Wyprawa
Autor: Szera
Nic nie wiedziałam. Ogarniała mnie ciemność i to samo uczucie niemocy... Moje mięśnie były mi w ogóle nie posłuszne. Nagle przez ciemność przedarło się do mnie niebieski światło. Poczułam jak znowu przejmuję kontrolę nad mięśniami. Otworzyłam oczy. na początku nie wiele widziałam. Wszystko było rozmazane. Powoli jednak obraz zaczął nabierać ostrości. Uniosłam się delikatnie jednak nadal leżąc. Obok siebie ujrzałam Aldieb. Leżała jeszcze w bezruchu. Niedaleko nas u boku powoli budzącej się Nayshy leżała zwinięta w kłębek Rose. patrzyłam chwilę na nią. Wyglądała tak niewinnie... Za sobą usłyszałam szelest. Odwróciłam się szybko. To Shesay wstała już powoli. W naszym kierunku już powoli szła Eleuzis. Wstałam powoli i przeciągnęłam się czując lekkie szarpanie zaczynające się od łopatki, a kończące aż na brzuchu. Stanęłam i spojrzałam na szramę biegnąca w tamtym miejscu. mruknęłam tylko i podeszłam do Aldieb. Szturchnęłam ją delikatnie.-Wstawaj. - Mruknęłam ponownie ją szturchając.
Otworzyła oczy lekko zdziwiona po czym wstała i otrzepała się.
-Gdzie jesteśmy?? - Mruknęła rozglądając się.
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi więc zrobiłam to samo. Znajdowaliśmy się w jaskini. Wszędzie odbijało się to samo niebieskie światło. Wsłuchiwałam się w to co mówi reszta, ale powoli głosy przestawały do mnie docierać. nagle jakieś przebłyski wspomnień ukazały się w mojej głowie.
-To miejsce... - Mruknęłam. - Chyba już tu kiedyś byłam...
Stałam tak nieruchomo patrząc na obrazy przemykające mi przed oczami. Były to tylko skrawki, które pamięć zachowała. było ich nie wiele i nie wiele można było odczytać. Nagle spostrzegłam, że wszyscy się na mnie patrzą.
-Byłaś tutaj?? - Spytała lekko zdziwiona Nay. - Wiesz gdzie jesteśmy??
-Niewiele z tego pamiętam. - Mruknęłam. - To musiało być dawno. Nay skinęła głową.
-Ale przynajmniej wiemy gdzie iść. - Wskazała na jedyny prowadzący tunel. - Musimy się znajdować na jego krańcu. - Wskazała na ścianę za nami. - Musimy iść w zwartej grupie. ja idę na czele. Szera i Aldieb po bokach. Shesay na końcu razem z Eleuzis. - Wszystkie skinęłyśmy głową. Naysha wzięła Skazę na grzbiet. mała chwyciła się jej futra na karku. - A więc ruszajmy. Bądźcie czujne. - Mruknęła i ruszyła biegiem przez tunel.
Biegłyśmy już od jakiegoś czasu. Nikt nas nie próbował zaatakować. Nagle tunel rozdzielał się tworząc dwie drogi. Stanęłyśmy patrząc na obie drogi. Nagle zobaczyłam jakieś wspomnienie.
-Drugi tunel. - Powiedziałam osłupiała. Naysha spojrzała na mnie lekko zdziwiona. - To tylko moje przypuszczenia. - Odparłam na jej nieme pytanie.
-Nie powinniśmy się rozdzielać... - Mruknęła. - Ale musimy sprawdzić oba tunele. - Zamyśliła się na chwilę. - Aldieb i Szera ruszycie drugim tunelem. Reszta za mną. - Skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy natychmiast...
Wyglądało jakby tunel nie miał końca. Ciągnął się i ciągnął.
-Ciekawe jak idzie reszcie. - Usłyszałam głos Aldieb. Spojrzałam na towarzyszkę.
-Za pewne mają szczęście i już zdążyły z kimś stoczyć bojkę... - Uśmiechnęłam się. - Albo znalazły wyjście. - Spojrzałam na jej łapę. lekko utykała jeszcze, ale starała się tego nie pokazywać. - Kość się dobrze zrosła?? - pokiwała delikatnie głową.
-Nie do końca... - Uśmiechnęła się spoglądając na mnie. - Ale to pikuś. - Uśmiechnęłam się.
Przed nami pojawiały się coraz jaśniejsze smugi światła. Przyspieszyłyśmy trochę czując dopływ świeżego powietrza.
-Chyba jesteśmy blisko. - Skinęłam lekko łbem w odpowiedzi.
Nareszcie dobiegłyśmy... Zwolniłyśmy i zakradłyśmy się do wylotu tunelu. W dole grupa centaurów stała z włóczniami. W cieniu leżały dwie wilczyce. Aldieb warknęła cicho. Usłyszałam cichy świst. Wiatr uderzył w ścianę komnaty rozpraszając centaury. Skinęłam do niej głową uśmiechając się i obie skoczyłyśmy cicho zbiegając po ścianie. centaury patrzyły w drugą stronę na lekko uszkodzoną ścianę. Znalazłyśmy się na dole.
-Nie podejdziemy niezauważone. Trzeba będzie zaatakować. - Spojrzałam na towarzyszkę obmyślającą plan i skinęłam głową.
-Chyba, że uderzysz jeszcze raz w tamtą ścianę. - Wskazałam jej ścianę na przeciwko.
-Warto spróbować. - Spojrzała w tamtym kierunku. Po chwili rozległo się uderzenia. Centaury podbiegły w tamtą stronę.
-Ruszamy... - Mruknęłam i pobiegłyśmy cicho w stronę Lady i Goldi.
Kiedy byłyśmy w połowie drogi spojrzałam w stronę przeciwników. Ujrzałam nadlatująca włócznię, przed którą nie zdążyłam uciec.
-Cholera... - Warknęłam cicho starając się wycelować jak najlepiej miejsce uderzenia. nagle włócznia pękła i wyleciała na środek jaskini. Spojrzałam na towarzyszkę. Uśmiechała się.
-Dzięki. - Mruknęłam i jak na sygnał ruszyłyśmy na centaury. Zaatakowałam pierwszego. Doskoczyłam mu do tylnych nóg. Uniknęłam kopniaka i wskoczyłam mu na grzbiet drapiąc zbroje na plecach. nagle spojrzałam jak jeden z centaurów atakuje Aldieb od tyłu. Z posadzki uniosła się woda chwytając nogi zaskoczonego przeciwnika i powalając go. Uśmiechnęłam się, ale nagle poczułam przeszywający ból szramy. Syknęłam i upadłam na ziemię zlatując z grzbietu przeciwnika. Nic nie widziałam. Wszędzie ogarniała mnie ciemność. W końcu odzyskałam wzrok i ujrzałam spadające na mnie kopyta. W ostatniej chwili obróciłam się wstając i odskakując. Znalazłam się obok Aldieb.
-Ciągle ich przybywa. - Mruknęła i warknęła cicho. Znalazłyśmy się w kręgu przeciwników. Wszystkie uniosły włócznię gotowe do rzutu.
-Jedna na pewno nie spudłuje. - Mruknęłam i zaśmiałam się cicho.
-Nawet taka sytuacja cię śmieszy. - Mruknęła lekko kiwając głową, ale mimo to się uśmiechając.
-Nic na to nie poradzę. - Przeciwnicy wzięli zamach... - A więc to koniec... - Napięte mięśnie powoli puszczały włócznie w naszą stronę... Nagle po jaskinie rozległ się cichy gwizd, a wszystkie włócznie odbiły się tuż przed nami. - To twoja sprawka??
Aldieb pokiwała przecząco głową. nagle centaury rozstąpiły się. Między nimi szedł stary centaur ze swoją strażą.
-Witam was w moich skromnych progach. - Zabrał głos. - Przepraszam was za zachowanie moich drogi kompanów. - Spojrzał na nich srogo. - Jesteśmy wam wdzięczni za wybawienie nas spod władzy Derlisa. - Ukłonił się delikatnie.
-Przybyłyśmy tu po nasze przyjaciółki, które pojmaliście. - Odparła Aldieb.
-Mają opatrzone rany. - Wskazał na leżące wilczyce. - Przepraszamy was za tamto, ale nie mieliśmy wyboru. Skinęłam głową.
-A więc wybaczcie, ale musimy się z nimi zobaczyć. - Wskazał na nie ręką na znak zgody. Ruszyłyśmy w ich kierunku. Miały zabandażowane łapy i rany posmarowane jakimś lekarstwem.
-Weźmiesz Goldi?? - Spojrzałam na moją towarzyszkę, która zrozumiała od razu i uniosła nieprzytomną wilczycę prowadząc ją obok siebie.
Nagle poczułam jak Lady się porusza. Spojrzała na mnie u spróbowała wstać. Powstrzymałam ją. Wilczyca nie chętnie ponownie się położyła.
-Nie martw się. - Mruknęłam. - Jeszcze naganiasz się w walce. - Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na jej tylną łapę. Najprawdopodobniej pękła tam kość. - Jak dobrze, że w jaskiniach jest wilgotno... - Mruknęłam tworząc bańkę z wody. Uniosłam w niej wilczycę usztywniając jej łapę.
-Bakara... - Mruknęła cicho. Jej demona nie było. Coś było nie tak.... Spojrzałam na Aldieb. Ona tez była zdziwiona i lekko niepewna. Ruszyłyśmy z powrotem unosząc obie towarzyszki obok.
Już miałam się zapytać o demony kiedy rozległ się huk, a ściana znajdująca się na przeciwko pękła. Eleuzis stałą uśmiechając się. To pewnie była jej sprawka. grupa razem z Nayshą na czele weszła do komnaty warcząc cicho. Po posadzce przemknęły dwa cienie natychmiast znajdując się przy Aldieb i Goldi. Spojrzałam na ledwo widoczny cię, którym za pewne był Bakara po czym spojrzałam na resztę grupy. Szykowały się do ataku. Naysha skoczyła na pierwszego centaura zamieniając się w orła. Kiedy znalazła się na grzbiecie przeciwnika pojawiła się jako kot. Zeskoczyła z jego grzbietu i skoczyła do ponownego ataku. Znowu rozszedł się ten sam gwizd co wcześniej i Nay zawisła w powietrzu.
-Pozwól, że ci wyjaśnię obecną sytuację. - Wyjaśnił jej to samo co nam i postawił ją na ziemi. Razem z Aldieb podeszłyśmy do grupy.
-Pozwólcie nam się naradzić. - Odparła Naysha. Skinął głową na znak, że się zgadza. Odwróciłyśmy się do siebie.
-Gdzie byłyście?? - Zapytałam patrząc na niektóre nowe rany.
-Wyjaśnię wam to później, ale teraz musimy się zastanowić co zrobić z centaurami... Nie wiem czy można im zaufać... - Zapadła głucha cisza.
-Opatrzyli rany Lady i Goldi. Uważam, że mówią prawdę. - Spojrzałam na reakcję reszty, ale żadnej nie było. Nagle ktoś odchrząkną. Spojrzałyśmy w tamtym kierunku.
-Zapomniałem coś dodać... - Mruknął centaur. - Była u nas Magika. Mamy dla was kolejne zadanie. Będziemy was eskortować.
Wszystkie spojrzałyśmy po sobie. Teraz było pewne, że są po naszej stronie... Stałam obok Aldieb i Goldi, która unosiła się obok niej po czym na Lady, która unosiła się obok mnie. Skaza siedziała rozdarta pomiędzy nimi dwoma raz biegając do jednej raz do drugie.
-Ile jeszcze wytrzymamy... - Mruknęłam.
-A gdzie twój entuzjazm? - Aldieb roześmiała się.
Uśmiechnęłam się. Miała rację. Nie warto myśleć o tym co będzie później. Ważne jest to co jest teraz... Spojrzałam na Starego Centaura. Mamy kolejną misję do wypełniania... I to się liczy...
_________________________________________________
Wybaczcie za błędy, albo inne pomyłki xD
No i za to, że mało pomysłowe ^^"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz