Will you come back?
-
Seth nie żyje. – powiedziałaś to. Nawet już nie pamiętam kim jesteś,
teraz twoja twarz jest mi obca, obojętna, nieważna. Nieistotne jest dla
mnie kto mnie o tym poinformował, ale wiadomość jest dobitna, to cios.
Dzień 1.
Siadam
po turecku na ziemi i staję się osowiała, obca samej sobie. Ciężko to
znoszę, ale staram się nie dawać tego po sobie poznać. Po prostu, jakby
mnie nie było. Umartwiam się, nie jem, nie piję. Nie mówię. Zamykam się w
sobie i chcę zniknąć, jak On. Nagle. Zwijam się w kłębek najciaśniej
jak tylko potrafię, myślę, że to pomaga w znikaniu.
Dzień 2.
Nadchodzą
egoistyczne myśli. Poświęcił się, zginął, ale zostawił. Słabą,
rozgoryczoną. Mam wrażenie, jakby ktoś wyrywał mi wnętrzności, boli. Tak
potwornie boli. Zostaw mnie! Zostaw! – krzyczę bezgłośnie, do kolejnej
wyciągniętej w moją stronę dłoni. Pełna izolacja.
Dzień 3.
Puszczam
mimo uszu słowa pociechy, nie reaguję na nie. Nie chcę współczucia,
chcę Jego obecności. Wiedza, że jest, a jednak nie mogę Go mieć, zabija
mnie. I ta bezradność..
Dzień 4.
Jesteś
Szamanką, do jasnej cholery, zaradź coś! – jakiś cichy głosik w mojej
głowie nakazuje mi wstać. Czuję się, jakbym, dźwigając się na nogi,
ciągnęła za sobą łańcuch, a do niego dwie przykute kule, dodające
ciężaru, który wciąż jest dla mnie za wielki. Upadam, nie daję rady. Bo
nie miałam wizji. Bo wcześniej nie przewidziałam, że to się stanie. Bo
zawiniłam.
Dzień 5.
Rozdzierający
wrzask niesie się po lesie. To ja. Niszczę pobliską polanę i robię
wycinki lasu. Odreagowuję, wyżywam się. Łamię gałęzie, rwę i równam z
ziemią co się da, nie baczę na skutki. Czuję się podle. Fizycznie od
jakiegoś czasu, a także psychicznie. Wylewam swój gniew i rozżalenie na
swoje otoczenie, ciesząc się, że nie ma w pobliżu żywej istoty, bo
mogłabym zrobić jej krzywdę.
Po
jakimś czasie załamuję ręce nad własną głupotą. Nie chodzi o porytą
ziemię i zdeformowane drzewa. Chodzi o mnie samą, zastanawiam się, co
jest ze mną nie tak. Przeczesuję palcami skołtunione włosy i przecieram
twarz, ale zaraz potem chowam twarz w dłoniach i pierwszy raz, od
długiego czasu, płaczę.
Wstałam, ale upadłam. Nie idę do przodu, tylko wciąż stoję w miejscu. I nie umiem sobie pomóc, by później nieść pomoc innym.