Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

19 kwietnia 2012

Wiesz, kwiatku... [Arashi]

19 kwietnia 2012
Muzyka: 
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=7QoWBFg-oG4

Ciemnowłosa uśmiechnęła się lekko, patrząc na równo złożoną kartkę położoną obok łóżka na którym spał zmęczony chłopak. Na chwiejnych nogach ruszyła w stronę wyjścia z domu. Jej ciało było inne niż zazwyczaj- była chuda i zmizerniała. Blada.  Wydawała się pozbawiona życia, a jej drobna postura tylko dodawała jej wyrazu bezsilności i pewnej kruchości. Na jej jasnej niczym ściana twarzy widniał uśmiech, mimo świadomości tego, tuż za nią kroczy nieuniknione. Przeznaczenie napisało dla niej taką, a nie inną historię i już się z tym pogodziła.
Stając gołymi stopami na zimnej trawie, przez jej drobne ciało przeszedł lekki dreszcz. Ostatni raz spojrzała w stronę okna, próbując utrzymać przy sobie wyuczony uśmiech.
„Neban… nie wiem jak mam zacząć pisanie tego listu. Właściwie to nie mam pojęcia dlaczego go piszę, skoro i tak nic on nie zmieni. Chciałam tylko przeprosić. Za wszystko co przeze mnie wycierpiałeś, a jednocześnie podziękować że do samego końca byłeś ze mną. Obiecałam, że będę walczyć, jednak każda walka ma swój koniec. Nie mam już siły. Mimo tego, że przegrałam, myślę, że wszystko co zrobiłam nie było przypadkowe i miało jakiś sens, jakiś cel. Wierzę w to. Chcę wierzyć, że moje istnienie nie było pozbawione jakiegokolwiek sensu. Dałeś mi coś bardzo ważnego, dałeś mi swoje serce i tak naprawdę gdyby nie ono już dawno bym się poddała. Teraz Ci je oddaję. Zostawiłam w nim mały ślad, jako jeden z dowodów na to, że byłam tutaj. Jako członkini rodziny i bliska Tobie osoba. Dziękuję, że jesteś. To mi wystarczy. Jestem szczęśliwa. Pierwszy raz naprawdę szczęśliwa.

Arashi.”

Dziewczyna spuściła wzrok i ruszyła powolnym krokiem przed siebie, w stronę wzgórza, na którym tak często przebywała. Krok za krokiem, powoli pokonywała dystans dzielący ją od celu. Chude nogi odmawiały jej posłuszeństwa, co chwilę się o siebie potykając. Dziewczyna mimo bólu i wyczerpania szła dalej, nie zważając na nic, co działo się dookoła. Chciała się tylko tam znaleźć. Chciała być w tak ważnym dla niej miejscu. Wiedziała, że już przegrała, jednak pragnęła przeprowadzić jeszcze tą jedną bitwę, aby ostatecznie zakończyć tą walkę w sposób, jaki sama wymyśliła. Aby mimo przegranej zachować godność i honor. Aby pozostać tam, a nie gdzie indziej…
„Odkąd ptaki odfrunęły z moich słów
i gwiazdy zgasły
nie wiem jak nazwać
strach i śmierć i miłość
przyglądam się dłoniom
bezradnie
oplatają jedna druga
i moje usta milczą
bezimienne
wyrasta nade mną niebo
i coraz bliższa
bez imienia
ziemia rozkwita”
Drobna dziewczyna upadła na ziemię, niczym marionetka, pozbawiona jakichkolwiek odruchów, niepanująca nad swoim ciałem. Blada istota przez chwilę leżała na wilgotnej trawie, jednak po kilku sekundach uniosła się, klękając na kolanach a drżącymi rękoma podpierając ziemię. Po jej brodzie spływała strużka czerwonej cieczy, wydobywającej się spomiędzy jej warg. Powietrze stawało się coraz cięższe do zaczerpnięcia, a najmniejszy ruch jeszcze bardziej bolesny. Jej własna trucizna opanowywała ciało, niszcząc dziewczynę od środka. Uniosła głowę, patrząc przymrużonymi oczyma na szczyt niewielkiego wzgórza, które w tym momencie wydawało się górą nie do zdobycia. Ciche kaszlnięcie, kolejna plama krwi na jasnej bluzce, kolejna strużka spływająca w dół twarzy dziewczyny. Mimo bólu na drżących nogach podniosła się z ziemi, ostrożnie stawiając kolejne kroki. Da radę. Musiała dać. Trawa plamiona szkarłatem wyznaczała drogę przebytą przez majaczącą na tle szarego nieba postać. Jej ubranie z przodu pokryte było lśniącą czerwienią, która spływała również po jej szyi i brodzie. Wargi, niegdyś malinowe, teraz maczały się w płynie kojarzącym się ze śmiercią, zatrzymującym
słowa i zimny oddech, który stawał się coraz mniej słyszalny. Mimo tego dziewczyna wciąż brnęła przed siebie, nie zważając na wszechogarniający ból.
Sakura hira hira mae yori te ochite
Yureru omoi no dake wo dakioseta
Kimi ga fureshi tsuyoki ano kotoba wa
Ima mo mune ni nokoru
Sakura mai yuku
Ciemnowłosa osunęła się na ziemię, siadając na schłodzonej drobną mżawką ziemi. Błękitnymi oczyma popatrzyła na niewielki biały kwiat rosnący tuż obok niej.
- Wiesz, kwiatku… Nigdy nie myślałam, że skończę w ten sposób- wymamrotała cicho.
Dziewczyna zaśmiała się ponuro, po chwili jednak złapała się za klatkę piersiową, próbując złapać oddech. Spomiędzy jej warg wypływała czerwona ciecz, wypływała energia, wypływało życie.
- Tylko wytłumacz mi…- dodała cichym zachrypniętym głosem, ledwie rozlegającym się w głuchej przestrzeni- Dlaczego wszystko robi się takie ciemne i głuche? Dlaczego nie słyszę już swojego oddechu…?- jej usta poruszyły się wypowiadając nieme słowa.
Sznurki opadły. Lalka upadła na scenie życia bezwładnie, mocząc twarz w swojej własnej krwi. Miała ładnie wystruganą buzię. Widniał na niej delikatny i tajemniczy uśmiech, niepowtarzalny. Jedyny w swoim rodzaju. Przedstawienie skończone. Ze śmiercią ci do twarzy, Arashi.
Arashi (21:55)