- Ach... Ta twoja dyskrecja - posłała mi czarujący uśmiech. Bez słowa odpowiedziałem jej tym samym. Nabrała powietrza...
Nigdy nikogo nie faworyzowałeś, to też odróżniało cię od reszty
stada. Oni zrobiliby wiele dla Duxa, w końcu był synem Alph. Myślę, że
gdyby nie to, uważaliby go za zwykłego oprycha. Tak czy siak, chciałam
poczuć się najważniejsza dla ciebie, chciałam wyróżniać się wśród tych
wszystkich samic oblegających cię dookoła. Wdzięczyłam się i prężyłam,
przeszkadzałam w rozmowach z innymi, chciałam pokazać, że dla mnie
przerwiesz każdą rozmowę. Niestety, zawsze byłeś bezpośredni i moje
próby kończyły się raczej fatalnie. Po twoich uwagach co do mojego
zachowania czułam się raczej zażenowana niż wyjątkowa. Nie myśl sobie
tylko, że sława odbiła ci do głowy, o nie. Zachowywałeś się wobec mnie
tak samo jak wcześniej. Po prostu teraz co chwila nam ktoś przeszkadzał,
szczególnie kiedy jedno z nas wtulało się w drugie albo w inny sposób
okazywało czułość. Pewnego dnia wybuchłam, właśnie wychylałam pysk żeby
liznąć się w pysk, cieszyłam się tą naszą intymnością, nie trwało to
jednak za długo... Zleciała się szarańcza, tak nazywałam te wszystkie
idiotki lepiące się do ciebie. Były we cztery, może pięć, wypchnęły mnie
na dalszy plan i zaczęły opowiadać ci coś, jedna przez drugą, chyba sam
nawet straciłeś na chwilę orientację. Mimo wszystko lekko się
uśmiechnąłeś, wtedy nie wiedziałam, że to jeden z twoich uśmiechów
wołających o pomoc. Warknęłam głośniej i skoczyłam między nie, wściekła
rozepchałam je na boki i spojrzałam ci prosto w oczy... "Koniec! To
koniec, nie chcę być przeszkodą miedzy nimi a tobą!". Wykrzyczałam to
zdanie i wbiegłam w las, lekko w szoku, ale ruszyłeś za mną krzycząc
moje imię. Płakałam, tak strasznie płakałam, nie reagowałam, nie wiem
czemu, nie chciałam cię widzieć. Jednak ty nie poddawałeś się, nadal
wołałeś, wciąż biegłeś. Wywiało mnie, i to dosłownie wywiało, na jedną z
naszych gór. Nie wiem jak długo tam siedziałam, wiem tyle, że mnie nie
znalazłeś. Postanowiłam wyruszyć na małą wyprawę. Wróciłam tydzień
później, na święto naszego stada. Jednak kiedy weszłam na polanę, ta
oblana była jakimś kolorowym badziewiem. Kilka wilków się śmiało, inne
komentowały naganny wybryk. Wiedziałam, wiedziałam, że to twoja sprawka.
Ruszyłam pędem do twojej jaskini, chciałam cie przeprosić. Ta wycieczka
wiele mi dała, dotarło do mnie, że od zawsze traktowałeś mnie
wyjątkowo, chciałam ci wszystko powiedzieć, wytłumaczyć, ale ciebie już
nie było. Przed jaskinią zastałam tylko twoją matkę. Kiedy zapytałam o
ciebie, odpowiedziała krótko ,,odszedł,,.
Spojrzała na mnie.
- Ale teraz jesteś - patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Poczułem jakieś
ukłucie w środku, wspomnienia były, ale niewyraźne, jakby ktoś blokował
ich dostęp do mego umysłu. Zauważyłem wtedy, że gdy mowa o dobrych
rzeczach wspomnienia nie są tak wyraźne, jak te złe. Chciałem coś
powiedzieć, ale przerwał mi śmiech kogoś zza drzew.
- Pięknie Angel, niezła z ciebie kłamczucha - zza drzew wyszedł Dux z
szerokim, złośliwym uśmiechem - A więc nasz Hili stracił pamięć, ojj... -
udał smutną minę - jak mi szkoda - zatrzymał się i spojrzał na mnie
spod byka.
- Podsłuchiwałeś?! - Angel wyraźnie się zestresowała.
- Cicho mała. Chętnie ci przypomnę jak to było z twoją małą Angel -
złośliwy uśmiech nie odstępował go na krok. Nie bardzo wiedziałem o co
tu chodzi, ale reakcja wilczycy na jego widok spowodowała, że miałem
pewne wątpliwości co do jej wersji.
- Mów - odpowiedziałem krótko.
- Hil nie słuchaj go! - szturchnęła mnie w łapę, nie zareagowałem.
Twoja słodka samiczka owszem, biegła przez ten cudny las, racja
płakała. Lecz nie przypominam sobie, aby trafiła na jakąś górę. Trafiła
tak, ale prosto na mnie. Twoje wołanie umilkło. Zapytałem się grzecznie
gdzie jesteś, widzisz, obmyśliłem plan, jak cie dorwać. Twoje owe
wielbicielki miały cię znaleźć, a Angel, kochaniutki, zaprowadzić w
odpowiednie miejsce.
- Przestań ! Stop ! - wilczyca krzyknęła i strumień łez spłynął po jej
pysku. Czułem narastające w sobie napięcie, nie wiedziałem co się ze mną
dzieje, ale czułem się wkurzony.
"Biegnie za mną" odpowiedziała krótko, jednak nie spodziewała się, że jesteś już na miejscu i wszystko słyszysz.
"Biegnie za mną" te słowa dźwięczały mi w uszach. Zaraz potem pokazał się obraz, wspomnienie wróciło.
- Angel? - stałem wryty, patrząc jak rozmawia z Duxem, odwróciła się
gwałtownie - Co to ma być? - rozejrzałem się dookoła. Dochodziły mnie
dziwne odgłosy, biegło tu więcej wilków.
- To koniec, nie słyszałeś? - Dux posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Nie rozmawiam z tobą. - warknąłem w jego stronę - Angel? Powiesz coś? - zapytałem, a wilczyca uśmiechnęła się do mnie.
- No chyba nie brałeś nas serio co? Otoczony tyloma pięknościami, nie
wiem co w tobie widziały. Ach no tak, nic - zaśmiała się - a ja
myślałam, że są dla mnie rywalkami.
- Nie kłam... - bezradność, nic więcej nie potrafiłem powiedzieć, poczułem jakby ktoś mi wyrywał serce.
- Dux jest świetny - spojrzała na niego i owinęła jedną z jego łap ogonem.
- Dux? - zaśmiałem się - A kto to jest?! - warknąłem w jego stronę.
- Wygrany, wilczyca moich pokrojów właśnie z kimś takim ma świetlaną przyszłość.
Poczułem się oszukany, tak strasznie oszukany i naiwny.
- Boli? - zapytał Dux z tym samym wciąż uśmiechem - I dobrze, moich kumpli też bolało, jak zrywały z nimi z twojego powodu.
Stałem i patrzyłem z niedowierzaniem na Angel, coś dziwnego było w
jej oczach. Bolało... Gwałtownym ruchem wykonałem w tył zwrot i
pobiegłem przed siebie, powstrzymałem łzy, mocno zaciskając zęby.
- Jeszcze cie dorwiemy ! - usłyszałem za plecami.
Wróciłem do rzeczywistości i spojrzałem na Angel.
- Okłamałaś mnie... - złość, żal, smutek, zawód, ból, ból w klatce piersiowej... Nowo poznane emocje.
- Hil nie, ja nie... To nie tak, ja to powiedziałam żebyś był zazdrosny, żebyś o mnie walczył... - płakała.
- Okłamałaś mnie... - powtórzyłem.
- Miałeś walczyć nie uciekać ! Okłamałam żebyś do mnie wrócił ! - krzyknęła, a w tle usłyszałem śmiech
- Hilarem. Proszę cię wysłuchaj mnie - dodała cicho. Śmiech w tle nie
ustawał, ogromna złość, poczułem ją z całym ciele. - To nie tak... -
mówiła dalej.
Ten śmiech...
śmiech...
złośliwy śmiech...
Jego śmiech...
Z głośnym warknięciem rzuciłem się na Duxa, nie spodziewał się tego, Angel też nie.
- Hilarem ! - krzyknęła, gdy ja szarpałem syna Alph, miotałem nim jak
ścierką, nie mógł nawet wstać. Nie wiem co mnie napadło, ale ledwo się
powstrzymałem przed zadaniem ostatecznego ciosu. W ten czas zleciało się
kilka innych wilków i odciągnęło mnie od Księcia.
- Hilarem ! Coś ty... - Angel chciała dokończyć,
- Baru ! Baru Saya ! - warknąłem jej w pysk. Miała przestraszone oczy -
Twój Hilarem nie żyje - odepchnąłem trzymających mnie i ruszyłem w
stronę jaskini. Oblizałem jeszcze tylko kły ociekające krwią i poczułem
na sobie wzrok obserwatorów tej sceny. Powoli dochodziło do mnie co
zrobiłem, ale nie wiem co czułem, nowo poznane uczucia miały teraz nade
mną kontrolę...
CDN.
/ średnio mi się podoba ale może być.