Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

8 kwietnia 2013

Hilarem, cz. 6 [Baru Saya]

Wściekły zbliżałem się do jaskini, przeklinałem pod nosem, pierwszy raz byłem w takim stanie. Nie wiedziałem co zrobić z emocjami, nie przywykłem do takiej burzy wewnątrz mnie. Czułem się, jakby ta mroczna część duszy rozprzestrzeniała się coraz bardziej po moim ciele. Słyszałem śmiech, cholerny śmiech, wytwór mojej wyobraźni, niezwykle irytujący. Moje głębokie przemyślenia przerwała mi matka.
- Hilarem? - spojrzała na mnie bacznym wzrokiem, byłem już pod jaskinią.
- Dajcie spokój z tym cholernym "Hilarem", Baru, jestem Baru - mruknąłem w jej stronę. Spojrzała tylko dziwnie, a zaraz obok jej pojawił się ojciec.
- Szczerość nie jest zbyt ważną cechą w tej watasze - spojrzał nie tyle w moje oczy, co raczej wgłąb mnie samego, zupełnie jakby był na miejscu zdarzenia - Baru Saya, synu mój, pewnie dlatego tak się od tutejszych różnisz, "Dusza Twa nie sama, niczym dziecięca, lecz mrokiem skraplana" - pierwsze uczucie? Zapomniałem na chwilę o złości, nazwał mnie synem, poczułem się wtedy... Nie umiem nawet tego opisać, ale było to bardzo pozytywne uczucie. Kiedy zacytował kawałek usłyszanego przeze mnie wiersza, zgłupiałem.
- Skąd ty? - to jedyne co udało mi się wydusić.
- Domyślam się, że już nieco dowiedziałeś się co do twoich relacji z rówieśnikami hm? - spojrzał na mnie pytająco, miałem ochotę się zaśmiać, gdyby dać mu czerwone ślepia, wyglądałby jak moje odbicie. Potrzepałem łbem i skupiłem się na pytaniu.
- Powiedźmy... - uśmiechnąłem się lekko.
- Widzę, że nadal w trudnych sytuacjach uśmiech cię nie opuszcza, dobrze wiedzieć, że mimo zmian, charakter został prawie nie naruszony - skinął do mnie łbem i ruszył przed siebie. Zrozumiałem, że mam iść za nim. Matka odprowadziła nas wzrokiem z szerszym uśmiechem, z daleka jednak dało się słyszeć oburzony tłum.
- Nie przejmuj się nimi, przy mnie nic ci nie grozi - nie patrzył na mnie, raczej gdzieś, w swoją własną pustkę.
- Prawie nie naruszony? Co masz na myśli? - spojrzałem zaciekawiony na niego.
- Wiadomo mi tyle, że interesuje cie twoja przeszłość, obawiam się, że przyszłość może być o wiele trudniejszym etapem twojego życia - nie wiem czy to była odpowiedź na moje pytanie.
- Chcesz powiedzieć, że bardziej powinienem interesować się tym co będzie?
- Ja mogę pomóc ci zrozumieć co, a raczej kto i w jakim celu w tobie siedzi, niewiele powiem ci o przeszłości, raczej nie wspominam - zrozumiałem, że mam nie zadawać pytań, tylko iść i słuchać.

- Nie należałem nigdy do przykładowych ojców czy partnerów, nie dlatego, że nie chciałem, raczej z powodu obowiązków. Nie wiele więc mogę powiedzieć co wiem o "tym cholernym "Hilarem"". Wiem tyle, że od małego byłeś samotnikiem i urwisem, wiem jak wiele pomysłów rodziło się w twojej głowie. Zawsze wiedziałem co chciałeś i co zrobisz. Nie z powodu dobrego kontaktu czy rozmowy, nie, tylko z powodu zdolności. Nawet kiedy wymyślałeś naprawdę głupie rzeczy, nie powstrzymywałem Cię, chciałem w ten sposób nauczyć Cię życia. Najwyraźniej mi się udało, ładnie sklepałeś naszego Księcia. Jednak postać w Twojej duszy lekko mnie nie pokoi. Musisz wiedzieć, że jest to postać, a nie część postaci. Jego dusza była wybrakowana, całkowicie zaszczepił ją w Tobie. Jednak w jakim celu? Tego dowiedzieć będziesz musiał się samodzielnie, ale aby się dowiedzieć, musisz przejść pewien trening. Zaczniemy go za jakiś czas, kiedy Twój umysł będzie zaspokojony. Kiedy dowiesz się na tyle dużo o dawnym Ty, że poczujesz pewnego rodzaju ulgę. Wtedy właśnie zgłoszę się do Ciebie, nie martw się, odnajdę Cię. Musisz jednak wiedzieć, że będzie ciężko.

Nie chciałem pytać skąd to wszystko wie, uważnie słuchałem i kiwałem łbem na znak, że rozumiem. Nie powiem, zdziwił mnie fakt, że koleś całkowicie zaszczepił się we mnie. Myślałem, że tylko jakąś częścią jest ze mną połączony.
- Wracając do Twoich pytań... Zapewne masz, gdzieś głęboko w sobie, jakieś jego cechy, nie wszystkie, może jedną, a może kilka, odkryjesz to w swoim czasie. Na tą chwile, na pewno obdarzył Cię jedną ze swoich zdolności. Przypomnij sobie, jak załatwiłeś jednego z Białych Tygrysów? - byłem w szoku, skąd on o tym wiedział, zacząłem szukać w głowie, jak to było z tym moim zadaniem.
- Noo... sparaliżowałem ich? - bardziej pytałem niż odpowiadałem, przecież paraliżująca substancja to moja naturalna broń. Pokręcił łbem.
- Jednego z nich pozbawiłeś życia - spojrzał na mnie i wtedy sobie przypomniałem.
- Spojrzałem... spojrzałem na niego, a on zaczął krwawić.
- Właśnie, to umiejętność, którą masz prawdopodobnie po nim, w obliczu większego zagrożenia musiała się aktywować, najwyraźniej zależy mu na tym, abyś przeżył - pokiwałem łbem, na znak, że rozumiem. Koleś mnie broni? Nieźle to popaprane.
- Czyli...? - chciałem o coś zapytać, ale sam nie wiem o co.
- Czyli spadaj teraz do siebie, wataha raczej nie będzie zadowolona z Twojego ataku, ale zostaw to już mnie - posłał mi zaczepny uśmieszek i ruszył w ich stronę.
- A mama? Chciała mi chyba dokończyć historię mojego życia.
- To chyba nie najlepszy moment, nie mielibyście zbyt dogodnych warunków - zaśmiał się lekko, na co odpowiedziałem tym samym. Racja, oburzone wilki raczej nie pozwoliłyby mi pogościć dłużej na tych terenach.
- Nie ciesz michy tylko zmykaj, jeszcze się zobaczymy! - ojciec krzyknął w moją stronę i zniknął mi z oczu, usłyszałem jakieś hałasy, odwróciłem się więc i pobiegłem w stronę naszego stada. Kiedy przebiegłem granicę dawnego domu, z lasu wyleciało kilka wilków powarkujących za mną.
- Asta la vista baby ! - krzyknąłem im z uśmiechem i przyspieszyłem nieco, oni nie wyszli poza granicę. Naglę drogę zablokowała mi Angel.
- Hilarem... - powiedziała delikatnym głosem, skrzywiłem się i podszedłem bliżej.
- Spadaj - klapnąłem jej kłami przed nosem i wyminąłem.
- Baru! - krzyknęła, zatrzymałem się i spojrzałem za nią.
- Brawo, zapamiętałaś, a więc teraz zapomnij - mruknąłem i pobiegłem dalej, już nie zawołała.


Wizyta u rodziców dobiegła końca. Jednak zapewniam o kontynuacji przygody. Jednak pewnie pod innym tytułem.