19 maja 2010
Smocza skóra
Mijały beztroskie dni, miesiące,lata życia w nowym obozie. Winussus
dowodził już stadem liczącym trzydzieści tysięcy wilków. Nikt nie
próżnował. Obóz rozrósł się do rozmiarów sporego miasta. Niestety
przestał być niezauważalny przez różne istoty. Miasto zostało najechane
już kilka razy odkąd zostało zbudowane. Winussus wiedział, że stali się
oni łakomym kąskiem dla hord goblińskiej krucjaty. Niestety taka się
zrodziła przed kilkoma dniami. Zastanawiacie się pewnie co takiego było w
tym mieście co mogło zaciekawić gobliny. Otóż wilkom udało się, dzięki
mocy Winussusa, dotrzeć do ziemi znajdującej się pod śniegiem i
zasadzić tam drzewa, co oznaczało, że na środku zimowej pustyni rósł
las. Oprócz tego wilki zaczęły hodować lemingi, szczury, króliki a nawet
wiewiórki. Ponad to w środku lasu utworzyły się dogodne warunki dla
odmrożonego jeziora. Dla miliona goblinów byłoby to wspaniałe miejsce na
odpoczynek i uzupełnienie zapasów. W stadzie jednak nie było żadnego
wilka, który chciałby oddać te ziemie, wolne od zamieci śnieżnych,
goblinom.
Winussus miał jednak pomysł na wzmocnienie swojej armii. Przypomniała mu się jego dawna narzeczona, proponująca mu założenie hełmu ze smoczej skóry i przyłączenie się do czarnych pysków. Oczywiście Alfa pamiętał o zemście, którą trzeba było odegrać na dawnym wrogu. Jednak teraz interesowały go takie hełmy. Na jego szczęście niedawno był u niego posłaniec,informując go o pokazaniu się smoka w okolicach. Winussus musiał go ubić, dla swojego stada. Kiedy rozpętała się zamieć śnieżna, która jak zwykle okalała miasto, nie wdzierając się do środka, bohater zebrał oddział pięćdziesięciu najsilniejszych wilków wyszedł z miasta ku jaskini smoka. Burza omijała także oddział wilków. Nie trzeba było się martwić o miasto, ponieważ pierworodny Winussusa odziedziczył jego moc i ochraniał stado przez zamiecią. Wilki szły przed siebie, nie wiedząc gdzie jest jaskinia, do której zmierzały. Wszystkie oprócz Alfy. On wiedział gdzie iść, ponieważ potrafił patrzeć przez śnieg.
W końcu przed nimi ukazała się jaskinia smoka.Dookoła niej było tak ciepło, że śnieg się topił. Kiedy stado się zbliżyło, usłyszało ryk bestii. Większość chciała uciec, gdyż ich morale osłabły, jednak bohater kazał utrzymywać pozycje. Sam ruszył przed siebie ku jaskini smoka.Przy samym wejściu były czaszki. W wielu przypadkach nie dało się zidentyfikować do kogo należały, owe czaszki. Winussus wyróżnił kilka czaszek wilków, lisów, niedźwiedzi, a nawet lampartów śnieżnych. Szedł przed siebie.Robiło się coraz cieplej, a on ciągle zamrażał płynącą po ścianach wodę. W ten sposób schładzał temperaturę. Kiedy ujrzał przed sobą komorę główną rozdrobnił lód i ciągnął go od tamtego momentu za sobą. Zwiększał ilość małych kosteczek lodu co chwilę chwytając i zamrażając kolejne strużki wody. Kiedy poczuł, że jest gotów wszedł pewnym krokiem do jaskini. Stanął na środku. Rozejrzał się.Nic. Nie widział nic, żadnego smoka. Nawet jaszczurki tu nie było. Jednak słyszał, przecież ten ryk. Był pewien, że to tu. Tylko że nie widział żadnego smoka. Stał tak jak głupi, aż poczuł na swoim karku gorący oddech. Uskoczył w ostatniej chwili. Na miejscu, w którym przed chwilą stał, wskoczył wielki gad.Winussus ujrzał wielką półkę skalną znajdującą się nad wejściem, z której to zeskoczył smok. Zanim smok zdążył znowu zaatakować, Win uderzył go w plecy wielką ścianą lodowych kuleczek i kosteczek. Smok upadł. Trzeba niestety więcej, żeby powalić taką bestię. Za ział ogniem, roztapiając lód. Jego śnieżnobiałe łuski zalśniły w świetle płomieni. Bohater musiał szybko działać,więc zamroził świeżo stopioną wodę, jeszcze w powietrzu, tworząc wielki sopel.Pchnął go w stronę przeciwnika. Smok nie dawał za wygraną. Znów płomienie wydobyły się z jego paszczy. Chwila mocowania się mocami. Win był zbyt słaby.Lodowy słup odleciał na ścianę jaskini, topiąc się i rozbryzgując na miliony kawałeczków. Alfa miał szczęście. Woda, odbiła się od ściany i zmoczyła pysk smoka, gasząc płomienie. Miał chwilę, gdyż smok nie mógł ziać ogniem. Opasał przeciwnika lodowym sznurem, krępując jego ruchy. W tym momencie, nie widział innej możliwości. Rzucił się smokowi na brzuch. Tam miał słabą skórę Rozerwał ją zębami i wgryzł się do środka. Przegryzał się przez najróżniejsze organy. Czerwona krew smoka zalała już całe futro Winussusa. Brnął nie zważając na zalane krwią oczy. Chciał rozszarpać serce, zanim odpuści. Smok, nadal żył.Przewalił się na brzuch, by odciąć dopływ tlenu do wilka. Jednak on nie dawał za wygraną. Mimo, że zaczął się dusić wgryzał się głębiej i głębiej. Teraz nie mógł zawrócić. Drugi już dzisiaj raz uśmiechnęło się do niego szczęście. Wbił się w płuco przeciwnika. Powietrze wytrysnęło przez dziury utworzone jego kłami. Mógł odetchnąć. Leżał przez chwilę w obszernym płucu. Ruszył dalej.wiedział, że do serca jest już nie daleko, jednak najpierw wolał przekuć drugie płuco. Tak też uczynił. Nadłożył kilka centymetrów, żeby ominąć woreczek ogniowy znajdujący się w okolicach mostka. Chociaż wtedy wykończyłby smoka na dobre, wolał się nie spalić. Kiedy znalazł się w drugim płucu, znowu odetchnął i ruszył do serca. Było już nie daleko. Dlatego w kilku gryzach przebił serce i hektolitry krwi zmyły go z powrotem do płuca. Tam wyrzuciła go na prawie suchy kawałek płuca i popłynęła dalej. Winussus poczuł, że smok przewraca się martwy.Ruszył z płuca do gęby. Wyszedł z niej i zawołał towarzyszy.
Kiedy przybyli ruszyli głębiej w poszukiwaniu młodych.Udało się. Znaleźli około trzydziestu młodych smoków, które jeszcze nie potrafiły ziać ogniem. Z nimi szybko się uporali. W końcu było to pięćdziesiąt silnych wilków przeciwko trzydziestu młodym i słabym smoczkom. Winussus nie miał już siły. Zemdlał. Pierwszy raz w życiu zemdlał ze zmęczenia. Jeden z wilków go pochwycił na swoje barki, zaś reszta chwyciła ciała smoków.Poczekali, aż się trochę przejaśni i ruszyli z powrotem do miasta.
W połowie drogi powrotnej Winussus się ocknął. Karwana zwolniła,alfa wstał. Nadal cały był czerwony. Ruszył na początek oddziału. Wszyscy ruszyli dalej. Kiedy dotarli do miasta, powitani zostali aplauzem. Szli przez środek, miasta, zaś wilki wyły na powitanie. Niektóre spuszczały łeb oddają hołd, władcy. On, zaś szedł. Był cały czerwony. Głowę dumnie wznosił ku górze.Za nim szedł oddział. Niósł smoki. Weszli na środek miasta, teraz oczyszczonej,na której normalnie bawiły się młode. Położyli ciała smoków na środku. Winussus ruszył od jeziora, a wilki wzięły się za ściąganie skóry ze smoków. Kiedy dumny wilk stanął nad jeziorem, przejrzał się w tafli wody. Był brudny, czerwone futro przylegało sztywno do skóry. Patrzył na swoje odbicie, kiedy zobaczył za sobą matkę swoich dzieci. Stanęła za nim. On jednak nie zwracał na nią uwagi. Nie lubił jej. Mimo, że była naprawdę mądra i często służyła radą. Zeswatano go z nią, tylko dlatego, że była większa szansa na mądre i silne potomstwo. Wciąż myślał. Czekał na te dni od bardzo dawna. Teraz będzie mógł zemścić się na wrogu. W końcu zdobył hełmy, których potrzebował do zwycięstwa nad Czarnymi pyskami. W tej chwili właśnie uznał, że potrzebuje rady kogoś takiego jak jego małżonka.
-Co teraz?- spytał, wchodząc do wody.
-Jak to?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie Nula.
-Przyszedł dzień, w którym zrobimy to czego potrzebowaliśmy do zwycięstwa.Nadszedł dzień, w którym poprowadzę wielką armię wilków, ku zemście przeciw tym, którzy postawili znak zapytania, przy przetrwaniu naszego stada.- zanurzył łeb pod wodę na chwilę, po czym kontynuował.- Boję się, że nie sprostam temu zadaniu. Co mam począć? Nulo? Doradź Alfie, kiedy nie wie o zrobić...
-Odpręż się kochany.- weszła za nim do wody.- Nie czas się martwić. Dzisiaj powaliłeś smoka. Myślisz, że zachwieje to wiarę twej armii w ciebie jako dowódcę? Wręcz przeciwnie. Nawet jeśli nie sprostasz temu zadaniu nadal pozostaniesz władcą swego ludu, więc się nie martw.- zaczęła go myć językiem.
Woda wokół pary Alfa się zaczerwieniła, od krwi smoka. Winussus ufał Nuli bezgranicznie. Mimo, że na co dzień za nią nie przepadał, dzisiaj była jedyną osobą, z którą mógł się podzielić swoimi obawami i troskami. Ona zaś zawsze go kochała i uwielbiała. Dlatego także Alfa nie miał się czego obawiać ze strony swojej żony.
Kiedy futro Winussusa, znów było białe, udali się do komnaty, królewskiej. Tam ułożyli się obok siebie na posłaniu. Najpierw się do siebie tulili. Później ona wtuliła się w jego futro. Ogrzewali się nawzajem.Było im ciepło przyjemnie. Potem uprawiali sex. Kiedy skończyli, zasnęli.
Pod nieobecność Alfy, Beta miał dużo roboty. Musiał nauczyć całe stado obrabiać smocze łuski. Pokazał im jak rozcinać dwa kawałki skóry.Całę stado wzięło się do roboty. Każdy chciał zrobić sobie hełm. Łusek było dość. Dla ułatwienia pracy wilki pracowały parami. Po kilku godzinach ciężkiej pracy większość wilków miała już gotowe hełmy. Bez współpracy nigdy by im to nie wyszło. Jednak udało się. Każdy wilk w tym stadzie, chciał teraz tylko jednego. Zemsty na wrogu. Hełmy pary Alfowej wyróżniały się. Do części hełmu znajdującej się na górnej części pyska był kawałek smoczego zęba. Tego dnia stado zmieniło nazwę, na "Łowcy Smoków"...
Winussus miał jednak pomysł na wzmocnienie swojej armii. Przypomniała mu się jego dawna narzeczona, proponująca mu założenie hełmu ze smoczej skóry i przyłączenie się do czarnych pysków. Oczywiście Alfa pamiętał o zemście, którą trzeba było odegrać na dawnym wrogu. Jednak teraz interesowały go takie hełmy. Na jego szczęście niedawno był u niego posłaniec,informując go o pokazaniu się smoka w okolicach. Winussus musiał go ubić, dla swojego stada. Kiedy rozpętała się zamieć śnieżna, która jak zwykle okalała miasto, nie wdzierając się do środka, bohater zebrał oddział pięćdziesięciu najsilniejszych wilków wyszedł z miasta ku jaskini smoka. Burza omijała także oddział wilków. Nie trzeba było się martwić o miasto, ponieważ pierworodny Winussusa odziedziczył jego moc i ochraniał stado przez zamiecią. Wilki szły przed siebie, nie wiedząc gdzie jest jaskinia, do której zmierzały. Wszystkie oprócz Alfy. On wiedział gdzie iść, ponieważ potrafił patrzeć przez śnieg.
W końcu przed nimi ukazała się jaskinia smoka.Dookoła niej było tak ciepło, że śnieg się topił. Kiedy stado się zbliżyło, usłyszało ryk bestii. Większość chciała uciec, gdyż ich morale osłabły, jednak bohater kazał utrzymywać pozycje. Sam ruszył przed siebie ku jaskini smoka.Przy samym wejściu były czaszki. W wielu przypadkach nie dało się zidentyfikować do kogo należały, owe czaszki. Winussus wyróżnił kilka czaszek wilków, lisów, niedźwiedzi, a nawet lampartów śnieżnych. Szedł przed siebie.Robiło się coraz cieplej, a on ciągle zamrażał płynącą po ścianach wodę. W ten sposób schładzał temperaturę. Kiedy ujrzał przed sobą komorę główną rozdrobnił lód i ciągnął go od tamtego momentu za sobą. Zwiększał ilość małych kosteczek lodu co chwilę chwytając i zamrażając kolejne strużki wody. Kiedy poczuł, że jest gotów wszedł pewnym krokiem do jaskini. Stanął na środku. Rozejrzał się.Nic. Nie widział nic, żadnego smoka. Nawet jaszczurki tu nie było. Jednak słyszał, przecież ten ryk. Był pewien, że to tu. Tylko że nie widział żadnego smoka. Stał tak jak głupi, aż poczuł na swoim karku gorący oddech. Uskoczył w ostatniej chwili. Na miejscu, w którym przed chwilą stał, wskoczył wielki gad.Winussus ujrzał wielką półkę skalną znajdującą się nad wejściem, z której to zeskoczył smok. Zanim smok zdążył znowu zaatakować, Win uderzył go w plecy wielką ścianą lodowych kuleczek i kosteczek. Smok upadł. Trzeba niestety więcej, żeby powalić taką bestię. Za ział ogniem, roztapiając lód. Jego śnieżnobiałe łuski zalśniły w świetle płomieni. Bohater musiał szybko działać,więc zamroził świeżo stopioną wodę, jeszcze w powietrzu, tworząc wielki sopel.Pchnął go w stronę przeciwnika. Smok nie dawał za wygraną. Znów płomienie wydobyły się z jego paszczy. Chwila mocowania się mocami. Win był zbyt słaby.Lodowy słup odleciał na ścianę jaskini, topiąc się i rozbryzgując na miliony kawałeczków. Alfa miał szczęście. Woda, odbiła się od ściany i zmoczyła pysk smoka, gasząc płomienie. Miał chwilę, gdyż smok nie mógł ziać ogniem. Opasał przeciwnika lodowym sznurem, krępując jego ruchy. W tym momencie, nie widział innej możliwości. Rzucił się smokowi na brzuch. Tam miał słabą skórę Rozerwał ją zębami i wgryzł się do środka. Przegryzał się przez najróżniejsze organy. Czerwona krew smoka zalała już całe futro Winussusa. Brnął nie zważając na zalane krwią oczy. Chciał rozszarpać serce, zanim odpuści. Smok, nadal żył.Przewalił się na brzuch, by odciąć dopływ tlenu do wilka. Jednak on nie dawał za wygraną. Mimo, że zaczął się dusić wgryzał się głębiej i głębiej. Teraz nie mógł zawrócić. Drugi już dzisiaj raz uśmiechnęło się do niego szczęście. Wbił się w płuco przeciwnika. Powietrze wytrysnęło przez dziury utworzone jego kłami. Mógł odetchnąć. Leżał przez chwilę w obszernym płucu. Ruszył dalej.wiedział, że do serca jest już nie daleko, jednak najpierw wolał przekuć drugie płuco. Tak też uczynił. Nadłożył kilka centymetrów, żeby ominąć woreczek ogniowy znajdujący się w okolicach mostka. Chociaż wtedy wykończyłby smoka na dobre, wolał się nie spalić. Kiedy znalazł się w drugim płucu, znowu odetchnął i ruszył do serca. Było już nie daleko. Dlatego w kilku gryzach przebił serce i hektolitry krwi zmyły go z powrotem do płuca. Tam wyrzuciła go na prawie suchy kawałek płuca i popłynęła dalej. Winussus poczuł, że smok przewraca się martwy.Ruszył z płuca do gęby. Wyszedł z niej i zawołał towarzyszy.
Kiedy przybyli ruszyli głębiej w poszukiwaniu młodych.Udało się. Znaleźli około trzydziestu młodych smoków, które jeszcze nie potrafiły ziać ogniem. Z nimi szybko się uporali. W końcu było to pięćdziesiąt silnych wilków przeciwko trzydziestu młodym i słabym smoczkom. Winussus nie miał już siły. Zemdlał. Pierwszy raz w życiu zemdlał ze zmęczenia. Jeden z wilków go pochwycił na swoje barki, zaś reszta chwyciła ciała smoków.Poczekali, aż się trochę przejaśni i ruszyli z powrotem do miasta.
W połowie drogi powrotnej Winussus się ocknął. Karwana zwolniła,alfa wstał. Nadal cały był czerwony. Ruszył na początek oddziału. Wszyscy ruszyli dalej. Kiedy dotarli do miasta, powitani zostali aplauzem. Szli przez środek, miasta, zaś wilki wyły na powitanie. Niektóre spuszczały łeb oddają hołd, władcy. On, zaś szedł. Był cały czerwony. Głowę dumnie wznosił ku górze.Za nim szedł oddział. Niósł smoki. Weszli na środek miasta, teraz oczyszczonej,na której normalnie bawiły się młode. Położyli ciała smoków na środku. Winussus ruszył od jeziora, a wilki wzięły się za ściąganie skóry ze smoków. Kiedy dumny wilk stanął nad jeziorem, przejrzał się w tafli wody. Był brudny, czerwone futro przylegało sztywno do skóry. Patrzył na swoje odbicie, kiedy zobaczył za sobą matkę swoich dzieci. Stanęła za nim. On jednak nie zwracał na nią uwagi. Nie lubił jej. Mimo, że była naprawdę mądra i często służyła radą. Zeswatano go z nią, tylko dlatego, że była większa szansa na mądre i silne potomstwo. Wciąż myślał. Czekał na te dni od bardzo dawna. Teraz będzie mógł zemścić się na wrogu. W końcu zdobył hełmy, których potrzebował do zwycięstwa nad Czarnymi pyskami. W tej chwili właśnie uznał, że potrzebuje rady kogoś takiego jak jego małżonka.
-Co teraz?- spytał, wchodząc do wody.
-Jak to?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie Nula.
-Przyszedł dzień, w którym zrobimy to czego potrzebowaliśmy do zwycięstwa.Nadszedł dzień, w którym poprowadzę wielką armię wilków, ku zemście przeciw tym, którzy postawili znak zapytania, przy przetrwaniu naszego stada.- zanurzył łeb pod wodę na chwilę, po czym kontynuował.- Boję się, że nie sprostam temu zadaniu. Co mam począć? Nulo? Doradź Alfie, kiedy nie wie o zrobić...
-Odpręż się kochany.- weszła za nim do wody.- Nie czas się martwić. Dzisiaj powaliłeś smoka. Myślisz, że zachwieje to wiarę twej armii w ciebie jako dowódcę? Wręcz przeciwnie. Nawet jeśli nie sprostasz temu zadaniu nadal pozostaniesz władcą swego ludu, więc się nie martw.- zaczęła go myć językiem.
Woda wokół pary Alfa się zaczerwieniła, od krwi smoka. Winussus ufał Nuli bezgranicznie. Mimo, że na co dzień za nią nie przepadał, dzisiaj była jedyną osobą, z którą mógł się podzielić swoimi obawami i troskami. Ona zaś zawsze go kochała i uwielbiała. Dlatego także Alfa nie miał się czego obawiać ze strony swojej żony.
Kiedy futro Winussusa, znów było białe, udali się do komnaty, królewskiej. Tam ułożyli się obok siebie na posłaniu. Najpierw się do siebie tulili. Później ona wtuliła się w jego futro. Ogrzewali się nawzajem.Było im ciepło przyjemnie. Potem uprawiali sex. Kiedy skończyli, zasnęli.
Pod nieobecność Alfy, Beta miał dużo roboty. Musiał nauczyć całe stado obrabiać smocze łuski. Pokazał im jak rozcinać dwa kawałki skóry.Całę stado wzięło się do roboty. Każdy chciał zrobić sobie hełm. Łusek było dość. Dla ułatwienia pracy wilki pracowały parami. Po kilku godzinach ciężkiej pracy większość wilków miała już gotowe hełmy. Bez współpracy nigdy by im to nie wyszło. Jednak udało się. Każdy wilk w tym stadzie, chciał teraz tylko jednego. Zemsty na wrogu. Hełmy pary Alfowej wyróżniały się. Do części hełmu znajdującej się na górnej części pyska był kawałek smoczego zęba. Tego dnia stado zmieniło nazwę, na "Łowcy Smoków"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz