Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

17 maja 2010

Słabnący entuzjazm. [Luna]

16 maja 2010
Otworzyłam jedno oko i widziałam ciemność, a czułam ziemię. Obrzydliwy zapach ziemi zmieszany z zapachem trawy. No tak, teraz już pamiętam. Leżałam na ziemi, na brzuchu, czoło opierałam o wierzch dłoni. Musiałam wyglądać jak ktoś po mocno nakrapianej imprezce i tak samo się czułam, chociaż takowej nie było. Lekko kręciło mi się w głowie, nic mi się nie chciało. Krótko rzecz  ujmując stan kacopodobny. Rany jak mi źle. Przez głowę przechodziły mi tylko urywki myśli. "Kurwa, co się dzieje?". Ta najczęściej. Moja pozycja była dla mnie mało komfortowa, aczkolwiek nie przez to, żeby mi było niewygodnie czy coś. Wręcz przeciwnie, cudownie się leżało. Problem polegał na tym, że nie mogłam obserwować co się dzieje na polanie. Z trudem dźwignęłam się na bok, wydając z siebie bliżej nieokreślony syk, który w pierwotnym znaczeniu miał brzmieć raczej jak 'ojapierdole', ale mi nie wyszło. Starałam się, na prawdę.
Byłam głodna. Głodna jak nigdy dotąd. Moje, dziś, ciemne, czarne prawie jak węgiel ślepia śledziły leniwie każdy ruch na polanie. Mój organizm traktował każdą osobę w pobliżu jak żarcie. Kiedy ktoś się poruszył, do moich nozdrzy napływała nowa fala piekącego zapachu. A na polanie każdy się ruszał. Tylko ja leżałam jak zdechła, gapiąc się przed siebie.
Po jakiejś pół godzinie nic nie robienia dźwignęłam się na nogi i oparłam o drzewo. Zadarłam głowę. "Jak mi się nie chce...". Wdrapałam się niezgrabnie na konar i usiadłam na jednej z gałęzi.
Jak im wszystkim wesoło. Czemu mnie dziś wszystko wkurwia? Rozpoczęła się gra w butelkę.
Zamknęłam oczy i spróbowałam wyciszyć otoczenie. Z zamyślenia wyrwało mnie moje imię.
-Luna, HOTN?
Machinalnie odpowiedziałam, pierwsze co przyszło mi do głowy.
-O. - Asmodeusz spojrzał na mnie i milczał przez chwilę.
-Kto jest dla Ciebie najważniejszy? - Jak to kto? Oczywiście, że On. Ale chwila. Są jeszcze One.
-Dobre pytanie...-Mruknęłam i zastanawiałam się przez moment.
-Są trzy osoby na równi. Team, As i Buum. - Jak mogłam się wahać?  Przechyliłam się niebezpiecznie na bok i o mało co,a bym spadła. Chwyciłam się mocniej gałęzi i zapatrzyłam w jakiś punkt nad lasem. Na około wrzawa a ja nic nie słyszę. Jak można się tak naćpać niczym. Oparłam głowę o pień i zamknęłam oczy. Po chwili czuję jak się przesuwam, Niżej...Niżej...O kurwa! Spadłam na ziemię. Tak fajnie się leciało. Poczułam spojrzenia. Wszyscy gapili się na mnie, kiedy ja siedziałam na ziemi, z liśćmi we włosach. Zaczęłam się śmiać. Tak perfidnie, na cały głos. Wywaliłam się na bok i nadal brechtałam się bez opamięta. Oni się gapili, a ja się śmiałam. Po chwili zamilkłam, usiadłam normalnie i spojrzałam na Nich. Zachichotałam i wydusiłam z siebie tylko:
-No co? - posłałam im głupkowaty uśmieszek i wstałam.---
Nagromadziła się we mnie chęć napisania czegokolwiek. Tak właśnie powstało to coś,mój pomysł pomieszany z wydarzeniami z chata. Ee, odczucia z początku są prawdziwe.
Luna (18:52)