Aldieb, Zachodni Wiatr, Pani Powietrza dołączyła zimą 2008 roku do ówczesnego Stada Śmierci.
Została Zasłużoną. Była jedną z Wybrańców, których celem była ochrona i opieka nad stadem – ich misja jednak się nie powiodła.
Razem z Revią i Venus założyła odnowę Stada Nocy, a tym samym kontynuację HOTF – Herd Of The Dreams, którą później prowadziła wraz z LadyKiller oraz Gold Fire, uważając się przy tym za Opiekunkę, nie zaś przywódczynię.
Wtedy też dołączyła do grupy, która wyruszyła na ratunek Wandessie. Pani Śmierci wróciła do stada. Misja zakończyła się sukcesem, który jednakże został przypłacony życiem Gold Fire.
Po powrocie HOTN jako pierwsza została Zasłużoną, później natomiast otrzymała stanowisko Bethy.
14 maja 2010 roku z decyzji członków stada została nową Alphą. Po dwóch latach panowania, tego samego dnia i miesiąca zrzeka się swego stanowiska, przekazując je w ręce Tiinkerbell.
Została Zasłużoną. Była jedną z Wybrańców, których celem była ochrona i opieka nad stadem – ich misja jednak się nie powiodła.
Razem z Revią i Venus założyła odnowę Stada Nocy, a tym samym kontynuację HOTF – Herd Of The Dreams, którą później prowadziła wraz z LadyKiller oraz Gold Fire, uważając się przy tym za Opiekunkę, nie zaś przywódczynię.
Wtedy też dołączyła do grupy, która wyruszyła na ratunek Wandessie. Pani Śmierci wróciła do stada. Misja zakończyła się sukcesem, który jednakże został przypłacony życiem Gold Fire.
Po powrocie HOTN jako pierwsza została Zasłużoną, później natomiast otrzymała stanowisko Bethy.
14 maja 2010 roku z decyzji członków stada została nową Alphą. Po dwóch latach panowania, tego samego dnia i miesiąca zrzeka się swego stanowiska, przekazując je w ręce Tiinkerbell.
Samica szła lekko, bez pośpiechu stawiając łapy, choć kroki jej były zdecydowane, bez żadnego zawahania. Jej płynne ruchy, sprawiały wrażenie jakby sunęła, nie dotykając poduszkami podłoża, unosząc się delikatnie nad ziemią. Zmierzała w kierunku wzgórza, na którym zebrała się już spora grupka stworzeń.
Pamiętając dawne czasy, ich ilość wydała jej się niezwykle skromna, szczególnie, że z członków stada wielu się nie zjawiło. Gdzieś w głębi duszy poczuła odległe ukłucie bólu, gdy dostrzegła także tych, którzy przyszli w swych ludzkich postaciach. Z jednej strony rozumiała – był okres, kiedy i ona nie umiała wytrzymać w swojej skórze – jednakże, z drugiej czuła w tym coś nieprawidłowego, wręcz nienaturalnego.
Szybko jednak ta myśl umknęła z jej głowy. Pozwoliła by nikły uśmiech wypłynął na jej smukły pysk, gdy wspinała się po wzniesieniu, niemal niknąc w wysokich trawach. Wszelkie wątpliwości, które wcześniej czuła zniknęły bez śladu i choć wcale o nich nie zapomniała, czuła ogarniający ją spokój.
Przystanęła, spoglądając w jasne oczy Tin. Skinęła jej głową na powitanie, posyłając jej pokrzepiający uśmiech. Nagle wszystko ucichło. W tej krótkiej chwili zdało się czuć rosnące napięcie, wibrujące z natężeniem w powietrzu. W końcu ciemnobrązowa przerwała je, odzywając się cichym, acz wyraźnym głosem, tak że wszyscy mogli ją usłyszeć.
– Oddaję Ci w ręce odpowiedzialność. Za stado, za żywe, czujące istoty. Problemy, radości i smutki, których, od tej pory, Ty będziesz opiekunką. Życzę Ci powodzenia, z całego serca. – Umilkła na chwilę, świdrując waderę czujnym spojrzeniem, w którym czaiło się wiele sprzecznych emocji, po czym dodała już mniej oficjalnym tonem, tak cicho, że jedynie stojący najbliżej mogli ją usłyszeć. – Proszę, opiekuj się Nimi.
~~***~~
Mieszało się to z pewnego rodzaju ulgą. W końcu zrzuciła, ciągnące ją ku ziemi, ciężkie kajdany, które nie pozwalały jej zaznać pełni wolności. Jednak pozostały po nich krwawiące ślady, które z czasem mogły się zagoić, lecz nigdy nie miały zniknąć całkowicie.
Rodził się w niej także smutek, bo choć jeszcze nie powiedziała swojej rodzinie „Żegnajcie.” to miała wrażenie, jakby opuszczała ich już na zawsze.
Długo jeszcze siedziała, rozmyślając nad swoją przeszłością, wszystkimi błędami ale także radosnymi chwilami, rozmyślała o Stadzie Nocy, o tym co przeszła i co teraz miało ją spotkać.
Kiedy niebo przyodziało się w gwieździsty płaszcz nocy, wstała w końcu, po raz ostatni obejmując wzrokiem polanę, po czym zniknęła, rozpływając się w mroku.
3 Komentarze
-
Brązowooka samica wpatrywała się przez chwilę w Al jakby czegoś szukała. Jakby starała się znaleźć coś w jej oczach, coś bardzo cennego i potrzebnego jej w tej chwili. Może siłę? Tę, którą Aldieb miała przez te dwa lata, i o którą Tin niemalże się modliła. Skinęła łbem tak energicznie, że niemalże pewnie, ale do pewności jeszcze daleko było. Rozejrzała się dookoła patrząc na postaci zgromadzone dookoła i ponownie zwróciła swe czekoladowe tęczówki na waderę. - Postaram się zrobić to najlepiej jak umiem.
-
*Czarna lisica leniwie zastrzygła uchem. Obserwowała całą scenkę z cienistego miejsca pod drzewem. Niewiele miała wspólnego ze Stadem Nocy. Należała do niego, ale nie potrafiła, jak drzewo, wrosnąć w jego ziemię. Może potrzebowała kogoś, kto by ją poprowadził. Wywiódł zza muru od dawna odgradzającego ją od innych.Skinęła łebkiem na słowa Aldieb, oddającej Królestwo Tin. Nie wątpiła, że nowa Alpha poradzi sobie świetnie. Imloth wiedziała o tym, była obserwatorem, lepszym od niejednego.Wstała, unosząc swe drobne ciałko na wąskich łapkach i zagłębiła się w mrok lasu. Czuła jak wilgotne liście krzewów muskają jej futro. Pozostawiały na nim lśniące kropelki.*
-
*Przyglądała się w milczeniu. Zastanawiała się co to dla niej oznacza*