25 stycznia 2011
|
... czyli pierwsza część historyji Naomci xD
---
Takie piękne... Lśniło, zupełnie jakby w jego wnętrzu ukryta była
maleńka żaróweczka. Blada, srebrzysta poświata padała na wyrzeźbione z
ciemnoszarego kamienia łuk brwiowy i policzki potężnej klaczy... Na
której uździe właśnie stałam.
Serafi. Drugi spośród czterech koni
ciągnących Wyspę Słońca. Żywiołem klaczy było powietrze, tak samo jak
moim. Teraz, podczas nadciągającego sztormu, diament stanowiący jedno z
jej pary oczu stał się jasny, biło od niego srebrzyste światło. Łańcuchy
okalające jej masywne ciało oraz te łączące z Wyspą, wykonane z
niezwykle mocnego stopu metali, kołysały się na wietrze. Każde ogniwo
było kilkakrotnie grubsze ode mnie. Mimo to idąc po nich musiałam być
niezwykle ostrożna, by nie spaść w dół, do oceanu.
Spojrzałam za
siebie, na stojącą kilkanaście metrów dalej Nirgael, klacz odpowiadającą
żywiołowi wody. Przy jej lazurytowym oku stał młody wilk. Wpatrywał się
w kamień roztaczający wokół siebie błękitną poświatę. Po chwili zerknął
na mnie. Skinęłam łbem w jego stronę, po czym oboje utkwiliśmy wzrok w
czarnych chmurach nadciągających z zachodu. Czekaliśmy. Tak samo jak
skalne rumaki.
Niebo pociemniało, stało się niemal tak czarne jak
w pochmurną noc. Linia horyzontu oddzielająca niebo od wody zatarła
się. W oddali widać było przecinające nieboskłon błyskawice. Towarzyszył
im potężny huk, nasilający się z każdą chwilą. Między kopytami
ogromnych koni, Strażników Wyspy, rozwścieczone fale rozbijały się o
siebie nawzajem. Czułam jak wywołują delikatne drżenie Serafi. Z
zachmurzonego nieba spadły pierwsze, ciężkie krople deszczu...
Ponownie spojrzałam w kierunku wilka stojącego na uprzęży sąsiedniej
klaczy. Napotkałam jego wzrok utkwiony we mnie. Od jego oczu odbijało
się światło błyskawic, a wilgotny pysk skąpany był w błękitnej
poświacie.
Dookoła panowała ciemność. Kontury koni stały się
ledwo widoczne. Wiatr wiejący z z zachodu niósł ze sobą
charakterystyczny zapach sztormu. Nagle wszystko ucichło. Cisza...
Jedynie deszcz i fale szumiały. Fale. Takie piękne, potężne... Zabójcze.
Wtem rozległ się grzmot.
Teraz!
Jak na komendę ja i
wilczur ruszyliśmy biegiem po łańcuchach łączących konie z Wyspą. Oboje
mogliśmy zginąć. Mogliśmy... Ale nie musieliśmy.
Poczułam jak
adrenalina wypełnia moje żyły, jak krąży w nich pobudzając moje ciało do
działania. Każdy ruch musiał być pewny, zaplanowany. Jeden fałszywy
krok, a runę w dół. Ale poza ostrożnością liczyła się także szybkość,
bycie pierwszym na mecie.
Nie widziałam Wyspy. Przede mną był
jedynie ginący w ciemnościach gruby łańcuch, po którym biegłam. Pod
wpływem wody stał się on śliski. Czułam jak krople deszczu rozpryskują
się na moim pysku, próbują wedrzeć się do oczu. Zmrużyłam ślepia. Kątem
oka zerknęłam na mojego rywala. Biegł szybko. Zbyt szybko.
Przed
sobą dostrzegłam zarys wysokiej kamiennej ściany, a pod nią grupkę
dopingujących wilków. Zwycięstwo było blisko. Nieznacznie
przyspieszyłam. Moje łapy ześlizgiwały się z łańcucha, lecz nie
zwolniłam. Jeszcze tylko trochę...
Nagle tuż przed metą zamiast
stanąć na chłodnym, śliskim łańcuchu nie poczułam żadnego oporu.
Trafiłam prosto w pustą przestrzeń w ogniwie. Wyprowadzona z równowagi
czułam jak pozostałe łapy ześlizgują się w nicość. Starałam się
utrzymać, ale bezskutecznie.
Wtem poczułam ucisk na karku.
Mimowolnie pisnęłam, choć wśród szumu deszczu i huku burzy nie dało się
tego słyszeć. Czułam jak coś ciągnie mnie ku górze.
Niespodziewanie piorun uderzył w łeb jednego z rumaków. Przymknęłam oczy
oślepiona nagłym blaskiem. Kiedy je otworzyłam znajdowałam się na
chłodnej skale, a we mnie wpatrywała się para jasnych bursztynowych
oczu.
-Wszystko dobrze?
Przede mną stał wilk, który przed
chwilą był moim rywalem w wyścigu. Po jego mokrym futrze strużkami
spływała woda. Nie odpowiedziałam, ciągle oszołomiona błyskiem.
Rozejrzałam się. Dopiero teraz dotarło do mnie, że pozostałe wilki
uciekły.
Gdy wreszcie zdecydowałam się coś powiedzieć usłyszałam
zawzięte ujadanie niedaleko stąd. Odwróciłam łeb. Od strony północnej
bramy zbliżały się do nas cztery niewielkie czerwone punkty. Nadajniki
na obrożach wielkich, czarnych wilków, które idealnie wtopiły się w
otoczenie. Nie musiałam ich widzieć, by wyobrazić sobie cztery masywne
paszcze wyposażone w dziesiątki ostrych jak brzytwa zębów.
-Chodź,
szybko! - zerwałam się z ziemi i ruszyłam biegiem wąską, kamienną
ścieżką znajdującą się tuż przy krawędzi klifu. Wilk podążył za mną.
Po mojej lewej znajdowały się potężne mury miasta, natomiast z prawej
przepaść, rozwścieczone fale rozbijające się o skalisty, wysoki brzeg.
Biegłam najszybciej jak mogłam, lecz czerwone punkciki były coraz
bliżej. Towarzyszący mi wilk przyspieszył. Wyprzedził mnie o mały włos
nie ześlizgując się w dół.
Poczułam zmęczenie. Łapy odmawiały mi
posłuszeństwa, serce biło w szaleńczym tempie. Chwytałam zachłannie
powietrze starając się zmusić do wysiłku, jednak byłam zbyt zmęczona
wyścigiem, zbyt oszołomiona otarciem się o śmierć. Niemalże czułam na
karku gorące oddechy ścigających mnie czarnych mutantów.
Wśród
huku i szumu burzy usłyszałam jak tuż za mną osuwają się kamienie. Do
moich uszu dotarł wysoki dźwięk, być może wilczy skowyt. Nie odwróciłam
się, żeby sprawdzić co to było. Wilk o bursztynowych tęczówkach dawno
zniknął mi z oczu. Zapewne trafił już do wyrwy w murze i kieruje się do
magazynów. Obym i ja zdołała tam dotrzeć.
Wtedy monotonną szarość
muru przerwała jasna plama zielonkawego światła, kilkanaście metrów
przede mną. Przejście. Udało mi się wziąć głębszy wdech i mimo zmęczenia
rozkazać łapom biec naprzód. W tym samym momencie czarne niebo
przecięła kolejna błyskawica. Gwałtownie skręciłam w lewo, tylne łapy
poślizgnęły mi się na wilgotnej skale, ale szybko odzyskałam równowagę.
Wpadłam do starej zagrody, gdzie niegdyś piekarz trzymał kury. Za sobą
usłyszałam zgrzyt pazurów i warczenie. Szybko z tyłów piekarni
przedostałam się na jedną z głównych ulic miasta. Przestałam biec. Choć
ulice świeciły pustkami czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że żaden z
policyjnych wilczurów nie przeciśnie się przez wyrwę w murze.
Latarnie po obu stronach ulicy, rozmieszczone w równych od siebie
odstępach, ozdobione były motywem smukłego smoka o
wyszczerzonych,ostrych kłach. Na samym szczycie każdej z latarni
znajdował się kryształ wielkości ludzkiej pięści, który za dnia
pochłaniał promienie słoneczne, by po zmroku oświetlać brukowane ulice i
chodniki światłem o zielonkawej barwie. Te niewielkie gady zawsze
przyprawiały mnie o dreszcze. Było w nich coś złowrogiego.
Z
trudem łapałam wilgotne, zimne powietrze. Za każdym razem, gdy
przechodziło ono przez tchawicę, podrażniało ją, a ja czułam
nieprzyjemne uczucie, ból, pieczenie. Zmęczone mięśnie domagały się
odpoczynku. Nie czułam łap. Musiałam znaleźć kryjówkę. Jeśli jakiś
patrol znajdzie mnie samą na ulicy i to podczas burzy najprawdopodobniej
trafię do schroniska.
Postanowiłam iść do magazynów, gdzie
zwykle przebywała większość miastowych przybłęd. Spuściłam łeb i
ruszyłam powoli w kierunku południowej części miasta, do dzielnicy
skrajnej nędzy i ubóstwa.
---
Jeśli ktoś te badziewie
przeczytał to gratuluję o_O' Miałam to dać jakiś czas temu, ale jakoś
tak... Nie wiem. W każdym razie wczoraj wprowadziłam kilka poprawek i
zdaje się, że tylko spieprzyłam coś co było w miarę fajną bajeczką. Za
wszelkiego rodzaju błędy ortograficzne, językowe, interpunkcyjne,
literówki itp. przepraszam.
|
Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.
Chat
(25)
Event: "Poszukiwania zaginionego Orzecha"
(1)
Event: "Uchronić Stado przed Klątwą"
(4)
Event: "Wyprawa do Tinolandii"
(1)
Historia Stada
(29)
Historie
(10)
Inne
(10)
IPCY
(6)
Jedyny Słuszny Pan
(7)
Koniec początku początek końca
(4)
Konkursowe
(28)
Kosmici
(10)
Ludzie - opowiadanie stadne
(4)
Misja różowego rycerza
(2)
Nasza przeszłość
(25)
Nie powiązane ze stadem
(31)
Ogniska
(5)
Opowiadanie stadne
(20)
Opowiadanie świąteczne
(5)
Pierścień Czarnego Feniksa
(9)
Początek bez końca
(14)
Podobni do nas lecz bardziej okrutni
(7)
Poezja
(20)
Pożegnania
(12)
Proza
(420)
Przemyślenia
(7)
Tajemnica chatki
(4)
The Rush
(7)
Wybrańcy obrońcy stada
(23)
Z dziennika mamuśki
(4)
Z życia stada
(16)
Zadania
(36)
Zloty
(10)
Acebir
Acodine
Ai
Aldieb
Alethia
Altair
Anaid
Arashi
Arjuna
Asmodeusz
Aspeney
Baru Saya
Batista
BlackHollow
Corey
CrystalGlace
Dalia Seron
Destroy
Dragon Soul
Error Buen
Fene
Fragaria
Glola
Gold Fire
Hecate
Hiacynt
Imloth
Ireth
Jah
Jenna
Kayoko
Kirke
Kitsune
Koga
Kuo
Lady Killer
Liam
Luna
Membu
Mi-Chan
Michelle
Midnight
Mortis Tempesta
Naphill Naomi
Naysha
Neferetti
Nikita
Nitroglyzerin
Nyks
Padma
Quick Furious
Raksha Morte
Rozalia
Scarlett
Setenes
Seth
Syriusz
Szera
Team
Tee Saatus
Tequila Isha
Texi
Theliss Gesha
Tiara
Tiffany
Tin
Tristan
Valkkai
Vendela
Venus
Viera
Zbiorowe
Zoltan
Czego szukasz?
25 stycznia 2011
Być szybszym od wiatru... [Naphill Naomi]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz