosiłam łeb patrzyłam się długo na swoje odbicie w kryształowej wodzie…
do czasu kiedy się nie rozmazało przez liść który spadł z drzewa prosto na moje lustrzane odbicie, popatrzyłam się na drugą stronę strumienia i płynące z prądem kolorowe liście
Zauważyłam w wodzie klika wystających kamieni bez namysłu wskoczyłam na jednego z nich
i na kolejne dzięki czemu znalazłam się na drugiej stronię brzegu…
Znów odwróciłam się by upewnić się gdzie jestem, i zaczęłam biec w szaleńczym tempie prosto przed siebie omijając drzewa sprzed drogi biegłam… biegłam i przeskakiwałam niektóre kamienie i pnie drzew…
Aż zatrzymałam się nagle, ponieważ zobaczyłam ogromne i fantastyczne drzewo
z jego pnia wyrastały miliony korzeni, wyglądały tak jakby chciały dostać się do strumienia…
jakby zaraz miało wstać… albo podnieść swoje korzenie i porwać stojącą przed sobą Wilczycę. Było przerażające ale właśnie tym mnie zaintrygowało, przyglądnęłam mu się bliżej i ostrożnie przeszłam po jego rozprzestrzenionych korzeniach, miałam wrażenie że zaraz się zapadnę pod nimi… doszłam do niego i zauważyłam dość sporą szczelinę w jego pniu.
Zarośniętą mchem i bluszczem, drapałam łapami by za wszelką cenę się tam dostać bo w końcu los się do mnie uśmiechnął i znalazłam to czego szukałam.
Drzewo było idealnym schronieniem, jego gałęzie tak jakby je uniosły tworząc coś w formie
jaskini w którą łatwo można było wejść wystarczyłoby jeszcze trochę wrzucić pod nie trochę tego mchu i liści, aby stworzyć miły kącik i nawet blisko do strumienia było.
Zmęczona tym całym dzisiejszym dniem zobaczyłam że powoli się ściemniało a do bliższych terenów stada już nie chciało mi się wracać… więc zrobiłam użytek z mojego nowego „domu”
i ułożyłam się wygodnie pod nim.
„hmm… moim nowym domem okazało się straszne drzewo…”
Zaśmiałam się w myślach z zadowoleniem, zamknęłam oczy i zasnęłam…

7 października 2012

Hej mała [Padma]


[ Muza: http://weheartit.com/entry/29125583

Nowa – rzecz? moda? osoba?
Dziecko – hałaśliwe/ciche, ruchliwe/leniwe, wesołe/smutne… długo by jeszcze wymieniać heh… A gdyby to tak połączyć?
Nowa rzecz, nowa moda, nowa osoba, nowa dziecko, nowe dziecko, moje dziecko, nasze dziecko. Witaj Chloe.
***
Garnek.. Zaczęło się od głupiego garnka. Wkurzona od kilku dni, marudna. Trzymam spalony garnek i szoruję go przeklinając pod nosem.
- Padma? – słyszę naglę głos Nebana, straszy mnie i irytuje w tym momencie.
- Co?! – odwracam się w jego stronę.
- O jesteś. – Patrzy na mnie i przekrzywia głowę. – Coś nie tak? – zapytał.
- Spaliłam garnek. – Mruknęłam i dalej szorowałam.
- Zostaw. – Chłopak podszedł do mnie. – Umyję, idź się połóż. – jego głos jak zwykle był spokojny, ale tym razem mnie nie uspokoił.
- Oj przestań, ja spaliłam to ja umyję. – Byłam jak w jakimś nerwowym transie.
- Padma co jest? – Wiedział, że coś jest nie tak.
- Nim mi nie jest. – Spojrzałam na niego, garnek trzymałam w dłoni, naglę poczułam ból, zacisnęłam zęby i upuściłam garnek na podłogę chwytając się za brzuch. Neban chwycił mnie za ramiona, podniósł i zaniósł do salonu, na kanapę.
- Wody mi puściły. – wydukałam bez emocji, zszokowana.
- Cii.. spokojnie. – Chłopak odgarnął włosy z mojej twarzy i szybko przeniósł mnie do swojego gabinetu.. Miał taki w naszym domu. Wzięłam kilka głębokich wdechów i się zaczęło…
***
- Spokojnie.. – poczułam jego dotyk na ręce. – Kiedy poczujesz skurcze, przyj.. – dotarła do mnie krótka komenda z jego ust. Tak też robiłam. Cały czas głaskał mnie po ręce i policzku. Skurcze były coraz częstsze, ale on był obok, nawet nie zdawał sobie sprawy jak mi pomaga. Po godzinie byłam już bardzo zmęczona, ale nie dawałam za wygraną. Pomyślałam sobie ,,no dalej mała, jeny.. już nie taka mała.. ty rodzisz kobieto!,,. Poczułam znowu jego dotyk na czole, chciałam się uśmiechnąć, ale nie mogłam, nie teraz. Cały czas trzymał mnie za rękę..
***
- Cześć Chloe – usłyszałam nagle jego głos i poczułam ulgę. Podszedł do mnie z maleńkim dzieckiem owiniętym w ręcznik i podał mi ją. Chwyciłam dziewczynkę i po prostu się popłakałam. Było to chwilowe, bo mała od razu zachciało się jeść heh. Spojrzałam jeszcze na Nebana.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego kiedy mała piła.
- Nie ma przecież za co. – odpowiedział z szerokim uśmiechem, patrzył na córeczkę.
- Jest.. – powiedziałam i również zaczęłam się jej przyglądać.
__________

A oto podobizna Chloe:
http://weheartit.com/entry/29125583

5 października 2012

Czy to Wybawienie? [Kayoko]


               ~”Wilczyca jedynie co zrobiła to otworzyła lekko pysk…
                        i runęła na ziemię, unosząc pył piachu w górę
                             Napięcie Stada rozładowało się widząc, że Alfie i im,
                                 nic nie grozi, gdyż Wilczyca była w pełni nieprzytomna…” ~ Lisica Acodine…

*pomknęła w stronę nieprzytomnej, gdy tylko jej ciało gruchnęło o poszycie.
Trąciła jej łapę nosem, a gdy utwierdziła się w przekonaniu, że coś jest nie tak, spojrzała wyczekująco w stronę zgromadzonych* – Kurde. Zróbmy z Nią coś. – Wyskamlała. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić, nigdy nie zajmowała się medycyną. Jeżeli samica przyszła na teren stada i padła u ich stóp, ruda czuła się zobowiązana, by jej pomóc.


Klacz Rozalia…
*Poszła w ślad za Acodine lustrując wzrokiem głowę smoka, później przeniosła spojrzenie na nieprzytomną* Trzeba zatrzymać krwawienie.. *poszła na chwilę i wróciła z szybko znalezionymi bandażami próbując owinąć je w okół ran. Dała resztę dla lisicy, żeby pomogła, samej będzie trudno* I hmm nie wiem co dalej, może jakieś zaklęcie? Na zielarstwie znam się średnio. *wilczyca poruszyła się, ostatkiem sił podniosła łeb i spostrzegła bandaż… spokojnie i powoli położyła łeb z powrotem na ziemię i przyglądała się lisicy i klaczy które ją opatrywały...*
                                                          
                                                             ~ * * * ~
- Ju…już nic mi… nie jest *wstała na równe łapy, i chwiejnie zrobiła jeden krok*
Wszyscy patrzyli w milczeniu, Wilczyca popatrzyła ponownie na bandaże i na pozostałych
- Ch… chciałabym prosić o wybaczenie *ukłoniła się powoli na znak przeprosin*
jestem wyczerpana ponieważ uciekałam przed… *wolała to przemilczeć*
przed… kimś…
*po chwili milczenia*
Jestem Kayoko…
Pragnę, znaleźć tymczasowy dom bym mogła… pozałatwiać… pewne niedokończone sprawy…
*powiedziała bardzo spokojnym i tajemniczym głosem ale było można stwierdzić że te „sprawy” nie należały do tych dobrych*
potrzebuje nauczyciela, znam się na Nekromancji i wiele też potrafię…
jeśli dalibyście mi tą szansę dając mi kawałek schronienia ja będę w pełni zobowiązana i gotowa na spełnienie każdej waszej prośby… jestem gotowa na wszystko…
Zabijam z nienawiści, nie dla zabawy ale jeśli będzie to od was wymagane to uczynię to bez wahania, wielu już zabiłam i wielu mam też zamiar zabić…
tak więc proszę o specjalne zadanie na sprawdzanie moich umiejętności Nekromancji i Zabijania …
Jeśli mnie przygarniecie i trochę odpocznę zaraz o świcie wykonam takie zadanie…
*usiadła na ziemi lekko się kuląc, czkając na werdykt*
Dziękuje wam… *zwróciła się do Lisicy i Klaczy* za pomoc…


6 Komentarzy:

  1. *ślepia Wilczycy zabłysły z nadzieją, uśmiechnęła się lekko po mimo zmieszania* Tobie również dziękuję za twoje słowa *wyjąkała*

  2. Nie musisz dziękować. W tym stadzie od samego początku uczyłam się pomagać innym. *uśmiechnęła się lekko przenosząc wzrok na wszystkich członków Herd Of The Night* To podstawa, żeby pomóc każdemu członkowi HOTN. Jesteśmy jak rodzina, do której także możesz należeć. *zwróciła łeb ku Kayoko* Jak się czujesz?
    • Już mi lepiej, po prostu zakręciło mi się w głowie… *przypatrzyła jej się uważniej* wiesz… może kto by mógł mnie poduczyć Nekromancji? albo nowych technik zabijania…? *zapytała niezręcznie*
      • *pomyślała chwilę* Anaid jest szamanką, a z nekromantów jest tylko MiladyWoe. Kiedyś było w owej hierarchii więcej osób
        • Aha, rozumiem *spuściła wzrok* muszę jak najszybciej odzyskać siły i się jak najszybciej do nich zgłosić…

Czas wracać do domu. [Tiffany?]


Muzyka: 
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=i67ZXLPeg9s


Wystukałam palcami melodię, która od pewnego czasu siedziała mi w głowie. Ptaki siedzące na jednej ławce, czując drganie, poderwały się do lotu. Wymijając mnie parę z nich, musnęło moje ramię piórami. Pozostało tylko parę zadrapań po szponach i rozrzucone kawałki chleba, którymi jeszcze chwile temu się żywiły. Teraz siedziałam całkiem sama na starym placu. 
Zardzewiałe huśtawki były w tamtym momencie instrumentem. Tak samo jak i karuzela, na której parę lat temu bawiło się mnóstwo dzieci. Wtedy wyłącznie wiatr, jako jednoosobowa kapela wygrywał swoje piosenki na zabawkach z dzieciństwa. 
Wystająca łopatka i połamane wiaderko leżące w piaskownicy, pokazywały czas jaki minął od kiedy ktoś się tu bawił. Byłam jedyną osobą, która bywała tu na tyle często by to zauważyć. Niegdyś popularny plac dla dzieci, był wtedy jedynie miejscem na, którym wiele nastolatków pozbywało się trzeźwości. 
Powoli podniosłam się z ławki. Przysunęłam się powoli do piaskownicy. Ukucnęłam i wyciągnęłam dłoń w stronę piasku, który przesypał się między moimi palcami. Powtórzyłam tę czynność parę razy. Po pewnym czasie natknęłam się na coś ostrego. Rozbita butelka przecięła płytko moją skórę na palcu. Spojrzałam na czerwoną ciecz, która spływała na piasek. 
Westchnęłam cicho. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam. I krzyczałam… krzyczałam na cały głos. Nikt i tak mnie nie słyszał. Wyłam najgłośniej jak mogłam. Pomieszałam wszystkie uczucia razem. W jednym ryknięciu zamieściłam tęsknotę, radość, smutek, pustkę, nadzieje, ulgę, szczęście, troskę, zaufanie, bezradność, lęk, niepewność, przerażenie, rozpacz i… wolność.
Czułam to wszystko na raz. Niszczyło mnie to od środka, budując przy okazji. Najdłuższy krzyk w moim życiu. W którym ukryłam między emocjami moje wspomnienia. Gdyby mnie ktoś wtedy zobaczył pewnie uznałby, że jestem chora psychicznie… Ale czy tak właśnie nie było? Każdy normalny… a raczej każdy bez wyobraźni człowiek uznałby, że coś jest ze mną nie tak. To, że nie bałam się być inną, że pozwalałam sobie żyć pełnią siebie, było całkiem nadzwyczajne dla nudnych i szarych ludzi.
***
Zamachnęłam lekko ogonem i przeciągnęłam się, ilustrując plac wzrokiem. Poprawiłam talizman na szyi, a następnie zawyłam nieco ciszej, niż poprzednio, po czym skierowałam się między drzewa. Koniec zabawy w real, czas wracać do rodziny. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Stęskniłam się za ogniskami, misjami i nic nie robieniem na polanie.
-Czas wracać do domu. – szepnęłam do siebie.

4 października 2012

This is ku*wa not the end!!!!!!! [Tin]

Depresja epizodyczna (epizody depresyjne) – trwa krócej niż dwa lata i charakteryzuje się wyraźnym początkiem;

Siedzi, milczy, patrzy w ekran z nadzieją, że coś się na nim pojawi, że się uda.
Ta ziemia była taka miękka. Tak cholernie przyjazna i ciepła, nawet zimą. Taka inna i taka dobra. Taka cudowna, że chciało się wracać. Zachowywała każdy oddech, każdą myśl, każdą rozmowę i wspomnienie, dlatego wszystko wracało. Na skraju polany wszystko wyglądało inaczej, gleba nie pozwalała zapomnieć i nie dawała spokoju niespokojnej duszy. Chciała wszystko wiedzieć, wyciągała informacje, nawet smutku nie było, nie było zupełnie nic. A ona tam tak stała nie wiedząc co z sobą zrobić po raz kolejny, bo chciała przecież próbować, chciała zostawać i pomagać i chciała BYĆ, ale nie mogła, nie udawało się, coś zawsze spadało daleko poza dobrą i miękką ziemię Stada Nocy. Coś zawsze wykraczało, stawiało stopę o krok za daleko i nie pozwalało jej się cofnąć. Coś po prostu przeszkadzało, nie wiedziała co. Nie wiedziała, czy chce wiedzieć. Niewiedza była cudowna i błoga, i miła, i taka sztuczna. Po pewnym czasie stania na krawędzi ona wiedziała, że musi wrócić i wiedziała też, że jej się nie uda. „Gdzie są wszyscy? Halo, gdzie są ciepłe, letnie, trampkowe noce?! Gdzie są Ci, którzy powinni tu być? Ci, którzy tu byli, a odchodzą, bo… No właśnie. Dlaczego odchodzicie? Bo Waszym zdaniem Stado się sypie? Pomocy, pomocy, pomocy.” Położyła się, zasnęła, obudziła się i upadła. Podniosła się, zaczęła iść, cofnęła się, upadła, a obok niej leżał fioletowy, porwany trampek. I zaczęła się czołgać. Brnęła wołając swoich przyjaciół i wciąż pytała, gdzie Oni są. Lu? Al? Naomi? Ar? Nitro? Fene? Szero? Wszyscy, gdzie wszyscy jesteście? Gdzie jestem ja, gdzie my jesteśmy, o ile jesteśmy jacyś my, a wiem, że tak. Obudźcie się, obudźcie się, obudźcie się, obudźmy się. „Kocham Was!”, krzyczała, darła się, zdzierała gardło przeraźliwie wrzeszcząc. „An, An, An, Ty jesteś, Aneczko!” Spojrzała na przyjaciółkę z szczękającymi zębami. „Kocham Was wszystkich tak bardzo.” „Jestem zła, zła, zła, niedobra, powinnam iść, powinnam być wyrzucona, nie powinno mnie być, zła, zła, zła Tintinka. Robię rzeczy, których nie powinnam, Seth? Źle, żałuj tego. Tintintinrintintin, pozbądź się obłędu, za dużo się przejmujesz, Tinko, kochanie. Kochasz Stado, kocham Stado, kocham, kocham, kocham moją rodzinę. Więc czemu im to robię, jestem zła. To już nie jest tak samo, jak było, jest zupełnie inaczej, ale kocham ich, kocham Was, proszę, kocham. Pomocy.”I weszła, wkroczyła, znalazła się na terenie Stada Nocy ponownie, obłąkana, rozhisteryzowana, z depresją 7328 m. pod poziomem morza, ale była! Znów była, roześmiała się, „Kochani, jestem!” A potem zobaczyła te brzydkie, złe, brudne szare niebo przypominające jej w dziwny sposób ściany psychiatryka. Ale ten psychiatryk kochała. „Kocham Was, już jestem. Przepraszam.” Wyszeptała do wszystkich i każdego z osobna. I z uśmiechem na pysku zamknęła ślepia.
Przepraszam, ważny powód, przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.

