Rok 393 n.e
Lato w tym roku było wyjątkowo
gorące, więc nawet najmniejszy, zbłąkany wietrzyk był dla mnie czymś
wspaniałym. Miałam w tedy szesnaście lat, długie zakręcone włosy ( loki były w
tedy na topie!), i około metr siedemdziesięciu wzrostu. Siedziałam na
dachu jakiegoś budynku i patrzyłam na Forum Romanum. Rzym. Na prawdę kochałam
to miasto. A teraz żyło mi się w nim coraz ciężej. Ściślej mówiąc- byłam
ścigana jak jakieś cholerne zwierzę.
Mieliście kiedyś takie uczucie, pod wpływem
którego chcielibyście stanąć na szczycie najwyższej góry i skoczyć? Tak po
prostu pożegnać te wszystkie, ludzkie problemy?
Dziewczyna stanęła na krawędzi dachu
i spojrzała na ludzi przebywających jakieś piętnaście metrów pod nią. Jakiś
łysiejący senator zauważył ją i wskazał na nią palcem coś krzycząc. Pozostali
ludzie zadarli głowy i spojrzeli w jej stronę osłaniając oczy dłonią przed
oślepiającym słońcem. Skoczyła do przodu rozkładając przy tym ręce jakby
skakała do wody. Rozległy się zduszone krzyki.
Bo ja nie. Nauczono nas witać życie z
radością i bać się panicznie śmierci. Ja się śmierci boję nawet bardziej niż
panicznie.
Uwielbiam tą krótką chwilę, kiedy znajdujesz
się w powietrzu i czujesz się... wolny. Serce przyspiesza do dwustu
osiemdziesięciu uderzeń na minutę na sam widok pędzącej w Twoim kierunku
ziemi.
Czas opuścić to miasto.
Senator Juliusz patrzył, jak mała
postać gnała na spotkanie ze śmiercią. Czy to nie ta, którą chrześcijanie
ścigają? Odczuł nagle taką ulgę, że zakręciło mu się w głowie. Zgodnie z jego
przewidywaniem dziewczyna zniknęła w momencie, gdy jej głowa była niecałe
pół metra od ziemi. Najzwyczajniej w świecie zrobiła "puf".
Upadłam na miękką trawę na wzgórzu
znajdującym się około dwóch kilometrów od Rzymu. Ciężko było patrzeć na swój
dom, którego miałam już nigdy więcej nie zobaczyć.
Spędziłam tu całe moje dzieciństwo. A propos
dzieciństwa, to było ono dosyć niezwykłe.
Urodziłam się z czymś na kształt
"mocy". W wieku dwóch lat umiałam przesuwać przedmioty siłą woli, a
gdy miałam czternaście umiałam już teleportować się a nawet zmienić ciało stałe
w gaz. Ludzie zaczęli mówić na mnie "Dziecko Bogów" albo że pobłogosławił
mnie sam Jowisz. Przytłaczała mnie moja popularność, ale nie mogło się to
równać z tą nagonką na mnie.
Od obiektu adoracji stałam się zwierzyną
łowną za sprawą Teozjusza "Wielkiego", który rok temu wprowadził
chrześcijaństwo jako religię państwową. To znaczy, że wszystkie inne były
nielegalne. Jako dziecko nielegalnych bogów ja również byłam nielegalna. I nie
uchwytna.
Ale przynajmniej żyłam, i już nigdy
mieli mnie nie dorwać. Pewnie będą mnie jeszcze szukać przez pół roku po całym
Rzymie jak głupcy. Z ponurą satysfakcją zaczęłam swoją podróż za terytorium
Cesarstwa.
Autor: Cira (Cerene)