Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

31 sierpnia 2012

Najwyższy szczyt HOTN [Tiffany]


Najwyższy szczyt HOTN




Zamknęła ślepia, wydychając powietrze. Biała para wyłoniła się z jej pyska. Zamachnęła delikatnie ogonem, odgarniając płatki śniegu, które przywarły delikatnie do futra. Podniosła lekko powieki i ogarnęła spojrzeniem okolicę. Kilka postaci znajdowało się na polanie rozmawiając. Nie rozumiała o czym mówią,także postanowiła milczeć. Przeciągnęła się. Drgnęła lekko uszami, gdy usłyszała znajome jej imiona, jednak starała się nie zwracać na to większej uwagi. Ziewnęła przeciągle, po czym szybkim ruchem zniknęła wśród iglastych drzew. Nie miała większej ochoty marznąć i słuchać rozmowy, która jej nie interesowała. Przedzierając się wśród zmarzniętych pni, nuciła melodię, którą usłyszała jakiś czas temu. Wydostając się na ścieżkę, przystąpiła z łapy na łapę i spojrzała w górę. Z nieba powoli opadały zimne płaty, moczące szarą. Ruszyła powolnym krokiem po wydeptanej przez członków stada ścieżce. Szła przed siebie. Nie obchodziło ją to czy zabłądzi, a było to dość realne. Wilczyca mimo, że należała do stada od trzech lat i tak nie znała wystarczająco terenów.Normalne było to, że mając dojść na polane, nie raz trafiała w góry. Właśnie tam się teraz kierowała. Mijany przez nią wodospad był idealnym punktem po którym rozpoznawała drogę. Nie zważając na porę roku czy temperaturę wodospad zawsze wyglądał tak samo, a mijanie go było czystą przyjemnością dla uszu.Odchodząc od niego, wsłuchiwała się w obijającą się o brzeg wodę. Zbliżała się do najwyższego szczytu na terenach jej domu. Rozpoczęła wspinaczkę. Wybrała dość dziwny dzień, by odwiedzić to miejsce, gdyż było na tyle zimno, że nikt przez całą drogę się jej nie pokazał. Sapała ze zmęczenia z wystawionym językiem, wspinając się. Stanęła u szczytu i spojrzała na pokryte śniegiem Stado Śmierci. Uwielbiała tu siedzieć i podziwiać. Śnieg przestał padać, a słońce które wyszło dopiero co zza chmur, lekko ją oślepiało, poprzez odbijanie się w białym puchu. Wyłożyła się, wpatrzona w dal. Zasnęła, podziwiając rodzinne tereny.

___
Nienawidzę mojej weny, bo w środku nocy powstaje coś takiego ._.

26 sierpnia 2012

Kocham Cię [Acodine]


Kocham Cię


https://www.youtube.com/watch?v=rLh_1OdwWKQ&feature=player_embedded&list=PLB69395BD9D0BE7EC


Nie mogę powiedzieć „Kocham Cię, nie odchodź”, bo nie wiem, czy cokolwiek co teraz powiem, będzie prawdą. Nie umiem mysleć. Powiem więc po raz pierwszy powiem zwyczajnie.
Nie pamiętam, dlaczego wokół było tak szaro.
Nie pamiętam, dlaczego miałam wrażenie, że drzewa pochylają się ku mnie i wyciągają swe ramiona w spazmatycznych próbach osiągnięcia czegokolwiek. I wciąż nie jestem pewna, czy to mgła opadła na lesne połacie, czy były to moje łzy. Siedziałam pod jednym z rozłożystych drzew, pod tym, pod którym wiele razy uciekalismy przed trzeźwoscią. Oddech rzęził mi w gardle. Nie wiem kto tak bardzo szlochał, ja, czy drzewa wokół. Drżącymi dłońmi wyciągnęłam telefon z kieszeni.

- Wolę, żebys umarła, niż była jak swoja matka. –
Usłyszałam w końcu. Gdyby powiedział „Kocham Cię córeczko” i tak nic by to nie zmieniło, ale chciałam, by myslał, że to jego wina. Bo przecież nie wiedział. Nikt nic nie wiedział.

Krztusząc się własnym łkaniem wyciągnęłam z torby tabletki. „Na cisnienie, nie przyjmować poniżej 18 roku życia, nie przyjmować więcej, niż trzy w ciągu doby”, cała strona niepożądanych działań. Wyciągnęłam wodę. Wzięłam głęboki wdech i wysypałam pigułki. Pięć, dziesięć, dwadziescia, trzydziesci, trzydziesci pięć.
Spojrzałam na nie. Najdłuższa chwila mojego życia, była najprzyjemniejszą.
Uniosłam wzrok, mój oddech się uspokoił. Na szarym niebie rozlewały się jasne smugi. Na niebie, w które patrzyłam każdego dnia. Cisza bawiła się moimi zmysłami, a rozszarpujące moje trzewia poczucie braku na moment zamilkło. Każdy oddech zdawał się przypominać o czyms, co już dawno minęło. Nie bałam się tego, co będzie później, wiedziałam, że gorzej nie będzie.

Jedna mysl.
Jeżeli przełkniesz te tabletki, później będzie już za późno.
Wzięłam je do ust wszystkie naraz, wódka, którą je popiłam zawrzała mi w gardle.
Nigdy nie lubiłam wódki.

Wróciłam do domu i położyłam się na swoim łóżku. Położyłam się i leżałam, czekając aż czas – mętna klucha, która przecież robiła z nami zawsze co tylko chciała, przeminie. Kot położył się tuż przy mnie i mruczał. Później byłam coraz lżejsza, kręciło mi się w głowie, czułam, jak pali mnie całe ciało, czułam, że jest o krok od eksplozji.
Usłyszałam wołanie. Nie mysląc wiele, wstałam, zachwiałam się na nogach i wyszłam z pokoju, wszystko było takie szorstkie, każdy dźwięk, każdy ruch. Nie myslałam, to skrzydlate słowa krążyły wokół mnie i nie pozwalały mi skupić wzroku w jednym miejscu, krzyczały na mnie, obwiniały mnie. A ja czekałam, tylko czekałam.
Podeszłam do babci, tej, która mnie wołała. Gdy byłam tuż przed nią, swiat zawirował, czarne plamy wdarły się pomiędzy mnie, a swiadomosć. I nie wiedziałąm już czy leżę, czy stoję. Czy jestem w domu, czy w szkole. Nie rozumiałam własnych mysli.

Sen? Nie pamiętam snu. Pamiętam, że było bardzo przyjemnie. Pamiętam, że byłam lekka i wolna. Że miałam nadzieję.

I tu miała skończyć się historia. Ktos miał zapłakać, ktos przeprosić, ktos pomyslec „Mogło być inaczej”. Miałam pozostać tam, gdzie chciałam. A teraz? Teraz ktos może powiedzieć tylko „Tak naprawdę nie chciałas umrzeć.” Chciałam. Miałam nadzieję. Ze spuszczeniem rdzawej wody życia nie ma problemu, z wykrwawieniem się jest większy. Trzy godziny konania wcale mnie nie pociągały, chciałam szybciej. Byłam przekonana, że to własnie ten sposób nie zawiedzie.

Usłyszałam miarowy dźwięk, miarowy dźwięk z wolna podchodzący do gruchotania mi czaszki. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam szary sufit. Ból nadciągał ze wszystkich stron.  Uniosłam dłoń, a gdy napotkałam opór kabli, kroplówki, tego, co sprawdzało mi cisnienie, tętno i stężenie tlenu we krwii, uniosłam głowę. Czysta, biała posciel smierdziała sterylnoscią jasnych pokojów zabiegowych, a białe sciany, uwieńczone drzwami bez klamki smiały się ze mnie szyderczo.
Czasem robimy tatuaże
Tępymi igłami
Bo smierć jest zakazana
A system ponad nami
***

Ukarają Was wszystkich. Będziecie siedzieć w psychiatryku i dawać sobie grzebać w głowach, aż nie powiecie ze skruchą „Świat jest piękny, kocham życie.” Ich bronią są tabletki. Tabletki, które nazywają lekami. Jeżeli ich nie połkniecie, zapną was w pasy i wstrzykną wprost do krwi. A później wyjdziecie, nie będąc już sobą, nie czując się sobą. I będzie dobrze i otępiale, dopóki recepta na tabletki nie straci ważnosci.
Nie możemy decydować o niczym.
Śmierć jest zakazana.

Nie będzie wątku motywującego. Zabrakło dla niego miejsca. Wiecie, że sobie poradzicie, przecież to wiecie.
___
W chuj oparte na faktach.
.

24 sierpnia 2012

Toniesz...~ [Szera]

Toniesz…~

Tak. Pisałam już trzy wersje tego, ale cóż. I tak żadna nie będzie dobra…
_
________________________________
<podkład: Melodic sad piano>

Czuła się jak ptak w szklanym więzieniu. Mogła wzlecieć, jednak była to złudna obietnica wolności. Sznurek okalający jej nogę ściągał ją w dół, do smolistej powierzchni. Raz dotknięta nigdy się nie uwolni. Czekała tylko aż przeniosą ją do drucianej klatki, skrzydła otoczą smołą, a dalsze życie będzie oczekiwaniem na moment, gdy klatka się złoży, a wbite w ciało druty przyniosą bolesną śmierć.
Jednak teraz wyglądało to inaczej. Stała na wzgórzu. Ciemne włosy targał wiatr, a po policzkach płynęły małe krople. Łzy czy deszcz? Nie. Nie to się liczyło. Nagle blade usta poruszyły się, wykrzywione uprzednio grymasem smutku. Dało się wczytać „Żegnaj Al.” Oczy zmętniały. Nagle uniosła dłoń. Zimna lufa spoczęła na skroni. Rozległ się strzał po którym nastała wieczna cisza…
Ocknęłam się. Siedziałam w bezruchu pod tym samym murem co kiedyś. Nie przekroczyłam jego granic, chociaż było tak blisko… Oparłam się o plecy siostry, podkulając nogi i obejmując je rękami. Byłaś tak blisko jak ja… A może dalej? Może mi nigdy nie ma się udać? Może… Urwane, nigdy niedokończone myśli, zamknięte w ciasnej pułapce mojego umysłu. Podparłam brodę na kolanach i wbiłam przed siebie mętny wzrok. Kątem jasnego oka zerknęłam na nieprzebitą ścianę i mrok, który znajdował się za nią, niczym drapieżnik w ciszy czekający na swoją ofiarę.  To było w nim najgorsze. Kusił myśli i ciało, jednak nie wciągał. Czekał na ruch. Ta zabawa smakowała najlepiej. Jej gorzko-słodki posmak poczułam na języku, jako pokusę do następnego kroku. Zamknęłam jednak oczy, gdy ciepło bijące od ciała siostry skierowało myśli na inne tory.
-Wiesz Glola, myślałam, że nie doczekam tego momentu. Że to stado mnie przeżyje – wiedziałam, że zrozumie. – Że to ono pożegna się ze mną, a nie ja z nim. Ale… – urwany szept odbijał się echem w mojej głowie. – Już tam nie należę… Już oficjalnie zdjęto ze mnie dziwnego rodzaju ciężar. Nawet nie zdążyłam wcześniej pożegnać się z Al.
Zacisnęłam dłonie na ciemnym materiale spodni. Nie to mnie najbardziej dręczyło. Miałam dziwne przeczucie, że jeszcze Ją spotkam. Na mój umysł napierała inna myśl, chcąca się przedrzeć do jego głębi i zakazić swą trucizną resztę wirujących obrazów. Tak, zawiodłam. Mówiłam jedno, robiłam drugie. Raniłam, wmawiając sobie, że tak lepiej. Ale czy to nie było słuszne? Zasłoniłam część twarzy dłonią. Moje spaczone poczucie rzeczywistości było godne pożałowania. Ale czy sama się do tego nie doprowadziłam. Czy sama sobie nie byłam winna? Powinnam przeprosić. Powinnam wszystko wyjaśnić, powiedzieć.
-Nie. Zawsze mówiłam, że odejdę i zostawałam. Tym razem odejdę bez słowa. Czy tak to powinno wyglądać? – spojrzałam na siostrę. Jej rude futro oświetlało moją wilczą zmizerniałą postać. Uśmiechnęłam się słabo, a w tym grymasie jak zwykle kryła się nuta smutku. Wstałam, znów owijając się powłoką ludzkiej sylwetki. – To powinno wyglądać inaczej Glo. Mam nadzieję, że to nie jest nasze pożegnanie.
Długo na Nią patrzyłam, bojąc się, że robiąc te kilka kroków i odwracając się plecami naprawdę coś stracę. Ale nie mogłam teraz stanąć. Zwróciłam się plecami do postaci siostry i wyciągnęłam jedną dłoń z kieszeni. Nasunęłam na głowę ciemny kaptur bluzy, a później złożyłam ją na murze.  Powoli ruszyłam przed siebie, a palce zostawiały smugi ognia pochodzącego od bratniej duszy, który wtapiał się w ścianę z cegieł. Mały ognik towarzyszący tej wędrówce, który należał do lisiego żyjątka rozświetlał mgłę, którą kroczyłam.
-Dziękuję Ci. – szepnęłam cicho, zamykając oczy. Ostatnim co dało się słyszeć, był cichy szmer trawy, uginającej się pod bosymi stopami i ostatnie słowa, rozbrzmiewające w pustym umyśle szarej. W moim umyśle.
Żegnajcie…

7 sierpnia 2012

Event: "Uwolnić Nikogo. Krokotropa." I (7.08.2012)


Jest ciemno. Jest zimno.
Mit głosi, że to Prometeusz dał ludzkości ogień. A kto dał go zwierzętom? Wiedźmy i starcy mówią, że był to Nikt. Zobaczył on stworzenia potrafiące zmieniać formę i postanowił, że podaruje im jeden z najważniejszych żywiołów władających światem. Ogień. Co jednak, jeśli Nikt zostanie uwięziony? Ogień zabrany?
Tak też się stało. Stado Nocy potrzebuje płomieni, by odbywały się ogniska, które mają zostać wznowione. Trzeba więc żywioł ten odnaleźć, uwolnić stworzenie, które nam go dało. Pomożecie?
07.08 o godzinie 17.30 na polanie HOTN odbędzie się event. Poprowadzimy go ja i Seth, proszę o jak najliczniejsze przybycie i aktywność na chacie. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze razem bawić. //Tin.
_________________________________________________________________________________

Event: Uwolnić Nikogo. Krokotropa. (I)



<_Seth_>  – Mitem rzecze, mitem głosi, Prometeusz, zbawienny ludziom, boski ogień skradł, boski ogień ludziom dał, zostawił zwierzę, które ognia bało się niczym śmierci. Nikt, jak ozwano boskiego zwierzyńca, dostrzegłszy moc, jaka drzemie w mocywładnej zmiennokrztałtnej Duszy, oddał i krztę iskier, by te nie płochliwe na jaśnie moc. – Rzekł wolno, donośnie, chrapliwym głosem rozniósł go wzdłuż, wrzesz i wspak polany, rozkładając miarowo skrzydlicę swoją.
[17:38:44] <Fene> *Przekrzywiła ułomnie łeb, wgapiając się nierozumnie w Setha.*
[17:38:48] <Wylle> Ależ ją korciło, żeby skoczyć do skrzydła Setha..!
[17:39:51] <XxPadmaxX> Nie dość, że to zawsze jest zagadka to jeszcze w ustach Setha brzmi jak taka niedorozwiązania
[17:40:31] * __Nadia__ usiadła w pobliżu zgromadzonych i słuchała uważnie*
[17:41:00] <Reiu> Mądrymi błękitnymi oczami spojrzała na Setha. Końcówka ogona leniwie falowała.
[17:42:01] <_Seth_>  – Jak Proteusza (Myśl. Prometeusza) do skały przybito, tego łańcuchem przykłóto do bram klaty sokoła, który wyżerał wątrobę ogniodajnemu, gdzieś w lochach Tartaru, gdzieś w głębi strącenia ukryty Krokotrop, którego o ogień święty prosić należy, którego ogień podsycany będzie w tradycji ognisk stada.
[17:42:17] <XxPadmaxX> *przyglądała się zbierającej grupce i słucha*
[17:43:21] <Fene> *Podniosła się i biorąc przykład z reszty ruszyła wolnym krokiem w mańkę pana wykładowcy.*
[17:45:33] <Reiu> Wstała. Zgrabnym krokiem oraz z podniesionym ogonem ruszyła ku Sethowi.
[17:46:33] * ~Summer_ słucha*
[17:47:06] <_Seth_>  – Ogień wzniećcie, ognień czyńcie, kręgiem wielki wokół ognia tradycji, spalcie drzewo dębowe, a popiołem wokół kręgu tego, w trójcy usypcie znaki Słońca, Księżyca i Ziemi, a droga ku Tartarom otwartą będzie. Nie wyjdziem, póki ognia nie weźmiem, ale wyjdą te, które nie mają woli takiej, jeżem nie będziemy ostrożnymi.
[17:48:07] <Fene> *Posadziła dupę na ziemi z klasycznym „dafuq” na mordzie.*
[17:48:29] <Wylle> Przysiadła tuż za Sethem. Cholera, te skrzydła… Fuknęła cichutko, otuliła się ogonem, żeby tylko nie zaatakować nic, co należy do Setha. Jego słowa docierały do niej jakby z dużej odległości.
[17:49:27] * ~Summer_ zastanowiła się czy mag wody może iść po ogień. Po chwili namysłu stwierdziła że tak. Nawet mag wody potrzebuje ognia…*
[17:51:59] <_Seth_> Zirytował się już zachowaniem małej. – Odejdź paskudo, zasiądź że z dala. – Myśli przez głowę przenikały wszystkich, których myśli w powietrzu niesione. – Summer, droga, Ty magiem wody, ja wody magiem. Komu czas, temu w drogę. – Wskazał wzrokiem miejsce ogniska. – Wypalcie dębowym drzewem krąg wokół, żarzącym się jeszcze popiołem na ziemi znaki uczyńcie. Droga roztworzy się.
[17:52:41] <Wylle> Warknęła w stronę Setha, po czym poniosła puchatą dupę z ziemi i przemaszerowała w stronę krzaków. Obrażona, ukryła się między gałęziami.
[17:54:20] <~Beetween> Młoda klacz przed jakiś czas bacznie przyglądała się otoczeniu z bezpiecznej odległości. Smoliste uszy przecinały powietrze wyłapując najcichsze nawet dźwięki. W końcu miała dość samotnego posiedzenia, więc zatopiła kopyta w miękkiej ziemi wędrując nieco bliżej zebranych tych znanych oraz nieznanych. – Bonum Mane. – rzekła cicho unosząc lekko aksamitne chrapy wraz ze skinięciem smukłego łba.
[17:54:25] <XxPadmaxX> ogień tradycji *oblizała pysk* czyli dobrze myślałam.. *podniosła się* też potrafię władaać wodą *dodała i ruszyła po drewno dębu*
[17:55:20] <Reiu> Kangei. -Rzekła w stronę przybyszki. Wstała i ruszyła do lasu po drewno dębowe.
[17:55:54] <XxPadmaxX> *układa okrąg z drewna dookoła paleniska*
[17:56:18] * ~Summer_ pobiegła  po drewno*
[17:56:57] <Fene> *Spojrzała tępo za Summer, Padmą i Reiu.*
[17:57:07] <XxPadmaxX> *zerka na Setha* słońce, księżyc i co?
[17:57:09] <__Nadia__> -Jaka wola,taka zostanie spełniona *powiedziawszy te słowa ruszyła po więcej drewna,a następnie pomogła Padmie z okręgiem*
[17:58:06] <_Seth_>  – Słońcem, Księżyc, Ziemia. – Mówił, głowę nisko niosąc, do kręgu podchodząc, czekając, aż ten zostanie złożony.
[17:59:02] <XxPadmaxX> *spojrzała na Nadie z lekkim uśmiechem, kiedy okrąg został ułożony spojrzała na resztę* rozpali ktoś?
[17:59:12] * ~Summer_ wróciła na polanę z drewnem dębowym i ułożyła dookoła paleniska*
[17:59:54] <_Seth_>  – Sanctus Ignis. – Ogień święty z płuc wykrztusił, ogień święty drewno trawi.
[18:00:04] <Fene> *Zastrzygła uszami i polazła za Sethem. Co tam. Patrzyła na Summer i Padmę ciekawsko.*
[18:00:28] <Reiu> Wróciła z lasu, bez drewna. Nie była dobra w poszukiwaniach, tym bardziej że miała światłowstręt.
[18:01:01] <~Beetween> Widząc aż nader ruchliwe towarzystwo nie wiedziała gdzie podziać swe ciemne ślepia. Cofnęła się kilka kroków z uszami postawionymi na sztorc. Napinając lekko mięśnie zniżyła łeb chcąc zerwać kilka źdźbeł soczystej trawy.
[18:01:49] <XxPadmaxX> *kiedy drewno zaczęło się wypalać zaczęła kreślić popiołem znak słońca*
[18:02:41] <~Summer_> Mogę księżyc? *spytała mając na myśli znak księżyca. Nie czekając na odpowieć zaczęła kreślić znak księżyca*
[18:02:50] <XxPadmaxX> pewnie że możesz
[18:03:27] <XxPadmaxX> *zaśmiała się lekko i kiedy skończyła spojrzała po wszystkich* znak ziemi?
[18:03:38] <__Nadia__> ja *wilczyca nakreśliła znak ziemi*
[18:04:08] <XxPadmaxX> *kiwneła łbem i wyszła z okręgu*
[18:04:09] <Fene> *Gapi się.*
[18:05:46] <__Nadia__> *gdy skończyła,dołaczyła do Padmy*
[18:05:57] <~Beetween> Zdezorientowana przestała ruszać się całkowicie. Po raz pierwszy widziała coś, co przypominało jej rytuału tańca godowego. – Tak to wygląda? – skrzywiła się mrucząc cicho sama do siebie. Przechyliła lekko łeb na prawo prychając z przejęciem. – Alienis…
[18:06:17] <Wylle> Co chwilę powarkiwała cicho, poirytowana. Otuliła się ogonem. Chwilę później zwyczajnie zasnęła.
[18:06:22] * ~Summer_ skończyła podbiegając do Nadii i Padmy*
[18:07:04] <_Seth_>  – Viam ad finem. – Skwitował, kiedy popioły raził światłem, a ogień palił mocą, ziemia wydała szczęk cichy, zniżył fragment o fragmencie, niczym schody ku dołu prowadząc.
[18:08:44] <XxPadmaxX> *spogląda w dół schodów*
[18:09:49] <~Beetween> – Do końca? – wyrwało się jej a zaraz później wzrok przeniosła na Seth’a. Pojęcia nie miała o co w tym wszystkim chodzi. Ciekawość miała wrodzoną, ot tak. Nic nie mogła na to poradzić. Kładąc uszy po sobie postanowiła milczeć aż do końca „przedstawienia”.
[18:09:58] * ~Summer_ niepewnie postawiła krok do przodu*
[18:10:53] <XxPadmaxX> *ruszyła powoli przed siebie* dobrze zrozumiałam że nie każdy może tu wejść? *zerka na Nadie i Summer*
[18:11:06] * __Nadia__ spojrzała w kierunku schodów*
[18:12:08] <_Seth_>  – Porywczaś, Padmo. Stój, nie Ty przewodzisz, ku przodom idę ja.
[18:12:52] <Fene> *Zaczęła głupio merdać ogonem.*
[18:13:05] <XxPadmaxX> no przecież stoję *nie poruszała się już do przodu, czekała aż ją wyminie*
[18:13:27] * ~Summer_ tylko patrzy co tam jest*
[18:14:25] <_Seth_>  – Niech każdy, które chce, ten śledzi mnie krok za krokiem, nie ręczę za życie, nie ręczę za nic. – Mruknął, zwinął skrzydła ciasno, a jak wężem byłby niczym sunął po schodach, ludzką postacią się brzydząc. W powietrzu w głębinie unoszą się płomyki, ogniki, jak świetliki kapryśne.
[18:14:51] <__Nadia__> *w mgnieniu oka pojawiła tuż za Sethem i Padma*
[18:15:12] <XxPadmaxX> *była za nim rozglądając się uważnie*
[18:20:57] <__Nadia__> *Z ciekawska mina na pysku rozgląda się dookoła. Spróbowała złapać jednego ognika, ale na marne*
[18:21:32] <XxPadmaxX> *spogląda na rażące po oczach płomyki* i co dalej? Pełno tu tych światełek.. *zaciekawiona zaczęła skakać bardziej na boki, aby upewnić się czy czegoś tam nie ma, robiła to jednak dość delikatnie*
[18:21:47] <Wylle> – Pater! – Krzyknęła. I naprawdę nie obchodziło jej teraz to, że mogłaby go rozzłościć. – Pater! Pater! – Krzyczała dalej, biegnąc co sił w malutkich łapkach tam, gdzie był Seth. A przynajmniej gdzie jej się zdawało, że jest.
[18:23:42] <_Seth_> Milczał, nie odpowiadając ni Padmie, ni paskudzie goniącej za nim. Przynętą dobrą za pewno będzie. Schody raz szersze się zdały, raz głębsze jeszcze. Powoli krąg stawał się czworokątem, chwilę rósł, co raz szerszy.
[18:25:55] * ~Summer_ ruszyła za Sethem*
[18:26:02] <XxPadmaxX> *idąc już normalnie spoglądała na zmieniające się kształty pomieszczenia, milczała nie otrzymując odpowiedzi*
[18:26:03] <Wylle> Schody. Większość młodych zwierząt ma problem z chodzeniem po nich. I tutaj Wylle wcale się od większości młodych nie różniła. W końcu z któregoś stopnia spadła. Sturlała się po schodach dalej, zatrzymując się jakimś cudem około pół kroku za Sethem.
[18:26:05] <__Nadia__> *Choć na chwilę zaczynała się bać tego co może ja tam spotkać,ciekawość wzięła górę.Nie miała pojęcia czego może się tam spodziewać i to właśnie zdawało jej się interesujące*
[18:26:55] <Fene> *Rozglądała się ciekawsko, błądząc wzrokiem po… po wszystkim. I przez to łapy jej się omsknęły, toteż zaczęła turlać się w dół, boleśnie obijając. Ach, te szczeniaki.*
[18:28:44] <XxPadmaxX> *spogląda na Wylle i stawia jedno ucho słysząc spadającą Fene* chyba ekipa nam się powiększa *powiedziała cicho*
[18:30:14] <__Nadia__> *szybko złapała Fene i z przyjaznym uśmiechem wzięła ją na grzbiet, by szczeniak sobie nic złego nie zrobiło*
[18:31:20] <Fene> *Uśmiechnęła się z wdzięcznością, przylegając do grzbietu Nadii. Ogonem owinęła ją wokół talii, żeby nie spaść.* Dzięki.
[18:32:17] * ~Summer_ rozglądnęła się*
[18:32:27] <XxPadmaxX> *szturcha nosem Wylle* żyjesz?
[18:33:02] <__Nadia__> Nie ma za co*Rzekła wilczyca.Choć miała ponad 100 lat to i tak czuła się pełna sił.W końcu jest nieśmiertelna*
[18:33:45] <_Seth_> Idać wgłąb wciąż, schody ustąpiły, a znalazły ujście w pomieszczeniu, z którego bram kilka było, tknął pierwszych, zamknięte, tknął kolejnych, zamknięte. Tylko jeden korytarz długi, jak i szeroki wiódł wgłąb nieregularną prostotą.
[18:34:41] <XxPadmaxX> *chwyciła szczeniaka i ułożyła na swoim grzbiecie, dogoniła Setha*
[18:35:03] * ~Summer_ zadrżała i poszła za Sethem*
[18:36:54] <Wylle> Rozejrzałą się, zdezorientowana. Była na czyimś grzbiecie.. Jak nigdy. Ciekawsko zaczęła niuchać tuż przy uszach Padmy, co musiało ją trochę łaskotać.
[18:36:58] <__Nadia__> *Spogląda na bramy,a następnie na Setha.Nie wyrażając tym razem żadnych emocji podeszła do niego*
[18:38:49] <XxPadmaxX> *poruszała delikatnie uszami czując lekkie łaskotanie*
[18:39:23] <Fene> *Postawiła uszy na sztorc, rozglądając się.*
[18:39:44] <Wylle> Dmuchnęła jej w ucho, zupełnie nieświadoma tego, że nie jest to dla Padmy najprzyjemniejsze odczucie. I zastrzygła swoim, rozdartym porządnie.
[18:39:55] <__Nadia__> *Poprawiła jeszcze Fene na grzbiecie by upewnić się że nie spadnie*
[18:41:50] <XxPadmaxX> *uśmiechnęła się pod nosem i potrzepała lekko łbem* a tamte bramy.. wiesz co się za nimi kryje? *patrzy na Setha nadal idąc za nim*
[18:42:06] <Fene> *Zaskoczyła się nagłym podskokiem, przez co wbiła instynktownie pazurki w barki Nadii. Szybko jednak opamiętała się.* Wybacz…
[18:43:02] <_Seth_> Z głębi słuchy niosą skowyty i ryki, walki i cierpienie. Stóręcy, cyklopi i tytani. Demony, które chce się zobaczyć, by nigdy nie wspomnieć już o nich. Jasny punkt gdzieś w głębi zbliżał się niemiłosiernie. – Za nimi? Kryją czeluście potworów i to, czego widzieć się nie chce.
[18:43:12] * ~Summer_ machnęła żółtym ogonem wpatrując się w bramy. *
[18:43:13] <__Nadia__> Nic nie szkodzi*Na chwilę uśmiechnęła się do Fene*
[18:43:47] <~Summer_> Skąd wiesz  że nie chcemy? *przekrzywiła łeb*
[18:44:07] <_Seth_>  – Więcej byś nie chciała. – Odparł.
[18:44:30] * ~Summer_ kiwnęła łbem* Mhm..
[18:44:38] <XxPadmaxX> *postawiła uszy na sztorc i kiwnęła łbem na znak że rozumie*
[18:45:19] <Fene> *Położyła uszy po sobie, przylegając do grzbietu wilczycy.*
[18:48:20] <Wylle> – Pater. Quid? – Spytała, układając się wygodnie na karku Padmy.
[18:50:41] <__Nadia__> *Wbite pazurki Fene nawet nie poczuła.W przeszłości tyle bólu przeżyła że się po prostu przyzwyczaiła*
[18:51:17] <_Seth_>  – Tin prosiła, by odzyskać ogień, by uwolnić Nikogo. Krokotropa.
[18:52:12] <XxPadmaxX> a wiesz chociaż gdzie go trzymają? Oprócz tego, że tam gdzie Prometeusza
[18:52:18] <~Summer_> Jak to zrobimy? *spytała patrząc się na ziemię*
[18:52:33] <Wylle> Kiwnęła lekko głową. Oho! W końcu jakiś krok do przodu. Chyba Seth powoli zaczynał akceptować nazywanie go ojcem.
[18:53:04] <Fene> *Uniosła łeb i zaczęła niuchać, strzygąc uszami.*
[18:53:18] <_Seth_>  – Padmo, Prometeusz nie wiedzieć, gdzie jest, gdy go Herakles od kamienia uwolnił. Krokotrop do klaty sokoła przywiązany.
[18:54:18] <XxPadmaxX> *zdziwiła się trochę na słowa Wylle, ale potrząsnęła łbem i spojrzała na Setha* no tak, pamiętam… tylko gdzie ta klata?
[18:58:18] <_Seth_> Światło, które widoczne było z dala, przekroczonym teraz. Wielką jaskinię choćby to było. Ogromną i nieogarniętych rozmiarów. Wokół kładki ciągnęły się, jak schody bardzo płytkie wokół i znikały za horyzontem widocznym w dół i horyzontem widocznym w górę. Gdzie bądź ze schodów jak mosty wielkie skały prowadziły, jednak wciąż i wciąż się poruszały, a w powietrzu unosiły się kamienne wyspy, jak ostoja do bój i walk dla upadłych tytanów.
[19:00:06] <Wylle> Rozglądała się z ciekawością. Wydała z siebie cichy pomruk, który mógł oznaczać jedynie zadowolenie. Tak, podobało jej się tutaj. I to wybitnie podobało.
[19:02:07] <XxPadmaxX> *rozgląda się po okolicy, jej też się podoba ale nadal stara się być czujna*
[19:03:05] <__Nadia__> *Jej oczy błysnęły na widok wysp unoszących się w górze. To miejsce przypominało nieco opowieści dawnej opiekunki, przybranej matki,kiedy jeszcze była szczeniętem*
[19:03:32] <Fene> *Szczeknęła na schody. No co, pierwszy raz widzi. A na to-to latające zaczęła warczeć, przekonana, że jest tu tylko po to, by ją zjeść.*
[19:04:39] <_Seth_> Kamienne posągi z jakby armatami czekały na jeden zły ruch w powietrzu. Kiedy pokonany tytan upadał martwy w głąb mroku, te rozdzierały ciało na kawałki, nie dając błogo lecieć ku dołowi. Jedynie mosty pozwolą do klaty na samym środku do niewiadomego sklepienia przybita.
[19:04:44] <__Nadia__> Fene*zaśmiała się wilczyca*
[19:05:25] <_Seth_>  – Milczeć, póki nie widać, żeśmy tutaj.
[19:05:52] * ~Summer_ nic nie powiedziała. To miejsce przypominało jej ruiny znajdujące się w pobliżu jaskini Cristala gdzie spędziła tak dużą część swego krótkiego dość życia*
[19:06:32] <Fene> *Przestała, zachowała ciszę. Jedynie się rozglądała. Nowe miejsce, dziwne miejsce, ale i tak fajne, nowe dziwne miejsce. Więc się gapiła, w sumie nie kontaktując.*
[19:06:36] <__Nadia__> *ucichła nagle i spoważniała podchodząc bliżej do Setha*
[19:07:36] <XxPadmaxX> *milczała od samego początku, dziwnie czuła się w tym miejscu*
[19:08:36] <~Summer_> *łzy napłynęły jej do oczu, ale starała się to ukryć. Czy historia miała się powtórzyć? *
[19:09:32] <__Nadia__> *podeszła do Summer i poklepała łapa w jej ramię na pocieszenie*
[19:10:18] <Wylle> Jak to szczeniak, głupio odważna, zeskoczyła w końcu z grzbietu Padmy. Podreptała z wysoko uniesionym ogonem za Sethem.
[19:10:36] <~Summer_> „czyli jednak nie udało mi się ukryć łez.” *stwierdziła. Westchnęła i pozwoliła łzom wypłynąć z oczu*
[19:11:19] <XxPadmaxX> *spojrzała na Summer, a potem na Wylle, zatrzymała ją łapą* a ty gdzie się wybierasz?
[19:13:25] <Wylle> Warknęła i udziabała ostrymi kiełkami łapę Padmy. A później odbiegła, znalazła się pół kroku za Sethem.
[19:15:07] <XxPadmaxX> *pokręciła łbem, nie bardzo poczuła ból, ruszyła się kilka kroków w przód nadal sie rozglądając*
[19:18:13] <_Seth_> Z wnętrza żeliwnej, zdobionej klatki, choć ta daleko, słyszalny ryk sokolego gardła. – Tytany (Celowo) walczą między sobą, a ten, którego uważają za najpotężniejszego ma klucz do wszelkich bram i zamków. Otworzyć nim się uda zamek, jakim przykuty jest Krokotrop.
[19:19:45] <Wylle> – Pugnare..? – Błękitne oczka rozszerzyły się, zabłysły radością, kiedy brudnoróżowa samiczka popisała się znajomością kolejnego słowa, jakiego raczej nie powinno się po niej spodziewać.
[19:23:12] <_Seth_>  – Te manere. – Rozkazał Wylle. – Reszta, kto zdolny walczyć szuka właściciela klucza.
[19:23:55] <Fene> *Zeskoczyła z grzbietu Nadii i usiadła. Nie, ona do walki nie idzie, nie nadaje się, nie chce.*
[19:24:59] <XxPadmaxX> *spojrzała na swój ciężarny brzuch, nie była pewna czy ryzykować walką więc zastygła w bezruchu zamyślona*
[19:25:06] <__Nadia__> *Pogłaskała Fene po głowie*siedź tutaj,dopóki nie wrócę*Następnie ruszyła w poszukiwaniu klucza*
[19:25:50] <Fene> Dobrze. *Skinęła głową i odprowadziła ją wzrokiem.*
[19:26:33] <Wylle> Warknęła cicho. Machnęła puszystym ogonem. – Bene. Pater. – Mruknęła, zwijając się w kłębek.
[19:26:52] <XxPadmaxX> *ocknęła się i ruszyła poszukiwać klucza, najpierw wolno ale potem przyspieszyła tępa*
[19:27:05] <__Nadia__> *Na chwilę się zatrzymała i zerknęła w stronę Padmy*Przypilnuj szczenięta.Nie jesteś w stanie walczyć,chyba że chcesz zaszkodzić maleństwu
[19:27:26] <XxPadmaxX> *zatrzymała się na jej słowa*
[19:27:52] <XxPadmaxX> masz racje.. *wyszeptała cicho i cofnęła się do szczeniąt*
[19:27:54] <_Seth_>  – Polazły, nim cokolwiek powiedz… – Mruknął. Klucz z pewnością nie jest noszony przy byle kim. Ktokolwiek jest w posiadaniu, ten trzyma się lądu większego, by nie przypadkiem zrzucić klucza, by przypadkiem nie być zrzuconym.
[19:28:59] <XxPadmaxX> *usiadła przy nich i bacznie obserwowała towarzyszy*
[19:29:06] <_Seth_>  – Wycofaj się z nimi głębiej, w korytarz, abyśmy drogę powrotu znaleźli. – Rozłożył skrzydła, by nie iść, a szybować wzdłuż schodów, gdzie odstrzał kamiennych strażników niemożliwy.
[19:30:34] <__Nadia__> *wzięła głęboki wdech,a następnie wydech i ruszyła*
[19:31:32] <XxPadmaxX> Fene, Wylle.. chodźcie *szturchnęła je lekko nosem w kierunku korytarza*
[19:32:17] <Fene> *Podniosła się i ciągnąc ogon po ziemi ruszyła za Padmą, spoglądając za siebie.*
[19:33:08] <Wylle> Kazał zostać tutaj. Naprawdę niechętnie poszła za Padmą.
[19:33:46] <__Nadia__> *Starała się robić jak najlepsze uniki przed odstrzałami strażników*
[19:34:09] <XxPadmaxX> Zostajemy tutaj, ale kawałek dalej.. *siada w korytarzu* lubicie jakieś zwierzaki? *patrzy na szczeniaki*
[19:35:05] <Wylle> Popatrzyła niezbyt przyjaźnie na Padmę. Usiadła, otoczyła łapy ogonem i wbiła spojrzenie w jeden punkt.
[19:36:03] <Fene> Zwierzaki? *Postawiła uszy na sztorc. Jej wzrok skupiał się to na Wylle, to na Padmie.*
[19:36:25] <XxPadmaxX> tak *kiwnęła łbem* jakie lubisz Fene?
[19:37:09] <Fene> Nie wiem. *Położyła uszy po sobie, jakby ta niewiedza była błędem.*
[19:38:07] <_Seth_> Co metrów kilka żeliwne bramy trzymały na uwięzi potwory w kamiennych celach, które rykiem budził pobratymców, kiedy zawitały istoty ze świata innego. Z pewnością szukać będę przejścia, jakim dostały się do ich złego domu.
[19:38:21] <__Nadia__> *Wilczyca czuła zmęczenie. Korytarz wydawał się nie mieć końca. Żałowała że nie ma skrzydeł, tak jak Seth, bo tak to by miała przynajmniej z głowy strażników*
[19:41:33] <XxPadmaxX> *uśmiechnęła się lekko, a po chwili obok Fene pojawiła się mała kulka wody, która nabrała kształt motyla, który zaczął latać nad jej głową*
[19:51:28] <_Seth_> Coś go za skrzydła łapnęło, a rękę ciąg wyrwał, połsmoczystko w ziemię przyrytło, aż schody pokruszyło. Warknął głośno, przyparł do ściany i mijając wyrwę wbiegł na most, chydy, kamienny, niczym nie chroniony. Choćby tylko miał osłony, by bezpieczniej iść.

Jeżeli przeczytałeś, zapraszamy do grania jutro (Czwartek 08.08) i dokończenia z nami Eventu.

6 sierpnia 2012

Trzy dni [Padma]


Trzy dni


[muza: http://www.youtube.com/watch?v=-rVmL30B4QI ]

Mówię co myślę, myślę co chcę, chcę ale nie mogę…
Życie.. Tak mało potrzeba do smutku, a tak wiele do szczęścia. Tak często wydaje się okropne i brutalne, a tak rzadko idealne. Czemu? Bo tak już jest, bo często nie zauważamy tego ile mamy, bo szczęście stoi przed nosem, a my patrzymy w dal. Nie dociera do nas, że tak łatwo czasem je zdobyć..
Śmierć.. Tak przez nas nie chciana. Odpychana, niedorzeczna. Boli… Szczególnie kiedy dotyczy bliskich. Ona nadejdzie, otuli nas kiedyś swoim czarnym płaszczem i zabierze daleko. Czemu się tego boimy? Bo chcemy żyć.. ale po co, skoro życie jest takie okrutne?
 ***
Stoję w progu drzwi i patrzę na niego. Krzyczy w moją stronę.
- Jestem prorokiem rozumiesz?! Ty jesteś jakaś głupia czy tylko udajesz?! – uderza pięścią w stół. Nadal stoję i zaciskam zęby. – Wiesz co? Kochana jesteś, chodź – wyciąga do mnie rękę – pokażę ci coś. – uśmiecha się do mnie. Chwytam dłoń i ruszam za nim. Te czkawki nastroju już mnie nie dziwią. Trzy dni, wystarczyły trzy dni. – Patrz! – pokazuje ptaka siedzącego na gałęzi kiedy przekraczamy próg domu. – To gołąb, wypuszczę takich pełno na moim ślubie. – patrzy na niego.
- Dejv, ty się nie żenisz. – mówię spokojnie.
- Co ty pierd*lisz za brednie! – puszcza moją rękę i popycha mnie lekko.
- Ona cię nie kocha, nie jesteście już razem. – mój ton nadal jest spokojny.
- Bo co?! Bo ty tak mówisz?! Jeszcze tego brakowało żeby taka osoba jak ty układała mi życie! – obrócił się i spojrzał na odlatującego gołębia. – patrz co narobiłaś?! – krzyknął na mnie.
***
- Śpij dobrze.. – zamykam drzwi jego pokoju i opieram się o ścianę. Zaciskam powieki, a z nich wypływa strumień łez. Powoli ześlizguję się na podłogę i otulam brzuch dłońmi. Nabieram głośno powietrza i staram się uspokoić. Trzy dni… Po tylu latach widzę go ale nie poznaję. Brat.. przyszywany brat. Nie mogę powstrzymać łez, płyną, a ja bezradnie patrzę w sufit. W pokoju na przeciw siedzi starsza kobieta, wpatrzona w telewizor. Psychicznie nie dająca sobie rady. Powoli podnoszę się i idę w jej kierunku, po drodze chwytam koc, którym po chwili ją otulam. Delikatnie chwyta go, aby się nie zsunął i spogląda na mnie zmęczonymi oczyma, ale i z wdzięcznością. Uśmiecham się lekko, ale jej stara twarz, nie wiem czemu przypomina wszystkie stare wspomnienia. Zabawy, płacze, to jak się z nim broniłam, walczyłam, sprzeczałam… To jak bardzo się kochaliśmy. Odwracam szybko wzrok, aby nie widziała łez.
- Dobranoc – rzucam zachrypniętym głosem i szybkim krokiem ruszam do salonu, odpocząć. Schodząc po schodach słyszę zamykające się drzwi, gwałtownie ruszam w dół i otwieram je. Jest, idzie ulicą, biegnę za nim.
- Dejv! – poganiam go i zatrzymuję. – co ty robisz? Miałeś spać.
- O Padziu, no wiem, ale pomyślałem, że Rose ucieszy się na mój widok, no wiesz, kto teraz trzyma się tych przed ślubnych zasad. – wzruszył ramionami, wyciągnęłam jego tabletki ze swojej torby i dogoniłam go.
- Trzymaj, wracamy do domu i idziesz spać. – wyciągnęłam dłoń z pigułką w jego stronę. Zatrzymał się.
- Czy ty mnie masz za debila? – zapytał spokojnie i nagle uderzył moją dłoń, złapał mocno i zaczął szarpać, tak że pigułki porozsypywały się po chodniku. – Nie jestem chory! – uderzył mnie w ramię kilka razy i szarpał za rękę – Idiotko! Nie jestem chory pojebana kobieto! – chwycił mnie za ramiona i zaczął wstrząsać. Stałam zszokowana i nie wiedziałam co robić, uderzenia sprawiały ból fizyczny, ale jego zachowanie bolało jeszcze bardziej. W końcu chwyciłam go za rękę i przycisnęłam do ściany.
- Rose nie ma.. Wyjechała. – krzyknęłam.
- Jak to? – naglę uspokoił się i spojrzał pytająco.
- Tak, szuka dla was miejsca na podróż.. – uśmiechnęłam się strasznie sztucznie, ale on o tym nie wiedział, nie w tym stanie.
- Oh ta Rose! – chłopak klasnął w dłonie, które wypuściłam z uścisku.
- Tak.. kochana, a teraz idziemy spać, dobrze? – wyciągnęłam dłoń w jego stronę, chwycił ją i ruszył za mną. Do samego domu buzia mu się nie zamykała, patrzyłam na niego z łzami w oczach. Opowiadał z wielkim entuzjazmem jak będzie wyglądać ich wesele, zgadywał w jakie miejsce pojadą, a ja milczałam. Wiedziałam, że nie będzie ani wesela ani podróży. Od jakiegoś czasu już nie są ze sobą. Choroba, wszystkiemu jest winna choroba. Ponownie położyłam go spać i ruszyłam do salonu. Trzy dni… a ja nadal nie wierze. On.. Ja.. My… Nie dociera do mnie, to, co się stało.
    ***
Teraz stoję ubrana na czarno, przed nagrobkiem w opuszczonej elfiej krainie. Wiele twarzy powoli oddala się od tego miejsca, zostałam już tylko ja.. Trzy dni.. Znalazłam, zajęłam się i pochowałam. Boli… szczególnie kiedy dotyczy bliskich.
_________
Inspirowane prawdziwymi wydarzeniami więc proszę o wyrozumiałość w kwestii błędów czy wgl sensu tekstu… Pozdrawiam.

3 sierpnia 2012

Przybysz. [Dzieło zbiorowe]



Przybysz.



          Ciemnobrązowa samica wyłoniła się z gęstwiny lasu, tuż obok swojego ulubionego drzewa. Usiadła pod nim, kładąc po sobie uszy i strosząc sierść na grzbiecie. Trudno było stwierdzić w jakim była humorze. Ogarnęła pobieżnym spojrzeniem polanę, po czym skinęła nieznacznie głową i wymruczała ciche powitanie.
          Podczas gdy inne zwierzęta toczyły leniwe rozmowy ona położyła się, zwijając się w kłębek i nim zauważyła zapadła w płytki sen.
          Po kilkunastu minutach nagle strzygnęła uchem, by chwilę potem uchylić powieki i podnieść łeb. Jej długie uszy znów powędrowały do tyłu. Ciemnobrązowa wpatrywała się w powietrze przed sobą. Nie odrywając wzroku od niewidzialnego punktu uniosła się do pozycji siedzącej. Jej ogon zamiatał nerwowo po ziemi, a sierść na grzbiecie samicy mimowolnie się nastroszyła. Wstała, drepcząc nerwowo w miejscu, by w końcu fuknąć z frustracją i odejść na kilka metrów. Z cichym pomrukiem niezadowolenia położyła się pod innym drzewem, tonąc w wysokiej na trzydzieści centymetrów trawie. Otuliła się swym puszystym ogonem i schowała w futrze smukły pysk, łypiąc od czasu do czasu w stronę miejsca skąd przed chwilą uciekła.
          Shun, ciemnoszary wilczur, przyglądał się ze zdziwieniem samicy po czym podrapał się po głowie, jednak szybko uwagę jego odwróciła leniwie sunącą po niebie chmura o imponującym kształcie.
          Samica powoli zaczęła się uspokajać. Przemknęła spojrzeniem po zebranych stworzeniach na polanie, jednakże wyglądało na to, że nikt nie zauważył tego małego incydentu. Westchnęła cicho i ponownie wtuliła pysk w miękkie futro na ogonie.
          Tymczasem samica znów przysnęła. Wybudziła się z półsnu z niespokojnym pomrukiem. Marszcząc nos, otworzyła ślepia, odruchowo zerkając w stronę drażniącego ją niewidzialnego punktu, po czym jakby odetchnęła z ulgą. Westchnęła cicho i ponownie rozejrzała się po polanie, próbując zorientować się co się dzieje.
***
          Demonica kryła się w lesie, wpatrując się w skupieniu w zgromadzenie obejmujące całą polanę. Jej cichy oddech poruszał rytmicznie trawą przed jej nosem, gdy pochylała się nisko na łapach. Podchodziła do nich powoli, jakby polowała, choć było to zaledwie przyzwyczajenie. Nie wiedziała czy została zauważona. Ze względu na jej rozmiar wkrótce zostanie.
***
          Jej długie uszy, jak radary, wędrowały na boki, co chwila zmieniając położenie, wychwytując ciche szelesty, trzaski, odgłosy lasy i ledwie słyszalne kroki. Z drugiej strony, wiejący wprost w jej stronę wiatr przywiewał znajomy zapach szarej wilczycy.
***
          Coraz bardziej zbliżała się do polany, by w końcu jej zawalista, mimo, że wychudzona sylwetka stała się widoczna. Puste oczodoły zdawały się wpatrywać w każdego z osobna jednocześnie. Nie dało się przegapić demona, który znalazł się w okolicy najgęstszych drzew, nie zlewając się jednak z mrokiem tam panującym.
***
          Szera siedziała w krzakach obserwując  z ukrycia zebranych na polanie. Zastrzygła lekko uchem. Spojrzenie jej jasnych ślepi zatrzymało się na brązowej. Patrzyła na Nią przez dłuższy czas, jakby coś w sylwetce wilczycy jej nie pasowało. Z zamyślenie wyrwała ja obecność dwóch towarzyszy.
***
          Poprzez wysokie źdźbła traw, wychwyciła odległe spojrzenie szarej. Przez kilka długich sekund wpatrywała się w jej matowe ślepia, potem samica odwróciła łeb, rozkojarzona przez coś innego.
          W tym momencie Shun zwrócił swój wzrok w stronę Aldieb. -
          – Wszystko w porządku ?
          – Czemu miałoby nie być? – Jej przenikliwy wzrok pomknął w stronę wilka. Tymczasem uszy, wciąż nasłuchiwały. Już czuła, że olbrzymia istota jest na krawędzi polany. Przez grzeczność jednak, skupiła wpierw swoją uwagę na samcu.
          – Zachowujesz się… dziwnie ? – Powiedział wilczur niepewnie.
          – Dziwnie? – Powtórzyła, marszcząc nos.- Nie rozumiem, co masz na myśli.
          – Sam nie wiem… może to po prostu moja wyobraźnia ? Wrócę do śmiania się jak debil z chmur. – Spojrzał na niebo. – Heeeeeej, moje chmury uciekły.
***
          Miarowy oddech. Czerwone płomyki w czaszce wbite prosto w Ciebie. Cielsko zaczęło się wycofywać. Powoli. W mrok. Zapachy obecnych zwierząt mieszały się ze sobą, w chaotycznej kotłowaninie. Długi jęzor wysunął się powoli z kościanego pyska i również posmakował powietrza, jakby chcąc zbadać dokładniej zapach stworzeń. Gruba, czarna sierść zjerzyła się lekko. Nadal nie wiedziała czy została zauważona. Wszak była pewna, że na całej polanie czuć już jej cmentarny, mdło słodki zapach. Zaczęła wycofywać się coraz bardziej w las.
***
          Nie mogła dłużej już czekać. Całą sobą czując nieprzyjazną aurę przybysza odwróciła się w jego stronę z nieprzyjemnym warkotem. Drażniący zapach, który czuła od dłuższego czasu teraz stał się bardziej gwałtowny, wnikając głęboko w jej nozdrza. Jej spojrzenie pomknęło ku ścianie drzew, jednakże nic nie zauważyła. Czuła, że coś przegapiła. Przez uprzejmość. Jakie to głupie.
          Zmrużyła lekko ślepia i po długich, ciągnących się w nieskończoność sekundach odwróciła się ponownie do Shuna. – Cóż. Może. – Odparła, jakby ich rozmowa nie została przed chwilą tak brutalnie przerwana.
***
          Cichy trzask łamanych gałązek dał znać o zbliżającej się postaci. Wątły cień zamajaczył pomiędzy grubymi pniami drzew. Po chwili w mroku wieczoru błysły ślepia, a zaraz potem ukazał się zarys sylwetki. Można było wywnioskować, że zbliżająca się postać jest wysoka, ale wyjątkowo chuda. Wilczyca zatrzymała się nagle, obserwując zebranych. – I znowu tutaj. – Mruknęła pod nosem, wystawiając wężowy język.- Witajcie. – Dodała głośniej.
          Z głębokim westchnieniem wciągnęła przez nozdrza chłodne, wieczorne spojrzenie. Podniosła się do pozycji siedzącej, kierując spojrzenie ku przybyłej istocie. Wpatrywała się w nią przez chwilę, taksując uważnym spojrzeniem, po czym nieznacznie skinęła łbem. – Salve.
          Breaver postąpiła kilka kroków, a na jej sylwetkę padł blask księżyca. Futro wilczycy zamigotało w rudym odcieniu. Jedynie łapy, jak i symbol znajdujący się na ciele, miały odcień głębokiej czerni. Zamiotła długim ogonem, nadstawiając długie uszy. Mlasnęła głośno, a na jej pysku zagościł dwuznaczny uśmiech.
***
          Stworzenie wycofało się bezpiecznie w ciemność. Czy bało się? Nie. Jedynie nie chciało się zdradzać. I tak jedna z tamtych istot wiedziała już o jej obecności. Czy powinna zmienić formę? Nie, pozostanie sobą. Okrążyła polanę, znów rozsiewając odór, którego nie wydzielało jej ciało, lecz pozostał na sierści po odwiedzinach… w różnych ciekawych miejscach. Otwarła pysk, znów chłonąc powietrze, gdy pojawiła się po drugiej stronie polany, patrząc prosto na Aldieb. Czerwone ogniki w jej oczach zamigotały niebezpiecznie.
          Ciemnobrązowa samica nie zwracała uwagi na to co w tej chwili działo się na polanie. Cała jej uwaga skupiona była na potężnym stworzeniu, które znów zbliżało się do granicy lasu. Tym razem znajdowało się od zawietrznej, a odór jaki ze sobą niósł zalał polanę z niesamowitą siłą, drażniąc czułe zmysły i tak już zdenerwowanej samicy. Oblizała nos w nerwowym odruchu i zamiotła długim ogonem po ziemi, kiedy dostrzegła dwoje świecących krwistą czerwienią punkcików. Zmrużyła ślepia, czekając na to co się wydarzy. Nie ruszała się z miejsca, wiedząc, że w tej chwili jej reakcje byłyby nieracjonalne. Nie chciała odstraszać gości, tylko dlatego z powodu… przeczucia.
          – Czy jestem aż tak ciekawym okazem, byś wgapiała we mnie swoje ślepia? – Aldieb musiała usłyszeć słowa zaraz przy uchu, charczący, nieprzyjemny głos, wyjątkowo wyraźny jednak. Jakby potwór stał tuż obok, nie po drugiej stronie polany. Jakby śmierdzący oddech już owiewał kark wilczycy. Demon nie poruszył się jednak. Kolejnym, podobnym do poprzednich gestem otwarł pysk i wysunął język, badając powietrze. Nie poruszył szczękami tak, jakby mówił. Demoniczne sztuczki… najlepszej kategorii.
          Drgnęła nieznacznie, kiedy usłyszała chrapliwy głos tuż przy swoim uchu. Jednakże nic więcej. Była przyzwyczajona do tego typu sztuczek. Towarzyszyły jej już od kilku lat, miała czas by do nich przywyknąć, choć wciąć było to dla niej niezwykle nieprzyjemne. Odetchnąwszy kilka razy odezwała się cicho, niemalże szeptem, sądząc, że stworzenie i tak ją dosłyszy.
          – Owszem. Nie widziałam nigdy istoty podobnej Tobie. Wybacz, jeśli Cię to uraziło, jednakże nie dziw się mojej reakcji, kiedy czai się w ten sposób w ukryciu.
          Cichy śmiech był wyznacznikiem tego, że Sange owszem, usłyszała słowa Aldieb.
          – Nie gniewam się. Jestem tu… w pokojowych zamiarach. Właściwie jestem od dzisiaj… członkiem? – znów śmiech. Nieprzyjemny, chropowaty i bardzo niski. Istota oblizała pysk, zastanawiając się czy wkroczyć na polanę.
          Przechyliła łeb, jakby się nad czymś zastanawiając. Po chwili wyprostowała się i odparła.
          – Rozumiem. W takim razie witaj w Stadzie Nocy… Przepraszam, jak Cię zwą?
          – Frica Sange. – powiedziała istota, otwierając pysk. Jeśli głos, który Aldieb słyszała przy sobie był nieprzyjemny, to i tak nie miał prawa być gorszy od tego, co dobiegło z pyska istoty. Skrzek. Pisk nienaoliwionych drzwi i jęk umierających. I krzyk i dźwięk rozrywanych ciał. Z tym się kojarzyło. Demonica powoli podchodziła do obecnych, a jej wystające barki kołysały się miarowo w miarę kolejnych kroków.
          – Sange do mnie mówią i inaczej sobie nie życzę. – Smród był jeszcze gorszy. Jak w zapachu gnijących ciał może czaić się tyle obrzydliwej słodyczy?
          Sierść na jej grzbiecie mimowolnie zjerzyła się pod głosem stworzenia. Samica zacisnęła kły i wbiła pazury w niczemu winną ziemię. Nie była w dobrym nastroju, a Sange, jak się przed chwilą przedstawiła, zupełnie wybiła ją z równowagi. Mrużąc ślepia odczekała jeszcze parę chwil, aż istota wkroczyła na polanę, po czym skinęła głową.
          – A więc witaj, Sange. Nie wiem czy już to wiesz, czy nie… w każdym bądź razie, mnie zwą Aldieb. – Jej głos wciąż był przyciszony, gdyż samica starała się nie wdychać głęboko powietrza, choć może na marne, gdyż zapach przeniknął na wskroś jej zmysły powonienia. Pocieszała się tylko z myślą, że z czasem przestanie zauważać go z taką siłą.
          Pysk otworzył się ponownie, jakby demonica znów chciała się odezwać, lecz zamknął się szybko z zabawnym wręcz kliknięciem kości o kość. Jej pysk wcale nawet nie próbował udawać żywych tkanek, dzięki czemu istota wyglądała niczym wyciągnięta siłą z groteskowego przedstawienia samego piekła. gdyby mogła zmrużyłaby oczy. Powiodła wzrokiem po obecnych. Jej spojrzenie mogło wydawać dreszcz niepokoju, albo i strachu. Wkrótce czerwone ogniki spoczęły znów na Aldieb. Widać jej niepewność i rozstrojenie sprawiało jej widoczną przyjemność, albo chociaż wzmagało jej zainteresowanie waderą.
          – Wiem, jak Cię zwą. Wiem… O części z nich. Trochę. – znów prawie szept rozległ się przy jej uchu. Te słowa przeznaczone były tylko dla jej uszu.
          Czując na sobie zbyt wiele spojrzeń znów zapragnęła znaleźć schronienie w mroku. Nie przywykła do tego wszystkiego, za wiele bodźców, za wiele zapachów ją dobiegało. Dotąd widywała pojedyncze postacie. I nie musiała z nimi rozmawiać. To było trudne. I wyczerpujące. Czemu ten, który ją przyzwał nie wybrał sobie innego, lepszego demona? Sange cofnęła się kilka kroków, co czasu gdy nie poczuła, że opiera się biodrem o drzewo. Zadziwiające z jaką trudnością nawiązywała kontakty z innymi istotami. Nie była do tego wszak stworzona, o czym świadczyły pazury i kły osadzone na gołej kości. Świadczył o tym cmentarny odór i nieprzywykły do artykułowanej mowy głos.
          Zniknięcie jednej z obecnych na polanie zarejestrowała jedynie na skraju świadomości, mechanicznie odbierając sygnały z zewnątrz, jednakże nie skupiając na nich większej uwagi. Wciąż obserwowała demona. Jego przepastne ślepia i sposób porozumiewanie się przypominał samicy pobratymca Sange, mimo, że jednocześnie dzieliło ich tyle różnic. Ponownie oblizała suchy nos, mimowolnie napinając mięśnie łap. Zaniepokoiły ją słowa stworzenia. Nie była pewna czy dobrze je zrozumiała. Czy powinna zwrócić na nie większą uwagę, czy też puścić mimo uszu. Nie. Słów stworzenia, które tak rzadko się odzywał nie należało lekceważyć. Nawet jeśli nic nie znaczyły. Potrząsnęła łbem. Czuła, że myśli zaczynają się jej plątać, że nie myśli racjonalnie. I wiedziała, że demon właśnie tego oczekiwał, ale mimo tej świadomości, nie potrafiła nad sobą zapanować.
          – Widzisz we mnie wroga? – Szept. To była znaczniej wygodniejsza droga komunikacji dla demona, niżeli realne, nie powiązane z magią słowa. Te wymagały zbliżenia się do wadery, a ta widocznie sobie tego nie życzyła. Zresztą… Sange była świadoma słodkiej woni, którą rozsiewała. Obrzydliwego, lepkiego smrodu, który nie sprawiał jej problemów, jednak innych przyprawiał o łzawienie oczu.
          – Tak. Nie. Nie wiem. – Poprawiła się niemal natychmiast. Taka była prawda. Nie wiedziała co myśleć o tej istocie. Obawiać się jej? Widzieć w niej wroga czy też nie? Nie umiała stwierdzić. Jeśli dołączyła do stada, oznaczało to, że Tin ją poznała, zgodziła się by zamieszkała wśród innych zwierząt, a ona ufała osądowi wilczycy. Jednakże pierwsze negatywne odczucie nie dawało jej spokoju.
          – Wyjawiłam Ci swoje imię. To oznacza, ze nic CI nie zrobię. – Zgrzytliwy śmiech wcale nie brzmiał przekonująco.
          – Wyjawiłaś mi imię, którym mogę się do Ciebie zwracać. Wątpię, żebym kiedykolwiek poznała prawdziwe. – Odparła ponurym tonem.
***
          Fene zmarszczyła nos, strzygąc uszami. Swoje kroki skierowała w stronę Aldieb, spoglądając na nieznajomą postać. Oczy ją piekły od tego zapachu, ale dzielnie to znosiła.
          Smukła samica spojrzała na córkę. W tym samym momencie w oddali dało się słyszeć odległy grzmot. Wstała, podchodząc do nietakjużmłodej młodej. Liznęła ją po pyszczku, po czym skoczyła w bok, dając susa w gęste chaszcze puszczy.
          Fene postawiła uszy na sztorc słysząc głuchy huk. Zatrzymała się, przystanęła z łapy na łapę i położyła uszy po sobie, kiedy Aldieb zniknęła w lesie. Spojrzała po polanie powolnie, badając wzrokiem obecne postacie.
***
          Sange znów cofnęła się do cienia. Nie widziała sensu, by nadal tkwić na widoku, kiedy Aldieb odeszła. Wodziła wzrokiem za obecnymi, choć teoretycznie nie powinna widzieć pustymi oczodołami, w których jarzyły się krwawe ogniki. Polanę nadal wypełniał słodki, nieprzyjemny zapach.
          Potwór ukryty był pomiędzy zaroślami. Ciągle próbował wypatrzeć spośród tłumu Aldieb, lecz były to działania z gruntu bezskuteczne. Głównie dlatego, że nie czuła już jej zapachu, a świat odbierała głównie węchem. Jej własny, intensywny zapach jej nie przeszkadzał. Znów otwarła pysk z cichym kliknięciem obijających się ze sobą kości i wysunęła język jakby badając powietrze.
_____________________________________
Autorzy: Aldieb, Sange, Shun, Szera, Breaver, Fene
Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe, tego, że bez pytanie użyłam Waszych wypowiedzi. Jeśli tak, powiedzcie – usunę notkę.

No i czas na parę słów wyjaśnienia… Jest to opowiadanie całkowicie złożone z wypowiedzi z chatu. A publikuję je, dlatego że już od dawna tak dobrze mi się nie grało. Dziękuję Sange, naprawdę świetnie mi się z Tobą pisało. c:

Zastanawiałam się czy by nie napisać jakiegoś opowiadania odnoszącego się do obecnej sytuacji na stadzie, ale stwierdziłam, że… lepiej nie. Postanowiłam, że nie będę się mieszać  więc niech tak zostanie, bo jeśli znów się zaangażuję przypuszczam, że źle się to dla mnie skończy.’

Coś na kształt Notki Organizacyjnej [Tin]

  Wróciłam i jak zauważyłam niewiele się zmieniło. Niektórzy sądzą, że Stado podupada. Nie oszukując się mają rację. Inni mają po prostu obojętne podejście do tej sytuacji. Ich sprawa? Sama nie wiem…
  Stado tworzymy MY. Nie blog, nie ramki, nie uzupełnianie wszystkiego, to jest tylko część. Ważna, ale część. Stado Nocy – to nasze rozmowy, opowiadania, wspólna gra, ZABAWA. To powinna być zabawa, coś, co w większym co najmniej stopniu sprawia przyjemność. A niektórzy po prostu robią z tego przykry obowiązek i zmuszają do wszystkiego. Trzeba nas samych do siebie zachęcić. Jakieś pomysły…? Wątpię, ale cóż. Nie ma sensu zwalać winy dotyczącej upadku na kilka osób. Zasłużonych, dumę, alphę, Bethę, Gammę i innych, którzy po prostu jakoś zasłużyli na wyróżnienie . Że niby powinni robić więcej i to wszystko ich wina, że nie żyjemy. Bo akurat oni nie dają przykładu, czy co? Stado tworzy blisko 40 osób, a nie tylko kilka, ogarnijmy się więc. To osobista sprawa każdego z osobna, a jednak nasza wspólna.
  Myślę o zorganizowaniu eventu. Jakiś czas temu nawet się sprawdziły, może dałoby radę, jeśli tylko zechcecie. Pytam więc, ile osób byłoby chętnych na taką zabawę? Jeśli uzbiera się jakaś grupka ustalimy datę, temat i tak dalej.
  Inna sprawa – aktywność na chacie. Są wakacje, nie każdy chce siedzieć przed komputerem, ale trochę czasu można poświęcić na stado, jeśli komuś naprawdę zależy. Ogniska w piątki. Ile osób przychodzi, ma chęć? Niestety, ja znów odpadam, ale to już siła wyższa.
  I coś, co chciałabym Wam przekazać. Nie opierdalam Stada, jak to Seth pięknie ujął. Codziennie przed snem leżę sobie i myślę o tym, co można by zrobić, aby ożywić nas wszystkich. Brak weny. Ale gdyby każdy tak przez chwilę pomyślał coś by z tego wyszło, jestem pewna. I wiem, że niektórzy jeszcze to robią. Nie jesteście mi obojętni, kocham to stado i cały czas robię sobie listy dotyczące tego, co trzeba ogarnąć. Czemu nie ogarniam w takim razie, zapytacie? Nie skłamię, że to brak czasu, jego mam aż za dużo. W głowie mi się poprzestawiało. Jak tylko wchodzę na bloga, to już sama nie wiem co chciałam zrobić. Bezsensowne tłumaczenie się i robienie z siebie ofiary, powiecie. Nie, po prostu jest taki stan psychiczny zwany depresją.
  Niech pod tą notką napisze coś każdy, komu jeszcze zależy na stadzie i przynależności do niego. I nie chodzi mi tu o puste ‚jestem’, tylko o coś głębszego. Może Wasze zdanie dotyczące obecnej sytuacji, pomysł na ożywienie Stada, cokolwiek dłuższego niż kilka literek. Taka trochę lista obecności, tylko silniejsza. Liczę na Was.
  LadyKiller, Jenna, Tiff, co z Wami? Jesteście w Zasłużonych, a Was nie ma. Już nie mówię tu o niewiadomoczym, ale o samej aktywności jako takiej. Może Wy macie jakieś pomysły? Pomóżcie, jeśli jesteście.
  Dziękuję też Sethowi, Naomi i Anaid za zajęcie się Stadem podczas mojej nieobecności.
  Przepraszam za tak chaotyczną notkę. Dużo emocji, mało w głowie. Mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumieliście. I proszę. Dajmy Stadu żyć.
Tin (16:56)


Otóż to moje głębsze jestem. Jestem.
~Seth Della San De’Kairn, 2012-08-02 17:04



… znam.

~Tin2012-08-02 17:21

Normalnie ograniczyłabym się do zwykłego: ha ha ha. I na tym by się skończyło.
Jednak ze względu na Anaid, która jako jedyna do mnie napisała, coś zrobię. Postaram się wrócić, chociaż nikt nie ma pojęcia, ile mnie to kosztuje. Leżenie w łóżku i rozmyślanie nic nie da. Moja nieobecność jest łatwa do zmotywowania: nienawidzę, kiedy ktoś zasadniczo ma mnie w du.pie, tak jak właśnie Ty, Tin. Pisałam do Ciebie dwukrotnie z prośbą o zmianę wizerunku, obie te wiadomości mam zapisane. Nie doczekałam się.
Postaram się wrócić i ożyć. W końcu jestem w Zasłużonych. Amen.
~LadyKiller, 2012-08-02 17:24

LadyKiller, nie możesz nic o mnie powiedzieć, bo mnie nie znasz, a jeśli już się widziałyśmy, to byłaś do mnie dziwnie negatywnie nastawiona. Jak już wspominałam wielokrotnie – nie mogę nic zrobić z albumami. Nie działa mi uploader, po prostu się nie uruchamia. Przykro mi, ale to już nie zależy ode mnie. Chyba większość osób ma ten sam problem. Przynajmniej z tego, co wiem.
~Tin, 2012-08-02 20:46

Ładnie powiedziane. Ja już dawno mówiłam, że sobie po prostu odpuściłam. I nie zamierzam tego zmieniać. Wystarczająco długo starałam się dla tego stada. A teraz co najwyżej mogę spróbować wesprze Was jakoś radą. Tylko tu znów… Was? Czyli właściwie kogo? Tinka dobrze to ujęła. Weźcie się w końcu w garść, ponieważ to stado upada.
Ale to wcale nie oznacza, że musi całkiem runąć. Już tyle razy Stado Nocy podnosiło się na nowo z popiołów… Dlaczego nie teraz?
Echh, głupie pytanie.
Cóż, jeśli będę wstanie to chętnie pojawię się na evencie. Na ogniskach mnie nie ma, bo albo wyjeżdżam, albo szczerze mówiąc po prostu nie mam ochoty. I tak nic się nie dzieje.
Wiem, wiem, zła postawa. Ale taka po prostu jest prawda.
A co do odepchnięcia się od dna… Może pomoże jakaś drastyczna zmiana? Chociaż z drugiej strony może tylko zaszkodzić. Nie, nie wiem. Do wszystkiego po prostu brakuje stada, członków, Was.
No i to chyba na tyle moich wątpliwych mądrości. Fajnie, że ktoś tu jeszcze próbuje coś ogarniać.
~Aldieb, 2012-08-02 17:31

Ta.. To ja chce napisać, że ostatnio trochę zaniedbałam stado, ale postaram się to nadrobić. Co do pomysłów chwilowo nie mam ale znając siebie coś wykombinuje.
Padma, 2012-08-02 17:43

Jestem w trakcie pisania paru notek. Nie wiem jak to z nimi będzie, przed wyjazdem postaram się opublikować chociażby jedną z nich. Zgłaszam swoją gotowość do ogarniania stada, a co do eventu jestem chętna, tylko trzeba się zastanowić nad głównym wątkiem. Odżyjmy więc.
~Anaid, 2012-08-02 18:35

Hmm… Właściwie nie bardzo wiem, co napisać, jednak chcę powiedzieć, ze jestem. Mimo tego, że wciąż nie ma mnie w albumach, ale to już inna sprawa. Pomysły na ożywienie stada? Na niektórych blogach są pewne wymogi typu: „każdy członek ma obowiązek opublikować przynajmniej jedną notkę na miesiąc”. Nie wiem czy jest sens stosować coś takiego, z jednej strony byłoby to poniekąd zmuszanie osób do uczestniczenia, ale chyba po to tu jesteśmy, prawda? Kiedy patrzyłam na te blogi to na początku byłam sceptycznie nastawiona, ale jeśli ktoś chce to pisałby te notki. Nie muszą być przecież na 23167486132784638721 stron w wordzie, a dzięki nim przypominamy o sobie, przypominamy o tym, że blog i jego członkowie naprawdę żyją. Przeczytanie jednego opowiadania może być inspiracją do napisania kolejnego, co za tym idzie- wzrasta zainteresowanie stadem, nie tylko członków, ale i osób które mogłyby dołączyć. Co jeszcze? Eventy. Coś by się działo na chacie. Miło by również było żeby ogniska w piątki wyglądały tak jak kiedyś- ze strażnikiem ognia, z klimatem HOTN.
~Arashi, 2012-08-02 20:30

Ech…. a cóż ja mam napisać? Nie mogę wystukać „jestem”. Bo nie wiem, czy to prawda. Niby czasem zajrzę, zrobię coś na blogu. Aktualnie leżę w łóżku i katuję się czterdziestostopniową gorączką. Ale… chyba odejdę. Nie mam siły na stada, nie mam siły podnosić HOTN z gruzów. Po prostu nie mam siły…
~Naomi, 2012-08-02 21:27

To nie to HOTN , które pamiętam. I powiem Wam. Tak dużo zależy od stada od członków będących w Nim. Ale dużo zależy od tych którzy są najbardziej wyróżniani. Bo stworzyli swój zamknięty krąg. Nic do tego nie mam ,ale jeśli któryś/aś z tej „Hiery” cię nie polubi , to  nie masz jakoś szans. Mówcie co chcecie ,że nie jest tak ,że HOTN nie stało się zamknięte. Wchodzę na stado widzę ” Koniec listy..-macie przejebane” ,aż mną zatrzęsło. Teraz ktoś usunął końcówkę . Co chciał nią wzbudzić ? Nie wiem czy ktoś się tym przejął. Wasze opowiadania  przepełnione są głębokim smutkiem ,aż ciężko je się czyta. Można przecież napisać wesołe równie długie opowiadanie. Umiera ktoś raz za razem dla kogoś potem powstaje , znowu ktoś umiera. A opowiadania jak niektórzy słusznie zauważyli są przeważnie pisane w ludzkiej postaci. Tu należą zwierzęta czy te wszystkie wampiry i inne człowiecze postacie? HOTN ,stało się smutne. Cały czas ktoś cierpi , płacze , umiera. Zero śmiechów ,zero wygłupów. Odburkiwanie i odmruknięcia na chacie tez nie są miłe. Kiedyś było dużo śmiechu, radości. Zawsze przyszedł ktoś taki jak Texi albo Bird. Nie ma już ich racja. Ale czy wy wszyscy jesteście aż takimi smutasami ? Co to tylko do śmierci ich ciągnie , kłótni itp? Dopóki nie będzie radośnie, (atmosfera na chacie , notki na stadzie , komentarze pod notkami ! ) To nowi się nie zainteresują. A na chacie tak samo wchodzisz , zamiast ciepłego powitania dostajesz zwykłe ,ponure „Witaj w stadzie nocy” Może coś się zmieniło od mojej ostatniej obserwacji. Ale naprawdę. Nie zamierzam wywoływać kłótni. HOTN zróbcie Smile. Bo jedna kolorowa notka Tiff dużo nie wnosi. Dziękuje za uwagę.
~Obserwator_niestadny, 2012-08-02 22:35

Truth. Unfortunately.
~Aldieb, 2012-08-02 22:56

Obserwatorze incognito, chylę czoła. Doskonale ujęte, choć parę spraw można by poddać dyskusji.   Tin, owszem, nie znam Cię. Nie jestem, a na pewno nie byłam kiedyś negatywnie nastawiona. Byłam czysto neutralna, obojętna dla Twojej osoby, więc może to Cię w jakiś sposób uraziło. Może właśnie w tym rzecz, że nie skakałam wokół Twojej postaci i nie darzyłam Cię taką sympatią jak Aldieb? Nie wiem, to nie moja sprawa.
Wiem doskonale, że są problemy z albumami. Nie pominę jednak faktu, że pisałam do Ciebie w marcu, dokładnie 26 i kilka dni później. Wtedy onet nie wydziwiał, a nawet jeśli, to nie tak bardzo. Nie wiem jakim cudem, ale na innych blogach założyciele sobie radzą. Nieobecność którą zgłaszałam też łatwo dopisać, jednak nie doczekałam się tego, wbrew pozorom zaglądając na bloga co jakiś czas.
Nie obwiniam Ciebie o to, że Stado chyli się ku upadkowi. I tak niesamowicie długo je utrzymałaś.
~LadyKiller, 2012-08-03 11:27

Tak i teraz właśnie po przeczytaniu  komentarza wyżej od nieznajomego zroumiałam czego tak na prawde brakuje mi w tym stadzie.. Mianowicie poczucia humoru i ciepła rodzinnego, tej rodzinnej atmosfery, która kiedyś gościła w stadzie i wypełniała go po brzegi. I racja, teraz czuję się tu zagubiona, czuje pewnego rodzaju groze i strach. Jak tak dalej pójdzie to runiemy w odchłań bez wyjścia. Popadniemy w nostalgię z której nikt z nas nie będzie się już umiał wygrzebać. I wtedy już nikt nam nie pomoże.. Wszystkioe opowiadaniea dążął ku temu samemu celowi.. Nie pamiętacie już starych dobrych czasów kiedy każdy umiał napisać jakąś zabawną historię? Kiedy wszystko było dobrze i stado zachęcało innych do siebie swą radosna aurą? a teraz.. wszyscy tacy poważni.. Tak. dorośliśmy… ale nie wstydźmy się dziecięcych zachowań, przecież to nic złego..
Podpisuję się całkowicie pod powyższym komentarzem.. Co do Chatów to samo.. Niektórzy czują się tam doskonale.. ale nie wszyscy.. powtarzam.. nie wszyscy.. i to widać.. nie trzeba sie dużo męczyć żeby to dostrzec.. Brak rodzinnego ciepła i wzajemnej miłości.. Spróbujmy to zmienić.. czy to tak wiele?…
Spróbuję za jakiś czas zorganizować jakieś opowiadanie z humorem.. ( nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta moją serie Chatki.. ) Może to pomoże, a może i nie.. Sama już nie wiem.. Nie mam siły by bardziej pomóc.. nie czując dawnej rodzinnej atmoswery, trace się tu i duszę.. nie wiem też czy długo pociagne…
~Jenna, 2012-08-03 12:08

2 sierpnia 2012

Coś na kształt Notki Organizacyjnej. [Tin]

02 sierpnia 2012
 
  Wróciłam i jak zauważyłam niewiele się zmieniło. Niektórzy sądzą, że Stado podupada. Nie oszukując się mają rację. Inni mają po prostu obojętne podejście do tej sytuacji. Ich sprawa? Sama nie wiem…
  Stado tworzymy MY. Nie blog, nie ramki, nie uzupełnianie wszystkiego, to jest tylko część. Ważna, ale część. Stado Nocy – to nasze rozmowy, opowiadania, wspólna gra, ZABAWA. To powinna być zabawa, coś, co w większym co najmniej stopniu sprawia przyjemność. A niektórzy po prostu robią z tego przykry obowiązek i zmuszają do wszystkiego. Trzeba nas samych do siebie zachęcić. Jakieś pomysły…? Wątpię, ale cóż. Nie ma sensu zwalać winy dotyczącej upadku na kilka osób. Zasłużonych, dumę, alphę, Bethę, Gammę i innych, którzy po prostu jakoś zasłużyli na wyróżnienie . Że niby powinni robić więcej i to wszystko ich wina, że nie żyjemy. Bo akurat oni nie dają przykładu, czy co? Stado tworzy blisko 40 osób, a nie tylko kilka, ogarnijmy się więc. To osobista sprawa każdego z osobna, a jednak nasza wspólna.
  Myślę o zorganizowaniu eventu. Jakiś czas temu nawet się sprawdziły, może dałoby radę, jeśli tylko zechcecie. Pytam więc, ile osób byłoby chętnych na taką zabawę? Jeśli uzbiera się jakaś grupka ustalimy datę, temat i tak dalej.
  Inna sprawa – aktywność na chacie. Są wakacje, nie każdy chce siedzieć przed komputerem, ale trochę czasu można poświęcić na stado, jeśli komuś naprawdę zależy. Ogniska w piątki. Ile osób przychodzi, ma chęć? Niestety, ja znów odpadam, ale to już siła wyższa.
  I coś, co chciałabym Wam przekazać. Nie opierdalam Stada, jak to Seth pięknie ujął. Codziennie przed snem leżę sobie i myślę o tym, co można by zrobić, aby ożywić nas wszystkich. Brak weny. Ale gdyby każdy tak przez chwilę pomyślał coś by z tego wyszło, jestem pewna. I wiem, że niektórzy jeszcze to robią. Nie jesteście mi obojętni, kocham to stado i cały czas robię sobie listy dotyczące tego, co trzeba ogarnąć. Czemu nie ogarniam w takim razie, zapytacie? Nie skłamię, że to brak czasu, jego mam aż za dużo. W głowie mi się poprzestawiało. Jak tylko wchodzę na bloga, to już sama nie wiem co chciałam zrobić. Bezsensowne tłumaczenie się i robienie z siebie ofiary, powiecie. Nie, po prostu jest taki stan psychiczny zwany depresją.
  Niech pod tą notką napisze coś każdy, komu jeszcze zależy na stadzie i przynależności do niego. I nie chodzi mi tu o puste ‚jestem’, tylko o coś głębszego. Może Wasze zdanie dotyczące obecnej sytuacji, pomysł na ożywienie Stada, cokolwiek dłuższego niż kilka literek. Taka trochę lista obecności, tylko silniejsza. Liczę na Was.
  LadyKiller, Jenna, Tiff, co z Wami? Jesteście w Zasłużonych, a Was nie ma. Już nie mówię tu o niewiadomoczym, ale o samej aktywności jako takiej. Może Wy macie jakieś pomysły? Pomóżcie, jeśli jesteście.
  Dziękuję też Sethowi, Naomi i Anaid za zajęcie się Stadem podczas mojej nieobecności.
  Przepraszam za tak chaotyczną notkę. Dużo emocji, mało w głowie. Mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumieliście. I proszę. Dajmy Stadu żyć.
Tin (16:56)


Otóż to moje głębsze jestem. Jestem.
~Seth Della San De’Kairn, 2012-08-02 17:04



… znam.

~Tin2012-08-02 17:21

Normalnie ograniczyłabym się do zwykłego: ha ha ha. I na tym by się skończyło.
Jednak ze względu na Anaid, która jako jedyna do mnie napisała, coś zrobię. Postaram się wrócić, chociaż nikt nie ma pojęcia, ile mnie to kosztuje. Leżenie w łóżku i rozmyślanie nic nie da. Moja nieobecność jest łatwa do zmotywowania: nienawidzę, kiedy ktoś zasadniczo ma mnie w du.pie, tak jak właśnie Ty, Tin. Pisałam do Ciebie dwukrotnie z prośbą o zmianę wizerunku, obie te wiadomości mam zapisane. Nie doczekałam się.
Postaram się wrócić i ożyć. W końcu jestem w Zasłużonych. Amen.
~LadyKiller, 2012-08-02 17:24
LadyKiller, nie możesz nic o mnie powiedzieć, bo mnie nie znasz, a jeśli już się widziałyśmy, to byłaś do mnie dziwnie negatywnie nastawiona. Jak już wspominałam wielokrotnie – nie mogę nic zrobić z albumami. Nie działa mi uploader, po prostu się nie uruchamia. Przykro mi, ale to już nie zależy ode mnie. Chyba większość osób ma ten sam problem. Przynajmniej z tego, co wiem.
~Tin, 2012-08-02 20:46

Ładnie powiedziane. Ja już dawno mówiłam, że sobie po prostu odpuściłam. I nie zamierzam tego zmieniać. Wystarczająco długo starałam się dla tego stada. A teraz co najwyżej mogę spróbować wesprze Was jakoś radą. Tylko tu znów… Was? Czyli właściwie kogo? Tinka dobrze to ujęła. Weźcie się w końcu w garść, ponieważ to stado upada.
Ale to wcale nie oznacza, że musi całkiem runąć. Już tyle razy Stado Nocy podnosiło się na nowo z popiołów… Dlaczego nie teraz?
Echh, głupie pytanie.
Cóż, jeśli będę wstanie to chętnie pojawię się na evencie. Na ogniskach mnie nie ma, bo albo wyjeżdżam, albo szczerze mówiąc po prostu nie mam ochoty. I tak nic się nie dzieje.
Wiem, wiem, zła postawa. Ale taka po prostu jest prawda.
A co do odepchnięcia się od dna… Może pomoże jakaś drastyczna zmiana? Chociaż z drugiej strony może tylko zaszkodzić. Nie, nie wiem. Do wszystkiego po prostu brakuje stada, członków, Was.
No i to chyba na tyle moich wątpliwych mądrości. Fajnie, że ktoś tu jeszcze próbuje coś ogarniać.
~Aldieb, 2012-08-02 17:31

Ta.. To ja chce napisać, że ostatnio trochę zaniedbałam stado, ale postaram się to nadrobić. Co do pomysłów chwilowo nie mam ale znając siebie coś wykombinuje.
Padma, 2012-08-02 17:43

Jestem w trakcie pisania paru notek. Nie wiem jak to z nimi będzie, przed wyjazdem postaram się opublikować chociażby jedną z nich. Zgłaszam swoją gotowość do ogarniania stada, a co do eventu jestem chętna, tylko trzeba się zastanowić nad głównym wątkiem. Odżyjmy więc.
~Anaid, 2012-08-02 18:35

Hmm… Właściwie nie bardzo wiem, co napisać, jednak chcę powiedzieć, ze jestem. Mimo tego, że wciąż nie ma mnie w albumach, ale to już inna sprawa. Pomysły na ożywienie stada? Na niektórych blogach są pewne wymogi typu: „każdy członek ma obowiązek opublikować przynajmniej jedną notkę na miesiąc”. Nie wiem czy jest sens stosować coś takiego, z jednej strony byłoby to poniekąd zmuszanie osób do uczestniczenia, ale chyba po to tu jesteśmy, prawda? Kiedy patrzyłam na te blogi to na początku byłam sceptycznie nastawiona, ale jeśli ktoś chce to pisałby te notki. Nie muszą być przecież na 23167486132784638721 stron w wordzie, a dzięki nim przypominamy o sobie, przypominamy o tym, że blog i jego członkowie naprawdę żyją. Przeczytanie jednego opowiadania może być inspiracją do napisania kolejnego, co za tym idzie- wzrasta zainteresowanie stadem, nie tylko członków, ale i osób które mogłyby dołączyć. Co jeszcze? Eventy. Coś by się działo na chacie. Miło by również było żeby ogniska w piątki wyglądały tak jak kiedyś- ze strażnikiem ognia, z klimatem HOTN.
~Arashi, 2012-08-02 20:30

Ech…. a cóż ja mam napisać? Nie mogę wystukać „jestem”. Bo nie wiem, czy to prawda. Niby czasem zajrzę, zrobię coś na blogu. Aktualnie leżę w łóżku i katuję się czterdziestostopniową gorączką. Ale… chyba odejdę. Nie mam siły na stada, nie mam siły podnosić HOTN z gruzów. Po prostu nie mam siły…
~Naomi, 2012-08-02 21:27

To nie to HOTN , które pamiętam. I powiem Wam. Tak dużo zależy od stada od członków będących w Nim. Ale dużo zależy od tych którzy są najbardziej wyróżniani. Bo stworzyli swój zamknięty krąg. Nic do tego nie mam ,ale jeśli któryś/aś z tej „Hiery” cię nie polubi , to  nie masz jakoś szans. Mówcie co chcecie ,że nie jest tak ,że HOTN nie stało się zamknięte. Wchodzę na stado widzę ” Koniec listy..-macie przejebane” ,aż mną zatrzęsło. Teraz ktoś usunął końcówkę . Co chciał nią wzbudzić ? Nie wiem czy ktoś się tym przejął. Wasze opowiadania  przepełnione są głębokim smutkiem ,aż ciężko je się czyta. Można przecież napisać wesołe równie długie opowiadanie. Umiera ktoś raz za razem dla kogoś potem powstaje , znowu ktoś umiera. A opowiadania jak niektórzy słusznie zauważyli są przeważnie pisane w ludzkiej postaci. Tu należą zwierzęta czy te wszystkie wampiry i inne człowiecze postacie? HOTN ,stało się smutne. Cały czas ktoś cierpi , płacze , umiera. Zero śmiechów ,zero wygłupów. Odburkiwanie i odmruknięcia na chacie tez nie są miłe. Kiedyś było dużo śmiechu, radości. Zawsze przyszedł ktoś taki jak Texi albo Bird. Nie ma już ich racja. Ale czy wy wszyscy jesteście aż takimi smutasami ? Co to tylko do śmierci ich ciągnie , kłótni itp? Dopóki nie będzie radośnie, (atmosfera na chacie , notki na stadzie , komentarze pod notkami ! ) To nowi się nie zainteresują. A na chacie tak samo wchodzisz , zamiast ciepłego powitania dostajesz zwykłe ,ponure „Witaj w stadzie nocy” Może coś się zmieniło od mojej ostatniej obserwacji. Ale naprawdę. Nie zamierzam wywoływać kłótni. HOTN zróbcie Smile. Bo jedna kolorowa notka Tiff dużo nie wnosi. Dziękuje za uwagę.
~Obserwator_niestadny, 2012-08-02 22:35

Truth. Unfortunately.
~Aldieb, 2012-08-02 22:56

Obserwatorze incognito, chylę czoła. Doskonale ujęte, choć parę spraw można by poddać dyskusji.   Tin, owszem, nie znam Cię. Nie jestem, a na pewno nie byłam kiedyś negatywnie nastawiona. Byłam czysto neutralna, obojętna dla Twojej osoby, więc może to Cię w jakiś sposób uraziło. Może właśnie w tym rzecz, że nie skakałam wokół Twojej postaci i nie darzyłam Cię taką sympatią jak Aldieb? Nie wiem, to nie moja sprawa.
Wiem doskonale, że są problemy z albumami. Nie pominę jednak faktu, że pisałam do Ciebie w marcu, dokładnie 26 i kilka dni później. Wtedy onet nie wydziwiał, a nawet jeśli, to nie tak bardzo. Nie wiem jakim cudem, ale na innych blogach założyciele sobie radzą. Nieobecność którą zgłaszałam też łatwo dopisać, jednak nie doczekałam się tego, wbrew pozorom zaglądając na bloga co jakiś czas.
Nie obwiniam Ciebie o to, że Stado chyli się ku upadkowi. I tak niesamowicie długo je utrzymałaś.
~LadyKiller, 2012-08-03 11:27

Tak i teraz właśnie po przeczytaniu  komentarza wyżej od nieznajomego zroumiałam czego tak na prawde brakuje mi w tym stadzie.. Mianowicie poczucia humoru i ciepła rodzinnego, tej rodzinnej atmosfery, która kiedyś gościła w stadzie i wypełniała go po brzegi. I racja, teraz czuję się tu zagubiona, czuje pewnego rodzaju groze i strach. Jak tak dalej pójdzie to runiemy w odchłań bez wyjścia. Popadniemy w nostalgię z której nikt z nas nie będzie się już umiał wygrzebać. I wtedy już nikt nam nie pomoże.. Wszystkioe opowiadaniea dążął ku temu samemu celowi.. Nie pamiętacie już starych dobrych czasów kiedy każdy umiał napisać jakąś zabawną historię? Kiedy wszystko było dobrze i stado zachęcało innych do siebie swą radosna aurą? a teraz.. wszyscy tacy poważni.. Tak. dorośliśmy… ale nie wstydźmy się dziecięcych zachowań, przecież to nic złego..
Podpisuję się całkowicie pod powyższym komentarzem.. Co do Chatów to samo.. Niektórzy czują się tam doskonale.. ale nie wszyscy.. powtarzam.. nie wszyscy.. i to widać.. nie trzeba sie dużo męczyć żeby to dostrzec.. Brak rodzinnego ciepła i wzajemnej miłości.. Spróbujmy to zmienić.. czy to tak wiele?…
Spróbuję za jakiś czas zorganizować jakieś opowiadanie z humorem.. ( nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta moją serie Chatki.. ) Może to pomoże, a może i nie.. Sama już nie wiem.. Nie mam siły by bardziej pomóc.. nie czując dawnej rodzinnej atmoswery, trace się tu i duszę.. nie wiem też czy długo pociagne…
~Jenna, 2012-08-03 12:08

W Półmroku... [Jenna]


W Półmroku…



List:

Wciąż się oddalam, tak bardzo, a jednak jestem tak blisko.. Co się dzieje? Wciąż zadaję sobie to pytanie… Nie mam pojęcia.. To miejsce tak bardzo wiele mnie nauczyło… tyle mi dało.. A teraz? Usycham w oczach jak kwiat nie podlewany aktywnością i wzajemną miłością.. Czy tak musi być? Ja nie chce.. I wiem że to tylko słowa.. W ten sposób tego nie załatwię.. Nie potrafię.. Przepraszam…

Pogubiłam się trochę we własnym życiu.. Czuje się jak bym gdzieś zgubiła swoją rodzinę.. Przyjaciół.. Jakby zostali gdzieś po za mną… Czuje że jestem sama.. Jedna jedyna.. Błądzę w ciemnościach.. W Półmroku… gdzieś gdzie sama sobie nie poradzę. Gdzie zatracę się we własnych myślach, we wspomnieniach, które do dziś bolą tak bardzo.. Wiatr wciąż wyśpiewuje mi tę jedną pieśń.. Wiara i nieszczęście. Zamykam się w sobie coraz bardziej.. Tracę umysł.. Tracę siły…

Czy uda mi się z tego wyrwać? Z otchłani w którą popadłam? Póki co nie widzę wyjścia, nie widze dla siebie ratunku.. Niech tak zostanie.. W Półmroku.. Tylko ja.. I ciemność.. Za pan brat..
Moja nieobecność też jest z tym powiązana.. Myślałam że jak sobie już wszystko ułoże to wróce do życia.. Ale chyba popadłam w depresje na dobre… dlatego wracam ze swoim nostalgicznym zapatrzeniem… 

Obca.. Spytacie dlaczego? Nie wiem.. Od odejścia pewnych osób zaczęłam czuć się nieswojo.. Jakby moja historia powoli dobiegała końca w tej bajce.. Nie mam pojęcia czy zrozumiecie mój przekaz.. Czy też nie.. Szczerze powiedziawszy wszystko mi jedno.. 

Chcę by stado było aktywne, wciąż pragnę by było tu jak najlepiej.. Wciąż chce przywrócić te czasy, które już minęły, by było tak jak dawniej.. By wszystko podążało w dobrym kierunku.. Cieszę się z każdej drobnostki, z każdego sukcesu, bo mimo wszystko HOTN było i jest moim domem, chciałabym żeby tak zostało i nic tego nie zepsuło, a moje problemy, pozostawiam sobie i tylko sobie.. Wy i tak nie jesteście w stanie mi pomóc..  Przepraszam raz jeszcze… Postaram się to jakoś naprawić…

~Jenn

Pozytywka [?]


Pozytywka

[muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=19bBGxf5k6k ]

Siedzę na schodach, przed wejściowymi drzwiami i spoglądam na przechodniów. Od czasu do czasu ktoś zerka na mnie, raz z uśmiechem, innym razem z oschłą miną. Wszystko leci tak wolno, każda sekunda dłuży się w moich oczach. Delikatny wiatr miota moimi włosami, pozwalam im by zakryły moją twarz. Obok stoi małe pudełeczko, właśnie je znalazłam. Mała pozytywka, schowana w moim starym domu. Wtedy stałam przed starym, kruszącym się kredensem i zaciekawiona otworzyłam. Spodziewałam się jakiejś materialnej zawartości, ale nie. Do moich uszu napłynęła muzyka. Melodia przywołała wspomnienia. Zapomniane wspomnienia..

Widzę kobietę o długich czarnych włosach, bladej cerze i czerwonych tęczówkach. Widzę jej twarz, patrzy na mnie z uśmiechem. Czuje jak mną kołysze, delikatnie. Czuje jej dłonie pod drobnym ciałem i lekko wbijające się ręce. Nuci bardzo wolną melodię. Usypiam.. Jest mi tak wspaniale i ciepło, mimo jej lodowatego ciała. Jestem bezpieczna. Kiedy podnoszę przymknięte powieki, jej twarz nie jest już uśmiechnięta, a po poliku spływa łza. Kapie na moją małą rączkę, którą wyciągam lekko w stronę twarzy z nic nie znaczącym ,,Gaa,,. Ona uśmiecha się ponownie, widząc reakcje. ,,Będziesz wspaniała,, … Słyszę z jej ust, a wspomnienie znika.

Teraz czuje jak po moim poliku spływa łza. Nie ocieram jej, nie chcę, niech płynie. Nie wiem czy to prawdziwe wspomnienie czy też wybryk mojej wyobraźni, ale wiem czyja to twarz. Mama.. Tak długo nie potrafiłam jej tak nazwać. Od tak długiego czasu żyłam do niej udawaną nienawiścią. Dopiero teraz dotarło, że naprawdę kochała i robiła wszystko dla mojego dobra. Dopiero teraz widzę, jakie miałam szczęście, że to ona mnie urodziła. Łza kapie znowu na moją rękę, ale nie jest już tak mała, a kropla na niej, tym razem należy do mnie.
__________
Takie tam przemyślenia. Żeby nie było, że umarłam.