Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

25 lipca 2008

Wybrańcy, obrońcy stada, cz. VII [Misja]

Zemsta

Autor: Misja

Pognałam za czymś co szeleściło w krzakach i przemieszczało się z szybka prędkością… pobiegła za tym kimś …a to znikło… Gdzie jesteś *mruknęłam do siebie* byłam ja drzewa i wiatr… Poszłam dalej… poczułam dym biegłam w tą stronę… zobaczyłam ognisko. Psy przywiązane do drzew, porozsyłane rzeczy, naczynia, ubrania… Psy zaczęły szczekać i warczeć, odkręciłam się za mnie nikogo nie było, szczekały na mnie. Przy jakiś szmatach leżała dziwna postać, poruszyła się…
Wtedy odkręcił się i zrobił przerażoną, był zdziwiony, przerażony… wyczułam ze ogarnęła go panika kopną swojego kolegę ten wstał i podszedł do niego.
- Co.?
- Patrz…
- O! wilk
- Raczej wilczyca
- Sama?
- Nie wiem…
Rozejrzeli się pop lesie.
- Chyba sama.
- Sama, z pewnością-powiedział po jeszcze jednym obejrzeniu się wokół lasu.
- Bierzemy ją!
- Ok. ale powoli się poruszaj
- Wiesz… co ona ma na sierści?
- Co? To czerwone… chyba krew.
- Nie… ona nie jest ranna
- No… masz racje.
Byłam teraz przerażona, ogarnęła mnie panika. Nie wiem jak się poruszać jestem wilkiem 3 dni temu byłam koniem… i wiedziałam jak się poruszać-dudniło mi w myślach te słowa.
Podeszli do psów, widziałam jak zdejmują obrożę.
I co teraz Misja? Nic innego jak nie uciekać… chwila! To oni zamordowali moją matkę, to przez nich nie widziałam na oczy matki!
- Wrrrrrr….! - zagroziłam.
- Ja ci dam wrr…!- po tych słowach spuścił psa.
Czarny pies ruszył na mnie, stałam dalej. Rzucił się na mnie, machał tymi łapami mi przed oczami.
Wrrrr! Ciapnęłam go w bok, ten odwdzięczył się tym samym lecz w ogon bo zrobiłam unik (nie dokładny) Byłam zła na niego! Wystawiłam szeroko kły wyciągnęłam pazury i skoczyłam na wroga z taką szybkością i zamachem, iż ten stracił równowagę, upadł zapiszczał… odbiegłam.
Niestety byłam tak zajęta walką, że nie zauważyłam iż stałam parę metrów od tych dwóch. Wziął jakiś przyrząd i wymierzył we mnie. Ja niewiele myśląc zniknęłam za drzewem, po paru cichych przejściach z jednego na drugie drzewo byłam metr od ludzi. Wystawiłam szeroko kły, oczy zrobiły się czerwone, nie było już białek, sierść najeżyła mi się, wyciągnęłam pazury, po czym odwróciłam się i spojrzałam na nich. Ruszyłam szybko, ugryzłam jednego w nogę po czym skoczyłam na jego kolegę, ten upadł a ja ugryzłam go w szyje. Wrrrrrrrr! Obróciłam się i skoczyłam na drugiego, ten uderzył mnie nożem w bok. Zrobiłam z nim to samo co z tamtym. Zobaczyłam, że leżą. I nie wstaną już nigdy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz