Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

17 lipca 2013

Fioletowy trampek. [Naphill Naomi]

    Cicho wszędzie. Ciemno. Pośrodku niewielkiej polany płonęło ognisko, drzewa dookoła rzucały tajemnicze cienie, podobnie jak postacie kłębiące się przy palenisku. Wszelakie stworzenia, czy to wilki, wielkie koty, koniowate i te skrzydlate, cała rodzina przesiadywała, jak co tydzień, na polanie. Jedni rozmawiali, drudzy grali w przeróżne cuda, jeszcze inni zajmowali się sobą, niektórzy patrzyli w ogień, kontemplując stare dzieje.
    Wśród nich siedziałam ja; szara wadera o błękitnych ślepiach oraz obandażowanych łapach - pamiątce po dawnych czasach. Przyglądałam się każdemu z uśmiechem. Dzieci Słońca w Cieniu, jak ktoś rzekł. Dzieci Nocy. Każdy inny, a jednak wszyscy podobni, stanowiący jedną całość, rodzinę. Swojska atmosfera, jaka panowała w tym stadzie sprawiała, że każdy czuł się jak u siebie. Przeróżne istoty ściągały tutaj z czterech stron świata, przyciągani przez tajemniczą energię, pulsującą prosto z serca Lasu Śmierci. Ta energia... moc, uzależniała. Nim przybysz zdążył spostrzec, był w szponach nieznanej magii letnich nocy spędzonych na leśnej polanie wraz ze zwierzęcymi towarzyszami, po których wspomnienia pozostają w umyśle długo... o ile nie do końca życia.
    Podniosłam się; zamierzałam iść w głąb lasu, poszukać jakichś patyków do ogniska. Gdy nagle usłyszałam dziki wrzask z drugiego końca polany. Nastawiłam uszu, patrząc w tamtym kierunku. Destroy, Luna i Aspeney właśnie urządzały... orgię. Uroczo. A zaraz będą się wyzywać od najgorszych - dla żartów, oczywiście. A potem ktoś strzeli foszka.
    Asharad śmiał się wraz z Syriuszem. Asmodeusz przysłuchiwał się ich rozmowom. Przy ognisku siedziała Aldieb, ostoja spokoju, dobra duszyczka stada, Alpha. Kitsune pewnie zaszyła się gdzieś w krzakach, żeby zaskoczyć zboczącą się trójkę samic - widziałam ją ledwie chwilę temu, a teraz zniknęła mniej więcej w tamtym kierunku. Szera ułożyła się na głazie. Wzrokiem wodziła po towarzyszach. Midnight, Glola i Yuichi zainicjowali grę w butelkę. Słabo im to szło, ale zawsze jakiś początek.
    Uśmiechnęłam się do siebie. Z zarośli wyszedł Team oraz Tee z Jenną. Przywitałam ich skinieniem łba. Team zmienił postać na ludzką, zakradł się do Luny, która także stała się dziewczyną. Pocałowali się na powitanie. Aspeney i Destroy rzucały uszczypliwymi komentarzami w ich stronę.
    Pojawił się Seth. Kilka osób zamarło, inne nie zwróciły na niego uwagi, gdyż, po prostu, przywitał się i usiadł przy ogniu.
    Zmieniłam postać na człowieczą i usiadłam, wpatrzona w zgromadzonych. Robiło mi się ciepło na sercu, gdy miałam okazję widzieć ich wszystkich razem.
    Wtem zaliczyłam glebę. Korek! Połaskotał mnie i poleciał dalej, do Aspeney zapewne.
Nie miałam siły wstać. Leżałam tak, dopóki nie poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Beliar. Młodzieniec podał mi rękę, pomógł się podnieść.
    - A czemu taka piękna dama wybiera się do lasu sama? - Szarmancki uśmiech, jak zawsze.
    - Jestem Strażnikiem Ognia. Musze nazbierać trochę... - zaczęłam tłumaczyć. Przerwał mi.
    - Nie musisz. Chooodź do ogniska. Poopowiadamy straszne historie.
    Poszłam. Resztę nocy spędziłam przy palenisku, z głową Beliara na swoich kolanach. A moje fioletowe trampki nieco przysmażyły się od szalonych płomieni, którymi manipulowała Hecate, ku uciesze Nikity.

***

    - Wiecie... jest w tym wszystkim coś, co sprawia, że ten las żyje. Coś, czego nie widać, co jest w nas. Znaczy...
    - Wiemy. - odparła Anaid. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła. Pojawiła się tak nagle, podczas opowieści. Przyszedł też Acebir. Tulił An, swoją ukochaną. Uroczo było patrzeć na tę parkę. Niedaleko nich leżała młodziutka Fene. Drzemała słodko, otulona swoim długim ogonem. Aldieb cały czas miała ją na oku. Viera co rusz zagadywała Alphę, jakby chciała odciągnąć jej uwagę.
    Uśmiechnęłam się na słowa Anaid.
    - Zagrajmy w HOTN... - zajęczał Ash, który najwyraźniej zaczynał się nudzić. Mój kochany braciszek potrzebował sporo uwagi.
    - Ognisko gaśnie. - zauważyła Szera, która większość czasu siedziała cichutko. W ciągu chwili płomienie zostały podsycone prze kogoś, kto miał badyle pod łapą/ręką/kopytem/czymkolwiek.
Było już grubo po północy. Wiele osób udało się na spoczynek, pozostali najwytrwalsi, którzy opowiadali przeróżne historie. Nie obyło się też bez orgii, którą Aspeney, Luna i Destroy rozniosły na całą polanę i zaangażowały mniej więcej trzy czwarte obecnych.
    Czułam nad sobą obecność karego ogiera, Batisty. Ogromny, majestatyczny, stał nade mną i przysłuchiwał się gawędom. Pewnie nawet nie był świadom, że jego ogrom wywiera na mnie jakąkolwiek presję.
    Podskoczyłam z lekka, gdy usłyszałam obok siebie chrapnięcie. A potem drugie. To Mi-chan, Rozalia oraz Tiara spały, uwalone całe kisielem, którego była masa podczas orgii. Ba, była fontanna kisielu! Fragaria nawet wszedł do niej i pływał w tej brei. A potem biegał i ganiał Lady Killer, która, jak mówił Frag, będzie jego pierwszą ofiarą. Na szczęście... albo nieszczęście, Killer schowała się do mojego Magicznego Worka. A jak kilka osób wie... Worek lubi jeść. I wibruje, gdy zaczyna trawić. Z czego skorzystała Luna - usiadła na Worku i jęczała, jak głupia. Tiffany przyglądała się scenie z przerażeniem... Fakt, to było trochę straszne. Tym bardziej, że Destroy też chciała skorzystać.
    Teraz Lu spała w objęciach Teama. Niedaleko nich leżała też Suciune, która przez większość imprezy wolała się nie wychylać. Ale dała kilka pomysłów co do muzyki, którą organizowała Morana - DJ wieczoru. Sprzęt wytrzasnęły z... nie wiem skąd, nie chcę wiedzieć, ale było fajnie.
    Znad jeziora wrócił Membu. U jego boku szła Padma. Śmiali się w głos. Luna obudziła się i zaczęła ich karcić, że "drą mordy". Ucichli więc nieco, lecz nie stracili dobrego humoru. Niedługo potem z tego samego kierunku przybyła Arashi, która odłączyła się od grupy pod koniec orgii, gnana różnymi powodami. Po godzinnej nieobecności wróciła do nas z uśmiechem, zasiadła przy ognisku.
    - Dobra, ja kręcę. - rzekła Destroy i zakręciła butelką. Wypadło na Lunę. - Luna, HOTN?
    - Spier*alaj.
    - Ja Ci dam spier*alaj! HOTN?
    - O.
    - Obudź się i pocałuj trzy osoby, które są najbliżej Ciebie.
    Luśka rozejrzała się sennym. Wzorkiem, myśląc przy tym głośno.
    - Team, ok. Ireth... NIE MA MOWY.
    - JEST.
    - NIE.
    - Lubisz to sssuko - odezwała się Koga, posyłając Lunie miażdżące spojrzenie.
    A Ireth cieszył mordę do samego siebie.
    - Chodź tutaj, żono ma! Wszak rodzina Kowalskych musi kupy się reprodukować, coby ród nasz wieki przetrwał! Amen.
    Alethia palnęła Iretha w łeb.
    - Ja Ci dam reprodukcję...
    Kątek oka dostrzegłam, że Neban śmieje się z sytuacji. Rzadko kiedy się śmiał.
    - Całuj ich! - naciskała Desia.
    - Sama ich całuj. - odgryzła się Luna.
    - Cóż... masz jeszcze jedno wyjście.
    - Jakie?
    I tutaj Destroy rzuciła Lunie wibrator.
    - Pokaż nam jak się zadowalasz!
    W tym momencie Zoltan oraz Winussus stwierdzili, że wychodzą. Minęli się z Crystal Glace. Gdy inni ją ujrzeli, huknęli wspólnie "CEGIEŁA!"
    - Słyszałam coś o wibratorze. Gdzie on jest?

    Zawsze było fajnie.
***

    Palenisko wypełniał już jedynie popiół. Od wieli dni, w sumie. Całą noc spędziłam na polanie. Całą cholerną noc miałam zamknięte ślepia, a widziałam wszystko. Słyszałam śmiech, choć życia poza mną tutaj nie było.
    Uchyliłam powieki. Powoli nastawał świt. Bujna trawa, która pokryła niegdysiejsze połacie ziemi - miejsca posiedzeń zwierząt - skrzyła się, okryta poranną rosą.
    Cała, cholerna noc wspomnień.

Luna, Córka Księżyca pisze...
HOTN, po prostu. Nic dodać nic ująć.