17 maja 2011
Wiatr bawił się jej długimi, blond włosami. Oparła łokcie na kolanach, dłonią podpierając podbródek, w drugiej ręce trzymała papierosa, którego przed chwilą zaczęła palić. Przystawiła filter do gładkich ust, czując czekoladowy smak. Zaciągnęła się wpatrując spod wywiniętych rzęs w przestrzeń. Słyszała szum drzew, jak nuciły swoją leniwą piosenkę. Z gałęzi spadł orzech, po korze zbiegła wiewiórka. Nastroszyła wąsy, ruszając małym noskiem. Zobaczyła blondynkę palącą fajkę. Podbiegła do niej raźnie siadając tuż przed stopą. Destroy spojrzała na małe rude stworzonko. Wypuściła szary dym z ust, który po chwili rozmył się w powietrzu. Uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła rękę do puchatej kuleczki, wiewiórka obwąchała jej dłoń, i raźnie wskoczyła na nią, biegnąc po przedramieniu i siadając przy szyi. Wampirzyca zachichotała po tym, jak rudzielec połaskotał ją swoim futerkiem. Nikt od jakiegoś czasu nie był tak blisko Demonicy. To zwierzątko w ułamku sekundy stało się jej bardzo bliskie.
- Ufam Ci, wiesz? - strzepnęła popiół z glana i zgasiła papierosa. Pogłaskała wiewiórkę. Przypomniała jej się piosenka...bardzo dobrze jej znana piosenka. Z jej oczu pomalowanych na czarno poleciały łzy. Dlaczego Jego nie ma? Chciała, żeby nagle tu się zjawił. Żeby ją przytulił.
Była piękna ciepła noc, wtedy to ujrzałem Ją Miała włosy blond i czarujący wzrok Powiedziała-działa tak, zapytałem gdzie Noc przykryje nas, więc zaczaruj mnie...
Poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała w lewo - tam się czaił lis. Nie na Nią, na wiewiórkę. Ujęła stworzonko w dłonie i mocno trzymając wyciągnęła w stronę rudego myśliwego. Lis powoli podchodził. Podskoczył, chcąc rzucić się na zwierzaka. Destroy szybkim mechanicznym ruchem wstała, i kopnęła atakującego, który upadł na ziemię trzy metry dalej, z hukiem.
- Tak to jest. Nigdy nie dostaniesz tego, co chcesz, idąc na łatwiznę - skierowała te słowa do lisa - Musiałbyś się bardzo postarać by dostać to, o czym pragniesz, marzysz. Na przykład teraz: jesteś głodny, nie znajdujesz pożywienia. A tu ów: wiewiórka. W dodatku na lądzie. To myślisz, że jak pokażesz te swoje spruchniałe zęby, to się przestraszę? A wal się na ryj. Nie oddam Ci tej wiewiórki. Choćbyś był najbiedniejszym stworzeniem na świecie. - po chwili zdziwiła się, że tak zaczęła postrzegać świat. Na prawdę wydoroślała po ostatnich doświadczeniach. Podeszła do drzewa, pod którym leżał orzech i położyła wiewiórkę na gałęzi, podając jej orzeszka. Usiadła później tam, gdzie siedziała minutę temu. Lis siedział obok.
- Wiesz, co, lisku? Dostałeś kopniaka, żebyś się nauczył - wstała i ruszyła przed siebie. Życie jest do kitu.
Nawiązując do poprzedniego postu "Sex, life, controle. Losing controle.":
Chodziło mi o to, żebyście nie wiedzieli od razu, co się stanie wszystko po kolei. Chciałam, żebyście trochę się pomęczyli. A to zakończenie.. mi też się strasznie nie podoba. Jest banalne. Takie narcystyczne, bo jest sie z Rodziny Bethrezena, to wszystko wolno. Otóż nie. Źle ujęłam koniec opowiadania.
To dzisiejsze opowiadanie jest moim chwilowym natchnieniem. Nauczką. Kiedyś ja byłam tym lisem.
Wasza kochana Destroy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz