https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=i67ZXLPeg9s
Wystukałam palcami melodię, która od pewnego czasu siedziała mi w
głowie. Ptaki siedzące na jednej ławce, czując drganie, poderwały się do
lotu. Wymijając mnie parę z nich, musnęło moje ramię piórami. Pozostało
tylko parę zadrapań po szponach i rozrzucone kawałki chleba, którymi
jeszcze chwile temu się żywiły. Teraz siedziałam całkiem sama na starym
placu.
Zardzewiałe huśtawki były w tamtym momencie instrumentem. Tak samo
jak i karuzela, na której parę lat temu bawiło się mnóstwo dzieci. Wtedy
wyłącznie wiatr, jako jednoosobowa kapela wygrywał swoje piosenki na
zabawkach z dzieciństwa.
Wystająca łopatka i połamane wiaderko leżące w piaskownicy,
pokazywały czas jaki minął od kiedy ktoś się tu bawił. Byłam jedyną
osobą, która bywała tu na tyle często by to zauważyć. Niegdyś popularny
plac dla dzieci, był wtedy jedynie miejscem na, którym wiele nastolatków
pozbywało się trzeźwości.
Powoli podniosłam się z ławki. Przysunęłam się powoli do
piaskownicy. Ukucnęłam i wyciągnęłam dłoń w stronę piasku, który
przesypał się między moimi palcami. Powtórzyłam tę czynność parę razy.
Po pewnym czasie natknęłam się na coś ostrego. Rozbita butelka przecięła
płytko moją skórę na palcu. Spojrzałam na czerwoną ciecz, która
spływała na piasek.
Westchnęłam cicho. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam. I krzyczałam…
krzyczałam na cały głos. Nikt i tak mnie nie słyszał. Wyłam najgłośniej
jak mogłam. Pomieszałam wszystkie uczucia razem. W jednym ryknięciu
zamieściłam tęsknotę, radość, smutek, pustkę, nadzieje, ulgę, szczęście,
troskę, zaufanie, bezradność, lęk, niepewność, przerażenie, rozpacz i…
wolność.
Czułam to wszystko na raz. Niszczyło mnie to od środka, budując
przy okazji. Najdłuższy krzyk w moim życiu. W którym ukryłam między
emocjami moje wspomnienia. Gdyby mnie ktoś wtedy zobaczył pewnie
uznałby, że jestem chora psychicznie… Ale czy tak właśnie nie było?
Każdy normalny… a raczej każdy bez wyobraźni człowiek uznałby, że coś
jest ze mną nie tak. To, że nie bałam się być inną, że pozwalałam sobie
żyć pełnią siebie, było całkiem nadzwyczajne dla nudnych i szarych
ludzi.
***
Zamachnęłam lekko ogonem i przeciągnęłam
się, ilustrując plac wzrokiem. Poprawiłam talizman na szyi, a następnie
zawyłam nieco ciszej, niż poprzednio, po czym skierowałam się między
drzewa. Koniec zabawy w real, czas wracać do rodziny. Uśmiechnęłam się
na tą myśl. Stęskniłam się za ogniskami, misjami i nic nie robieniem na
polanie.
-Czas wracać do domu. – szepnęłam do siebie.