Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

2 marca 2011

Spotkanie z wrogiem [Michelle]

Michelle w zamyśleniu przemierzała jakieś pola. Nie wiedziała, gdzie nawet jest. Nie bała się, że zginie, ani, że coś jej się stanie. No bo co? Wszędzie było spokojnie. Za spokojnie. Przeskakując ziemię i kupki śniegu w oddali zobaczyła dużą, ciemną postać. Kojot? Nie. To był wilk, na pewno. Z ciekawości zrobiła kilka susów do przodu, jednak postać ani trochę się nawet nie poruszyła. Kreatura była wielka i stała w bezruchu. Wilczyca wolnym krokiem poszła do miejsca, w którym się znajdowała. Po prostu była ciekawa tego, kim jest i co tutaj robi.

          Stworzenie nie poruszało się. Wilczyca dziwnie czuła się zmierzając do niego. Interesowało ją to, a szczególnie - dlaczego się nie porusza. Kiedy znalazła się blisko niego zauważyła, że jest to ciemnoszary wilk. Dość duży i bardzo ciekawy. Jego uszy były długie i przyczepione do nich były jasne pióra, prawdopodobnie przepiórek lub bażantów. Pierwsze pióra były największe, a trzy następne już mniejsze. Wyglądało to bardzo ciekawie. Na dodatek, na końcu jego ogona przyczepiony był pasek oklejony piórami. Wilczyca zauważyła, że oczodoły wilka są puste. Wzdrygnęła się widząc to. Na pysku, a dokładniej pod oczami, widać było zakrzepnięte, ale bardzo dobrze widoczne ślady krwi. Pazury wilka były połamane. Wyglądał jak siedem szczęśliwych nieszczęść. To głupawe określenie według Michelle najlepiej określało jego wygląd.

        Machnęła ogonem tuż przed jego pyskiem. Domyślała się, że jest martwy. Jednak kichnął. Wilczyca jak oparzona skoczyła kilka kroków w tył. On najwidoczniej to zauważył, bo powiedział spokojnym, jednak denerwującym głosem:
- Kim jesteś?
Michelle obejrzała się wokół. Nikogo nie było. ,,No fajnie. Zaczepiam nieznajomych na ulicy. Wyglądam na zdesperowaną samotniczkę" - pomyślała cicho.
- Wilkiem, jak mniemam i ty nim jesteś. - odpowiedziała.
Spojrzał na nią przenikliwie, a raczej zwrócił pysk w jej stronę. Jednak ona odczuła to jak nieprzyjemne spojrzenie. Widziała, że wilk zastrzygł lewym uchem. Ona też lubiła to robić.
- To ty jesteś Michelle. Z wioski Lavlee. Wychowanka Chiriona i Armetis.
Wilczyca otworzyła oczy ze zdziwieniem.
- T-tak. Ale do jasnej cholery - skąd ty to wiesz? - zapytała niegrzeczne. Ostatnio życie coraz częściej ją denerwowało, dlatego nie lubiła nieprzyjemnych niespodzianek. Za przyjemnymi też nie przepadała. Popatrzyła jeszcze raz na szarego wilka.
- Może jestem ślepcem, ale mój węch jest całkiem dobry. Wydzielasz charakterystyczną woń. Jakby połączenie lawendy, mięty i ognia. Specyficzny, ale łatwy do rozpoznania zapach. - powiedział i uśmiechnął się blado. - Mam do ciebie sprawę.
- Jaką? - wilczyca przeszła do razu do rzeczy, nie przepadała za odwlekaniem wszystkiego.
- Jesteś potrzebna. Nie wiem jak dojść do wioski, nic nie widzę. Muszę tam być jeszcze jutro. Moje łapy nie są już tak wytrzymałe. Jestem starcem.
- Mogę Ci pomóc, ale tylko pokierować.
- Nie. Na to jest sposób. - wilk uśmiechnął się blado. - Musisz... musisz pomóc naszej watasze, ponieważ jesteśmy bardzo osłabieni. Po prostu musimy złączyć swoje siły. To nie boli, nic z tych rzeczy. Po prostu musisz... oddać mi swoją duszę. Będziemy jednością. Zgadzasz się?
Michelle ocknęła się. Przed jej oczami stanął obraz z dzieciństwa, kiedy przestrzegali ją przed pewnym wilkiem... To był on!
- Kechrei... Ty jesteś Kechrei? - krzyknęła do niego. - Myślisz, że jestem idiotką?!
W odpowiedzi wilk uśmiechnął się do niej szyderczo i zawarczał. Nagle wokół nich utworzyła się mgła. Wilk złapał ją za kark i rzucił o drzewo. Wilczyca szybko wstała i zaatakowała go. Wgryzła się w jego kark, potem w tętnicę. Zaczęła rozrywać jego mięśnie. Co prawda wilk też był dobrym wojownikiem, jednak teraz był stary. Jej prawa tylna łapa nie wyszła z tego cało. Prawdopodobnie została złamana. W końcu puściła wilka. Cały we krwi spojrzał na wilczycę z szyderczym uśmiechem i zaśmiał się. Potem znów położył łeb na ziemi i jakby nigdy nic - przestał się ruszać. Wyglądał jak trup, ale nadal żył.
- Jeszcze tego pożałujesz. - powiedział cicho. Po kilku minutach jego serce przestało bić. Widać było, że jest to krwotok wewnętrzny.
Wilczyca zaklęła cicho. ,,Dlaczego mnie to spotkało?" - powiedziała sama do siebie. ,,Chociaż... to całkiem zabawne" - rzuciła na odchodne do wilka, który już nie żył.

          Postanowiła wrócić do stada. Po godzinie była już w dobrze znanym jej lesie. Noga dokuczała. Bolała jak diabli. Nic nie mówiąc udała się od razu do medyka.