Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

5 czerwca 2011

A lepiej byłoby umrzeć... [Szera]

05 czerwca 2011


Żyjesz?
Nie, ja istnieję.
Więc żyjesz…
Nie. Istnieję, ale bez życia. Już lepiej byłoby umrzeć…

Ja nie żyłam. Ja istniałam. Wielu nie widzi różnicy. A mimo to jest ona bardzo istotna. Istnienie polega na byciu i funkcjonowaniu z dnia na dzień. Bez prawdy. Bez uczuć. I po co to wszystko? Aby uszczęśliwić innych, a samej być nieszczęśliwą. Ja jedynie leżałam… bez sił… bez wiary w lepsze jutro. Pochłaniała mnie choroba zwana codziennością. Nie było na nią lekarstwa. Rozwijała się ona zabijając powoli. Lecz jej oznaki były jedynie obecne wewnętrznie. Z zewnątrz nic się nie zmieniało. Nie dla tych, którzy nie chcieli widzieć. A mnie ogarniały ciemności. Sunęły do mnie tworząc świat czarno-białym. Takim jaki zawsze był… Ale ja tego nie wiedziałam. Więc dlaczego musiałam w końcu otworzyć oczy? Dlaczego musiałam dostrzec to, co przedtem ukryte było za kolorowym szczęściem dzieciństwa… Ale czy żałowałam? Już nie.Wolałam istnieć, aniżeli żyć w iluzji świata. To prawda. Było to bolesne. Ale do bólu tak jak do innych rzeczy można się przyzwyczaić. Ja w ten sposób stałam się bezduszna. Nie zła, nie mroczna, a bezduszna. Bo brak uczuć to ubytek duszy. To ta część mnie została gdzieś w tyle. Chciała żyć, nie istnieć.Chciała oddychać. A ja się dusiłam. Nie mogłam złapać oddechu. To rzeczywistość zacisnęła pęta na mym ciele nie pozwalając unieść się klatce. Lecz dzierżyłam w kieszeni klucz. Klucz zwany szczęściem. Ale kiedy go dotykałam wypalał on symbol smutku na mym sercu. Pozbyłam się go rzucając w morze. Morze życia, do którego sama powoli odcinałam sobie dostęp. Stałam się bezsilna. Nie miałam jak się wyswobodzić z pułapki, w którą się złapałam. Położyłam się w ślepym zaułku zrezygnowana. Tracąc część duszy człowiek traci cześć siebie. Moja zabrała ze sobą wszystko. Najlepsze cechy znikły. Stałam się nijaka. Ciężko to zaakceptować, prawda? Ja się pogodziłam. Inni jednak nie byli w stanie. Więc zostałam tam gdzie byłam. Pozwoliłam beznamiętności zatroszczyć się o siebie.To ona utkała dla mnie maskę, która przywdziewałam na co dzień i narysowała mapę istnienia. Lecz była ona niepełna. Urywała się w pewnym miejscu. Miało to oznaczać śmierć? Strach ściskał moje serce na każde wspomnienie. Czego się bałam? Tego co będzie potem. Niepewność stała się moim wrogiem. Czaiła się na każdym kroku, aby tylko podciąć mi nogi. Dlaczego nie chciała mnie puścić?Pozwolić odejść? Po kolejnym upadku nie wstałam. Znowu leżałam czekając. Tak…czas… To on tworzył mnie niczym układankę. Jednak zabrakło mu puzzli. Byłam jednym wielkim ubytkiem… Więc dalej leżałam. Spisałam samą siebie na straty. Póki niepewność mnie nie pozostawi dalej będę tkwiła… istniała…

a lepiej byłoby umrzeć…
_____________________________________
Moim zdaniem jedno z najgorszych... Ostatnio w ogóle mi się nie podoba jak piszę...
Szera (21:39)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz