Otworzyłem ślepia w środku lasu. Leżałem na ziemi i czułem mocne
pieczenie w tylnej łapie. Podniosłem się powoli, byłem wykończony, nie
wiem czym, nie pamiętam. Rozejrzałem się dookoła, to nasze tereny, nie
wywiało mnie aż tak daleko. Chciałem ruszyć, wrócić na tą cholerną
polanę, spróbować jeszcze raz. Jednak kiedy postawiłem kilka pierwszych
kroków uczcie w łapie nasiliło się. Rozcięta, spojrzałem na nią, w tym
momencie amnezja z spędzonej nocy ustała.
Wbiegłem wściekły w las, złość wzrastała wraz z moim tempem. Moje myśli zastępowały typowo zwierzęce instynkty. Kiedy wybiegłem za granice terenów poczułem dziwny zapach, niezwykle kuszący. Z cichym warkotem ruszyłem w jego stronę, doprowadził mnie on do ogrodzenia, drucianego ogrodzenia za którym poruszały się nieznane mi jeszcze zwierzęta. Moja obecność niezbyt im pasowała, zaczęły panicznie zbierać się w grupę i wydawać ostrzegawcze odgłosy. Spodobała mi się ta panika, uznałem je za potencjalne ofiary. Przy swoim wzroście bez problemu pokonałem przeszkodę przed moim nosem, w przeciągu kilku sekund byłem już za ogrodzeniem. Węszyłem w powietrzu i powoli zbliżałem się do wystraszonego bydła, które robiło coraz większy hałas. Nagle moją uwagę przykuło światło, oddalone o kilkadziesiąt metrów. Dom. A co to oznacza? Jeżeli jest dom to są i ludzie. Przypomniały mi się słowa Asharada, o tym jak to fajnie się ich straszy. Razem z tym wspomnieniem na chwilę wrócił zdrowy rozsądek.
"Masz zwierzynę w lesie"
Jednak tak szybko jak się pojawił, tak szybko i znikł. Dlaczego? Przed dom wyszedł człowiek. Poczułem jego woń, przestraszone bydło już zupełnie przestało mnie interesować.
Pamiętasz adrenalinę? - w głowie zabrzmiał znajomy głos - Idź do niego... - wyszeptał.
Z początku stałem w miejscu, po chwili jednak ruszyłem powoli przed siebie. Właściciel bydła szybko mnie dostrzegł, a raczej ruchy jakie wykonywałem, gdyż zlewałem się idealnie z otaczającym nas mrokiem. Krzyknął coś głośniej, a po chwili usłyszałem huk, rozbrzmiał wysoko w niebie, jakby burza, ale pachniało zupełnie inaczej, wrogo. Wystawiłem długie białe kły i ruszyłem nieco szybciej w jego stronę.
Idź po swoją adrenalinę - podpowiadał głos - Dorwij go.
Usłyszałem kolejny huk i świst, coś przeleciało obok mnie, raniąc lekko bok. Obejrzałem się na ranę, kątem oka zobaczyłem las.
"Zostaw go, wracaj!"
Usłyszałem rozkaz i zastygłem w bezruchu.
Baw się, dorwij go - znowu ta sprzeczka.
Usłyszałem kolejny strzał, pudło, ale było blisko, wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Bydło biegało jak oszalałe, ja stałem, on ładował broń.
"Pamiętaj kim jesteś!"
Te słowa zadziałały jak lekarstwo, wyrwały mnie z zamyślenia, cofnąłem się kilka kroków i biegiem ruszyłem w stronę lasu, prosto na ogrodzenie. Wyskoczyłem wysoko, jednak tu siatka miała dodatkowe zabezpieczenie i zahaczyłem tylnią łapą o drut kolczasty. Lądując warknąłem z bólu, jednak to całe zamieszanie spowodowało, że uczucie to było tylko chwilowe. Usłyszałem po raz ostatni strzał kiedy wbiegałem już w las, nie zatrzymywałem się ani nie zwalniałem do puki nie przekroczyłem naszych granic. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na chwilę wytchnienia, po krótkim spacerze położyłem się i po prostu zasnąłem.
Mrugnięcie, kolejne mrugnięcie wyrwało mnie z tego wspomnienia, potrzepałem łbem i zamknąłem ślepia. Kompletnie nie wiedziałem co się dzieje, ale miałem jakieś cholerne przeczucie, że On chce mi coś zrobić. Tylko po co? Wkurzał mnie coraz bardziej.
- Nie dam się kapujesz? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i otworzyłem ślepia. Nie miałem ochoty na dalszą walkę z Nim, nie dziś. Jednak wcześniej wypowiedziane słowa dały mi do zrozumienia, że muszę. Nie mogę od tak Mu darować. Ruszyłem więc na polanę, gdzie miała odbyć się kolejna próba rozmowy.
CDN.
[ Już jestem i z tej okazji kolejna część opowiadanka, mam nadzieje, że zainteresowała. ]
Wbiegłem wściekły w las, złość wzrastała wraz z moim tempem. Moje myśli zastępowały typowo zwierzęce instynkty. Kiedy wybiegłem za granice terenów poczułem dziwny zapach, niezwykle kuszący. Z cichym warkotem ruszyłem w jego stronę, doprowadził mnie on do ogrodzenia, drucianego ogrodzenia za którym poruszały się nieznane mi jeszcze zwierzęta. Moja obecność niezbyt im pasowała, zaczęły panicznie zbierać się w grupę i wydawać ostrzegawcze odgłosy. Spodobała mi się ta panika, uznałem je za potencjalne ofiary. Przy swoim wzroście bez problemu pokonałem przeszkodę przed moim nosem, w przeciągu kilku sekund byłem już za ogrodzeniem. Węszyłem w powietrzu i powoli zbliżałem się do wystraszonego bydła, które robiło coraz większy hałas. Nagle moją uwagę przykuło światło, oddalone o kilkadziesiąt metrów. Dom. A co to oznacza? Jeżeli jest dom to są i ludzie. Przypomniały mi się słowa Asharada, o tym jak to fajnie się ich straszy. Razem z tym wspomnieniem na chwilę wrócił zdrowy rozsądek.
"Masz zwierzynę w lesie"
Jednak tak szybko jak się pojawił, tak szybko i znikł. Dlaczego? Przed dom wyszedł człowiek. Poczułem jego woń, przestraszone bydło już zupełnie przestało mnie interesować.
Pamiętasz adrenalinę? - w głowie zabrzmiał znajomy głos - Idź do niego... - wyszeptał.
Z początku stałem w miejscu, po chwili jednak ruszyłem powoli przed siebie. Właściciel bydła szybko mnie dostrzegł, a raczej ruchy jakie wykonywałem, gdyż zlewałem się idealnie z otaczającym nas mrokiem. Krzyknął coś głośniej, a po chwili usłyszałem huk, rozbrzmiał wysoko w niebie, jakby burza, ale pachniało zupełnie inaczej, wrogo. Wystawiłem długie białe kły i ruszyłem nieco szybciej w jego stronę.
Idź po swoją adrenalinę - podpowiadał głos - Dorwij go.
Usłyszałem kolejny huk i świst, coś przeleciało obok mnie, raniąc lekko bok. Obejrzałem się na ranę, kątem oka zobaczyłem las.
"Zostaw go, wracaj!"
Usłyszałem rozkaz i zastygłem w bezruchu.
Baw się, dorwij go - znowu ta sprzeczka.
Usłyszałem kolejny strzał, pudło, ale było blisko, wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Bydło biegało jak oszalałe, ja stałem, on ładował broń.
"Pamiętaj kim jesteś!"
Te słowa zadziałały jak lekarstwo, wyrwały mnie z zamyślenia, cofnąłem się kilka kroków i biegiem ruszyłem w stronę lasu, prosto na ogrodzenie. Wyskoczyłem wysoko, jednak tu siatka miała dodatkowe zabezpieczenie i zahaczyłem tylnią łapą o drut kolczasty. Lądując warknąłem z bólu, jednak to całe zamieszanie spowodowało, że uczucie to było tylko chwilowe. Usłyszałem po raz ostatni strzał kiedy wbiegałem już w las, nie zatrzymywałem się ani nie zwalniałem do puki nie przekroczyłem naszych granic. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na chwilę wytchnienia, po krótkim spacerze położyłem się i po prostu zasnąłem.
Mrugnięcie, kolejne mrugnięcie wyrwało mnie z tego wspomnienia, potrzepałem łbem i zamknąłem ślepia. Kompletnie nie wiedziałem co się dzieje, ale miałem jakieś cholerne przeczucie, że On chce mi coś zrobić. Tylko po co? Wkurzał mnie coraz bardziej.
- Nie dam się kapujesz? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i otworzyłem ślepia. Nie miałem ochoty na dalszą walkę z Nim, nie dziś. Jednak wcześniej wypowiedziane słowa dały mi do zrozumienia, że muszę. Nie mogę od tak Mu darować. Ruszyłem więc na polanę, gdzie miała odbyć się kolejna próba rozmowy.
CDN.
[ Już jestem i z tej okazji kolejna część opowiadanka, mam nadzieje, że zainteresowała. ]