Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

10 kwietnia 2012

Jestem twoim kłamstwem [Imloth]

10 kwietnia 2012
     „Silent Hill” soundtrack – Promise
     Krok naprzód, krok w tył. Ani w jedną, ani w drugą stronę. Łapka unosi się i opada, by po chwili poczuć zimno, wtapia się w biel śniegu. Jeszcze raz do góry, potem w dół i cofa się. Mały nosek drży z zimna, podobnie jak miękkie uszka; naśladują skrzydła motyla. Futerko zmierzwiła wilgoć powietrza, przygładziła je.
     Wokół tylko śnieg. Zwierzę unosi pyszczek i rozgląda się, widzi krąg zielonych drzew, ubranych w szaty z igieł. Obraca się, goniąc swój mały, lisi ogonek; wiruje, jakby tańczyło, ale nie jest tego świadome. Upada na śnieg, zatapiając się w jego miękkości. Padające śnieżynki przyprószają białą sierść. Jest szaro i cicho, niebo zasnuwają chmury, drzewa milczą, nie porusza nimi żaden powiew wiatru.
      Lisiątko nie zauważa niskiej postaci, okrytej ciemnoszarym płaszczem. Przystanęła przy brzozie, opatulonej przez gęste igły świerku. Kontrastowała z nią, widać było dzielące ich różnice. Długo przygląda się małej, puszystej kulce, w końcu decyduje się na zrobienie kroku.
      Jeden, drugi… Śnieg cicho trzeszczy pod stopami, płaszcz faluje. Szczeniątko podnosi łepek, wygląda rozkosznie. Patrzy na małego chłopca swymi błękitnymi ślepkami, uszko się zgięło, łapki zastygły w górze. Szczeknęło cicho, jakby zadawało pytanie.
      Ktoś ty?
      Postać podchodzi bliżej, kuca przy zwierzątku. Ma te same błękitne oczy, lśniące ciekawością. Jasne, prawie białe włosy, wysuwają się spod kaptura. Nie porusza się, po prostu patrzy. Lisiątko nie rozumie, przekręca się na bok, a potem staje na małych, puszystych łapkach, przechyla łepek i znów wydaje z siebie ciche szczeknięcie.
      Kim jesteś?
      Chłopiec wyciąga przed siebie bladą dłoń. Szczenię z początku się lęka, więc palce zamarzają w bezruchu, zanim dotkną miękkiego futerka. Po chwili wsuwa się pod nie mały łepek. Na ustach chłopca nie pojawia się uśmiech, ale mimo to głaszcze stworzonko, drapie je za uchem, a ono cicho pomrukuje, dając znak aprobaty. Lśniące oczka przypominają koraliki, wpatrują się ufnie w dziecię. Postać znowu zastyga i tylko przygląda się lisiątku. Nie otwiera ust, ale i tak słychać słowa.
     Jestem twoim kłamstwem.
     Zwierzątko nie rozumie, więc chłopiec wstaje i podchodzi do drzewa, przy którym wcześniej stał, a potem wsuwa się w gęstwinę lasu. W jego głębi jest zbyt ciemno, by lisiątko odważyło się weń zapuścić. Zostaje na polanie zupełnie samo.
     Jeden krok w przód, następny w tył. Ruchy ułożone w dziwnym tańcu. Wiruje, obraca się, goni własny ogonek. Jest młode i chce się bawić, to zrozumiałe. Pląsa po śniegu, śnieżynki opadają na jego futerko. Jest zaślepione skrzącymi się kryształkami, które trzeszczą mu pod łapkami; nie zauważa, gdy po drugiej stronie polany staje niska postać w jasnym płaszczyku. Przez chwilę przygląda się zwierzęciu, zaciekawiona. Uśmiecha się delikatnie, dotyka opuszkami palców zmrożone policzki. Robi krok, drugi. Bose stopy stąpają delikatnie po zimnym puchu. Zatrzymuje się i tylko patrzy. Lisek odwraca się i zauważa osóbkę, w jego błękitnych ślepkach błyszczą iskierki radości.
     Ktoś ty?
     Podbiega do dziewczynki o ciemnych włosach, prawie czarnych. Ma to samo niebo w oczach, co zwierzątko. Klęka na oba kolana, a dłońmi o nie uderza, zachęca szczeniaka, aby podszedł bliżej. To podbiega i kładzie łapki na nogach dziecięcia, sapie wesoło. Patrzy, jakby zadawało nieme pytanie.
     Kim jesteś?
     Dziewczynka nie odpowiada, a jedynie wyciąga przed siebie dłoń, która po chwili zastyga w powietrzu. Zamyka oczy, jakby na coś czekała. Mija kilka chwil, a ona czuje miękkość futra na opuszkach palców. Uśmiecha się delikatnie, głaszcze łepek lisiątka. Drapie za uszkiem; ono kręci się i pomrukuje. Osóbka nie otwiera ust, ale i tak brzmią słowa.
     Jestem twoją prawdą.
     Nie rozumie niczego, ani jednego słowa. Nagle poczuło się bardzo senne. Przed oczy wypłynęła lekka mgiełka, zamykają się. Ziewnęło przeciągle. Dziewczynka wstała i odeszła, wkraczając w las. Nie obejrzała się, żeby ostatni raz spojrzeć na lisiątko. Po prostu zniknęła.
     Lisek błądzi po polanie, szuka dogodnego miejsca. Łapka unosi się i opada. Wszystkie cztery idą naprzód, potem zawracają. Kręci się, nie wie, gdzie się ułożyć. W końcu siada tam, gdzie stoi i kładzie się na zimnych kryształkach. Podkłada łapki pod łepek i zasypia, zmęczone zabawą i bieganiem po polanie. Jest wyczerpane.
     Otacza go zasłona snu, chroni, osłania. Wszystko ucichło, śnieg zatrzymał się, nie opadł na ziemię, zastygł w powietrzu. Uchyliło jedno ślepię i spostrzegło, że wszystko zamarło w bezruchu. Drzewa się nie kołyszą, śnieg nie pada, wiatr nie wieje. Uniosło główkę i rozejrzało się. Ptak zamarł w locie i wisi na niebie, jak zamrożony w czasie.
     Hau?
     Podniosło się na łapki. Coś zaiskrzyło w oddali, zalśniło wśród śniegów. Czyżby to woda? Podeszło bliżej, tym razem się nie cofnęło. Stanęło nad brzegiem małej, skutej lodem sadzawki. Mogłoby przysiąc, że wcześniej jej tu nie było. Skąd więc się wzięła? Lisiątko poczuło, jak lekki podmuch muska jego sierść, ogonek zadrżał.
     Czyjaś dłoń przesunęła po lodzie, odgarniając drobną warstwę śniegu. Teraz wszystko odbijało się w tafli lodu. Strach zakuł maleńkie serduszko. Czemu nie widziało swego odbicia? Coś tu było nie w porządku. Zamiast swego pyszczka, w sadzawce zobaczyło dwie twarze, ciemnowłosej dziewczynki i chłopca. Obejrzało się, stali nad nim i patrzyli. Zerknęło jeszcze raz, nic nie zobaczyło. Sadzawka zniknęła. Odwróciło się, żeby zapytać dzieciąt, co się dzieje, lecz nikogo nie ujrzało.
     Zostało samo na pustej polanie. Jedynie płatki śniegu znów padały z nieba, przyprószając białe futro…
Imloth (17:54)