Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

19 lipca 2012

Will you come back? [Tin]


Will you come back?


- Seth nie żyje. – powiedziałaś to. Nawet już nie pamiętam kim jesteś, teraz twoja twarz jest mi obca, obojętna, nieważna. Nieistotne jest dla mnie kto mnie o tym poinformował, ale wiadomość jest dobitna, to cios.
Dzień 1.
Siadam po turecku na ziemi i staję się osowiała, obca samej sobie. Ciężko to znoszę, ale staram się nie dawać tego po sobie poznać. Po prostu, jakby mnie nie było. Umartwiam się, nie jem, nie piję. Nie mówię. Zamykam się w sobie i chcę zniknąć, jak On. Nagle. Zwijam się w kłębek najciaśniej jak tylko potrafię, myślę, że to pomaga w znikaniu. 
Dzień 2.
Nadchodzą egoistyczne myśli. Poświęcił się, zginął, ale zostawił. Słabą, rozgoryczoną. Mam wrażenie, jakby ktoś wyrywał mi wnętrzności, boli. Tak potwornie boli. Zostaw mnie! Zostaw! – krzyczę bezgłośnie, do kolejnej wyciągniętej w moją stronę dłoni. Pełna izolacja.
Dzień 3.
Puszczam mimo uszu słowa pociechy, nie reaguję na nie. Nie chcę współczucia, chcę Jego obecności. Wiedza, że jest, a jednak nie mogę Go mieć, zabija mnie. I ta bezradność..
Dzień 4.
Jesteś Szamanką, do jasnej cholery, zaradź coś! – jakiś cichy głosik w mojej głowie nakazuje mi wstać. Czuję się, jakbym, dźwigając się na nogi, ciągnęła za sobą łańcuch, a do niego dwie przykute kule, dodające ciężaru, który wciąż jest dla mnie za wielki. Upadam, nie daję rady. Bo nie miałam wizji. Bo wcześniej nie przewidziałam, że to się stanie. Bo zawiniłam.
Dzień 5.
Rozdzierający wrzask niesie się po lesie. To ja. Niszczę pobliską polanę i robię wycinki lasu. Odreagowuję, wyżywam się. Łamię gałęzie, rwę i równam z ziemią co się da, nie baczę na skutki. Czuję się podle. Fizycznie od jakiegoś czasu, a także psychicznie. Wylewam swój gniew i rozżalenie na swoje otoczenie, ciesząc się, że nie ma w pobliżu żywej istoty, bo mogłabym zrobić jej krzywdę.
Po jakimś czasie załamuję ręce nad własną głupotą. Nie chodzi o porytą ziemię i zdeformowane drzewa. Chodzi o mnie samą, zastanawiam się, co jest ze mną nie tak. Przeczesuję palcami skołtunione włosy i przecieram twarz, ale zaraz potem chowam twarz w dłoniach i pierwszy raz, od długiego czasu, płaczę.
Wstałam, ale upadłam. Nie idę do przodu, tylko wciąż stoję w miejscu. I nie umiem sobie pomóc, by później nieść pomoc innym.