16 czerwca 2015
Tak szybko dorastają...
Dawno, dawno temu....
A nie, to nie ta historia. xD
- Gdzieś się szwendał?! - Warknęła ostro, widząc syna w progu drzwi domu. Liam wsparł się ramieniem o framugę, a z jego twarzy nie spełzał zawadiacki uśmiech.
- Tak, mamo, też się stęskniłem. - Odparł spokojnie. Oczy jej rozbłysły morderczym blaskiem. Podeszła do chłopaka, złapała za ucho i zaciągnęła na kanapę. Chodziła w kółko naprzeciw niego, niczym tygrys zamknięty w klatce.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Nie jesteś dorosły, żeby łazić, gdzie ci się podoba! Co ci strzeliło do łba, aby znikać nie wiadomo gdzie, z kim i dokąd?! Jaki ja z ojcem... - Urwała raptownie, zdając sobie sprawę ze swej pomyłki. W końcu Baru i ona też znikali w "magiczny" sposób.
- Polemizowałbym w kwestii dorosłości.. -Odparował niezrażony. Wbrew charakterowi całej tej sytuacji, w malachitowych oczach chłopaka tańczyły wesołe ogniki. - Hmm? - Wymruczał, kiedy urwała, a uśmiech nieco się poszerzył. - Coś nie tak? - Spytał z miną niewiniątka, doskonale wiedząc, czemu nagle zamilkła.
- Szczeniaku! Ty masz 17 lat! - Zmarszczyła brwi. W rzeczywistości miał mniej. - W ludzkich standardach. - Dodała po namyśle. - Masz zakichany obowiązek siedzieć w domu i pytać się o zgodę na cokolwiek! Czy ty wiesz jak ja się martwiłam?! - Wyrzuciła ręce w górę w geście totalnej irytacji. - Nie! Oczywiście, że nie! - Spojrzała na niego, a w jej oczach dało się widzieć ledwo hamowaną złość. Liam oparł się o kanapę, krzyżując ręce na piersi. Ciemne, zmierzwione i zbyt długie włosy opadały mu nieco na oczy, prosząc się o obcięcie. Cóż, zdążył się zdeczka zapuścić.
- Heej, za małego było się grzeczniutkim, to czas najwyższy pobroić. Wybacz, ale to nieodzowny element macierzyństwa, nic nie poradzę. Nie miałbym serca was tego pozbawiać. - Przechylił nieco głowę. Wyraz twarzy miał rozbrajający. Dalii rozszerzyły się źrenice. Podeszła do stołu i chwyciła leżący na nim talerz, po czym cisnęła go w chłopaka. Ten jednak się uchylił. Warknęła, będąc bliska wybuchu nieopanowanej furii.
- Jak ja ci dam element macierzyństwa, to zapamiętasz go do końca swojego życia! - Cisnęła kolejnym talerzem, lecz nie trafiła. Gdzieś na pograniczu świadomości cichy głosik podpowiadał jej, że zniszczenie całej porcelanowej zastawy nie rozwiąże problemu, ale miała to gdzieś. Była wściekła i miała ochotę wszystko rozwalić. - Twój "nieodzowny element" dzieciństwa również został zaniedbany. Na przykład typowy dla każdego normalnego dziecka szlaban! - Jej usta wykrzywiły się w pełnym zadowolenia, okrutnym uśmiechu. Liam przygryzł wargę, próbując pohamować poszerzający się uśmiech. Widok matki na skraju szaleństwa wydał mu się zabawny.. poniekąd. Jak dotąd nieczęsto miewał okazję widywać ją w takim stanie. W ogóle, nieczęsto miał okazję ją widywać.
- Od każdej reguły są wyjątki. - Odparował, dalej nie tracąc dobrego humoru pomimo gróźb skierowanych pod jego adresem. Kiedy Dalia już, już miała dać upust całej swojej złości, on podniósł się z siadu, podszedł do niej i po prostu mocno ją przytulił, wprawiając matkę w niemałą konfuzję.
- Kocham cię, mamo. -Wymruczał tylko, wtulając się w nią jak za czasów, kiedy ledwie odrastał od ziemi. W pierwszej chwili, gdy poczuła oplatające ją ramiona, zesztywniała, lecz gdy usłyszała słowa syna cała dotychczasowa złość ją opuściła. Poczuła się kompletnie bezsilna.
- Jak ojciec... - Mruknęła, w marnej próbie gniewania się na niego dalej. Objęła go jednak mocno, a po policzkach pociekły jej małe strumyczki łez.
A nie, to nie ta historia. xD
- Gdzieś się szwendał?! - Warknęła ostro, widząc syna w progu drzwi domu. Liam wsparł się ramieniem o framugę, a z jego twarzy nie spełzał zawadiacki uśmiech.
- Tak, mamo, też się stęskniłem. - Odparł spokojnie. Oczy jej rozbłysły morderczym blaskiem. Podeszła do chłopaka, złapała za ucho i zaciągnęła na kanapę. Chodziła w kółko naprzeciw niego, niczym tygrys zamknięty w klatce.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Nie jesteś dorosły, żeby łazić, gdzie ci się podoba! Co ci strzeliło do łba, aby znikać nie wiadomo gdzie, z kim i dokąd?! Jaki ja z ojcem... - Urwała raptownie, zdając sobie sprawę ze swej pomyłki. W końcu Baru i ona też znikali w "magiczny" sposób.
- Polemizowałbym w kwestii dorosłości.. -Odparował niezrażony. Wbrew charakterowi całej tej sytuacji, w malachitowych oczach chłopaka tańczyły wesołe ogniki. - Hmm? - Wymruczał, kiedy urwała, a uśmiech nieco się poszerzył. - Coś nie tak? - Spytał z miną niewiniątka, doskonale wiedząc, czemu nagle zamilkła.
- Szczeniaku! Ty masz 17 lat! - Zmarszczyła brwi. W rzeczywistości miał mniej. - W ludzkich standardach. - Dodała po namyśle. - Masz zakichany obowiązek siedzieć w domu i pytać się o zgodę na cokolwiek! Czy ty wiesz jak ja się martwiłam?! - Wyrzuciła ręce w górę w geście totalnej irytacji. - Nie! Oczywiście, że nie! - Spojrzała na niego, a w jej oczach dało się widzieć ledwo hamowaną złość. Liam oparł się o kanapę, krzyżując ręce na piersi. Ciemne, zmierzwione i zbyt długie włosy opadały mu nieco na oczy, prosząc się o obcięcie. Cóż, zdążył się zdeczka zapuścić.
- Heej, za małego było się grzeczniutkim, to czas najwyższy pobroić. Wybacz, ale to nieodzowny element macierzyństwa, nic nie poradzę. Nie miałbym serca was tego pozbawiać. - Przechylił nieco głowę. Wyraz twarzy miał rozbrajający. Dalii rozszerzyły się źrenice. Podeszła do stołu i chwyciła leżący na nim talerz, po czym cisnęła go w chłopaka. Ten jednak się uchylił. Warknęła, będąc bliska wybuchu nieopanowanej furii.
- Jak ja ci dam element macierzyństwa, to zapamiętasz go do końca swojego życia! - Cisnęła kolejnym talerzem, lecz nie trafiła. Gdzieś na pograniczu świadomości cichy głosik podpowiadał jej, że zniszczenie całej porcelanowej zastawy nie rozwiąże problemu, ale miała to gdzieś. Była wściekła i miała ochotę wszystko rozwalić. - Twój "nieodzowny element" dzieciństwa również został zaniedbany. Na przykład typowy dla każdego normalnego dziecka szlaban! - Jej usta wykrzywiły się w pełnym zadowolenia, okrutnym uśmiechu. Liam przygryzł wargę, próbując pohamować poszerzający się uśmiech. Widok matki na skraju szaleństwa wydał mu się zabawny.. poniekąd. Jak dotąd nieczęsto miewał okazję widywać ją w takim stanie. W ogóle, nieczęsto miał okazję ją widywać.
- Od każdej reguły są wyjątki. - Odparował, dalej nie tracąc dobrego humoru pomimo gróźb skierowanych pod jego adresem. Kiedy Dalia już, już miała dać upust całej swojej złości, on podniósł się z siadu, podszedł do niej i po prostu mocno ją przytulił, wprawiając matkę w niemałą konfuzję.
- Kocham cię, mamo. -Wymruczał tylko, wtulając się w nią jak za czasów, kiedy ledwie odrastał od ziemi. W pierwszej chwili, gdy poczuła oplatające ją ramiona, zesztywniała, lecz gdy usłyszała słowa syna cała dotychczasowa złość ją opuściła. Poczuła się kompletnie bezsilna.
- Jak ojciec... - Mruknęła, w marnej próbie gniewania się na niego dalej. Objęła go jednak mocno, a po policzkach pociekły jej małe strumyczki łez.
* * *
Dalia i Liam wracają do żywych. W ramach przeprosin fundujemy pisane wspólnie "Trudne Sprawy" wersja HOTN xD