26 kwietnia 2011
Znowu o tym samym... Nie zmuszam do czytania...
Przepraszam za zmianę koloru, ale pisałam gdzie indziej i wkleiłam.
__________________________________
Słabeusz...
Kim ty jesteś?
-Przestań!
- Wydarłam się zakrywając uszy lodowatymi dłońmi.To nie był ten sam
głos co zawsze. Ten głos mroził moje serce, a wraz z nim duszę.
Hah, kim jesteś? Odpowiedz sobie na to pytanie!
-Błagam... przestań... - Załkałam cicho zaciskając powieki.
Odpowiedz!
Zacisnęłam zęby powstrzymując
jęk. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Podniosłam głowę i słysząc
trzask łamanej gałęzi odwróciłam się gwałtownie. Obraz nie nadążył.
Zobaczyłam czerń. Tę słodko czerń, która zawsze obejmuje mnie czule
swymi ramionami, gdy tylko jest mi źle. Ale ona również nie jest trwała.
Jest jak złudna przyjaźń. Gdy coś się zmieni nie w tę stronę co jej
pasuje znika, aby potem znowu wrócić, gdy będzie źle. Zobaczyłam obraz.
Mała wesoła dziewczynka. Zrobiłam krok w jej stronę. Jej wesoły
śmiech rozbrzmiewał w lesie niczym piosenka pieszcząca uszy i niosąca
ukojenie. Był tak melodyjny i szczery... Wręcz przyciągał niczym magnes
do swej właścicielki. Chciałam zrobić kolejny krok, ale coś
się zaczęło zmieniać. Zmarszczyłam powieki. Dziewczynka już się nie
śmiała. Jej śmiech stał się echem drżącym w posadach popiołu
przeszłości. Na twarzy pojawiły się łzy. Łzy, które łukami spływały po
policzkach, aby kres swojej drogi znaleźć w sercu zatruwając je swoim
żalem. Poczułam to... poczułam to całą sobą... Przyłożyłam dłoń do ust.
Te tak znajome oczy... ten tak znajomy bezduszny wyraz twarzy,
gdy tylko jakaś nieznana mi zamglona postać przeszła obok niej
wyciągając ręce lub odwracając się do niej plecami. Iluzja tego,
że wszystko gra... Nie chciała być znowu zraniona, odrzucona... I te
łzy... Łzy, które mi ciekły po policzkach jak w odbiciu lustrzanym.
Wspomnienia przelały się falą po mym umyśle. Uklęknęłam wyciągając rękę w
kierunku małej. Powtórzyła mój gest niczym dusza starająca się
dopasować do ciała. Zawyłam z bólu kuląc się i chowając głowę za kurtyną
włosów. Zakołysałam się w cichej melodii żałości jaką grała moja dusza.
Do melodii przyłączyło się bicie serca. Serca tak słabego, że
wystarczyło jedno słowo... jeden gest, aby potrzebowało więcej łez do
swego istnienia. Kamienna maska codzienności znowu pękła. Znowu poczułam
bezsilność, która oplotła mnie łańcuchem zamykając w klatce, do której
nie miałam klucza. Chciałam się uwolnić, ale przybywało tylko ran.
Stawały się one bliznami, które przypominały o bólu jakie w przeszłości
zadawały. A ja chciałam sobie tylko coś udowodnić. Bez szyderczych
śmiechów i ironicznych tekstów ze strony innych. Potrzebowałam
zrozumienia, które dla potrzeby upodobania się innym zostawało odsunięte
na bok. Tak jak ja... Ale mimo to chciałam być silna. Chciałam... ale
piękne słowa do tego nie wystarczą. Znowu i znowu
nie sprostałam wyzwaniu. Wyzwaniu jakim było dla mnie teraz życie...
Wstałam i rzuciłam się biegiem przed siebie. Dusza dziewczynki
przeniknęła me ciało pozwalając, aby popiół i ból, który w nim był
odrodził się niczym feniks. Nie chciałam żyć. Zbyt słaba by żyć, zbyt
słaba by umrzeć... Zwolniłam tracąc siły. Coś zamajaczyło przede mną.
Usłyszałam szept, który cichł w mej podświadomości. Upadłam... Ale me
ciało nie dotknęło ziemi. Czyjeś ramiona przytrzymały mnie. Niosły
ukojenie memu ciału trawionemu gorączką. Ale coś było nie tak... Moja
dusza spadała dalej chociaż myślałam, że głębsze zakamarki nie istnieją,
a opaść głębiej się nie da... Ale zostawiłam ją. Zostawiłam siebie w
tym. Nie miałam siły teraz walczyć... Uczucia poległy wraz ze mną.
Stałam się bezduszna, a twarz znowu przykryłam maską codzienności.
-Słyszysz
mnie? Kim jesteś? - Czyjś rozgorączkowany głos próbował do mnie
dotrzeć. Uśmiechnęłam się delikatnie. Ten smutny uśmiech zastygł na mej
twarzy, gdy z ust padły te prawdziwe, bolesne słowa.
-Ja? Nikim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz