06 maja 2011
Tutaj dla chętnych umieszczam link do bloga, na którym znajduje się reszta moich opowiadań. Jeżeli to kłopot to usunę link. Blog dopiero otworzony więc przepraszam za niedociągnięcia..____________________________________________________
<PODKŁAD>
Przewróciłam się na bok. Czułam, że leżę na czymś wyjątkowo miękkim, a ciepła tkanina otacza moje ciało. Nie otwierałam oczu. Tkwiłam w mroku własnych myśli odkąd straciłam przytomność. Nie dziwiło mnie to. Już dawno nie miewałam snów. Piękne i kolorowe obrazy odeszły w niepamięć, zostawiając po sobie spokojną ciemność. Może i nawiedzały mnie nocami, ale nie pamiętałam ich. Jakby nigdy nie istniały… Nie miałam nic przeciwko temu. Jedyne co mi teraz przeszkadzało to ten nieznośny hałas… Szum w moich uszach nie dawał mi spokoju. Czyjeś szepty wkradały się do mojego umysłu wiercąc w nim bolesną dziurę. Nerwy wzięły nade mną górę… Chwyciłam coś na czym leżała moja głowa i wyszarpnęłam to siadając. Nie myśląc wiele wzięłam rozmach, a poduszka trafiła w drzwi. Rozległy się czyjeś ciche kroki. Zerwałam się jak najszybciej podbiegając do jedynego wyjścia. Dopadłam drzwi i uchyliłam je delikatnie. Coś błysnęło. Klucz tkwił w zamku. Wystawiłam rękę wyciągając go szybko.
-Hej! Zostaw to!
Ale już byłam z drugiej strony wkładając klucz do zamka i przekręcając go aż usłyszałam ciche chrzęstnięcie. Mimo to i tak odskoczyłam, gdy ktoś szarpnął klamką.
-Otwórz drzwi!
Te poruszyły się pod ciężarem czyjegoś ciała. Ja odwróciłam się i odeszłam siadając na łóżku. Objęłam przyciśnięte do klatki nogi rękami. Oparłam głowę na kolanach otępiała wpatrując się w punkt na ścianie. Głosy w końcu ucichły.Wyciszyłam się uświadamiając sobie nagle jak czułam się przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem, ale to miejsce samo w sobie przytłaczało mnie. Czułam się tutaj uwięziona. Usłyszałam cichutki łoskot. Kiedy przekręciłam głowę w stronę źródła dźwięku mój wzrok padł na okno. Wstałam powoli i ostrożnym krokiem podeszłam do niego. Moje ruchy były niepewne jakbym stawiała pierwsze kroki. W końcu poczułam pod palcami dłoni framugę. Wczepiłam się w nią w końcu dostrzegając widok za oknem. Na wielu wywierał pewnie wielkie wrażenie… Otaczał pokój, w którym się znalazłam, ale nie poświęciłam mu wiele uwagi. Piękno przestawało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie… Łzy stworzyły tarczę, która rozmazywała wszystko co piękne ,czyniąc to niedostrzegalnym dla mnie… Mój wzrok powędrował w dół. Znajdowałam się wysoko nad ziemią. Był to kuszący widok. Ciekawe co czuje człowiek, który potrafi się zdobyć na ten krok, ten lot.. Coś odwróciło moją uwagę od tych myśli. Pora dnia przypomniała mi, że tak naprawdę nie wiem ile już spałam, ale zachodzące słońce rzucało jasne promienie na ludzi wędrujących w dole jakby chciało zakraść się do ich dusz i dać im trochę szczęścia.Ale ja byłam zbyt daleko… Uniosłam się delikatnie na rękach i usiadłam na parapecie zwieszając nogi z drugiej strony. Już nie znajdowałam się w pokoju. Poczułam delikatny wiatr muskający moją skórę i mierzwiący włosy. Zwiesiłam głowę.Tylu ludzi w dole, a ja siedziałam sama wysoko jakby w oczekiwaniu, że może jakaś istota mnie zauważy. Ale wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Ich umysły utkane z nici codzienności nie dopuszczały do siebie możliwości patrzenia inaczej na świat, inaczej niż nakazywał szablon. Ja się z tego wyrwałam, ale byłam tylko człowiekiem, którego przytłoczyła ta prawda. Prawda, którą odkryłam poza granicami szarej codzienności… Moje oczy zaszkliły się, gdy poczułam ucisk w sercu. Mimo, że się wyrwałam i tak nie byłam wolna. Moje życie zostało przykute łańcuchem. Byłam niczym pies ograniczony smyczą, którą mógł ściągnąć jedynie kto inny. A ja chciałam sama o tym decydować. Chciałam mieć wybór.Chciałam go podjąć, ale nie byłam w stanie. Wiele razy myślałam o śmierci, ale wiedziałam, że jestem na nią zbyt słaba.
Dlaczego słaba jeżeli nie potrafisz odebrać sobie życia?
Dlaczego? Bo boję się tego co będzie później.Boję się poczuć ten ból… Niby koniec wszystkiego, ale jest to krok w nieznane.Czasami żałowałam swojej słabości… Niestety to były jedynie myśli.. Teraz zaczęłam się zastanawiać jakby to było, gdyby mnie nie było. Nikt by pewnie nie zauważył, że zabrakło tak nieznaczącej istoty jak ja. Czując to coraz bardziej zaczęłam wycofywać się w głąb siebie, aby tam się zaszyć przed płytkim wzrokiem innych, nieświadomych płytkości swego istnienia. Na moim policzku zabłysła mała kropelka. Serce załomotało, gdy dusza zaczęła się wyrywać w niemym krzyku. Krzyczałam całą sobą, ale z moich ust wydobył się tylko cichy szept… „Pomocy”. Szept,którego nikt nie słyszał. Szept, na którego powtórzenie nie znalazłam sił. Zacisnęłam powieki z cichym jękiem. Zakołysałam się lekko, aby nie wybuchnąć płaczem. Pragnęłam mieć w życiu chociaż skrawek nadziei, o który zechcę zawalczyć. Ale taka część mego życia nie istniała. Jego całość należała do innych, aż i ja w końcu przestałam się w nim liczyć. Otworzyłam oczy, a samotna łza oderwały się cichą wiadomością spadając w tłum. Ale znaczyła dla tych ludzi tyle samo co ja… Odwróciłam wzrok unosząc go w stronę nieba. Ostatni promień słońca zniknął za horyzontem pozwalając nadejść słodkie nocy. Nocy, która chroniła mnie przed wzrokiem tych, których nienawidziłam. Gwiazdy powoli ukazały się na niebie znajdując swoje odbicie w moich smutnych oczach. Zakołysałam się mocniej, a z mojej twarzy nie dało się odczytać żadnych uczuć. Zostały wypłukane przez krople spływające po bladej skórze. Mocny wiatr uderzył mnie, ale nie odwróciłam się. Zbyt wiele razy zostałam uderzona, aby odwrócić się od zwykłego wiatru, który jedynie osuszał myśli od smutku, porywając go ze sobą w odwieczną podróż. Poczułam się pusta. Przechadzałam się po mojej zszarganej duszy. Szłam niczym ślepiec, który boi się o każdy swój krok. Niby znałam ciemność, ale nie ufałam jej. Każdy kolejny ruch mógł mnie zgubić. Myśli o śmierci wydeptały ścieżkę w mej głowie śpiewając mi kojące słowa do ucha. Ale jeżeli kiedykolwiek się na to zdobędę… Czy ktoś to zauważy… W końcu nie mam pewności… co by się stało, gdybym odeszła. Odeszła w podróż, która byłaby końcem, a zarazem początkiem… Więc? Jakby to było, gdyby mnie nie było….
Czy ktoś by pamiętał?
Czy ktoś by zauważył?
Czy ktoś poczułby pustkę?
Pustkę, która znikła na zawsze…
Pustkę, którą od zawsze byłam…
Pustkę, którą była moja dusza…
Szera (00:16)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz