`I was following the pack,
All swallowed in their coats
With scarves of red tied 'round their throats
To keep their little heads
From fallin' in the snow
And I turned 'round and there you go.
And, Michael, you would fall,
And turn the white snow
Red as strawberries in the summertime.
All swallowed in their coats
With scarves of red tied 'round their throats
To keep their little heads
From fallin' in the snow
And I turned 'round and there you go.
And, Michael, you would fall,
And turn the white snow
Red as strawberries in the summertime.
Muzyka.
Bose stopy na zmarzniętej ziemi. Igliwie i szyszki wbijały się w podeszwy. Jednak nie miało to znaczenia. Gałęzie zahaczyły o koszulkę, skórę, pozostawiając drobne szramy. Nie szkodzi.
Zatrzymała się na skraju polany. Wzięła głębi oddech, potem wydech. Powietrze uformowało się w kłęby pary. Zamrugała powiekami, spoglądając na zimne palenisko. Zawiał lekki wiatr. Ozdoby zawirowały pod wpływem podmuchu. Dzwonki zaśmiały się perliście. Ornamenty rozbłysły diamentami, rozświetlając polanę plejadą barw. Zawiał wiatr.
Poczuła chłód na bladym policzku. Podniosła smukłą dłoń. Dotknęła opuszkami palców skóry, uniosła palce do oczu. Ze zdziwieniem spojrzała na śnieżynkę. Była piękna. Błyszczała przez moment na jasnym tle, by za moment się rozpłynąć, przepaść. Dziewczyna podniosła twarz ku nocnemu niebu. Frunęły ku niej siostrzane płatki. Jednak każda inna, niepowtarzalna. Każda wyjątkowa. Takie piękne. Wirowały w powietrzu, tak lekko, delikatnie. Niczym aniele pióra płynące ku ziemi z odległych chmur.
Uśmiechnęła się. Postąpiła parę kroków. Zawirowała na palcach, tańcząc razem ze srebrzystymi płatkami. Wokół niej świat pokrywał się białym puchem. Małe drobiny lśniły w blasku barwnych świetlików. Było pięknie. Magicznie.
Here I go again
Slipping further away
Letting go again
Of what keeps me in place
Zatrzymała się. Ze zdumieniem odkryła łzę zawieszoną na jej rzęsach. Objęła się rękoma, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z zimna. Kucnęła i skuliła się, mocno przyciągając do siebie kolana. Zawiesiła wzrok na przestrzeni przed sobą. Jej spojrzenie zastygło.
I like it here
But it scares me to death
There is nothing here
Minęła minuta. Druga. Potem następna i kolejne. Dziewczyna się nie ruszała, najwyraźniej pogrążona w myślach. Jej palce zdrętwiały z zimna, całe czerwone. Jej rysy były spokojne, nieporuszone. Jednak pod maską coś drgnęło, przez twarz przebiegł cień.
I can see myself
I look peaceful and pale
But underneath
I can barely inhale
Zerwała się na równe nogi. Odwróciła, zerwała do biegu. Po kilku krokach zatrzymała. Jakby z rezygnacją. Gdzie miała biec? Zmrużyła oczy, spoglądając przez moment na rozciągający się przed nią mrok lasu. Westchnęła. Cicho, ledwo słyszalnie.
And I have searched
for the reason to go on
I've tried and I've tried
but it's taking me so long
Opadła na plecy, kładąc się na śnieżnym dywanie. Filigranowe płatki płynęły na nią z góry, opadając miękko na twarz. Wokół panowała uspakajająca cisza. W głowie płynęła nikła melodia. Nawet nie wiedziała kiedy, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Poczuła jak do oczu napływają następne. Podniosła dłonie do twarzy, by je zatrzymać. Otarła powieki. Spojrzała na drobne palce ze zdziwieniem przypatrując się karmazynowym kroplom. Jedna z nich spłynęła po papierowej skórze, pozostawiając rdzawą smugę.
I might be better off closing my eyes
And God will come looking for me in time
Opuściła skostniałe dłonie. Je oddech był płytki, równomierny. Ból w sercu zdawał się zanikać, kiedy jej szare oczy śledziły powolną wędrówkę śnieżynek. Czas zwolnił swój bieg, przestał płynąć. Opuściła powieki, zamknęła oczy.
Śnieg przestał padać.
-------------------------
Chciałam napisać opowiadanie w świątecznym klimacie. Nie wyszło.