Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

28 sierpnia 2009

Wybrańcy, obrońcy stada, cz. XXII [Aldieb]

Misja wypełniona I

Autor: Aldieb


Stałam nieco z boku, w głowie miałam mętlik, nie byłam wstanie zebrać myśli. Podeszła do mnie Szera, nadal nieco oszołomiona tym, czego przed chwilą była świadkiem.
- Co się tam działo? - spytała słabym głosem.
Opowiedziałam jej w skrócie co widzieliśmy i co usłyszeliśmy od Wandessy.
- Czyli mamy się zmierzyć ze smokiem... - mruknęła na moje słowa[to mrrukanie już do niej przylgnęło xD]
- Na to wygląda.
Gdy już się wszyscy nieco otrząsnęli z ostatnich wydarzeń, Naysha znalazła w miarę 'przytulną' jak na to miejsce polankę i zarządziła że tam odpoczniemy, przed wyruszeniem w dalszą drogę. Jednak nikt nie miał ochoty na sen. Siedliśmy w kręgu przy ledwo tlącym się ognisku, ogrzewając się nawzajem swoimi ciałami. Ja położyłam się opierając się barkiem o Nay.
- To co teraz zrobimy? - spytała milcząca do tej pory Eleuzis.
- Trzeba będzie zabić tego smoka - szepnęła Naysha, zastanawiałam się czy wspominała to samo co ja...
Lady Killer podniosła głowę. Jednak odezwała się Goldi.
- Ale gdzie go możemy znaleźć?
Przemknęło mi przez myśl że ona wcale nie chciałaby go znaleźć?
- Na pewno nie tu. - odezwała się Shesay - to jest Kraina Duchów, a z tego co słyszałam ten smok nie jest duchem.
- To prawda. Dzisiaj odpocznijmy, jutro o świcie spróbujemy się stąd wydostać. Do tego czasu może ktoś coś wymyśli.
- Taaak.Świetny pooomyyyyysł. - ziewnęła Szera - już mi się oczy zaczęły same zamykać.
Nie wytrzymując parsknęłam śmiechem. Zadziwiające jak ona to robi, że utrzymuje taką pogodę ducha. Lady uśmiechnęła się pod nosem, pewnie wyczytała z moich myśli co było przyczyną mojego śmiechu.
Następnego dnia [przynajmniej tak nam się wydawało, bo panował tu ciągły półmrok] wyruszyliśmy od razu w drogę, jednak tak samo jak wcześniej z brakiem pomysłów. Po jakiejś godzinie w końcu wyszliśmy z ponurej krainy. Słońce stało już wysoko na niebie, światło raziło odzwyczajone oczy.
Poszliśmy w stronę odległych gór nad którymi zbierały się ciemne chmury. Nay na czele ze skupionym wyrazem pyska, ja z Szerą za nią, dalej Lady i Skaza, potem dwie klacze i na końcu zamyślona Goldi.
Nagle przystanęłam i parsknęłam śmiechem. Lady pokręciła tylko głową, Nay odwróciła się, a Szera spytała.
- O co chodzi?
- Nie, nic. Tak tylko sobie pomyślałam, że musimy dziwacznie wyglądać. - Odpowiedziałam nadal chichocząc. - Gepardzica, 2 klacze, jedna niebieska i skrzydlata, druga chyba można ująć półmartwa, 3 wilczyce, z czego jedna fioletowa, potwór - wyszczerzyłam się do Lady - i mały szczeniak.
W tym momencie Lady podniosła gwałtownie głowę i rozejrzała się pilnie czegoś wypatrując. Spojrzałyśmy na nią z niepokojem, jednak nie otrzymałyśmy wytłumaczenia, Lady nic nie rzekłszy zerwała się i pobiegła w stronę Goldi, która nie wiedzieć dlaczego, była znacznie oddalona. Pierwsza zrozumiała co się dzieje Shesay.
- Nie ma Skazy!
Podbiegłyśmy do dziewczyn.
- Szłam na końcu i obserwowałam Rose, zdawało mi się że coś usłyszałam, więc przystanęłam, kiedy się odwróciłam jej już nie było!
Rozglądałyśmy się dookoła. Cofnąć się nie mogła, wyprzedzić też nie, ktoś by zauważył. Naprawo było kilka pagórku, a na lewo widniał las.
- Może będą jakieś ślady... - powiedziała Shesay.
- O ile ich jeszcze nie zatarliśmy - mruknęłam.
-Proponuję, żeby jedna osoba sprawdziła czy są jakieś tropy. - powiedziała Nay - Skaza nie mogła przecież odbiec daleko.
Przytaknęliśmy.
- Niech Lady idzie, ona jest najlepsza w te klocki - powiedziała Szera.
Lady krążyła przez jakiś czas z nosem przy ziemi, gdy skończyła, oznajmiła nam.
-Odłączyła się nagle. Pobiegła w stronę lasu.
Nie musieliśmy się nawet naradzać. Ruszyliśmy za Lady, która stała się chwilowo naszym przewodnikiem. Koło niej szły Naysha i Goldi. Cicho rozmawiały między sobą. Zagłębiłyśmy się między drzewa. Lady przyśpieszyła, musiała coś wyczuć. Nagle znalazłyśmy się na wielkiej polanie. Niedaleko nas na głazie siedziała Skaza Rose wpatrując się w coś ze skupieniem. Gdy nas spostrzegła na jej pyszczku zagościł wielki uśmiech. Zeskoczyła z kamienia i podbiegła do nas. Po wybuchu wielkiej radości usiedliśmy w kółko, a Rose zaczęła opowiadać.
-Straaaasznie mi się nudziło i nagle zobaczyłam takiego ślicznego motylka! Nie myśląc wiele pobiegłam za nim, pomyślałam sobie, że nic się nie stanie jeśli trochę za nim pobiegam, nawet nie zauważyłam kiedy wbiegłam las, a już byłam na polanie i wtedy sobie przypomniałam, ja tu kiedyś już byłam! Tą ścieżką - wskazała łapą - uciekałam kiedyś przed czymś strasznym, ale nie mam pojęcia co to było.
Popatrzyliśmy po sobie.
- Wygląda na to, że właśnie wskazałaś nam drogę do smoka. - powiedziała z uśmiechem Goldi.
-Zmierzcha już - rzekła Naysha patrząc w niebo - straciliśmy trochę czasu, ale może teraz z właściwą drogą uda nam się to nadrobić. I nie wiem jak wy, ale ja bym tu została na nocleg.
Nie będąc w stanie zasnąć poszłam się przejść po lesie, jednak nie oddalałam się zbytnio.
Nagle podeszła do mnie wielka lisica.
- Aldieb. Wiesz o czym chcę porozmawiać?
- Nie wiem. I nie wiem kim jesteś.
- Jestem Glola.
- Czyli tak jak myślałam?
-Posłuchaj!
- Słucham uważnie - usiadłam.
Rozmawiałyśmy jakieś pół godziny, o wielu sprawach, jednak nagle lisica powiedziała, że musi iść i że się spotkamy następnego dnia.
Tak też i było. Następnego wieczoru, również oddaliłam się trochę w las. Glola siedziała na drzewie przyglądając mi się.
- hmm? hej.
- hej.
Tym razem rozmawiałyśmy o mniej formalnych sprawach, zdążyłyśmy przełamać już dzielącą nas barierę. Nagle zaświtał mi w głowie pewien pomysł.
-Przyprowadzę Nayshę!
Na te słowa oczy Gloli zabłysły z radości. Wróciłam do obozowiska, nie było jeszcze całkiem ciemno, więc bez trudu znalazłam Nayshę. Była razem z Szerą.
- Masz coś na nosie Nay! - powiedziała krztusząc się ze śmiechu gepardzica.
- Aaa ! Gdzie?! Szera! - wołała Nay wymachując łapami i próbując strzepnąć z nosa niewidzialnego wroga xD
-Ekhmmm?
Popatrzyły na mnie zdezorientowane, wyrwałam je z ich głupawki, no cóż, zemszczą się. Nay będzie się musiała zemścić innym razem? [xD]
- Chodź! - chwyciłam Nay za łapę i odciągnęłam na bok.
- Haha. Nie uwierzysz z kim zaraz będziesz gadać!
- Z Glolą? - spytała z chytrą minką.
Szczęka mi opadła.
- A ty skąd wiedziałaś?
- Tak się domyśliłam. - odpowiedziała cała uchachana xD
- A ja chciałam zrobić niespodziankę.
- No dobra, chodźmy!

21 sierpnia 2009

Wybrańcy, obrońcy stada, cz. XXI [Natessa]

Wizyta u Wandessy

Autor: Natessa

-Tutaj to wy jesteście duchami - Odpowiedziałam.
Wszyscy się trzęśli nie przyzwyczajeni do tych temperatur.
-Musimy iść. Za mną.- Ruszyłam po woli w stronę mgły.
-A..Ale Natessa... musimy tędy?- Zapytała Goldi ze strachem w oczach.-Bo... bo ja bardzo nie ... nie lubie mgieł...- Powiedziała szybko. - Nie ma drogi na około??-
-Nie zdążymy- Odpowiedziałam cicho.
Goldi zagryzała wargę, nie miała zamiaru iść w tamtą stronę.
-Dasz radę- uśmiechnęła się przed nią Szera
-Z nami dasz- Naysha klepnęła ją w ramie, reszta oprócz Lady która nie słuchała rozmowy pokiwała głowami.
-Ja Cię obrooonie!!- Krzyknęła Skaza wymachując piąstką w powietrzu. Goldi wstała, i zaczęła powoli iść obok mnie.
Uśmiechnęłam się w duchu, może jednak bardzo dobrze wybrała.
Wokół nas poruszały się dziwne stworzenia, niektóre miały po kilka rąk, łap lub szczypców, inne wiele oczu, a jeszcze inne były poprostu kłębkami życia.
Czerpały strach wybrańców, który wyraźnie od nich bił.
Czułam że w ich głowach układają się najdziwniejsze pytania, jednak już na początku prosiłam ich o zachowanie ciszy, ponieważ demony mogłyby zachować się agresywnie.
-Uważajcie komu ufacie- Rzekłam odwracając się w ich stronę.- Od początku jej nie wierzyłam. Podała się za moją siostrę (nie w RL), pokłóciłyśmy się na chacie, kazała mi pilnować swojego nosa. Więc zaczęłam się interesować Waszą misją, a skutki moich poszukiwań były skuteczne. Magika, chciała Was zabić.- Wybrańcy byliy wyraźnie zdziwieni, nie chcieli wierzyć w moje słowa.- dziś na kolacji Naysha miała dostać swoją własną jaskinie, jako że była najważniejsza. Mieli przynieść na ucztę wielkiego barana, zatrutego barana. Nie ważne która z Was by go zjadła, i która by padła, nie mogłybyście kontynuować misji bez którejkolwiek z Was. Zabicie gryfów pomogło jej pozbyć się odwiecznych wrogów, a nie uratować Wandessę.- Zacisnęłam zęby. musiałam im to powiedzieć, ale wiedziałam że Magika, ta podstępna klacz umiała rzucać uroki. Byłam pewna że teraz wszyscy zaczną jej bronić, sprzeciwiać mi się. Byłam nawet gotowa na walkę.
Ale to się nie stało. Widać tak ufała w ich łatwowierność, że nawet ich nie czarowała.
Szliśmy przez las pośród dziwnych stworzeń przez około dwie godziny, mijaliśmy różne jamy w których mieszkały duchy, aż na horyzoncie pojawił się wielki szary budynek.
-Oto i więzienie, kiedyś było tu pełno najsilniejszych panów żywiołów, to miejsce jest chronione tyloma zaklęciami- potrząsnęłam łbem- To największe, najsilniejsze i najlepiej chronione więzienie na całym... no.. na całym wszechświecie. Kiedyś konie wilki tygrysy i inne zwierzęta były tu przetrzymywane za niedotrzymane obietnice, za przegrane wojny... za wiele rzeczy za które idzie się do normalnego więzienia, jednak to było dla najsilniejszych z najsilniejszych. Przez wiele lat najpotężniejsi władcy nie mogli stąd uciec ani nikogo zranić.
Do póki nie przyjechała ona. Udało się wstawić ją do miejsca gdzie miała stać, ale tego dnia zmarli wszyscy więźniowie, wszyscy ochroniarze i cały personel budynku.
Nikt więcej do niego nie wszedł. Reszty dowiecie się później. Nie chciałam Was tu przyprowadzać, jednak nie miałam wyboru. Ona bardzo cierpi. Nie chciała by ktokolwiek widział ją w tym stanie.- Wiedziałam że wszyscy wybrańcy domyślali się o kogo chodzi.
Przekroczyliśmy drzwi budynku.
Szera zgodziła się zostać ze Skazą, a my byliśmy już w środku. Było ciemno, ale oczy powoli przyzwyczajały się do zmroku.
Z prawej biegła prosta wygładzona ściana, a z lewej było coś wyglądającego jak boksy.
Z bocznych ścianek boksów poruszały się wiązki podobne do piorunów, za pewne był to prąd. Co jakiś czas w boksie można było znaleść zwierze w zaawansowanym stopniu rozkładu. Po ścianach ciekła jakaś czarna maź, miejscami zamieniająca się w krew.
Z jednego boksu promieniował prąd, oświetlając tamten kawałek korytarza.
Dochodziliśmy do niego po woli, i widać było teraz sylwetkę konia.
Była to wielka wychudzona kara klacz dysząca ciężko. łeb miała pochylony, a grzywa zasłaniała jej oczy.
Była bardzo przygnębiająca, a widząc ją czuło się dziwne pulsowanie w głowie.
Sierść była spłowiała, a nogi wyglądały jak patyki.
Odeszłam nie zauważona na bezpieczną odległość.
-Wandessa?- Nieśmiało zapytała Naysha.
Klacz podniosła głowę, promienie przeszły przez niej ciało na co skuliła się nieco.
Grzywa odsłoniła oczy, wyglądające jak wgłębienia w czaszce.
- Nie patrzeć jej w oczy-Krzyknęłam. Jednak Naysha wypowiadając jej imię sama się wkopała.
Patrzyły sobie w oczy. Wyglądało to tak jakby Wandessa zaglądała do wnętrza wilczycy.
Naysha nagle rzuciła się w bok czując rozpierający ból w okolicy serca.
-Czego chcesz- szepnęła klacz- zaciskając zęby.
Fioletowa wilczyca zaczęła wić się z bólu.
Nagle Kara klacz spuściła z niej wzrok i spojrzała na kłąb Shesay.
-Aspeney?- Wydukała a jej oczy zrobiły się trochę bardziej przejrzyste.
Zwierzęta nieco przerażone tym co zaszło bały się powiedzieć choćby słowo do Pani Śmierci.
Musiałam szybko reagować bo wiedziałam że wzrok tylu istot szybko przestanie jej się podobać.
-Przyszli tu by Cię uratować- Wyszłam z mroku -Pozwól im-
Spojrzała mi w oczy i zaczęła czytać w myślach, przeszukiwała każdy zakątek mojej duszy, jednak nie czułam bólu, byłam w końcu martwym demonem.
-Persewetenikchoritositomorolawijanora - Powiedziała szybko stałym tonem.- No chodź tu... Czekam.-
Nagle z mroku wyłoniła się niebieska klacz, uśmiechnęła się wrednie.
-Natessa? Jak mogłaś! przecież...- Wandessa spojrzała na nią na co Magika zacisnęła zęby z bólu - Zostaw mnie!- syknęła.
-Proszę, daj mi z nią porozmawiać- Powiedziałam do wyraźnie wycieńczonej pani śmierci.
-Nie wiesz że na demony uroki nie działają?- odwróciłam się do niej przodem. Wybrańcy patrzyli na Nas dziwnym wzrokiem.
-No, dalej zaatakuj mnie- Magika wciąż patrzyła na Wandessę -trochę trudno używać mocy gdy przez ciało przechodzi 500 V podczas kilku sekund prawda?- Rzekła słodkim złośliwym tonem.- Nie zabijesz mnie, nie dasz rady- Znów się uśmiechnęła.
- Ale ja dam- Krzyknęłam i rzuciłam się na nią.
Zaczęłyśmy się szarpać. Zaczarowała mnie i wyrzuciła na zewnątrz o drzewo, a sama wybiegła śmiejąc się.
Wybrańcy zostali sami.
-To Wy... Naprawdę przyszliście uwolnić mnie... Dlaczego? mogliście zginąć...-po tych słowach Wandessy zapadła cisza.
-Jak możemy Cię uwolnić?- Aldieb przerwała ciszę.
Spojrzała po nich. W jej wzroku było coś niepokojącego.
-Nie dacie rady... Myślicie że przyjdziecie tu, znajdziecie mnie i uwolnicie? To nie jest takie proste. Żebym odzyskała wolność musicie dopełnić misję. Jeśli naprawdę chcecie to zrobić nie słuchajcie żadnych wiedźm, ani dobrych duszków. Nikt Wam nie pomoże, tak jak Wy sami.- wzięła głęboki wdech. Co kilka sekund jej ciałem wstrząsały dreszcze-prąd, który zabiłby każdego kto tylko tkną by klacz bądź ścianę boksu. Już prawie wszyscy mieli ochotę z tond wyjść, zwłaszcza że w dalszej części korytarza coraz częściej dało się usłyszeć wycie bądź płacz.- Pamiętacie co Was zwiodło? Smoki... Musicie zabić tego do którego drogę znać będzie tylko małe szczenie urodzone w lesie, nie kochane aż do momentu gdy znalazł je potwór, zwierze które zawsze było twarde i nie czułe, i ten szczeniak jako pierwszy wywołał jego uczucia... Dzięki małemu stworzeniu potwór zamienił się w wilczycę, której przyszłość mieni się barwami słońca. I choć ta opiekunka jeszcze nie wie o tym że jej życie zmieni się lada moment, tak właśnie będzie, tylko nie może go opuszczać. Jednak matka tego zwierzęcia musi polec. - Kolejny wdech- Musicie zabić Wielkiego Czarnego smoka. Widzi i słyszy wszystko, jest szybki jak strzała, zwinny jak jaszczurka i wielki jak bóg. Nie będzie łatwo. Ja będę w myślach Aldieb.- Klacz znów wzdrygnęła się tylko mocniej- A teraz idźcie już... Szybko.-
Posłuchali jej bez ociągnięć, bo choć wszyscy chcieli jej jeszcze o coś zapytać wiedzieli że ona nie kazałaby im tak szybko odchodzić bez powodu.
Gdy tylko wyszli z ociekającego krwią budynku Rose trzęsąc się przytuliła się do Lady Killer na co Goldi spojrzała ze smutkiem. Ale wiedziała że tak ma być, zwłaszcza po tym co usłyszała od Wandessy... A ona się nie myli... Skaza drżącą łapką pokazała trupa wielkiego konia. Wybrańcy podbiegli do niego, zobaczyli Natessę w której oczach widać było dumę. Dumę z tego że doprowadziła ich tu, i że dzięki niej misja się powiedzie.
-Ta... Ta Magika cały czas ją czarowała... nawet nie dała jej szans... kłóciły się, aż wreszcie Per... percośtam sprawiła że Natessa uniosła się i zaczęła się topić... w powietrzu... wreszcie opadła na dno, znaczy ziemię, a Magika uciekła... To było... straszne - Wilczątko powstrzymywało płacz wtulając się w wychudzone ciało Lady.
...

Mam nadzieję że ktoś zmyślnie skończy to opowiadanie, wybaczcie że musieliście tyle czasu czekać, jednak mam nadzieje że treść historii wynagrodzi Wam to.
Cierpliwość wnosi w twoje życie pewną beztroskę i zgodę na to, co niesie los. Bez niej nie ma wewnętrznego spokoju.
Dołączyłam tu nie wiedząc o Wandessie i takich tam...
Szczerze ? nie przeczytałam nawet regulaminu. Spodobał mi się nagłówek i atmosfera.
Natessa... czy to imię nie jest podobne do Wandessa? jest, nie ma to jak dwa "S".
Wcześniej pisałam książki, i opowiadania, jednak zawsze na papierze, i znów szczerze powiem, że pisanie na klawiaturce sprawia mi nie małe kłopoty, ponieważ tak na pamięć wiem tylko gdzie są A, M i L, a reszty muszę długo szukać...
Ale no cóż, dla dobra opowieści umarłam, no ale cóż, może jeszcze tu wrócę, ale nie prędko ponieważ po jutrze znów wyjeżdżam na kolonie do końca wakacji, a potem harówka. Jednak postaram się.
Byliście i jesteście wspaniali.
pamiętajcie że kto kontroluje przeszłość, ten ma władzę nad przyszłością.

Natessa

PS. Wandessa rozpoznała tylko Shesay ponieważ ta jako Aspeney była już po drugiej stronie, a pani śmierci znajdowała się między światami, jednak dużo lepiej widziała stronę śmierci, jako że była z nią powiązana duchowo. Jeśli chcecie wiedzieć na ten temat więcej poczytajcie gdzieś o takich sprawach typu Czakry bądź Wampiry energetyczne. Otóż Wandessa widziała Shesay jako Aspeney po tamtej stronie.

18 sierpnia 2009

Wybrańcy, obrońcy stada, cz. XX [Gold Fire]

Kraj Duchów

Autor: Gold Fire

Trzeciego dnia otworzyłam oczy.
Głowa mi pękała, czułam się ciałem bez duszy.
Wszystko było szare.
Byliśmy w jaskini, szerokiej, z wąskim wyjściem.widziałam wybrańców siedzących wokół pulsującej energii- ogniska, jedynie Lady Killer leżała.
Rozmawiali, ale słyszałam tylko stłumione samogłoski.
Spróbowałam wstać, jednak nie mogłam podnieść nawet głowy.
Czułam, że jeśli szybko czegoś nie zrobię już nigdy nie wstanę.
Nie myśląc o niczym zaczęłam czołgać się w stronę ognia.
Gdy byłam już między nimi zapanowała wrzawa, która jeszcze bardziej podrażniła moje nerwy.
Wszyscy oprócz Lady Killer wstali i przemieszczali się w moją stronę, ale ja widziałam tylko ogień.
Gdy wyciągnęłam łapę w stronę ognia, i gdy zetknęła się z nim moja skóra, cała stanęłam w płomieniach.Poczułam się silna na tyle by wstać.
Usiadłam i rozejrzałam się wokół.
Gdy Naysha próbowała mnie dotknąć, rozżarzone ciało ją poparzyło.Skaza przytuliła się do mnie, jej płomienie nie dotykały.
Uśmiechnęłam się.
I wtedy zobaczyłam Natessę.
Stała za dziewczynami, one jej nie widziały.
-Pamiętaj, teraz Twoja kolej - Nie zrozumiałam tego.
---
Żyliśmy tam jak w raju przez tydzień.
Zwierzyna wręcz sama się dawała upolować, a konie miały ogromne pastwiska.
---
Siódmego dnia, wstałam rano.
Shesay stała przy wejściu do jaskini.
Po kolei wszyscy wstawali przeciągając się leniwie.
Gdy byłam już przytomna wyjrzałam na zewnątrz.
-Przecież jest jeszcze noc. - Rzekłam widząc ciemne niebo.
Coś było nie tak...
Po chwili rozejrzałam się wokół.
Drzewa były smutne, pochylone, między nimi przechadzały się dziwne postacie.
Nigdzie nie było widać centaurów, ani ich jaskiń.
Dalej niż pierwsze drzewa widać było tylko białą mgłę.
Inni wybrańcy też siedzieli już przy wyjściu z jaskini i wgapali się w dziwny teren.
- Jest pierwsza po południu - powiedziała Shesay, ona nigdy się nie myliła mówiąc takim tonem, więc nikt się nie sprzeciwiał.
Wyszliśmy z jaskini.
-Mrrrrrrr... Mrrrrrrr.- Mruknęła Szera (xDD)
-Trzymajmy się razem-Mruknęła Naysha.
Nagle z Mgły wyszła Natessa.
-Mamo! To są duchy! -krzyknęła do mnie Skaza.
I miała rację, co dopiero teraz zauważyła reszta załogi.
Wokół Nas kręciły się różniej wielkości stworzenia, pół przeźroczyste.
-Tutaj to Wy jesteście duchami.- powiedziała Natessa wydychając parę ustami.
Zaczęłam się trząść, temperatura sięgała poniżej zera....

CD chciała napisać Natka ^^

10 sierpnia 2009

Wybrańcy, obrońcy stada, cz. XIX [Szera]

Wyprawa

Autor: Szera

Nic nie wiedziałam. Ogarniała mnie ciemność i to samo uczucie niemocy... Moje mięśnie były mi w ogóle nie posłuszne. Nagle przez ciemność przedarło się do mnie niebieski światło. Poczułam jak znowu przejmuję kontrolę nad mięśniami. Otworzyłam oczy. na początku nie wiele widziałam. Wszystko było rozmazane. Powoli jednak obraz zaczął nabierać ostrości. Uniosłam się delikatnie jednak nadal leżąc. Obok siebie ujrzałam Aldieb. Leżała jeszcze w bezruchu. Niedaleko nas u boku powoli budzącej się Nayshy leżała zwinięta w kłębek Rose. patrzyłam chwilę na nią. Wyglądała tak niewinnie... Za sobą usłyszałam szelest. Odwróciłam się szybko. To Shesay wstała już powoli. W naszym kierunku już powoli szła Eleuzis. Wstałam powoli i przeciągnęłam się czując lekkie szarpanie zaczynające się od łopatki, a kończące aż na brzuchu. Stanęłam i spojrzałam na szramę biegnąca w tamtym miejscu. mruknęłam tylko i podeszłam do Aldieb. Szturchnęłam ją delikatnie.
-Wstawaj. - Mruknęłam ponownie ją szturchając.
Otworzyła oczy lekko zdziwiona po czym wstała i otrzepała się.
-Gdzie jesteśmy?? - Mruknęła rozglądając się.
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi więc zrobiłam to samo. Znajdowaliśmy się w jaskini. Wszędzie odbijało się to samo niebieskie światło. Wsłuchiwałam się w to co mówi reszta, ale powoli głosy przestawały do mnie docierać. nagle jakieś przebłyski wspomnień ukazały się w mojej głowie.
-To miejsce... - Mruknęłam. - Chyba już tu kiedyś byłam...
Stałam tak nieruchomo patrząc na obrazy przemykające mi przed oczami. Były to tylko skrawki, które pamięć zachowała. było ich nie wiele i nie wiele można było odczytać. Nagle spostrzegłam, że wszyscy się na mnie patrzą.
-Byłaś tutaj?? - Spytała lekko zdziwiona Nay. - Wiesz gdzie jesteśmy??
-Niewiele z tego pamiętam. - Mruknęłam. - To musiało być dawno. Nay skinęła głową.
-Ale przynajmniej wiemy gdzie iść. - Wskazała na jedyny prowadzący tunel. - Musimy się znajdować na jego krańcu. - Wskazała na ścianę za nami. - Musimy iść w zwartej grupie. ja idę na czele. Szera i Aldieb po bokach. Shesay na końcu razem z Eleuzis. - Wszystkie skinęłyśmy głową. Naysha wzięła Skazę na grzbiet. mała chwyciła się jej futra na karku. - A więc ruszajmy. Bądźcie czujne. - Mruknęła i ruszyła biegiem przez tunel.
Biegłyśmy już od jakiegoś czasu. Nikt nas nie próbował zaatakować. Nagle tunel rozdzielał się tworząc dwie drogi. Stanęłyśmy patrząc na obie drogi. Nagle zobaczyłam jakieś wspomnienie.
-Drugi tunel. - Powiedziałam osłupiała. Naysha spojrzała na mnie lekko zdziwiona. - To tylko moje przypuszczenia. - Odparłam na jej nieme pytanie.
-Nie powinniśmy się rozdzielać... - Mruknęła. - Ale musimy sprawdzić oba tunele. - Zamyśliła się na chwilę. - Aldieb i Szera ruszycie drugim tunelem. Reszta za mną. - Skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy natychmiast...
Wyglądało jakby tunel nie miał końca. Ciągnął się i ciągnął.
-Ciekawe jak idzie reszcie. - Usłyszałam głos Aldieb. Spojrzałam na towarzyszkę.
-Za pewne mają szczęście i już zdążyły z kimś stoczyć bojkę... - Uśmiechnęłam się. - Albo znalazły wyjście. - Spojrzałam na jej łapę. lekko utykała jeszcze, ale starała się tego nie pokazywać. - Kość się dobrze zrosła?? - pokiwała delikatnie głową.
-Nie do końca... - Uśmiechnęła się spoglądając na mnie. - Ale to pikuś. - Uśmiechnęłam się.
Przed nami pojawiały się coraz jaśniejsze smugi światła. Przyspieszyłyśmy trochę czując dopływ świeżego powietrza.
-Chyba jesteśmy blisko. - Skinęłam lekko łbem w odpowiedzi.
Nareszcie dobiegłyśmy... Zwolniłyśmy i zakradłyśmy się do wylotu tunelu. W dole grupa centaurów stała z włóczniami. W cieniu leżały dwie wilczyce. Aldieb warknęła cicho. Usłyszałam cichy świst. Wiatr uderzył w ścianę komnaty rozpraszając centaury. Skinęłam do niej głową uśmiechając się i obie skoczyłyśmy cicho zbiegając po ścianie. centaury patrzyły w drugą stronę na lekko uszkodzoną ścianę. Znalazłyśmy się na dole.
-Nie podejdziemy niezauważone. Trzeba będzie zaatakować. - Spojrzałam na towarzyszkę obmyślającą plan i skinęłam głową.
-Chyba, że uderzysz jeszcze raz w tamtą ścianę. - Wskazałam jej ścianę na przeciwko.
-Warto spróbować. - Spojrzała w tamtym kierunku. Po chwili rozległo się uderzenia. Centaury podbiegły w tamtą stronę.
-Ruszamy... - Mruknęłam i pobiegłyśmy cicho w stronę Lady i Goldi.
Kiedy byłyśmy w połowie drogi spojrzałam w stronę przeciwników. Ujrzałam nadlatująca włócznię, przed którą nie zdążyłam uciec.
-Cholera... - Warknęłam cicho starając się wycelować jak najlepiej miejsce uderzenia. nagle włócznia pękła i wyleciała na środek jaskini. Spojrzałam na towarzyszkę. Uśmiechała się.
-Dzięki. - Mruknęłam i jak na sygnał ruszyłyśmy na centaury. Zaatakowałam pierwszego. Doskoczyłam mu do tylnych nóg. Uniknęłam kopniaka i wskoczyłam mu na grzbiet drapiąc zbroje na plecach. nagle spojrzałam jak jeden z centaurów atakuje Aldieb od tyłu. Z posadzki uniosła się woda chwytając nogi zaskoczonego przeciwnika i powalając go. Uśmiechnęłam się, ale nagle poczułam przeszywający ból szramy. Syknęłam i upadłam na ziemię zlatując z grzbietu przeciwnika. Nic nie widziałam. Wszędzie ogarniała mnie ciemność. W końcu odzyskałam wzrok i ujrzałam spadające na mnie kopyta. W ostatniej chwili obróciłam się wstając i odskakując. Znalazłam się obok Aldieb.
-Ciągle ich przybywa. - Mruknęła i warknęła cicho. Znalazłyśmy się w kręgu przeciwników. Wszystkie uniosły włócznię gotowe do rzutu.
-Jedna na pewno nie spudłuje. - Mruknęłam i zaśmiałam się cicho.
-Nawet taka sytuacja cię śmieszy. - Mruknęła lekko kiwając głową, ale mimo to się uśmiechając.
-Nic na to nie poradzę. - Przeciwnicy wzięli zamach... - A więc to koniec... - Napięte mięśnie powoli puszczały włócznie w naszą stronę... Nagle po jaskinie rozległ się cichy gwizd, a wszystkie włócznie odbiły się tuż przed nami. - To twoja sprawka??
Aldieb pokiwała przecząco głową. nagle centaury rozstąpiły się. Między nimi szedł stary centaur ze swoją strażą.
-Witam was w moich skromnych progach. - Zabrał głos. - Przepraszam was za zachowanie moich drogi kompanów. - Spojrzał na nich srogo. - Jesteśmy wam wdzięczni za wybawienie nas spod władzy Derlisa. - Ukłonił się delikatnie.
-Przybyłyśmy tu po nasze przyjaciółki, które pojmaliście. - Odparła Aldieb.
-Mają opatrzone rany. - Wskazał na leżące wilczyce. - Przepraszamy was za tamto, ale nie mieliśmy wyboru. Skinęłam głową.
-A więc wybaczcie, ale musimy się z nimi zobaczyć. - Wskazał na nie ręką na znak zgody. Ruszyłyśmy w ich kierunku. Miały zabandażowane łapy i rany posmarowane jakimś lekarstwem.
-Weźmiesz Goldi?? - Spojrzałam na moją towarzyszkę, która zrozumiała od razu i uniosła nieprzytomną wilczycę prowadząc ją obok siebie.
Nagle poczułam jak Lady się porusza. Spojrzała na mnie u spróbowała wstać. Powstrzymałam ją. Wilczyca nie chętnie ponownie się położyła.
-Nie martw się. - Mruknęłam. - Jeszcze naganiasz się w walce. - Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na jej tylną łapę. Najprawdopodobniej pękła tam kość. - Jak dobrze, że w jaskiniach jest wilgotno... - Mruknęłam tworząc bańkę z wody. Uniosłam w niej wilczycę usztywniając jej łapę.
-Bakara... - Mruknęła cicho. Jej demona nie było. Coś było nie tak.... Spojrzałam na Aldieb. Ona tez była zdziwiona i lekko niepewna. Ruszyłyśmy z powrotem unosząc obie towarzyszki obok.
Już miałam się zapytać o demony kiedy rozległ się huk, a ściana znajdująca się na przeciwko pękła. Eleuzis stałą uśmiechając się. To pewnie była jej sprawka. grupa razem z Nayshą na czele weszła do komnaty warcząc cicho. Po posadzce przemknęły dwa cienie natychmiast znajdując się przy Aldieb i Goldi. Spojrzałam na ledwo widoczny cię, którym za pewne był Bakara po czym spojrzałam na resztę grupy. Szykowały się do ataku. Naysha skoczyła na pierwszego centaura zamieniając się w orła. Kiedy znalazła się na grzbiecie przeciwnika pojawiła się jako kot. Zeskoczyła z jego grzbietu i skoczyła do ponownego ataku. Znowu rozszedł się ten sam gwizd co wcześniej i Nay zawisła w powietrzu.
-Pozwól, że ci wyjaśnię obecną sytuację. - Wyjaśnił jej to samo co nam i postawił ją na ziemi. Razem z Aldieb podeszłyśmy do grupy.
-Pozwólcie nam się naradzić. - Odparła Naysha. Skinął głową na znak, że się zgadza. Odwróciłyśmy się do siebie.
-Gdzie byłyście?? - Zapytałam patrząc na niektóre nowe rany.
-Wyjaśnię wam to później, ale teraz musimy się zastanowić co zrobić z centaurami... Nie wiem czy można im zaufać... - Zapadła głucha cisza.
-Opatrzyli rany Lady i Goldi. Uważam, że mówią prawdę. - Spojrzałam na reakcję reszty, ale żadnej nie było. Nagle ktoś odchrząkną. Spojrzałyśmy w tamtym kierunku.
-Zapomniałem coś dodać... - Mruknął centaur. - Była u nas Magika. Mamy dla was kolejne zadanie. Będziemy was eskortować.
Wszystkie spojrzałyśmy po sobie. Teraz było pewne, że są po naszej stronie... Stałam obok Aldieb i Goldi, która unosiła się obok niej po czym na Lady, która unosiła się obok mnie. Skaza siedziała rozdarta pomiędzy nimi dwoma raz biegając do jednej raz do drugie.
-Ile jeszcze wytrzymamy... - Mruknęłam.
-A gdzie twój entuzjazm? - Aldieb roześmiała się.
Uśmiechnęłam się. Miała rację. Nie warto myśleć o tym co będzie później. Ważne jest to co jest teraz... Spojrzałam na Starego Centaura. Mamy kolejną misję do wypełniania... I to się liczy...

_________________________________________________

Wybaczcie za błędy, albo inne pomyłki xD
No i za to, że mało pomysłowe ^^"