Kotowata przystanęła na jednym z drzew, pochylając łeb i nasłuchując.
Czuła dziwne wibracje powietrza. Uniosła łeb akurat w momencie, w którym
nad jej głową przeleciał ogromny kruk. Sprężyła się, gotowa do ataku,
odsłaniając kły, ale ptak odleciał tak szybko, jak się pojawił. Warknęła
cicho, nie wiedząc jak zinterpretować to zdarzenie. Wiedziała, że
właśnie zobaczyła coś ważnego.
Zeskoczyła z gałęzi, miękko lądując na śniegu i rozglądając się. Wyczuła go na chwilę przed tym, zanim się na nią rzucił. Uskoczyła i obróciła się do intruza, warcząc wściekle. Jej skrzydła rozłożyły się na tyle, ile mogły w gąszczu drzew, nadając mrocznej postaci jeszcze groźniejszego wyglądu. Przeklinała się teraz w duchu, że wyszła tak daleko poza granice terenów Stada Nocy. Zmrużyła ślepia, obserwując napastnika i nagle zdała sobie sprawę, że wygląda niemal jak ona sama. Czarna, ogromna sylwetka nieco tylko bardziej przypominała lamparta aniżeli jaguara. Spokojne, błękitne ślepia również wpatrywały się w nią, tak iż niemal miała wrażenie, jakby przewiercał jej duszę na wskroś. Była pewna, że zna te oczy. Dziwne ciarki przeszły ją na samą tę myśl, ale czuła, że nie zrodziła się ona z niczego.
Przez długą chwilę milczeli, nawzajem mierząc się wzrokiem i oceniając swoje siły. W końcu pantera nie wytrzymała dłużej tej niepewności i odezwała się pierwsza.
- Czemu mnie zaatakowałeś? - zapytała chłodno, prostując się i składając skrzydła.
- Wiedziałem, że nie dasz się powalić - odpowiedział jej niski, zachrypnięty głos.
Ponownie poczuła tą dziwną pewność, że skądś zna tego osobnika, a jednak nie potrafiła go rozpoznać. Pamiętałaby, gdyby spotkała czarnego lamparta o tak błękitnych ślepiach.
- Więc po co ci to było?
Nieznajomy przez chwilę milczał.
- Nie poznajesz mnie, prawda? - Pytanie to nieco zbiło ją z pantałyku. Spojrzała na niego z niemym pytaniem wymalowanym w ślepiach.
Lampart westchnął cicho i już chciał coś powiedzieć, ale w ostatnie chwili zmienił zdanie.
- To teraz nie jest ważne - powiedział, co nieco zdziwiło panterę, którą już zdążył zaintrygować tajemniczy osobnik. - Mam dla ciebie wiadomość, możliwe że już o tym słyszałaś, ale muszę ci ją przekazać.
Czuła w jego głosie, jak ważna może być ta informacja, dlatego skinęła tylko pyskiem, by kontynuował.
- Zwierzęta znikają i to coraz częściej, jeszcze jakiś czas temu było to jedno zniknięcie na parę tygodni, teraz na kilka dni - wyrzucił z siebie niemal na jednym oddechu, ciągle nie odrywając od niej wzroku. - Musisz zawiadomić o tym... swoje stado, podobno możecie coś zdziałać - zakończył, mając nadzieję, że krótkie zawahanie w jego głosie nie zostało zauważone. Jakże płonna była to nadzieja.
Pantera wyczuło to. Niechęć, kiedy wypowiadał się o stadzie. Teraz jednak nie to było najważniejsze, informacje te dotarły już do niej jakiś czas temu, jednak uważała je tylko za plotki, teraz stały się poważniejszym problemem. Przez chwilę uważnie obserwowała lamparta, namyślając się nad wszystkim co jej przekazał.
- Dobrze - odpowiedziała w końcu, skinąwszy pyskiem. - Zawiadomię o tym stado.
Obcy także skinął jej, jakby na pożegnanie i odwrócił, chcą odejść.
- Spotkamy się jeszcze? - Głos skrzydlatej zatrzymał go w pół kroku, a nikły uśmiech zawitał na jego pysku. Czyli jednak musiała go kojarzyć, widocznie wspomnienia zaczęły do niej powracać.
- Kiedyś na pewno - odpowiedział, teraz już znikając pomiędzy drzewami.
Zeskoczyła z gałęzi, miękko lądując na śniegu i rozglądając się. Wyczuła go na chwilę przed tym, zanim się na nią rzucił. Uskoczyła i obróciła się do intruza, warcząc wściekle. Jej skrzydła rozłożyły się na tyle, ile mogły w gąszczu drzew, nadając mrocznej postaci jeszcze groźniejszego wyglądu. Przeklinała się teraz w duchu, że wyszła tak daleko poza granice terenów Stada Nocy. Zmrużyła ślepia, obserwując napastnika i nagle zdała sobie sprawę, że wygląda niemal jak ona sama. Czarna, ogromna sylwetka nieco tylko bardziej przypominała lamparta aniżeli jaguara. Spokojne, błękitne ślepia również wpatrywały się w nią, tak iż niemal miała wrażenie, jakby przewiercał jej duszę na wskroś. Była pewna, że zna te oczy. Dziwne ciarki przeszły ją na samą tę myśl, ale czuła, że nie zrodziła się ona z niczego.
Przez długą chwilę milczeli, nawzajem mierząc się wzrokiem i oceniając swoje siły. W końcu pantera nie wytrzymała dłużej tej niepewności i odezwała się pierwsza.
- Czemu mnie zaatakowałeś? - zapytała chłodno, prostując się i składając skrzydła.
- Wiedziałem, że nie dasz się powalić - odpowiedział jej niski, zachrypnięty głos.
Ponownie poczuła tą dziwną pewność, że skądś zna tego osobnika, a jednak nie potrafiła go rozpoznać. Pamiętałaby, gdyby spotkała czarnego lamparta o tak błękitnych ślepiach.
- Więc po co ci to było?
Nieznajomy przez chwilę milczał.
- Nie poznajesz mnie, prawda? - Pytanie to nieco zbiło ją z pantałyku. Spojrzała na niego z niemym pytaniem wymalowanym w ślepiach.
Lampart westchnął cicho i już chciał coś powiedzieć, ale w ostatnie chwili zmienił zdanie.
- To teraz nie jest ważne - powiedział, co nieco zdziwiło panterę, którą już zdążył zaintrygować tajemniczy osobnik. - Mam dla ciebie wiadomość, możliwe że już o tym słyszałaś, ale muszę ci ją przekazać.
Czuła w jego głosie, jak ważna może być ta informacja, dlatego skinęła tylko pyskiem, by kontynuował.
- Zwierzęta znikają i to coraz częściej, jeszcze jakiś czas temu było to jedno zniknięcie na parę tygodni, teraz na kilka dni - wyrzucił z siebie niemal na jednym oddechu, ciągle nie odrywając od niej wzroku. - Musisz zawiadomić o tym... swoje stado, podobno możecie coś zdziałać - zakończył, mając nadzieję, że krótkie zawahanie w jego głosie nie zostało zauważone. Jakże płonna była to nadzieja.
Pantera wyczuło to. Niechęć, kiedy wypowiadał się o stadzie. Teraz jednak nie to było najważniejsze, informacje te dotarły już do niej jakiś czas temu, jednak uważała je tylko za plotki, teraz stały się poważniejszym problemem. Przez chwilę uważnie obserwowała lamparta, namyślając się nad wszystkim co jej przekazał.
- Dobrze - odpowiedziała w końcu, skinąwszy pyskiem. - Zawiadomię o tym stado.
Obcy także skinął jej, jakby na pożegnanie i odwrócił, chcą odejść.
- Spotkamy się jeszcze? - Głos skrzydlatej zatrzymał go w pół kroku, a nikły uśmiech zawitał na jego pysku. Czyli jednak musiała go kojarzyć, widocznie wspomnienia zaczęły do niej powracać.
- Kiedyś na pewno - odpowiedział, teraz już znikając pomiędzy drzewami.
***
Był już zmierzch, kiedy Raksha w końcu zaczęła zbliżać się do jaskini,
skacząc po drzewach ile sił w łapach. Czuła w powietrzu dziwny zapach i
skądś wiedziała, że przechodził tędy człowiek. Ale czego tu szukał?
Ostatnio spotkała tu kłusowników, ale był to jednorazowy przypadek i
szybko się stąd wynieśli. Przyspieszyła jeszcze, teraz jednak wzbijając
się w powietrze i pokonując w locie dzielącą ją od jaskini odległość.
Wylądowała zgrabnie na polanie, niemal niewidoczna w mroku nocy. Tutaj
zapach stał się jeszcze wyraźniejszy. Złożyła skrzydła przy bokach i
wkroczyła do jaskini, nagle ukazując się w jasnym kręgu światła i
niewątpliwie napędzając strachu dziewczynce. Zmrużyła ślepia, wpatrując
się w ludzkie szczenię, nieświadomie odsłaniając kły. Jej ogon strzelił
po bokach, a ona już miała się odezwać, kiedy uprzedził ją inny głos.
- Rakshasho Morte, raczysz przedstawić nam swoje wieści? - ozwał się głęboki głos, w którym bez problemu rozpoznała Seth'a.
Przez chwilę jeszcze przypatrywała się małej, jednak zaraz potem
zwróciła swój wzrok na zgromadzonych w jaskini. Skinęła im pyskiem na
powitanie, zanim zaczęła mówić.
- Byłam poza naszymi granicami i spotkałam kogoś, kto potwierdził nasze
przypuszczenia - zaczęła, wiedząc, iż do każdego doszły już te plotki. -
Zwierzęta znikają, coraz częściej i podobno w naszej mocy jest, by temu
zaradzić - zakończyła, spoglądając na Seth'a.
- Owe dziewczę nie trafiło do nas bez powodu, a jak się okazuje, jest
ich nawet więcej niż jeden. - Pantera znów spojrzała na dziecko, podczas
gdy półsmok mówił, próbując rozgryźć dlaczego to właśnie do nich
trafiła.
- Co więc zrobimy? - zapytała Lisbeth.
- Winniśmy otworzyć portal i sprawdzić co się ma na rzeczy -
odpowiedział, a głos jego poniósł się po wnętrzu jaskini i wszyscy
ucichli.
Po dłuższej chwili, w końcu głos zabrała lisica.
- Na nasze nieszczęście nie jest to takie łatwe, a czasu widocznie nie mamy za dużo.
Raksha podniosła pysk, spoglądając na Error z zamyśleniem wymalowanym we fiołkowych ślepiach.
- Czasu rzeczywiście mamy mało, jednak co dokładnie masz na myśli?
- Musimy zdobyć szereg przedmiotów i to bardzo trudnych do znalezienia,
w dodatku nie znamy receptury ich połączenia - oznajmiła czarna kotka.
- Tylko Fuzja zna tą tajemnicę, a chowana jest gdzieś przez ludzi - ozwał się ponownie półsmok.
- Pewnie w głównej siedzibie Stowarzyszenia Nocy, myślą, że jest tam
najbezpieczniejsza - powiedziała Raksha, sama nie wiedząc, skąd przyszły
do niej te słowa, a jednak wiedza ta wydawała jej się naturalna.
Ponownie w jaskini zaległa krótkotrwała cisza, podczas której każdy obecny zastanawiał się nad słowami poprzedników.
- A więc znamy już powody, teraz wszystko musimy znaleźć czego nam
trzeba, by móc portal otworzyć i zbadać ową sprawę. Czy się ze mną
zgadzacie? - Głos Seth'a po raz kolejny rozniósł się po jaskini, a
wszyscy zgodnie skinęli w potwierdzeniu.
***
[Wyszło, jak wyszło. Mi się nie bardzo podoba, wena gdzieś mi uciekła
i zostały mi marne jej resztki. Wybaczcie, jeśli kwestie nie pasują
zbytnio, nie potrafię kierować innymi postaciami. Nie wiem kto
następny, ale sugeruję Lisbeth lub kogoś kto podjąłby się rozdzielenia
zadań, już chyba na to najwyższa pora. ]