Ciemna postać wydawała się lekka jak
piórko, powoli unosiła się nad osmoloną podłogą chroniąc swoje
nieistniejące stopy przed brudem z posadzki. Kaptur czarnego płaszcza
bezwładnie zwisał na jej plecach, a kosmyki ciemnych włosów ciężko
opadały na ramiona, jakby mokre od nienawiści. Kobieta zbliżała się
powoli, wbiła we mnie swoje przykre spojrzenie, a bolało ono bardziej
niż ostrza powbijane w moje ciało, dla unieruchomienia go. Czułam się
jak w naprawdę dobrym horrorze, nie było żadnych okien, a jedyne drzwi
zasłaniała sylwetka kobiety. Zamknęłam oczy w nadziei, że się obudzę.
Tylko one mi zostały, ust niemalże nie miałam, nie czułam ich, nie
mogłam nic powiedzieć, a uszy nie odbierały dźwięków. Bo nikt ich nie
wydawał. Odważyłam się podnieść powieki, nie był to dobry pomysł. Choć
zważając na okoliczności nic innego nie mogłam zrobić. Ona stała tuż
przede mną i szepcząc coś wyciągnęła nadnaturalnie długą dłoń zza
pleców. Palce powędrowały w stronę mojego brzucha na chwilę znikając z
pola widzenia moich czekoladowych oczu. Gdy znów je zobaczyłam były
szkarłatne i ściskały jakiś ciemny kształt. Zerknęłam w dół. Mój brzuch
był rozcięty na pół, po nogach spływała jeszcze ciepła krew, a w
dłoniach Kali spoczywało moje dziecko.
TO TYLKO SEN. OBUDŹ SIĘ, MAMO.
———————————————————————————–
Hjhbdfjsadbfkja. Przepraszam za kolejne opowiadanie w ludzkiej formie. Przepraszam. To już ostatni raz.