Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

28 grudnia 2010

... [Luna]

27 grudnia 2010


Wiatr we włosach. I łzy na twarzy. Dodałam łydek popędzając Chandrę jeszcze bardziej. Klacz zwinnie pokonywała zaspy i wystające konary. Zaniosłam się ochrypłym kaszlem, przytuliłam się do szyi demonicy nie mogąc złapać tchu. Bolała mnie cała klatka piersiowa. Po chwili udało mi się zaczerpnąć powietrza. Odetchnęłam głęboko, po czym mój spokój znów przerwała salwa kaszlu. Podkrążone, zaszklone oczy łzawiły z mrozu i z mojego podłego samopoczucia. Zaczerwienione z zimna dłonie zaciskałam na grzywie karej. Popędzałam ją coraz bardziej, wiedziona nieznanym impulsem. Nagle moja towarzyszka zatrzymała się, a ja o mało co nie wyleciałam przez jej łeb. Zeskoczyłam z jej grzbietu i spojrzałam w jej ciemne ślepia. Przejechałam dłonią po jej chrapach, szepcząc:
- Co cię do tego skłoniło, kochana? - klacz zarżała niespokojnie, a ja odwróciłam się, gdyby nie Chandra to leżałabym na ziemi jak długa. Spojrzałam na sylwetkę malującą się przede mną. Zatrzymałam wzrok na zielonych, hipnotyzujących oczach. Tych samych. Nagle klacz wyskoczyła zza moich pleców i ruszyła prosto w postać owego mężczyzny, z przerażeniem patrzyłam jak rozpływa się w powietrzu, tak jakby nigdy go tam nie było. Załamałam ręce, po czym upadłam na kolana. Usiadłam na swoich stopach i zamknęłam oczy. Znów czułam się tak cholernie osamotniona. Nie było Chandry, nie było Jego, Jej. Nikogo. Nagle wszystko stało się takie puste. A było tak dobrze. Do czasu. Do wczoraj, dokładniej. I znów zaczęłam myśleć. Nie mogłam spać, nie chciałam jeść. Cały czas myślałam. A to myślenie zabija mnie od środka. Tworzę sobie iluzje, swoje wymysły, snuję przypuszczenia, boję się. Po chwili poczułam zimne powietrze na karku. Wzdrygnęłam się, a Chandra musnęła chrapami moje włosy. Wstałam niechętnie i westchnęłam. Jedną ręką objęłam ją za szyję i ruszyłam w stronę polany, na piechotę. Kara szła dopasowując się do mojego tępa, a ja wlokłam się jak cień, z opuszczoną głową. Znów dopadł mnie atak kaszlu, po kolejnej salwie splunęłam krwią na śnieg i otarłam usta dłonią krzywiąc się. 
- Mam do ciebie prośbę... - pokręciłam głową, nie patrząc na Chandrę. - Następnym razem się nie zatrzymuj. Chyba, że będzie prawdziwy. 


_____
Niee, strasznie mi się nie podoba, no ale miałam potrzebę opublikowania czegokolwiek. Możecie tego w ogóle nie czytać. 
WTF, czemu to takie krótkie?
Luna, Córka Księżyca (22:57)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz