Moje Miejsce „Dzień Drzewa”
Spacerowałam po okolicach naszego terytorium w poszukiwaniu „Swojego Kawałka Miejsca”
Chodziłam w lekkim zamyśleniu jak moje „sprawy” dalej się potoczą…
delikatnie stawiałam każdy swój krok na miękkiej trawie i spoglądałam co chwila w górę by dostrzec kawałek błękitnego nieba… które próbowało się przedostać przez gałęzie drzew. Dalej krążąc po Lesie przyglądałam się każdej napotkanej rzeczy, takie jak kamienie które były porośnięte mchem, czy też na mrówki które zbierały zapasy do swojego mrowiska.
I poszłam dalej, w oddali spostrzegłam spróchniały konar drzewa, nie wiedząc gdzie dalej pójść szukać „Mojego Miejsca” udałam się w jego kierunku. Położyłam na niego swoją łapę i lekko przycisnęłam ją do konaru i to wystarczyło żebym przedostałam się do jego środka, gdzie niezbyt to było mądre bo wyjęłam łapę całą w jego zgniłych wiórkach, szybko ją z nich otrzepałam bo niezbyt miłe były w dotyku i nieprzyjemne w zapachu. Przeskoczyłam nad nim i dalej co chwila otrzepując łapę szłam dalej spoglądając co chwila za siebie czy nadal jestem na terytorium stada.
Już byłam niezbyt zadowolona z efektów „Moich Poszukiwań”
okrążyłam kilka wysokich drzew i doszłam do małego strumienia…
nachyliłam się nad wodą i zaczerpnęłam łyk orzeźwiającej wody kiedy podnosiłam łeb patrzyłam się długo na swoje odbicie w kryształowej wodzie…
do czasu kiedy się nie rozmazało przez liść który spadł z drzewa prosto na moje lustrzane odbicie, popatrzyłam się na drugą stronę strumienia i płynące z prądem kolorowe liście
Zauważyłam w wodzie klika wystających kamieni bez namysłu wskoczyłam na jednego z nich
i na kolejne dzięki czemu znalazłam się na drugiej stronię brzegu…
Znów odwróciłam się by upewnić się gdzie jestem, i zaczęłam biec w szaleńczym tempie prosto przed siebie omijając drzewa sprzed drogi biegłam… biegłam i przeskakiwałam niektóre kamienie i pnie drzew…
Aż zatrzymałam się nagle, ponieważ zobaczyłam ogromne i fantastyczne drzewo
z jego pnia wyrastały miliony korzeni, wyglądały tak jakby chciały dostać się do strumienia…
jakby zaraz miało wstać… albo podnieść swoje korzenie i porwać stojącą przed sobą Wilczycę. Było przerażające ale właśnie tym mnie zaintrygowało, przyglądnęłam mu się bliżej i ostrożnie przeszłam po jego rozprzestrzenionych korzeniach, miałam wrażenie że zaraz się zapadnę pod nimi… doszłam do niego i zauważyłam dość sporą szczelinę w jego pniu.
Zarośniętą mchem i bluszczem, drapałam łapami by za wszelką cenę się tam dostać bo w końcu los się do mnie uśmiechnął i znalazłam to czego szukałam.
Drzewo było idealnym schronieniem, jego gałęzie tak jakby je uniosły tworząc coś w formie
jaskini w którą łatwo można było wejść wystarczyłoby jeszcze trochę wrzucić pod nie trochę tego mchu i liści, aby stworzyć miły kącik i nawet blisko do strumienia było.
Zmęczona tym całym dzisiejszym dniem zobaczyłam że powoli się ściemniało a do bliższych terenów stada już nie chciało mi się wracać… więc zrobiłam użytek z mojego nowego „domu”
i ułożyłam się wygodnie pod nim.
„hmm… moim nowym domem okazało się straszne drzewo…”
Zaśmiałam się w myślach z zadowoleniem, zamknęłam oczy i zasnęłam…
delikatnie stawiałam każdy swój krok na miękkiej trawie i spoglądałam co chwila w górę by dostrzec kawałek błękitnego nieba… które próbowało się przedostać przez gałęzie drzew. Dalej krążąc po Lesie przyglądałam się każdej napotkanej rzeczy, takie jak kamienie które były porośnięte mchem, czy też na mrówki które zbierały zapasy do swojego mrowiska.
I poszłam dalej, w oddali spostrzegłam spróchniały konar drzewa, nie wiedząc gdzie dalej pójść szukać „Mojego Miejsca” udałam się w jego kierunku. Położyłam na niego swoją łapę i lekko przycisnęłam ją do konaru i to wystarczyło żebym przedostałam się do jego środka, gdzie niezbyt to było mądre bo wyjęłam łapę całą w jego zgniłych wiórkach, szybko ją z nich otrzepałam bo niezbyt miłe były w dotyku i nieprzyjemne w zapachu. Przeskoczyłam nad nim i dalej co chwila otrzepując łapę szłam dalej spoglądając co chwila za siebie czy nadal jestem na terytorium stada.
Już byłam niezbyt zadowolona z efektów „Moich Poszukiwań”
okrążyłam kilka wysokich drzew i doszłam do małego strumienia…
nachyliłam się nad wodą i zaczerpnęłam łyk orzeźwiającej wody kiedy podnosiłam łeb patrzyłam się długo na swoje odbicie w kryształowej wodzie…
do czasu kiedy się nie rozmazało przez liść który spadł z drzewa prosto na moje lustrzane odbicie, popatrzyłam się na drugą stronę strumienia i płynące z prądem kolorowe liście
Zauważyłam w wodzie klika wystających kamieni bez namysłu wskoczyłam na jednego z nich
i na kolejne dzięki czemu znalazłam się na drugiej stronię brzegu…
Znów odwróciłam się by upewnić się gdzie jestem, i zaczęłam biec w szaleńczym tempie prosto przed siebie omijając drzewa sprzed drogi biegłam… biegłam i przeskakiwałam niektóre kamienie i pnie drzew…
Aż zatrzymałam się nagle, ponieważ zobaczyłam ogromne i fantastyczne drzewo
z jego pnia wyrastały miliony korzeni, wyglądały tak jakby chciały dostać się do strumienia…
jakby zaraz miało wstać… albo podnieść swoje korzenie i porwać stojącą przed sobą Wilczycę. Było przerażające ale właśnie tym mnie zaintrygowało, przyglądnęłam mu się bliżej i ostrożnie przeszłam po jego rozprzestrzenionych korzeniach, miałam wrażenie że zaraz się zapadnę pod nimi… doszłam do niego i zauważyłam dość sporą szczelinę w jego pniu.
Zarośniętą mchem i bluszczem, drapałam łapami by za wszelką cenę się tam dostać bo w końcu los się do mnie uśmiechnął i znalazłam to czego szukałam.
Drzewo było idealnym schronieniem, jego gałęzie tak jakby je uniosły tworząc coś w formie
jaskini w którą łatwo można było wejść wystarczyłoby jeszcze trochę wrzucić pod nie trochę tego mchu i liści, aby stworzyć miły kącik i nawet blisko do strumienia było.
Zmęczona tym całym dzisiejszym dniem zobaczyłam że powoli się ściemniało a do bliższych terenów stada już nie chciało mi się wracać… więc zrobiłam użytek z mojego nowego „domu”
i ułożyłam się wygodnie pod nim.
„hmm… moim nowym domem okazało się straszne drzewo…”
Zaśmiałam się w myślach z zadowoleniem, zamknęłam oczy i zasnęłam…