Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

7 stycznia 2015

Ostatnie spotkanie [Baru Saya]

"Moi drodzy, nie chcę owijać w bawełnę. Na początku chciałbym przeprosić, przeprosić za to, że nie miałem odwagi powiedzieć Wam tego w oczy..."
<_Baru_> Basior był dziś bardzo niespokojny, chodził po polanie od jednego drzewa do drugiego, dziś pełnia. Rozejrzał się i usiadł wydychając głośno powietrze. Miał nadzieję, że Seiye się jednak pojawi.
<Seiye> Siedział w swojej grocie rozmyślając nad przebiegiem wszystkiego, nie wiedział czego ma się spodziewać ale mimo to był gotowy na wszystko. Kiedy już wyszedł z groty od razu wzbił się w powietrze kierując się na polanę gdzie zwinnie omijając gałęzie wylądował na granicy polany - witaj Baru i mam nadzieję że jesteś gotowy
<_Baru_> Spojrzał od razu w jego stronę i wstał. Kiwnął łbem. - Też mam taką nadzieję. Możemy... możemy nie tutaj? Nie chciałbym świadków - dodał i zagryzł kły.
<Seiye> skinął łbem na znak że rozumie - wiec chodźmy... - najlepszym miejscem wydała sie grota Seiye do której właśnie zaczął zmierzać, tam bynajmniej miał nadzieję że nikt im nie przeszkodzi
<Aldieb> - Salve. - Przywitała, się wychodząc zza wysokich pni drzew. Jej szare oczy powędrowały od Baru do skrzydlatego wilka. Kącik ust uniósł się w subtelnym uśmiechu, a dziewczyna podeszła bliżej, wychodząc z mroków lasu.
"...Przeprosić  za to, że możecie uznać to za puste słowa, przecież są tylko napisane. Za to, że bałem się waszej reakcji, że brałem pod uwagę kogokolwiek sprzeciwy. Właśnie z tych powodów możecie jedynie przeczytać to, co chcę Wam przekazać. Wyruszyłem na ostatnie spotkanie z Membu. Czemu ostatnie? Bo tylko jeden z nas może wrócić.

Chcę podziękować, tym obecnym i już nieobecnym. Podziękować za cierpliwość i wyrozumiałość. Podziękować za ciepło, za pomoc. Za głośny śmiech, za wibratory, za wygłupy, za narkotyki, za przygody, za sylwestra, nawet tego nie udanego, za Wigilię, za prezent marchewkę, za, za, za… Wszystkiego nie da się wymienić. Za to, że mam swój prawdziwy dom. Dzięki Wam wiem kim jestem i wiem dla kogo żyję. Żyję, no właśnie. Nie wiem, czy kiedy to czytacie jeszcze żyję. Mimo wszystko, dziękuję i przepraszam Was wszystkich i każdego z osobna. Dziękuję, że jesteście i przepraszam, że czasem mnie nie było."

<_Baru_> - Witaj Al, wybacz, ale musimy Cię opuścić... - powiedział z uśmiechem. - Zaraz będziemy - dodał i kiwnął jej łbem. Ruszył za wilkiem i po drodze przybrał postać jakszy. Na miejscu wyciągnął z skórzanej sakwy, powieszonej przy boku kilka kopert. Pokazał je Seiye. - Po wszystkim dasz to innym? Podpisane... - spojrzał na niego proszaco, nie chciał słyszeć teraz żadnych komentarzy.
<Seiye> spojrzał w kierunku dziewczyny przepraszająco - wybacz Aldieb... - normalnie by poleciał lecz niestety tym razem nie mógł, docierając do rzeki ruszył w górę docierając w końcu do wodospadu gdzie poprostu wskoczył na skałę a następnie przeszedł przez ścianę wody. W grocie było dość ciepło  i przytulnie za sprawą tego że cała była porośnięta mchem a we wnęce jednej ze ścian paliło się ognisko. Tam zaś spojrzał na Baru i na koperty które trzymał - przekażę... choć one nie będzie to konieczne wiesz?

"Dalio, Dalii, Biała… Tobie najwięcej zawdzięczam i Ciebie najbardziej przepraszam. Wiem, wiem i nawet nie mam zamiaru się tłumaczyć. Jesteś zła i będziesz. Mam jednak nadzieję, że wiesz dlaczego to robię. Chce Ci podziękować za to, że zawsze byłaś, że zawsze jesteś. Za to, że rozumiałaś mnie bez słów i za to, że nie zaczęłaś na mnie inaczej patrzeć pomimo tego co zrobiłem, co robiłem tym wszystkim ludziom. Dziękuję za Twój uśmiech, Twoje oczy. Dziękuję, że mogłem zwariować na Twoim punkcie. Dziękuję za zaczepki, drobne złośliwości i zadziorne uśmiechy. Jednak przede wszystkim dziękuję za naszego syna. Bardzo Ciebie przypomina, dziękuję i przepraszam. Przepraszam jeżeli przeze mnie zostaniesz z nim sama. Przepraszam, jeżeli przestanie mieć ojca. Przepraszam, jeżeli zostanę tylko wspomnieniem. Proszę… nie zapominaj o mnie, nawet jeżeli już nie wrócę. Proszę, nie zapominaj, że Cię kocham."

<_Baru_> Poklepał Seiye po łbie i nie skomentował. Po prostu usiadł. - Ładnie mieszkasz - uśmiechnął się do niego. - Możemy zaczynać? Mam coś zrobić?
<Seiye> westchnął tylko po czym usiadł dokładnie na wprost niego - od razu mówię że nie będzie to na początku dla ciebie przyjemne, będziesz czół łaskotanie w głowie, a może nawet ból... ale mimo tego pod żadnym pozorem nie wolno ci przestać patrzeć w moje oczy rozumiesz? - w czasie kiedy to mówił uniósł łapę do góry a kiedy jego oczy zabłyszczały pojawiło się przy nich martwe ludzkie ciało - jeżeli uda się go pozbyć z twojego ciała będzie musiał się gdzieś podziać, to ważne by mógł przeżyć...
 
"Liam, synu. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o dzielnych wilkach? Teraz musisz być naprawdę dzielny! Najdzielniey ze wszystkich! Ucz się kontrolować zdolności, nie zapominaj o zadaniu, które dostałeś. Jeżeli uda Ci się stworzyć ogień i oddychać w jednym rytmie to będzie wielki postęp. Tata musi na trochę zniknąć, mam ważne sprawy do załatwienia. Pamiętasz? Dorośli mają czasem ważne sprawy i znikają. Pilnuj mamy, psoć się jej dużo i rozśmieszaj ją. Nie zapominaj o zabawie. Dziękuję Ci, że jesteś synku. Kocham Cię."

<_Baru_> Pokiwał głową, zaraz jednak zmarszczył czoło. - Seiye? Co Ty robisz? Miałeś mnie przenieść do mojej podświadomości, a nie się go pozbywać...
<Seiye> wiem Baru, to na wszelki wypadek wszystko się może zdarzyć pamiętaj o tym... i ja tam niestety będę z tobą ktoś musi cię z tam tąd zabrać - zamknął oczy skupiając się i przypominając wszystko - gotowy?
<_Baru_> - Nie, robimy tak jak ustaliliśmy wcześniej - przejechał palcami po przywieszonej przy boku pochwie od noża. - Mówiłem Ci przecież, On Cię nie wpuści tak daleko jak ja muszę iść, a ja mam swój sposób na wydostanie się. Gotowy - powiedział i spojrzał w oczy wilka.
<Seiye> nie zapominaj ze ja także mam swoje sposoby... patrz teraz dokładnie w moje oczy i pamiętaj nie wolno ci nawet mrugnąć! - kiedy już otworzył oczy miał przerażająco rozszerzone źrenice, dokładnie skupił się na oczach Baru a następnie zaś przerywając ciszę zaczął wypowiadać dziwaczne słowa niezrozumiałe dla Baru. Zdanie było bardzo długie mniej więcej w połowie Baru zapewne już odczuwał łaskotanie a następnie ból a ich oczy stopniowo stawały się czarne, kiedy już dotarł do ostatniego wyrazu obaj mieli
<Seiye> całkowicie czarne oczy i przenieśli się w podświadomosci Baru. Ich ciała zostały na miejscu żyły ale tak jakby były nieobecne duchow.
"Syriusz, Ser, Pleśniaku! Hah Ty kawalerze! Mam nadzieję, że kiedy zniknę to znajdzie się kto inny do grzania Ci mentalnie legowiska. Jednak kiedy wrócę, a ktoś taki będzie… Oj, wtedy się strzeż! Pamiętaj o Klusku, pilnuj go i skop dupę każdemu, kto nazwie go robotem. Dziękuję za dowartościowywanie, za wyznania, za nadzieję. Przepraszam, że nam nie wyszło, no cóż. A tak poważnie, Serku dziękuję za podnoszenie na duchu, za Twój wesoły pysk, twarz też. Trzymaj to Stado razem, tak jak do tej pory i nie odpuszczaj! Oczywiście nie zapominaj o swoim kochanku, a jak wrócę to pamiętaj o odpowiednim „poczęstunku” i powitaniu."

<_Baru_> Spojrzał w oczy i zacisnął lekko zeby kiedy poczół ból. Nic jednak nie odwróciło jego wzroku od oczu wilka i juz po jakimś czasie znaleźli się w czarnym pomieszczeniu. Baru rozejrzał się, było pusto, zero wspomnień. Spojrzał na siebie. - Seiye? Moje ciało, muszę tu mieć ciało inaczej mi się nie uda... - spojrzał na wilka, który stał obok.
<Seiye> było to dla niego męczące to co właśnie zrobił ale mimo to jakoś się trzymał - tym się nie martw Baru jeszcze chwila i będziesz miał ciało z krwi i te prawdziwe musiało zostać inaczej się nie dało - wyglądali tak jak w momencie gdy się przenosili lecz będąc w podświadomości Baru byli w tej chwili niczym duchy, byli przejrzyści... do czasu gdy zaczęli nabierać kolorów, a po kilku minutach byli już sobą mieli ciała tak jak przedtem - niestety nie wszystko działa tak szybko jakbyśmy chcieli, pamiętaj Baru też
<Seiye> o tym że mamy niewiele czasu... masz zaledwie 2 godziny potem opadnę z sił i oboje stąd znikniemy
<_Baru_> Ciało, które dostał było jego, jego prawdziwe. To z jaskini zniknęło, jeżeli nie zrobił tego Seiye, to zrobił to Pasożyt. Baru spojrzał na Seiye. - Tutaj nie istnieją Twoje prawa, tutaj on decyduje, uwierz, byłem w swojej podświadomości i znam Go lepiej niż Ty. - W tym miejscu negatywna enegia Membu odziaływała dużo mocniej na Baru, dlatego mógł wydawać się nie przyjmeny. Chłopak rozejrzał się. - Teraz wiem dlaczego tyle milczał, przygotował to miejsce... Normalnie pełnoby tu było wspomnień... - powiedział
<_Baru_> i ruszył przed siebie. Zerknał na Seiye. - Ty możesz już znikać, teraz mam swoje ciało i tu nie ma znaczenia kto mnie sprowadził.
"Asmdeusz i Ves, Ves i Asmo… Wy spadliście z jednego księżyca. Oboje wkręcaliście mi różne różności na temat ludzkich przedmiotów, oboje powodowaliście szeroki uśmiech na moim pysku. I Tobie Ves, i Tobie Asmo dziękuję za to. Jedyne za co mogę przeprosić, to, że nie na wszystko się nabierałem heh. Mam nadzieję, że kiedy wrócę, przywitacie mnie tabunem dziwnych „cosiów” i nawciskacie najróżniejszych kitów na temat ich działania czy pochodzenia. Dziękuję Wam, że jesteście."
<Seiye> czuł się się tam nieswojo, rozglądał się tak jakby wypatrywał zagrożenia ale mimo to coś jednak wyczuwał coś co go bardzo przytłaczało coś co nie mogło się uwolnić - wspomnienia gdzieś tu są... czuje je... a zniknąć nie mogę, jeżeli ja to zrobię znikniesz i ty - nie było to prawdą... powiedział tak ponieważ miał też swoje plany
<_Baru_> - Pewnie, że są ... za drzwiami - pomieszczenie w którym się znajdowali to długi czarny korytarz. Pełno było w nim drzwi. Baru chwycił jedną z klamek i pociągnął. - Zamknięte... - nie zdziwiło go to ani trochę. Pasożyt się przygotował. Chłopak spojrzał na Seiye. - Miałeś przekazać kopert, idź - powiedział, narazie spokojnie. - Dobrze wiem, że nie zniknę. Nie wypuści mnie.
<Seiye> westchnął słysząc jego słowa - wybacz ale nie mogę... a kopertami się nie martw, trafią do swoich adresatów - wiedział co mówi ponieważ grota w której zostały koperty była zaczarowana i jeśli coś do kogoś było zaadresowane, to w niewyjaśniony sposób w ciągu kilku godzin trafiało w odpowiednie ręce. Seiye rozglądał się wszędzie rozmyślając nad tym co on sam planował już dawno, nie zamierzał o tym mówić Baru gdyż ten by się nie zgodził, w pewnej chwili poprostu się zatrzymał i już nie szedł dalej
"Raksha, Raku, siostro Ty moja… Mendo… Hah. Tęsknię za Tobą pisząc to wszystko. Wiem, masz swoje sprawy, każdy ma. Nie umiem się na Ciebie gniewać i właśnie za to chce podziękować. Nie zrobiłaś nic nadzwyczajnego, nic wielkiego. Po prostu byłaś, słuchałaś, rozmawiałaś, ostrzegałaś. Dziękuję, za to, że traktujesz mnie jak brata. Za to, że mimo tej mrocznej otoczki z łatwością przychodzi Ci pomaganie. Za to jaka jesteś. Przepraszam, że mało kiedy mogłem Ci pomóc. Przepraszam za roztrzepanie i moje głupie pomysły. Proszę, pamiętaj o Stadzie, pamiętaj o Dzieciach Nocy. Proszę pomóż Al. Jeżeli nie wrócę pomóż Dalii i Liamowi, jeżeli nie wrócę, pomóż znaleźć zastępcę na moje miejsce. Tylko nie smuć się za długo, jesteś przecież silna. Kocham Cię siostrzyczko."

<_Baru_> Nic nie powiedział, bowiem na korytarzu rozległy się kroki. Spojrzał gwałtownie w ich stronę. - Kłamca, kłamca... - coś nagle wyszeptało do ucha Seiye i zaśmiało się złośliwie. Już zaraz przed jego pyskiem stał białowłosy chłopak. Jedno jego oko było żółte, drugie błękitne. Uśmiechnął się szeroko do wilka i spojrzał prosto w oczy. - Jesteś Seiye taak? - zapytał głosem niczym nie z tego świata.
<Seiye> Seiye zaś słysząc a po chwili widząc Membu zamknął oczy i cicho się zaśmiał - tak jestem Seiye a ty zapewne jesteś Membu i właściwie miałem nadzieję że zobaczę kogoś bardziej przerażającego... - otworzył oczy i tym samym w typowy dla niego sposób się uśmiechnął. Od samego początku będąc tam wiedział czego może się spodziewać tym samym ciężko będzie go zaskoczy.
 
"Aldieb, Alu, Al. Chyba więcej tych licznych pseudo nie używałem. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja wspólnie planować różne atrakcje. Nawet jeżeli nie, to chciałbym podziękować. Zawsze dbałaś o rozwój Stada Nocy, dziękuję, że i mi pozwoliłaś stać się częścią jego głowy. Dziękuję za wyrozumiałość w sprawach libacji alkoholowych, których, no cóż, często bywałem organizatorem, oczywiście i za to przepraszam.  Dziękuję za docenianie, ale pamiętaj, że incydentu z rasizmem nie zapomnę. Ten plus za mało będzie Cię prześladował! Dziękuję Ci za wszystko i przepraszam, jeżeli kiedykolwiek nawaliłem."

<_Baru_> Osobnik przyjrzał się dokładnie usmieszkowi wilka i znowu spojrzał w jego oczy. Zacmokał i pogroził mu palcem. - Mama Cię nie uczyła, że nie ocenia się książki po okładce? - uśmiechnął się cynicznie. - Daj mu spokój - odezwał się Baru i zmarszył czoło. Nie uzyskał jednak reakcji.
<Seiye> słowa Membu wywołały w nim tylko kolejny śmiech - matka mnie niestety porzuciła więc daruj sobie lepiej słowa o których sam zapewne nie masz pojęcia - przymrużył tylko oczy które zabłyszczały, nie bał się patrzeć mu w oczy nie był on niczym przerażającym.
 ...
W tym momecie Baru już wiedział. Seiye wpadł w zasadzkę. Jego wilcze ciało osunęło się na ziemię, a białowłosy chłopak nadal uśmiechał się cynicznie.
- Śpij, słodko śpij... - zaśpiewał mu i zaśmiał się znowu. Użył swoich zdolności. Seiye właśnie wrócił duchem do jaskini, do swojego ciała. Membu przez spojrzenie mu w oczy przenósł Go do równoległego świata, a wilk nie był już z nimi. Jedynie myślał, że nadal jest i dalej toczył swój bój. Ocknie się w swojej jaskini, myśląc, że wraca razem z Baru z udanej "misji". Baru jednak nie będzie, ani duchem, ani ciałem. Na ziemi zostanie jedynie koperta zaadresowana do Seiye.
"Seiye, Sei. Dziękuję. Dziękuję za to co zrobiłeś i przepraszam. Przepraszam za zachowanie w podświadomości. Pod wpływem Pasożyta  bywam bardzo wredny. Dlatego musiałem iść sam. Nie byłbyś tam bezpieczny. Przepraszam, jeżeli będziesz się obwiniać. To nie Twoja wina, nie powiedziałem Ci wszystkiego. Membu ma pewną zdolność. Służą mu do tego oczy, kiedy w nie spojrzysz… no cóż. Przepadasz. Pasożyt tworzy wtedy aluzję w Twojej głowie, bardzo realną. W rzeczywistości Twoje ciało leży nieruchomo z szeroko otwartymi oczyma, a Ty nawet nie wiesz, że siedzisz w swoim umyśle. Kiedy to czytasz jesteś już wolny od tej techniki. Przepraszam, ale wiedziałem, że nie będziesz mnie chciał zostawić samego. Proszę, zajmij się szkoleniem Liam’a, tak jak robiłeś to dotychczas. Dziękuję za wszystko."

Czarnowłosy chłopak spojrzał na znikającego Pasożyta swoimi fiołkowymi oczyma. Spojrzał na długi, czarny korytarz i westchnął.
- Witaj moja podświadomości... - teatralnie rozłożył ręce. Zaraz je opuścił i ruszył czarnym tunelem...
"Tin… Przepraszam, musiałem."

CDN. 
[Taka moja drama. Baru nie ma, mnie nie ma. Mam pełno roboty i spraw do nadrobienia. Jeżeli pojawię się na Evencie to pod postacią innego stworzontka.]

 

4 komentarze:

Tin pisze...
[Boże, Baru, Ty to jednak. Serce mi waliło podczas czytania i dłonie się trzęsły, naprawdę! Tak pięknie tworzysz nastrój. Wracaj szybko i pisz dalej.]
[Nie powiem, połowa listu do Sera to jakaś kurde gejoza, co mnie rozbawiło. Choć nie na tyle, by się śmiać. Dla mnie to w sumie szok... Jak nie wrócisz, to ja Cię jakoś dopadnę, serio. Nie możesz mnie tak zostawiać, Mendo. /Syriusz.]
Aldieb pisze...
Przeczytała wstęp i przeznaczony dla niej list. Szare tęczówki śledziły linijki drobnego tekstu, kiedy szybko pochłaniała wzrokiem kolejne słowa. Jej twarz nie zmieniła wyrazu, jedynie spojrzenie stało się jakby nieco chłodniejsze. Kiedy skończyła, uniosła oczy, jednak nie było nikogo, komu mogłaby odpowiedzieć. Za to w głowie pojawiła się plątanina nieprzyjemnych myśli. Jedna za drugą, każda pociągała kolejną, tworząc chaos, jakby zbierały się chmury burzowe.
Dziewczyna nadal skryta pod fasadą zimnego spokoju zmięła w rękach kartkę papieru. Nic nie powiedziała. Zacisnęła jedynie wargi i bez słowa odeszła.
Rakshasha pisze...
Pantera nie była dziś sobą, bo jak mogła, przeczytawszy coś takiego? Długą chwilę gapiła się na zapisaną kartę z pustką w sercu i niedowierzaniem w ślepiach, póki emocje nie zaczęły przedzierać się przez beznadzieję i atakować zszokowany umysły.
Róg listu zajął się ogniem, ale przygasiła go łapą, ledwie odczuwszy swąd spalenizny, ukłucie poparzenia czy ból w piersi. Odwróciła się od słów, które wciąż brzmiały w myślach, od białej karty, która zdawała się podążać wciąż za nią. Wybiegła z jaskini, pędziła przed siebie, jakby goniło ją stado diabłów, a burzowe chmury lunęły deszczem, przemaczając panterę do ostatniej warty miękkiego futra. Biegła dalej. Biegła, póki ból w łapach nie zmusił do zatrzymania na krawędzi nieznanego jej klifu - czyżby tak daleko pobiegła? Spoglądała w dół, na płynącą rzekę i nawet nie próbowała odróżnić, czy ból rozpierający jej pierś pochodził od magii, czy od burzy uczuć, których nie chciała rozumieć. Woda spływała po czarnej sierści, słone krople co rusz dostawały się do rozwartego pyska, z którego dobiegał nierówny oddech.
Przymknęła zaszklone ślepia, zacisnęła szczęki. Burza rozszalała się na dobre, jej skrzydła leżały bezwładnie przy bokach, a ona sama wyglądała jak posąg, nieruchoma, twarda, nawet dawne wrażenie mroku wokół jej osoby powróciło.
"Wrócisz, Mendo" - zabrzmiały w czaszce silne słowa. - "Zaopiekuję się nimi do Twojego powrotu, bracie." - I miała już tylko nadzieję, że jakimś cudem do niego dotarły, że starczyło jej magii, która zaniosłaby te słowa, choćby same ich echo...
Zawróciła, miała obowiązki do wypełnienia, obietnice do dotrzymania. Musiała być silna.

[Mini drama w odpowiedzi.
Przeczytałam już wczoraj, ale dopiero dziś coś wydusiłam. Się, kurdę, wzruszyłam...]