‚Tiinkerbell

6 Komentarzy:

  1. *patrzy na nią, w oczach ma jakby żal, zaciska lekko zęby* Dobrze, że jesteś.. *uśmiecha się delikatnie, jednak jej wzrok się nie zmienia*

  2. Chodzi o to, że nie mam czasu. Wcale. Jeśli jestem, to po pół godziny dziennie. W tym muszę załatwić sprawy do szkoły, ryć do olimpiad i pisać jakieś gówniane eseje i felietony. Brałam się za pamiętnik, starałam się wchodzić, ale po prostu nie wyrabiam. Chciałabym tak bardzo Wam pomóc, zresztą, już Ci to tłumaczyłam, Tin. A nawet ten weekend mam zajęty, podobnie jak przyszły tydzień, bo biorę niemca z wymiany. :l Przepraszam. I witam zarazem, mam nadzieję.
    • Ja to bardzo dobrze rozumiem, naprawdę. Też mam wiele powodów, przez które moja działalność na stadzie drastycznie spada i nic z tym nie zrobimy, tak już jest i tyle… Są ważniejsze sprawy od virta.

  3. Ja myślę, że Wy po prostu odchodzicie, bo boicie się upadku stada. Nie chcecie zostać sami, a odchodząc i zostawiając samotne stado myślicie że dobrze robicie? Na szczęście wreszcie niektórzy z Was się ocknęli tak jak Ty. Może i mnie nikt nie kojarzy i nie lubi albo coś w tym stylu, ale jestem tu na tyle długo i na tyle długo obserwuję to stado, żeby wiedzieć co tu się dzieje mimo mojego małego zaangażowania przez ostatni rok[?]. Więc dobrze, że wreszcie decydujecie się wracać.
    • Zresztą jeżeli nie macie dużo czasu, nikt nie każe Wam pisać codziennie po jednym opowiadaniu, ale warto, naprawdę warto spotkać się na zlocie chociażby w wakacje.

3 października 2012

Ja wam dam ‚This is the end’ -.- [Tiffany]

Nie ważne, że odeszłam.
Co z wami, HOTNowcy? Weźcie się obudźcie. 
To stado, ten blog, ta strona… to jest nasz dom. Nie pozwolę by Stado Śmierci upadło. Ale sama nie dam rady. 
Spędzam zdecydowanie mniej czasu ostatnim czasy przy komputerze, jednak zrobię wszystko co mogę by moja rodzina się nie rozpadła.
Tin…? Lu…? An…? Killer…? Jenn…? Padma…? Seth…? Arashi…?
Pomożecie odnowić HOTN?
  
   `Tiff


8 Komentarzy:

  1. Na mnie możesz liczyć *uśmiecha się* mogę zająć się jakimiś poważniejszymi sprawami HOTN, nie ma problemu, postaram się.
  2. Ja też pomogę. Fakt faktem, że mam w cholerę nauki, ale postaram się to nadrobić. Choć trochę. Ale chyba czas powoli godzić się z faktem, że blog.onet zostanie przeniesiony i nie będzie już tego bloga jakim jest teraz. Że wnoszą dużo innowacji, udziwnień i durnych zmian, które nie pomagają, a wiele niszczą. Czasem coś się kończy. Zauważyłam, że kiedyś było naprawdę dużo więcej ludzi na blogach RPG. To zanika. Przykre, ale niestety prawdziwe i na to naprawdę niewiele poradzimy. Chciałabym, żeby chociaż funkcjonował chat. To jest chyba najważniejsze. Bo flash i tak zostanie, bloga mogą usuwać, przenosić i robić z nim kij wie co, ale polana zostaje. A tam można siedzieć. Tylko się ludzie zepnijcie. Nic na siłę, kto nie chce, ten nie. Po co wywierać nacisk, skoro i tak potem nie ma dobrych skutków. Poczekaj na odzew, Tiff. Ile osób się zgłosi, czy ktokolwiek poza Padmą i mną to skomentuje. Na HOTN mamy przyjaciół, a raczej mieliśmy, na dobrą sprawę i trzeba jednak pamiętać, że życie realne ZAWSZE, ale to ZAWSZE będzie dla nas ważniejsze. Musi tak być.
    • Prawda, jednak nie można zapomnieć o tym co stworzyliśmy tutaj. Prócz Ciebie, mnie i Padmy, zgłosiła się do mnie jeszcze Arashi. Odnowienie stada jest jak najbardziej możliwe, mimo zmniejszenia się ludzi na blogach RPG, bo wystarczą chęci i czas, a tym którym zależy zrobią co mogą by uratować swój dom.

  3. Kpina do cholery, kpina.Ja też Wam dam ‚this is the end’.Arr.Znajdźmy kogoś od dawania plusów i zasłużonych itede. Ogarnijmy to, bo to bardzo podnosi ludzi, a teraz przestało cokolwiek znaczyć. Zrobię konkurs, już zaraz. I nie komentuję, bo jestem za głupia na idiotyczny kod zabezpieczający. Arrrrrrrrrrrrr.

  4. Po 2, a może nawet 3 miesiącach nieodzywania się powracam ze stanowczym NIE. HOTN nie jest tylko blogiem. HOTN jest rodziną, HOTN składa się z Nas. Czy to ważne na jakim portalu będziemy? Myślę, że nie. Poza tym blogspot jest i tak o wiele lepszy niż onet. Nieważne. Powróćmy. Kiedyś powracaliśmy (a może raczej powracaliście, bo mnie przy tym niestety nie było) kilka razy, więc czemu nie mamy wrócić tym razem. Aby dosięgnąć szczytu, trzeba się odbić od dna.

  5. No ja nie rozumiem po co w ogóle stąd odchodzicie. Wiadomo, że HOTN to rodzina, mimo, że nie płynie w nas ta sama krew można tak przysłowiowo mówić.

This is The End. [Naphill Naomi]


   Błękitne niebo przybrało niespotykany, kremowy kolor. Chmury poprzetykane były złotymi nićmi, a słońce grzało nadzwyczajnie.
   Noc ustąpiła Dniu, by ten teraz sprawował władzę nad światem. Światłość dotarła w każdy zakamarek, niwecząc Cienie oraz jego Dzieci.
   Spalona słońcem pustynia. Rozległa, nieokreślona. Ponad wszelką miarę… pusta. Opuszczona i zapomniana. Jedynie smętne zawodzenie kryjących się wśród piasków dusz pobrzmiewało cicho, niczym szept, zefir lekki, unoszący złociste piaski.
   A w piachu ślady. Wilcze łapy, może kocie – trudno rozpoznać, gdyż zatarły się już nieco. Prowadziły daleko, ku linii horyzontu, gdzie sylwetka zwierzęcia – właściciela tropów zapewne – majaczyła samotnie, stając się coraz mniej widoczna.
   Jedynie piach. Ostatnie jego ziarnko spadło z lekkiego nieba; zawartość górnej komory klepsydry znalazła się na dole. Czas zatrzymał się. Jakby zamarł, nigdy go nie było.
   Posępny upiór rozmył się w oddali.
   This is The End.

   `N.N.