Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

22 stycznia 2010

Kosmici, cz. 6 [Texi]

Kosmici, cz. 6
Autor: Texi


Ała... Coś mnie zabolało.
* * *
- Tex, Tex, Tex! - darła mi się do ucha Luna. - Żyjesz?!
- Chyba tak - złapałam się za głowę. Ktoś chyba musiał bardzo mocno uderzyć mnie w głowę. - Co się stało?
- Kosmici, dużo kosmitów. I wielkie Bum w twoją głowę! I nas tu zamknęli - jęczała wilczyca.
- Tak w ogóle to gdzie jesteśmy? - zapytałam zdezorientowana.
- Na statku!
- Statku? Jakim statku?! Jacy kosmici?! Ale kosmici nie istnieją - byłam jeszcze bardziej zdezorientowana.
- Jesteśmy na statku kosmitów. I oni istnieją Tex, istnieją.
Rozejrzałam się po pokoju. Byłyśmy same. Podeszłam do drzwi i próbowałam je otworzyć. Były zamknięte. Otwierać nas wy małe, zielone ufoludki! Czekaj. Może Lu coś zdoła? Nie. To pół wampir! Po dłuższej chwili myślenia, dostałam olśnienia! Tex baranie. Ogień. A więc ; zmieniłam się w kulkę ognia i spaliłam drzwi. Okej. Ale co dalej?
- Lu chodź! - wrzasnęłam do niej i sama wyszłam.
- Gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy na statku kosmitów - powtórzyłam jej zdanie.
- Fajnie wiedzieć.
- Dobra. Idziemy przed siebie.
Luna zaczęła się drzeć. Może ktoś nas usłyszy. Doszłyśmy do jakiegoś rozwidlenia korytarzy. Ich były miliony! Miliony razy miliony i to razy miliony. Ciszę przerwała Lu :
- Słyszałaś? To był chyba Yui.
- Skąd to słyszałaś?
- A co?
- Dojdziemy za głosem!
- Nie wiem. Suci... obejrzyj się za siebie - tak też zrobiłam. Ufoludki z siekierami. To nie wróżyło dobrego zakończenia.
- Czeeść. Lu na trzy biegnij przed siebie -przytaknęła. - Raz, dwa, trzy! - zaczęłyśmy biec jak szalone. Nagle coś wciągnęło mnie do szafy. - Puść mnie! - zaczęłam się wydzierać. - Puść mnie albo pożałujesz! - zaczęłam na to coś warczeć.
- Texi... Spokojnie - powiedział to znajomy mi głos. To była Glola! - Sama biegłaś?
- Nie, jeszcze jest Lu. I małe zielone ludki z siekierami.
- Aha. Jak nas tutaj przyłapią będzie super - powiedziała z ironią.
- Mam pomysł! - wybiegłam z szafy naprzeciw małym ludkom. - Tutaj jestem glonojady! Złapcie mnie jeśli mnie potraficie! - to jest chyba jakiś obłęd. Kosmici powinni być mili!
- A błudu bługu błaga! - odezwał się kosmita. Co on powiedział? To chyba miało znaczyć : Na nią! Kosmici zaczęli biec w moją stronę. Teraz nie było odwrotu. Musiało się udać! Za mną pojawiły się kości [ zwykłe kości, np jakiegoś trupiaka czy cuś. ] i pomknęły na małe ludki zamykając je w klatce. Umocniłam ją jeszcze do puki nie stała się lita. Wyciągnęłam Glo z szafy. - Teraz możemy biec.
- Okej.
Biegłyśmy i biegłyśmy. Dobrze, że Glo znała drogę. Po dłuższym czasie biegnięcia dotarłyśmy do pomieszczenia w którym byli wszyscy.
- No to na Marsa! - krzyknęła Nem.