Centaury I
Autor: Lady Killer
-Coś w Tobie pękło. Widzę to.-- Zimne oczy Demona zatopiły się w moim ciele.- Daj mi w końcu spokój. Nigdy nie możesz przestać? Nawet jeśli to co? Ja też mam uczucia, ja też czasami cierpię!-- To go zaskoczyło. Przystanął nawet, ale już się nie odezwał. Zniknął w moim ciele, podeszliśmy do Magiki. Dogoniła mnie już Aldieb i Szera. Pegaz Siedział w kręgu, a wokół niej była zgromadzona reszta wybrańców. ,,Czekaliśmy na Was...'' Magika spojrzała na mnie. Usiadłyśmy. Ciekawiło mnie, co będzie naszą misją... Na pysku Aldieb zobaczyłam cień uśmiechu.
- Pierwsze zadanie wykonaliście pomyślnie. Teraz czeka na Was Kanion Ciemności, w którym zastaniecie mistyczne stwory. Mieszka tam Centaur imieniem Derlis. Musicie go zabić, i odciąć jego ogon. Potem ugotować w krwi jednego z jego obrońców. Wywaru starczy dla każdego, przeniesie on Was w następne miejsce walki. Ruszajcie na północ, powodzenia!
Podnieśliśmy się. Moje spojrzenie automatycznie padło na Skazę. Także spojrzała na mnie, i uśmiechnęła się. Nic nie rozumiała z przemowy Magiki. Odwróciłam się do Shesay.
- Gotowa?
- Tak. Ruszajmy. --Pobiegliśmy przed siebie, na północ- tak jak wskazała nam Magika. Mimo woli obejrzałam się na Gold Fire. Skaza siedziała wygodnie na jej grzbiecie. Mówiły coś do siebie, cicho chichocąc. Myśli wszystkich uczestników wyprawy kłębił się w moim łbie... Musiałam jakoś to wytrzymać, choć czasami miałam ochotę krzyczeć...
***
- Co to było? -- Cała siódemka stała w bezruchu. Każdy oddech wydawał się być zbyt głośny... ,,Boje się....'' Teraz tylko myśli Skazy wywierały na mnie wrażenie. To było naprawdę imponujące, jak interpretowała to co sie działo. Tak, to był zły pomysł aby ją zabierać.... Bardzo zły...
Znów usłyszeliśmy głosy. Naysha zmieniła się w małego ptaszka, i poleciała w ich stronę. Jak wiele mogła zobaczyć nie zauważona. Gdy stała znów obok nas, rzuciła krótko: Ludzie.
,,Lady będzie w swoim żywiole.'' Gwałtownie odwróciłam łeb w stronę Goldi. Szera i Aldieb spojrzały na siebie znacząco. Wszyscy wyczuli że to jej myśl zwróciła moją uwagę. Wilczyca zmieszała się momentalnie.
-Kto się zajmie zwabieniem ich w jedno miejsce?-- Spytała cicho Shesay.
- Ja.-- Obnażyłam czubku kłów.-- I Bakara...
-Dobrze. Reszta należy do nas.-- Spojrzała na wszystkich.
Demon poszedł przede mną. Okrążyliśmy mały obóz. Bakara wziął w kły gałąź, i złamał ją starając się trzasnąć jak najgłośniej. Ujadanie psów, od razu kilku ludzi z nabitymi strzelbami znalazło się tuż przed nim... Oni go nie widzieli, a kundle nie wyczuwały. Był tylko cieniem... W końcu ludzi było tam około dziesięciu, wszyscy patrzyli z przerażeniem na pozostawione ślady na ziemi, których ilość nadal się powielała. Obeszłam szałasy, dałam znak że to już wszyscy. Po niedługim upływie czasu przeszkoda była zlikwidowana...
***
Mgła unosiła się tuż nad ziemią. Drzewa były martwe, a ich gałęzie chude i porośnięte kolcami. Jedyne co można było znaleźć to szkielety zwierząt łownych. Kiedyś widocznie był tu las.
Weszliśmy do Kanionu Śmierci- to widocznie był on. Na ziemi widniały ślady kopyt dużej ilości zwierząt.
-Jestem zmęczona... --Jęknęła Skaza.
-Jeszcze troszkę, już niedługo.-- Odpowiedziała jej Goldi. Taaa....
-Uwaga, Gryf!-- Ogłosiła Aldieb, jako pierwsza zauważając lecące wprost na nas zwierze. Nie, coś było nie tak...
- Odsunąć się, szybko!-- Krzyknęłam, rzucając się w tył. ,,Co ona robi?!''
Zwierze zaryło ciałem w ziemie, wznosząc chmurę pyłu... Za nim rozciągała się szeroka smuga krwi. Spokojnie spojrzałam na zaszokowaną Szerę, i blado się do niej uśmiechnęłam.
-Leciał za szybko. --Mruknęłam. Poszliśmy dalej, rozglądając się uważnie.
Niedługo potem staliśmy na polanie, obserwując Centaury stojące wokół jednej, dużej jaskini. Tam zapewnie był Derlis...
,,Chyba ktoś nas obserwuje. Czy oni nas nie widzą? Ale fajnie! Jacy oni są śliczni! Głodna, kurde jestem... Jest za cicho, za cicho! Coś tu nie gra...''
-Przestańcie myśleć tak głośno, próbuje się skupić!-- Mruknęłam.
- Nie umiem myśleć cicho.-- Zachichotała Skaza. Goldi uciszyła ją natychmiast, zmieszana moim spojrzeniem.
- Słuchajcie. Odwróćcie uwagę tych strażników, a ja i Bakara zajmiemy się tamtym w jaskini. Kiedy wyjdziemy z ogonem, wracamy jak najszybciej. A kiedy żadne z nas nie wyjdzie, nie zajmujcie się naszymi szczątkami.-- Powiedziałam cicho. Pokiwali głowami, i rozeszli się podchodząc do Centaurów.
- Graj muzyko... -- Spojrzałam na stojącego obok Bakare, rzuciliśmy się bokiem do jaskini omijając wrogie postacie. Skryci w cieniu, czołgaliśmy się w kierunku największego z dwójki tych, co byli w jaskini- Derlisa.-- Ja zajmę się ogonem...
Skok. Odwrócili do nas srogie twarze, zdumione tym co się dzieje. Widzieli tylko mnie, tym bardziej przerażony był ten drugi kiedy padł na grzbiet pod ciężarem Demona.
Ostrze rozcięło mój bok, kiedy rozrywałam szczękami ciało Centaura. Wierzgał kopytami na wszystkie strony, rycząc jakieś niezrozumiałe słowa. Bakara już poradził sobie, i teraz bawił się ze mną. Dla niego była to zabawa... A może jednak nie? Koniec, Derlis zamarł w ruchach agonii.
Demon zrobił coś z jego ogonem, i podpierając mnie wyprowadził z jaskini omijając grupę. Ktoś krzyknął że już jesteśmy... Przed ślepiami zrobiło mi się ciemno, upadłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz