01 lipca 2012
Cicha melodia z nieznanego źródła. Rozchodzi
się zewsząd dookoła. Delikatnie muska końce uszów, pieści czułe zmysły.
Lecz w swej bezpretensjonalności i swobodzie jest… ciężka.
Sentymentalna i… smutna. Mroczna. Niczym macki, które wtargnęły do
mojego umysłu.
Dla mnie, proszę, graj…
Czuję jak chłód spowija moje myśli. Jak stają się one ciemnie i nieprzeniknione, niemożliwe do odczytania. Nieład. Wszystkie ulotne chwile przemykają przed oczyma wyobraźni, czuły dotyk zamiera nagle, wspomnienie znika. Nie dam rady tak dłużej… to mnie wykańcza. Powoli, acz nieubłaganie sprawia, iż staję się coraz słabsza. Poddaję się Ciemności.
I choć płynie czas, nie wyrzuć mnie z pamięci swej. Tak nie można… Kto pozwolił Ci wtargnąć do mego własne, intymnego świata przemyśleń i rozważań? Któż wskazał Ci właściwą drogę? Czemu zamknąłeś za sobą drzwi i z uporem kilkuletniego dziecka nie chcesz odejść? Wiem czemu… Wiem, ale nie chcę dopuścić do siebie tej odpowiedzi. Boję się. Tak bardzo się boję, że wyrzuty sumienia nie odstąpią mnie na krok po przyznaniu się do winy. Z drugiej jednak strony jestem świadoma tego, że nie ucieknę. Nie mam sił…
Już nie mogę biec…
Pozostaje mi tylko żyć i mieć nadzieję, że uda mi się zdusić w sobie ponure myśli. Bo ja nie zapomnę. Nie usunę tego z pamięci. Lecz, choć obrazy pozostaną żywe, w sercu już na zawsze panować będzie pustka. Możliwe, że zawsze tam była, nigdy nie została zapełniona choćby po części. Może to psychoza? Chory stan, który trwał zaledwie ułamek sekundy. Który minął… wypalił się. Bezpowrotnie.
Nie zostało nic, puste serce mam.
Destrukcyjność mojej osoby mnie przeraża. Boję się, że znów zabiję, zniszczę. Nie chcę. Tak cholernie nie chcę znów kogoś unicestwić. Chcę skończyć…
Bo żołnierzem jestem rannym i nie walczę już.
Po prostu zostawić to za sobą. Tylko tyle…
Niewiele tak dziś chcę – weźcie mnie stąd lub tu zostawcie mnie.
Wiem jednak, że to niemożliwe. Nie dam rady wyłączyć się, przestać uczestniczyć w życiu innych. Zbyt wiele poświeciłam, by teraz z tego zrezygnować. Sześć la walczyłam o to, czego naprawdę chciałam – o wolność. Czy mi się udało? Nie mam pojęcia. Ale na pewno jest lepiej, aniżeli było. Na pewno… a może tylko to sobie wmawiam?
A może warto posunąć się o krok dalej, zamknąć się w sobie, skupić na własnych potrzebach. Znów popaść w stan emocjonalnego znieczulenia, udawać?
Ale nie chcę stracić siebie… Zbyt wiele łez i krwi wylałam, by teraz odpuścić.
Mam tylko nadzieję, że nie przeleję czyjegoś karmazynu…
Tyś żołnierzem jest, co o wolność walczy. O wolności śni… to jest warte krwi.
Czuję jak chłód spowija moje myśli. Jak stają się one ciemnie i nieprzeniknione, niemożliwe do odczytania. Nieład. Wszystkie ulotne chwile przemykają przed oczyma wyobraźni, czuły dotyk zamiera nagle, wspomnienie znika. Nie dam rady tak dłużej… to mnie wykańcza. Powoli, acz nieubłaganie sprawia, iż staję się coraz słabsza. Poddaję się Ciemności.
I choć płynie czas, nie wyrzuć mnie z pamięci swej. Tak nie można… Kto pozwolił Ci wtargnąć do mego własne, intymnego świata przemyśleń i rozważań? Któż wskazał Ci właściwą drogę? Czemu zamknąłeś za sobą drzwi i z uporem kilkuletniego dziecka nie chcesz odejść? Wiem czemu… Wiem, ale nie chcę dopuścić do siebie tej odpowiedzi. Boję się. Tak bardzo się boję, że wyrzuty sumienia nie odstąpią mnie na krok po przyznaniu się do winy. Z drugiej jednak strony jestem świadoma tego, że nie ucieknę. Nie mam sił…
Już nie mogę biec…
Pozostaje mi tylko żyć i mieć nadzieję, że uda mi się zdusić w sobie ponure myśli. Bo ja nie zapomnę. Nie usunę tego z pamięci. Lecz, choć obrazy pozostaną żywe, w sercu już na zawsze panować będzie pustka. Możliwe, że zawsze tam była, nigdy nie została zapełniona choćby po części. Może to psychoza? Chory stan, który trwał zaledwie ułamek sekundy. Który minął… wypalił się. Bezpowrotnie.
Nie zostało nic, puste serce mam.
Destrukcyjność mojej osoby mnie przeraża. Boję się, że znów zabiję, zniszczę. Nie chcę. Tak cholernie nie chcę znów kogoś unicestwić. Chcę skończyć…
Bo żołnierzem jestem rannym i nie walczę już.
Po prostu zostawić to za sobą. Tylko tyle…
Niewiele tak dziś chcę – weźcie mnie stąd lub tu zostawcie mnie.
Wiem jednak, że to niemożliwe. Nie dam rady wyłączyć się, przestać uczestniczyć w życiu innych. Zbyt wiele poświeciłam, by teraz z tego zrezygnować. Sześć la walczyłam o to, czego naprawdę chciałam – o wolność. Czy mi się udało? Nie mam pojęcia. Ale na pewno jest lepiej, aniżeli było. Na pewno… a może tylko to sobie wmawiam?
A może warto posunąć się o krok dalej, zamknąć się w sobie, skupić na własnych potrzebach. Znów popaść w stan emocjonalnego znieczulenia, udawać?
Ale nie chcę stracić siebie… Zbyt wiele łez i krwi wylałam, by teraz odpuścić.
Mam tylko nadzieję, że nie przeleję czyjegoś karmazynu…
Tyś żołnierzem jest, co o wolność walczy. O wolności śni… to jest warte krwi.