Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

19 maja 2010

Zemsta, Dzień z dawien czekany VII KONIEC cz. pierwszej [Winussus]

19 maja 2010

Dzień z dawien czekany
        W Mieście panowała wrzawa. Alfa kazał przygotować się do wojny. Wilki nie bały się, ani tego nie krytykowały. Wszyscy byli gotowi do wymarszu już od dłuższego czasu,jednak nie spodziewali się stałego opuszczenia swych domów. Wisussus kazał zabrać wszystko co było wilkom drogie, więc nie ulegało wątpliwości, że nie zamierzał wracać do tego domu. Tylko dowódcy i najstarsi, czyli ci którzy pamiętali dawną wioskę, rozumieli tę decyzję. Z wilków wybrano sto, które miały pilnować, aby hodowane zwierzęta się nie pogubiły. Całość była dopięta na ostatni guzik. Nie ulegało wątpliwości, że bohater, każdego z tych wilków, ma zamiar wrócić do starego domu.
        Stało się. Wielka armia wilków jakiej świat nie widział ruszyła, by pomścić swoich bliskich i rodziny. Gdyby widzieli to elficcy  mędrcy, powiedzieliby najpewniej, że właśnie utworzyła się nowa wielka rasa. Masa nie wiedziała jak Win chce podjąć się oblężenia z bandą szczeniąt i milionami gryzoniu, które musiałby zawadzać w bitwie. Na szczęście prawda przyniosłaby im wielką ulgę, jednak establishment nie miał zamiaru zdradzać szczegółów akcji. Chociaż wystawiali zaufanie olbrzymiej grupy na próbę, nie mieli wyboru, ponieważ coś mogłoby się wydrzeć poza to społeczeństwo i zostać usłyszanym przez dowódcę Czarnych pysków. Kolejnym powodem do zachowania milczenia przy pospólstwie było zamieszanie, które spowolniłoby marsz. Dzień był bezchmurny, więc marsz przemijał spokojnie. Wszyscy szli, mało kto rozmawiał. Nikt się nie bawił. Każdy dorosły w hełmie był bardzo poważny.Alfa wraz z Alficą, Betą i dwoma najstarszymi synami szedł na czele. Za nimi rozciągała się wielka armia. Kiedy na horyzoncie pojawiły się rodzime góry, Winstanął. Tysiące wilków się zatrzymało.
-Przekaż informatorom, że tutaj rozbijemy obóz. Niech wilki odpowiedzialne za gryzonie stawią się tutaj z nimi.
Beta wydał hasło i poszło one jak podpalony, rozsypany proch. Nie minęła chwila i przed Winussusem ukazali się odpowiedzialni za gryzonie. Władca za pomocą mocy usypał zagrodę dla zwierzątek.
-Ubić część z nich i rozdać wilkom. Za trzy godziny atakujemy.
         Kiedy wszyscy się pożywili,dziesiątki tysięcy ustawił się w pozycje bojowe. Góry były przed nimi. Już nic nie stało na przeszkodzie do zemsty. Tysiące serc zabiło szybciej. Czekano już tylko na komendę. Każdy mięsień był napięty. Wszyscy każdym kawałkiem swojego ciała pragnęli dopełnić już zemsty. Czekali na jedno słowo, które odmieni ichlosy. Stali tak, aż ono nadeszło. Rozdzierając ciszę. Jak świst strzały jedno słowo wyrwało się i bezszelestną ciszę zamieniło w gwar łap odbijających się od śniegu. Słowo brzmiało
-Naprzód
Zanim się skończyło tysiące wilczych łap porwało swe ciała przed siebie.Liczyło się tylko splamienie swych śnieżno białych kłów krwią Czarnych pysków.Biała fala wilków, na białym tle śniegu, uderzyła w góry, zmywając jakiekolwiek czarne życie z gór. Zdarzenia tego nie można było nazwać bitwą. Gdyż w takowej straty ponoszą obie armie i udaje się wyróżnić poszczególne mniejsze walki a tutaj tego byśmy się nie dopatrzyli. Czarne pyski, będące całkowicie nie gotowe do jakiejkolwiek konfrontacji były, każdy z osobna i wszystkie naraz osaczane i brutalnie zagryzane. Szalone wręcz w tym momencie istnienia wyczyściły góry z wrogiej zarazy.
          Trzy godziny później,gdy żaden wróg nie kalał już ojczystej ziemi przyszedł czas na organizację.Jaskiń okazało się być zbyt mało. Chociaż za młodu jaskiń wydawało się nigdy nie zabraknąć, teraz wilków było dziesięciokrotnie więcej. Problem ten gnębił Wina. Zanim podejmie jakąkolwiek decyzję postanowił zawołać dzieci i hodowców gryzoni do ojczystych jaskiń. Wtedy widząc zwierzątka prowadzone i pilnowane przez zatroskanych hodowców, wpadł na równie rewolucyjną myśl jak wtedy kiedy wymyślił hodowanie innych zwierząt. Mimo, że wcześniej wpadły na to Czarne pyski, Alfa uznał zasiedlenie wrogiego terenu za nie głupi pomysł. Postanowił,że po podbiciu wrogiej ziemi utworzy się szlak między obiema, a może kiedyś jeszcze szlak trafi do jakiegoś innego podbitego miasta. Jednak, żeby plan mógł się dokonać trzeba było działać szybko, ponieważ teraz nie było gdzie spać.
        Nikt nie chciał teraz spocząć, gdyż trzeba było iść za ciosem. Właśnie z tego powodu niespełna dziesięć minut po ogłoszeniu kolejnego ataku armia stała w gotowości. Tym razem szczenięta, lemingi i tym podobne, zostały a do walki ruszyły tylko dorosłe osobniki. Tym razem nie było ociągania się. Nikomu się nawet nie śnił swobodny marsz, jaki miał miejsce poprzednio. Nie trzeba było się już martwić, że młode nie nadążą, albo, że gryzonie zostaną stratowane w biegu. Wilki teraz się prześcigały. Biegły bardzo szybko. Słabsze osobniki czasami zostawały trochę w tyle, jednak chęć walki była tak wielka, że zaraz doganiali resztę i dalej biegli w grupie. To miała być prawdziwa bitwa a nie to czego światkami byli przed chwilą. Wszyscy byli tego świadomi. Wielu wiedziało, że z tej bitwy nie wróci. Niektórzy nie jeszcze tego nie wiedzieli, zaś inni niesłusznie tak myśleli. Mimo wszystko w tej wielkiej armii nie było wilka, który nie chciał iść na spotkanie śmierci, za ojczyznę. Dobra pogoda była teraz nie przychylna Łowcą smoków, więc Winussus podniósł śnieg do burzy na terenie Pysków i dookoła niego na dwie mile. Horda biegła wciąż przed siebie, a kiedy wbiegła w burzę rozstąpiła się ona przednimi. Kiedy ujrzeli pierwszego strażnika  Alfa przeszył go soplem lodu,który wyleciał z burzy i zaraz się w nią schował. Kilku innych strażników, niezauważonych przez armie ogromnie się przeraziło i umknęło do Alfy czarnych pysków, czyli Grothusa.  Łowcy zwolnili. Wiedzieli, że są już blisko.Chcieli wykorzystać element zaskoczenia. W momencie ukazania się pierwszej jamy, Win wydał szorstki rozkaz
-Wymordować kogo tylko spotkacie!
Wilki rozbiegł się po całym kompleksie jaskiń. Każdy jeden chciał poczuć smak zimnej zemsty.
         Pierwsze jamy udało się łatwo zająć. Siedziały w nich najczęściej samice i młode. Rzadko kiedy napotykało się krzepkiego samca. Wkroczenie na tereny Czarnych było łatwe. Jednak wraz z przesuwaniem się w głąb robiło się coraz mroczniej. W pewnym momencie jeden z żołnierzy wykrzyknął
-Gobliny!
Miał rację. Winussus rozwiał burzę i ujrzał pobojowisko. Leżały ciało obok ciała wilki i gobliny. Gdzieś paliły się sztandary. Gdzie indziej jakiś wilk skomląc czołgał się krwawiąc. Białą armię przeszedł dreszcz. Ujrzeli tysiące goblinów oblegających główną jamę. Przywódca nakazał postój.
-Nie możemy pozwolić, aby odebrano nam naszą zemstę. Dlatego posłuchajcie nowych rozkazów. Podzielimy się teraz na dwie armie. Jedna pójdzie do tylnego wejścia, a druga uda się prosto na tyły goblinów. Najpewniej po drugiej stronie także stoją gobliny, więc od razu rozpoczniecie walkę. Jeżeli jednak nie spotkacie tam goblinów poczekacie na rozkaz do ataku, który wydam kiedy zgnieciemy tę zieloną zarazę. Jeżeli wyjście tamto będzie zawalone, poczekacie na mnie a ja wam je otworzę.
Chwilę później dwa szturmy były już gotowe. Winussus wolał walczyć z goblinami,ponieważ spodziewał się trudniejszej walki z tej strony.
-Za mną!- Krzykną i rzucił się na wrogą armie.
Jego oddziały popędziły za nim. Druga armia popędziła tam gdzie miała walczyć.Kilka minut później do Wina przyszła informacja o braku oporu po drugiej stronie, więc nakazał on utrzymać tam pozycje. Bój rozpoczął się krwawy.Chociaż gobliny dysponowały pochodniami i ostrą bronią jak miecze, topory czy haki, to nieugięte i bardziej zacięte wilki przebijały się przez zieloną masę.Winussus ścinał głowy goblińskich żołnierzy za pomocą ostrych sopli lodowych,lub zasypywał ich setkami kilogramów śniegu. Bez niego wilki nie miałyby żadnych szans, ponieważ gasił on także wrogie pochodnie, które znacząco odstraszały białych łowców. Walka trwała długo, jednak dzięki wykorzystaniu zaskoczenia, wjechaniu wrogowi na tyły i zaciętości wilki odnosiły zwycięstwo.Wydawało się, że gobliny walczą o życie. Przebijanie się przez zielonych stało się już tylko przeciskaniem się do prawdziwego celu walk. Byle zanurzyć kły w czarnym futrze. Podczas zarzynania kolejnego goblina Winowi ukazało się coś co przykuło jego uwagę. Wyjaśniło to mu dlaczego Grothus nie wydał rozkazu do odwrotu. Olbrzymi czarny wilk ział ogniem po goblińskich hordach. Wtedy ujrzał swojego syna, który przebił się przez ostatniego goblina, wystrzelił dwa lodowe sople w stronę czarnych wilków i rzucił się na owego olbrzymiego wilka, czyli samego Grothusa. Ogromny ból rozrywa serce, gdy widzi się swego syna konającego w wielkim bólu, szczególnie kiedy nic nie możesz zrobić. Tak czół się Win,kiedy zobaczył swego syna w ostatnim ataku swego życia. Alfa Czarnych obrócił się w jego stronę i obfity płomień zalał Eroma, syna Winussusa. Futro szybko się pali, to też wilk żywa pochodnia skomląc rzuciła się biegu z powrotem ku goblinom. Padł. Z jego płuc nie wylatywało już powietrze. Leżał martwy. Dla Wina było to zbyt wiele. Wpadł w szał. Przebił się przez ostatnich kilkunastu goblinów pozostawiając za sobą ścieżkę śmierci i z wrzaskiem "Za braci" wskoczył między wroga. Podniósł się śnieg tworząc burzę. Nie była to zwykła burza. Jej natężenie było takie jak kilka lat temu kiedy dziwni wędrowcy przelali swoją moc na skromnego wilka. Całą kontrolowana była przez Alfę stada Łowców smoków. Po chwili weszła ona do jamy, w której znajdował się Win i zaczęła pożerać wszystko co żywe. Czarne pyski jęły uciekać. Jednak nie było gdzie. Widząc popłoch wilki, czekające do tej pory przy wyjściu ewakuacyjnym rzuciły się w szale. Jeden z wielkich sopli przebił Grothusa.Upadł on i wykrzykną do Winussusa.
-Przybyłeś w końcu. Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie. Jednak wpadłeś w szał po stracie dziecka. Teraz się zastanów, czy nie usprawiedliwiony był mój atak?Twoi zabili moją córkę. Miałem władzę, więc ją wykorzystałem, aby się zemścić.Teraz widzę ciebie, wilka, który mnie inspirował od dawna. Widzisz swoją moc zdobyłem, po tym jak zabiłeś moich dwóch ludzi. Potem zadziwiłeś mnie ponownie kiedy wybiłeś mój elitarny oddział, aż w końcu dzisiaj widzę twą moc w pełni...
Siła burzy zmalała.
-Nikt z moich nie tkną twojej córki. Zbadałem to najdokładniej jak to możliwe.Nawet nie wiedzieliśmy, gdzie się twoja córka znajdowała.- Odpowiedział pogardliwie Winussus
-Więc, dlaczego? Widzę, że ktoś ukartował to, żeby nas powybijać. Dowiedz się proszę kto i dlaczego.- Mina Grothusa zrzedniała, jego łeb usuną się na ziemię i chwilę potem już nie żył.
          -Zakończyć tę dziecinadę- Wykrzykną Alfa i rzucił się na wroga, rozgryzając mu gardło.-Wykończyć ich i osiedlamy się!- miotał tego typu hasłami, aż resztki Goblinów uciekły, a Ostatnie Czarne pyski zwiały wgłąb jamy. Winussus kazał posprzątać ciała i wybrać sobie jamy do zamieszkania, podczas gdy zam zebrał grupę najsilniejszych i ruszył zakończyć dzieło dzisiejszego dnia. Dwudziestu krzepkich samców ruszyło za uciekającymi. Wbiegli w mroczne, nie oświetlone korytarze. Prowadził Win, ponieważ był już tutaj kiedyś jako szpieg. Przed nimi ukazała się komnata główna, w której niegdyś podsłuchał rozmowę Grothusa z jakimś wojownikiem. Teraz bez jakiegokolwiek strachu w sercu zeskoczył ze skały, pod którą rozciągała się komnata. Szedł, najciszej jak potrafił.Podszedł do posłania tronowego, będącego przy ścianie. Zobaczył, że tam gdzie ściana powinna się łączyć jest dziura. Podszedł do niej. Zawołał swoich i prześlizgną się przez nią. W środku był kolejny korytarz. Na końcu niego był nagły spadek w dół. Podszedł tam. Do ziemi było jakieś pięćdziesiąt centymetrów. Zeskoczył. Jego użyna cały czas za nim podążała. Szedł dalej, aż ujrzał przed sobą umykające białe futro. Zaczął biec. Zobaczył, jak ktoś zasuwa przed jego nosem głaz. Wraz z drużyną odsuwa go. Wszyscy byli podekscytowani.Gotowi do najśmielszych posunięć. W komnacie za skałą stało z trzydzieści wilków. Część ranna, inne zmęczone. Wszystkie jednak gotowe do walki. Uwagę Wina przykuła Persefonia. Stała wśród Czarnych pysków, wraz z trzema innymi białymi. Zawahał się przez chwilę. Widział strach w jej oczach. Cały czas czuł do niej sentyment. Chwila zastanowienia i potem wymagane u przywódcy zdecydowanie
-Wyrżnąć ich
Białe wilki skoczyły wycieńczonemu wrogowi do gardeł. Krew się polała. Z jaskini wydobywało się skomlenie i warczenie. Wypoczęte i silne białe wilki zdecydowanie wygrywały. Winussus na początku stał z boku, jednak po jakimś czasie włączył się do walki. Zabił dwa lub trzy wrogie wilki i ujrzał, że trzy białe wilki, jeden już nie żył, próbują uciekać.
-Złapie ich-Krzykną i pobiegł za nimi.
Pierwszego schwytał jeszcze w jaskini, ponieważ już był ranny. Potem te dwa wilki wybiegły z jaskini, na śnieg. Tam były półki skalne, układające się w swoisty labirynt. Win ciągle ścigał uciekinierów. Kolejnego złapał, zamykając mu drogę lodową szybą. Przebił się on przez nią ale przewrócił i wystarczyło,ze Alfa przejechał mu zębem po szyi. Biegł dalej. Ścigał już tylko Persefonię.Złapał ją kiedy wbiegła w zły korytarz bez wyjścia. Stanęła przy ścianie i odwróciła się w jego stronę.
-Kochanie? Widzę, że zostałeś Przywódcą.- Zbliżyła się do niego.
Ani drgnął. Nie chciał po sobie pokazać, że nie jest w stanie jej zabić. Nie starczyłoby mu sił na zabicie swojej dawnej miłości. Ostatniej osoby którą kochał przed katastrofą. Ona zaś wtuliła swój łeb w jego i zdjęła mu hełm zręcznie rozwiązując go kłem. Wtuliła się w niego. On zaś dostrzegł wtedy małą drużkę, której ona mogła nie zauważyć, jednak była dość duża, aby przeszedł przez nią jeden wilk.
-Cały czas o tobie myślałam. Bałam się, że nie przeżyłeś.- Ciągnęła.
-Panie- Usłyszeli krzyk jednego z jego ludzi- Wybiliśmy ich. Czekamy na ciebie,może ci pomóc?
-Uciekaj. Tam jest ścieżka.-wyszeptał Win do niej i odwrócił się w stronę, z której docierał głos- Tutaj. Już nikogo niema. Możemy wracać.
Ruszył w stronę wejścia do jamy. Kiedy dołączył do niego żołnierz, zaczęli o czymś rozprawiać. Czymś bez znaczenia, przy wydarzeniach tego dnia. Zanim dotarli do wejścia zapadł wieczór. Zanim wrócili do głównego wejścia jamy była już pełna noc. Winussus ułożył się przy wejściu, wraz z pozostałymi synami.Myślał, o tym kto mógł zabić córkę Grothusa. Myślał dłuższy czas, aż przypomniał mu się owy dziwny niedźwiedź, z którym przyszło mu walczyć. Zasną.Czuł wielką ulgę.
-----------------------------------------------------------------------------------------
To był pierwszy "Tom" moich przygód. Mam nadzieję, że wam się podobało.
Winussus (23:17)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz