Za górami, za lasami...
Na szczycie Szklanej Wieży z drewna..
Mieszkała Nie-Śpiąca Królewna z orszakiem siedmiu czwórasów...
Królewna ta była jednak napiętnowana klątwą...
Wobec której najwięksi mędrcy chwytali się za głowy...
A nawet najsilniejsza magia nie była w stanie jej naruszyć...
Znana była wówczas jako entuzjasmus maximus -
Jako, że historia lubi się powtarzać, znajduje ona swoje odzwierciedlenie również dzisiaj.
- LIAAAAAM!!! - Wysoki pisk przeszył powietrze niczym grot strzały, dudniąc w uszach najbliższych przechodniów jeszcze na długo po tym, kiedy umilkł. Rudowłosa kobieta przeskakiwała energicznie z nogi na nogę, poklaskując niczym małe dziecko na widok... sukienki. Kobieta wskazała entuzjastycznie kreację, przyciskając twarz do okna wystawowego. - Patrz, patrz, patrz, patrz..! - Zawołała, nie odrywając się od szyby. Młody, stojący nieopodal chłopak spróbował zamaskować swoją konsternację pod naciągniętym nisko kapturem. A nuż, nikt nie powiąże faktów i nie pomyśli, że przyszli razem. - Zachowujesz się, jak małpa w fabryce bananów. - Wywrócił ostentacyjnie oczami, pytając się w duchu Boga jak udało się jej przekonać go do tej pasjonującej wyprawy, w której mieli się wcielić w łowców promocji. Dalia zignorowała kąśliwą uwagę syna i nie zważając na niego natarła bezlitośnie na frontowe drzwi sklepu. Chłopak westchnął, widząc tylko kosmyki ognistych włosów znikające tuż za futryną. Nie widząc odwrotu, ruszył za nią, powłócząc nogami. Znalazłszy się w środku, zlustrował wnętrze zrezygnowanym spojrzeniem, w końcu lokując je na drobnej postaci, nurkującej w kalejdoskopie kolorowych materiałów. Jak ryba w wodzie, pomyślał ironicznie. Zastanowił się przy tym głęboko, wręcz zatrzymując się wpół kroku, gdzie w takich chwilach znikał Baru? Tak, to było wyśmienite pytanie. Z kontemplacji wyrwał go kolejny pisk. - O Boże, Liamciu! Popatrz jakie śliczne ubranka! - Dalia w międzyczasie zdążyła zrewidować sporą część asortymentu, zatrzymując się w dziale dla dzieci. Liam posłusznie powlókł się w jej stronie, rzucając wokół szybkie spojrzenia - asekuracyjnie, by mieć pewność, że nikt znajomy nie zastanie go w tak kompromitującej sytuacji. Kiedy zwrócił wzrok z powrotem ku rodzicielce zorientował się, że widok przysłania mu dziecięcych rozmiarów kubraczek. - Szkoda, że nie ma z nami Hiacynt... - Zawodziła sobie a muzom.
- Chyba ciężarówki. - Rzucił z przekąsem, afiszując ciążące mu od dłuższego czasu na przedramionach toboły, których jedynie przybywało. Dalia złapała się pod boki, patrząc na niego oskarżycielsko. - Bądź mężczyzną, a nie babą!
- Właśnie! Nie mogę być silnym, niezależnym mężczyzną i tragarzem jednocześnie - Żachnął się teatralnie, choć uśmiechnął się cierpko. Zacięła usta w wyrazie niemego poirytowania i przyszpilając syna wzrokiem do przeciwległej ściany, po czym zarządziła apodyktycznym tonem: - Marsz do kasy gówniarzu.
- Zmuś mnie.
- Jeszcze chwila a wygrasz bilet w jedną stronę do krainy wiecznej zabawy z młodszą siostrzyczką. - Odparła z uśmiechem pełnym diabelskiej pasji, wręcz karmiąc się jego bezsilnością. - A tak w ogóle, to powinieneś mi mówić mamo!
Ps. - Tak, to jest Liam jeszcze przed przemianą.
Ps.2 - To kto następny na zakupy z Dalią? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz