Na terenie wroga
Po nocy spełnionej w trawie na łąkach HOTN, Winussus ruszył niechętnie,
by wykonać zadanie nadane mu przez Alfę z rodzinnej wioski. Na początku
szedł ospale, jednak po chwili naprężył się i wykonał skok przed
siebie. Upadając odepchnął, pokrytą zieloną trawą, glebę, po czym ruszył
biegiem przed siebie. Czuł ciepły wiatr na pysku, rozdzielał go szczęką
pełną ostrych, białych kłów. Biegł i biegł, aż pod stopami poczuł
miękki, lecz zimny, rodzimy śnieg. Wtedy poderwał się przy użyciu mocy.
Czuł się dobrze, oswoił się ze swoją mocą. Mógł teraz dużo swobodniej
jej używać.Nauczył podnosić się przy jej użyciu. Wykonywał lotnicze
beczki w powietrzy, będąc podtrzymywanym, przez miękki puch śniegu.
Leciał tak, do momentu, kiedy jego oczom ukazały się czarne części ciał
mniejszych zwierząt, jak pióra wetknięte w śnieg, lub futerko czarnego
królika z poza krain śniegu.Zwolnił. Zaczął się skradać. Był blisko patrolu. Wiedział to, ponieważ kiedy był w wieku małego braciszka chadzał tu ciężko i nie raz uciekał przed zawsze wrogo nastawionymi strażnikami, czarnych pysków. Jednak teraz cisza. Nie widział nikogo. Szedł dalej. Wilki z tego stada mieszkały w specyficznych, ciemnych jaskiniach wydrążonych w ziemi, nieotoczonej żadnymi górami. Cel z pozoru łatwy, jednak jaskinie te posiadały tysiące lisich wylotów, teraz przysłoniętych śniegiem, jednak zazwyczaj pod śniegiem znajdowali się strażnicy. Bohater szedł. Miał lekko podkulony ogon, po skórze co chwila przechodziły mu dreszcze. Nigdy nie był tak głęboko wgłąb terenów wroga. W pewnym momencie dotarł do głównego wejścia do jaskiń. Kilka metrów głąbiej była podobno sala tronowa. Poczuł się głodny. Żałował, że zostawił rację żywności w dolinie. Chociaż nie. Teraz by mu tylko przeszkadzała. Zdziwił się, że pod wejście nie stali strażnicy. Poszedł jednak dalej. Wszedł do jaskini. Wypełniała ją woń starej krwi. Kiedy się zbliżył do ściany zrozumiał skąd ta woń. Spływała po niej krew. W górnej części były otwory, z których wypływała krew. Na posadzce był zaś otwór. Do niego wpadała krew, która już spłynęła. Poszedł dalej. Pod stopami czuł nadal chłodny śnieg.To dodawało mu siły. W razie czego, będzie miał się czym bronić.
Doszedł do zakrętu. Tam stał odwrócony do niego tyłem wilk. Jego sierść była czarna, jak czarnoziem.Winussus, postanowił uciszyć go mocą. Chwile posłuchał czy nikt za zakrętem jeszcze nie stoi. Jednak, nie cisza. Pewnie był strażnikiem, jednak co tu robił? Nie ważne. Mocą zebrał śnieg i od góry przywalił ciemnego wilka.Podszedł wtedy do niego od tyłu i po cichu przegryzł mu tętnice. Poszedł dalej.Przed nim ukazało się coś na wzór bramy. Za nią ciągnęły się schody w dół.Szedł dalej. Zszedł kilka stopni i zaczął nasłuchiwać. Nic. Wciąż schodził.Kolejne kilkanaście stopni niżej był zakręt. Wyjrzał zza winkla. Pod sobą nie czuł już śniegu. Przez chwilę chciał się wycofać. Było tu duszno i parno. Nawet gdyby ciągnął za sobą w jakiś sposób nawet śnieżkę teraz by się roztopiła. Po chwili mimo wszystko ruszył dalej. Chwile później napotkał kolejny zakręt.Szedł. po dłuższym czasie napotkał nagły spadek w dół. Podczołgał się do niego.wyjrzał i zobaczył sale tronową. Otoczona była kryształową ścianą, zza którą były hektolitry krwi. Napływała i spływała od boku. Tam pewnie szła do góry i dawała efekt płynącej krwi. Przed władcą siedzącym na posłaniu ze smoczej skóry stał jakiś wilk. Bohater zaczął podsłuchiwać.
-Panie, atak jest już gotowy. Sześćset wilków ze wszystkich jaskiń. Uzbrojeni we własne kły i chronieni białymi pancerzami ze smoczej skóry.
-Dobrze, czy klęska wroga jest pewna?
-Tak panie. Nikt nas nie powstrzyma. Znajdziemy potem kilka stadek polujących z ich stada i już żaden członek rodziny, żaden biały wilk nie będzie żył.
-W końcu się zemszczę za zabójstwo mej córki. Za ten czyn zapłaci każdy żywy biały wilk.
Ta panie.
-Teraz odejdź. Zostaw mnie samego.
Wilk posłusznie się oddalił.
Winussus jak najszybciej umknął, by nie spotkać groźnie wyglądającego wilka. Kiedy przeszedł przez bramę przypomniał sobie o tym, którego zabił. Teraz znowu miał śnieg pod sobą. Mógł zabrać ciało. Jednak nie było tyle czasu. Mógł stanąć do walki, po czym umknąć przy pomocy śniegu.Tak postanowił. Odwrócił się i czekał. Podciągnął wargę. Podkulił się, gotów doskoku. Każda sekunda trwała latami. Każdy dźwięk dobiegający od strony bramy powodował napięcie i rozprężenie mięśni. W końcu zza stopni wyłoniła się kępa czarnego futra. Potem uszy i zaraz już oczy, kły tułów, aż w końcu nogi. Szybki atak. Śnieg leci w stronę przeciwnika. Potężnie zbita śnieżka łamie nogę przeciwnika. Źle. Nie tak miało trafić. Wróg zawył. Zawołał posiłki. Winussus obrócił głowę puścił się pędem ku wyjściu. Przed wyjściem czekało już dwóch.Potężny cios śniegu odrzucił ich na kilkadziesiąt metrów. Zmarli na miejscu. On pobiegł nie zwracając na nich uwagi. Dopiero teraz zaczął sobie pomagać otoczeniem. Sunną wręcz po ziemi. Biały puch odlatywał na kilka metrów. jeszcze oddział wilków spróbował go zatrzymać, jednak nie zdołał. Pięć wilków poleciało w powietrze odrzuconych przez chwilową wichurę. Winussus biegł i biegł. Po chwili skręcił. Już go nie ścigali jednak on nadal biegł i biegł. W kilka minut dotarł na skraj śnieżnej pustyni. Tam biegł dalej, jednak już o własnych siłach do doliny HOTN. Dopiero kiedy wbiegł do wnętrza zwolnił i upadł na ziemię.Spał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz