Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

25 stycznia 2011

Cień w duszy. [Nikita]

25 stycznia 2011
Byłam właśnie w mojej norce, gdy nagle poczułam, że coś jest nie w porządku. Wstałam i wyszłam z niej, gdy promień słońca ogrzał mój pyszczek poczułam spokój. Tak jakby, wszystko wróciło do normy. Postanowiłam że przejdę się na spacer i poszukam czegoś do jedzenia, byłam bardzo głodna. Wzięłam głęboki wdech, mój nos wychwycił bardzo ostry zapach krwi sarny. Poszłam w kierunku woni, ale gdy doszłam na miejsce gdzie "powinna" znajdować się zabita sarna, natrafiłam na księżycowy kwiat. To nie był dobry znak, choć ta roślina oznaczała, że był niedawno na tych terenach Jack, a nie chciałam się akurat z nim widzieć, nie byłam "gotowa" na spotkanie z bratem. Sama nie wiem czemu, po prostu nie chciałam, więc ominęłam szerokim łukiem małą polankę tych kwiatów. W pewnym momencie natrafiłam na ścieżkę, nie wiedziałam dokąd prowadzi, ale byłam tego ciekawa, nigdy wcześniej nie widziałam tej dróżki. Szłam tą drogą dość długo i znów poczułam księżycowe kwiaty, znaczyło to, że zdrajca chciał się jednak ze mną zobaczyć. Przyspieszyłam nieco, ale dalej do moich nozdrzy dochodził zapach przeklętych roślin. Zaczęłam biec, ale im szybciej zbliżałam się do końca drogi tym mocniejszą woń czułam. Zatrzymałam się, nie widziałam potrzeby by dalej biec, więc zawróciłam. Jednak, coś ciągnęło mnie w drugą stronę, nie byłam  pewna co, ale w końcu znów się odwróciłam i poszłam szlakiem na przód. Wiedziałam, że to coś było nastawione przeciwko mnie, po prostu tak przeczuwałam. Po jakimś czasie doszłam do wielkiego, ogromnego drzewa.  Przez chwilkę czułam się inaczej niż zawsze. Ale potem, znów wszystko było tak samo. Zewsząd otaczały mnie oślepiające kwiaty, czułam je, byłam jakby zjednoczona z nimi. Talizman który wciąż miałam na szyi ciągnęło do roślin, jakby chciał do nich iść. Nie rozumiałam tego, choć co tu było do rozumienia księżycowy talizman i kwiaty to praktycznie to samo. Zaśmiałam się mimowolnie. Wkroczyłam na polankę, gdzie znajdowało się drzewo, usiadłam obok niego i zamknęłam powieki. Wyobrażałam sobie jak biegam w noc po świetlistej polanie, gdzie wszędzie świeciły zdradliwe kwiaty które mnie oślepiły. Przypominałam sobie co było moim ostatnim widokiem-księżyc w pełni. Rozmarzyłam się. Słuchając szumu liści i szeptu wiatru przysnęłam, ale mój sen był dziwny, mianowicie otaczała mnie nicość, jak ciemny zakątek duszy. W tym marzeniu sennym nie było nic, tylko ja siedząca w oddali. Obudziłam się. Teraz wszystko świeciło, wiedziałam to, w końcu nosiłam kawałek księżyca przy sercu. Słońce zaczęło chować się za horyzontem, a księżyc wstawał. Znów przepełniłam się energią, którą dał mi księżyc kilka dni temu. Odetchnęłam i wstałam, usiadłam gdzieś na polance lśniącego kwiecia, tak samo jaj poprzednio wisior zaczął lewitować. Zamknęłam oczy i myślałam tylko i wyłącznie o Jack'u. Wszystko wydawało się normalne, choć w cale takie nie było.  Nagle usłyszałam za sobą kroki i szczękanie łańcuchów. To był on, brat, zdrajca, ale kochany nad życie. Nie odezwałam się słowem, chciałam by on zaczął, jednak tak się nie stało i to ja zaczęłam rozmowę.
-Czemu mi to robisz?-spytałam, usłyszałam też że postać się do mnie zbliżyła.-Odpowiedz.-szepnęłam łagodnie, chciałam się odwrócić, ale wiedziałam że i tak to nie miałoby sensu. Byłam ślepa, więc i tak nie ujrzałabym go. Moment potem Jack podszedł jeszcze bliżej i chwycił mnie za ramię. Zaśmiał się cicho i kucnął obok mnie.
-Nie wiem.-w końcu doczekałam się odpowiedzi, ale i tak mnie nie zadowoliła. Liczyłam na coś więcej, ale nie dostałabym tego. Parę sekund później brat mnie przytulił, też chciałam to zrobić, jednak nie był tego godny. Zamiast pokazywać mi się a potem znikać mógł choć porozmawiać ze mną. Nie wytrzymałam, obróciłam się i też przytuliłam się do niego, chwilę potem po moich policzkach płynęły diamentowe łzy.
-Nie zostawiaj mnie tu.-szepnęłam mu na ucho.-Proszę Cię.-dodałam. Jack nic mi nie odpowiedział, tylko cały czas trzymał w ramionach. W końcu "odczepił się" ode mnie.
-Bądź silna i nie ufaj czarnym aniołom.-powiedział stanowczo wstał i zniknął.
-Nie odchodź!-krzyknęłam, ale już go nie było. Zostałam sama jak palec na polanie pełnej wonnych kwiatów. Podeszłam do drzewa i położyłam się obok niego zwijając się w kłębek. Zasnęłam...
___________________
Koniec! Kurde o mało nie zasnęłam xD Trochę krótkie mogłam się bardziej postarać.
Ps. Jak wyłapiecie jakieś błędy bardzo przepraszam ale jest po północy a ja odlatuję już do krainy snów i jednorogich koni. xD
Nikita (00:32)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz