29 marca 2011
...As
się czepia, że nie piszę opowiadań na HOTN. I w sumie racja. Ale ja nie
mam wenyyy ;___; Nawet próbowałam wczoraj coś napisać ale mi nijak szło
:<
Dlatego postanowiłam skopiować moje opowiadanie, które opublikowałam na innym stadzie. :U
Jest ono dzikie, mhroczne i wgl jakieś takie.. no ale dobra Oo'
Składa się z czterech części[ostatnia jest w trakcie tworzenia] - jest to wstęp do mojej wielkiej, życiowej misji |D
Wszystko dzieje się w lutym, na terenach KOLT. B
A. I wszystkie części mają za długie podkłady <D''
Dobra, już, kończę ględzić.. O__o'Dlatego postanowiłam skopiować moje opowiadanie, które opublikowałam na innym stadzie. :U
Jest ono dzikie, mhroczne i wgl jakieś takie.. no ale dobra Oo'
Składa się z czterech części[ostatnia jest w trakcie tworzenia] - jest to wstęp do mojej wielkiej, życiowej misji |D
Wszystko dzieje się w lutym, na terenach KOLT. B
A. I wszystkie części mają za długie podkłady <D''
---------------------------
Cold.
.Muzyka.
(https://www.youtube.com/watch?v=JSymJl1czYs)
Skuliłam się, kiedy gwałtowniejszy podmuch wiatru, targnął moim futrem. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem. Na świat spłynął zmierzch, by następnie przerodzić się w mrok nocy, opatulając każdy skrawek kuli ziemskiej. Gruba warstwa chmur zakryła niebo, nie pozwalając księżycowi, rozświetlić ciemności jego srebrzystym, kojącym światłem.
Jednakże, chłód ogarniający moje ciało pochodził z wewnątrz. Rodził się w samym sercu, by chłodnymi mackami rozprzestrzeniać się i niczym najeźdźca zagarnąć całe ciało i duszę.
Powoli rozprostowałam łapy, przeciągnęłam się, by w końcu z ociąganiem wstać. Opuściłam zaciszne schronienie na wzgórzu, pod starym, rozłorzystym dębem i zagłębiłam się w gęsty las. Przyśpieszyłam do luźnego truchtu, poruszając się bez problemu pomiędzy suchymi gałęzami. Jednak brakowało mi gęstego listowia, skrywającego moje ciało przed niechcianym wzrokiem. Nadającemu puszczy życia i tajemniczości. Chociaż nie... las, drzewa... te wspaniałe, nieme istoty, były tajemnicze i zarazem magiczne o każdej porze dnia i roku. W lecie szemrające ciche historie o driadach i elfach, poruszane lekkim zefirkiem. W zimie zapadające w letarg, jednakże nadal czuwające, by na wiosnę znów odrodzić się w pełni sił. Kochałam las całym sercem. Niekiedy napawał mnie lękiem, innym razem dawał mi poczucie bezpieczeństwa, lub sprawiał, że czułam się szczęśliwa.
Nagle przystanęłam, odwracając głowę w przeciwną stronę. Zdawało mi się, że słyszałam czyjeś kroki. Wpatrywałam się w przestrzeń, jednocześnie nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku, który zdradzałby czyjąś obecność. Położyłam uszy po sobie, kiedy nagła, niezrozumiała fala lęku zalała moje ciało. Cofnęłam się niepewnie o kilka kroków. Kiedy usłyszałam trzask łamania gałęzi, podskoczyłam gwałtownie, wydając z siebie cichy pisk, kuląc się w sobie. Drżąc na całym ciele, nakazałam sobie spokój. Na gałąź pewnie musiałam sama stąpnąć, a nawet jeśli nie, czego tu się bać. W lesie przebywały również inne stworzenia, a może to był ktoś ze stada. Jednakże moje własne słowa jakby do mnie nie docierały. Czułam się obserwowana, czułam, że jestem bliska śmierci, chociaż nic na to nie wskazywało. Mój chrapliwy, urywany oddech oraz szaleńcze bicie własnego serca, wypełniły moje uszy. W głowie mi zawirowało, zachwiałam się, czując jakby ziemia uciekała mi spod łap. Upadłam na ziemię, lądując na pysku. Pisnęłam z bólu i zwinęłam się w kłębek, nie wiedząc jak się bronić przed nieokreślonym niebezpieczeństwem. Mrok wtargnął do mojego umysłu, pochłonął moją świadomość. I nie było już nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz