08 lipca 2011
Leżąc
pod starą sosną wodziła wzrokiem za wiewiórką skaczącą po drzewach.
Oblizała kły fioletowym jęzorem bacznie obserwując gryzonia. Po chwili
znudziła ją ta czynność, mlasnęła głośno kładąc łeb między łapami.
Słońce ogrzewało ciało wadery, a delikatny, ciepły wiatr muskał jej
sierść. Uniosła się na łapach, przeciągając. Odwróciła się i zniknęła w
gęstwinie lasu.
Truchtała jednostajnie ocierając się o korę drzew. Przeskoczyła przez zawalone drzewo. W chwili kiedy jej łapy dotknęły ziemi, przyspieszyła. Kierowała się na północ, drogą którą szła Arashi. Lecz kiedy weszła do płytkiej rzeki, biegła z prądem, nie wychodząc na ląd. W pewnym momencie poziom wody się podniósł, a Vernidka płynęła z determinacją. Do jej uszu dobiegł hałas wodospadu, wyskoczyła z rzeki, rozglądając się na boki. Szybko przylgnęła do ziemi orientując się, że jest na terenie ludzi. Jakieś trzydzieści kroków przed nią pomiędzy drzewami jaśniała polana. Poczuła duszący zapach dymu. Zobaczyła mnóstwo obszernych szałasów, które były kryte skórą jeleni. Przeraziła ją liczba ludzi pochłoniętych pracą, jeszcze nieświadomych, że Destroy jest w pobliżu. Obserwowała dwóch mężczyzn, którzy zawiesili na drzewie ciało łosia i zdzierali z zwierzęcia skórę. Krew spływała z niego kapiąc na ziemię, a wilki, które były oswojone z tymi ludźmi wylizywały trawę do sucha z posoki. Nieopodal piątka dzieci bawiła się w berka, śmiejąc dziko i raźnie podskakując. Kobiety siedziały przy ognisku i rozmawiały, co chwila chichocząc. Uwagę wadery przykuły szczenięta, śpiące pod drzewem. Przejechała językiem po dziąśle. Podczołgała się do krzaków zamykających polanę, starając się zachować cicho i dyskretnie. Przy szczeniakach leżała drobna, szara wilczyca. Obeszła polanę dookoła stając za młodymi w ukryciu. Położyła się przyczajona. Nie myślała, jak działać, instynkt wziął górę. Czekała nieruchomo bardzo długo i cierpliwie.
- Moca! - kobieta zawołała matkę szczeniąt która wstała i podbiegła do blondynki, idąc z nią w kierunku ogniska. To była chwila, kiedy Destroy mogła działać. Wychyliła koniuszek pyska zza krzaków łapiąc tłustego młodzika za kark, błyskawicznie zniknęła z nim za ukryciem. Bury szczeniak pisnął głośno, wiercąc się. Moca wyrwała się z objęć kobiety i przytruchtała do miotu. Zauważyła zniknięcie jednego z swoich dzieci i natychmiastowo wyczuła zapach Des. Zbliżała się powoli do czeluści, za którymi siedziała Limone z młodym. Destroy zjeżyła się natychmiastowo, puszczając ofiarę i złapała szarą waderę za pysk, zaciskając szczęki. Moca zawyła przeraźliwie z bólu, a wszystkie wilki zaszczekały niespokojnie, biegnąc na złodziejkę. Vernidka chwyciła szczeniaka rzucając się do ucieczki. Słyszała za sobą krzyk ludzi. Przeskoczyła szeroką rzekę, przyspieszając.
Plemię stanęło przed wodą, a wilki z żądzą mordu weszły do wody, z trudem pokonując rwący prąd. Wypełzły na brzeg i pobiegły za tropem uciekinierki ujadając głośno. Ludzie postanowili zawrócić do Medyka ratującego Mocę, która dławiła się własną krwią.
Destroy spostrzegła, że szczenię ma na szyi kawałek materiału, więc trzymała go za bandankę. Grupa wilków była blisko, ale zbyt daleko, żeby ją wyraźnie widzieć. Zatrzymała się gwałtownie przed dębem, wdrapała się na drzewo wbijając pazury w korę. Schowała się w koronie przyciskając łapą kufę młodego do gałęzi. Usłyszała warkot trzech rosłych basiorów. Węszyły w poliżu drzewa, na którym siedziała Vernidka. Miała pomysł. Zawiesiła szczeniaka za ten kawałek szmaty na mniejszej gałęzi tak, że nie mógł się poruszyć. Sama zeskoczyła z dębu, podkulając ogon i zniżając łeb ku ziemi, odwracając wzrok od wilków - okazywała niesamowitą uległość. Jeden z nich podszedł do niej, obwąchując. Uniósł ogon najwyżej, jak potrafił pokazując, że jest najwyższy rangą. Nagle rzuciła się na niego, powalając na ziemię, przydusiła go i przejeżdżając pazurami po jego pysku, szyi i klatce piersiowej zrobiła głębokie rany łamiąc kości. Dwa samce widząc to skoczyły na nią, podszczypując. Złapała większego za skórę na gardle szarpiąc na wszystkie strony, wgryzła się mocniej smakując jego krwi. Opadł po chwili, ale mniejszy nadal ją atakował. Po paru nieudanych próbach wzięła jego przednią łapę w paszczę i gryząc niemiłosiernie wyrwała. Krew trysnęła brudząc pysk i grzywkę Destroy. Wbiła kły w czaszkę przeciwnika, zaciskając. Usłyszała pęknięcie kości. Puściła go, przyglądając się obrazowi konających wilków. Wskoczyła na drzewo łapiąc szczenię i zeszła głową w dół po korze. Pobiegła na południe, do swojego stada. Przekraczając bramę położyła się, kładąc szczeniaka między łapami. Przygniotła łapą ogon młodzika, łamiąc w nim kręgi. Akurat tędy przechadzała się Aldieb, widząc zakrwawioną Limone i "małe bure coś" podeszła.
- Deeestroy, mówiłam Ci już coś. Żadnych kradzionych szczeniąt! - fuknęła. - Gdzie byłaś?
- Taam - wskazała pyskiem na północ. - U ludzi.
- Po co byłaś u ludzi? - zapytała lekko zirytowana.
- Bo miałam chęć na szczenięcą krew. - mruknęła.
- Destr...nie ważne. - pokręciła łbem i odeszła. Przyzwyczaiła się już do wyskoków wilczycy.
- Dobranoc, Al. - wychrypiała, chichocząc.
Brązowa wadera zatrzymała się, patrząc na Nią.
- Jest początek dnia, imbecylu. - uśmiechnęła się złośliwie odwracając i idąc przed siebie.
Lady Destroy
Truchtała jednostajnie ocierając się o korę drzew. Przeskoczyła przez zawalone drzewo. W chwili kiedy jej łapy dotknęły ziemi, przyspieszyła. Kierowała się na północ, drogą którą szła Arashi. Lecz kiedy weszła do płytkiej rzeki, biegła z prądem, nie wychodząc na ląd. W pewnym momencie poziom wody się podniósł, a Vernidka płynęła z determinacją. Do jej uszu dobiegł hałas wodospadu, wyskoczyła z rzeki, rozglądając się na boki. Szybko przylgnęła do ziemi orientując się, że jest na terenie ludzi. Jakieś trzydzieści kroków przed nią pomiędzy drzewami jaśniała polana. Poczuła duszący zapach dymu. Zobaczyła mnóstwo obszernych szałasów, które były kryte skórą jeleni. Przeraziła ją liczba ludzi pochłoniętych pracą, jeszcze nieświadomych, że Destroy jest w pobliżu. Obserwowała dwóch mężczyzn, którzy zawiesili na drzewie ciało łosia i zdzierali z zwierzęcia skórę. Krew spływała z niego kapiąc na ziemię, a wilki, które były oswojone z tymi ludźmi wylizywały trawę do sucha z posoki. Nieopodal piątka dzieci bawiła się w berka, śmiejąc dziko i raźnie podskakując. Kobiety siedziały przy ognisku i rozmawiały, co chwila chichocząc. Uwagę wadery przykuły szczenięta, śpiące pod drzewem. Przejechała językiem po dziąśle. Podczołgała się do krzaków zamykających polanę, starając się zachować cicho i dyskretnie. Przy szczeniakach leżała drobna, szara wilczyca. Obeszła polanę dookoła stając za młodymi w ukryciu. Położyła się przyczajona. Nie myślała, jak działać, instynkt wziął górę. Czekała nieruchomo bardzo długo i cierpliwie.
- Moca! - kobieta zawołała matkę szczeniąt która wstała i podbiegła do blondynki, idąc z nią w kierunku ogniska. To była chwila, kiedy Destroy mogła działać. Wychyliła koniuszek pyska zza krzaków łapiąc tłustego młodzika za kark, błyskawicznie zniknęła z nim za ukryciem. Bury szczeniak pisnął głośno, wiercąc się. Moca wyrwała się z objęć kobiety i przytruchtała do miotu. Zauważyła zniknięcie jednego z swoich dzieci i natychmiastowo wyczuła zapach Des. Zbliżała się powoli do czeluści, za którymi siedziała Limone z młodym. Destroy zjeżyła się natychmiastowo, puszczając ofiarę i złapała szarą waderę za pysk, zaciskając szczęki. Moca zawyła przeraźliwie z bólu, a wszystkie wilki zaszczekały niespokojnie, biegnąc na złodziejkę. Vernidka chwyciła szczeniaka rzucając się do ucieczki. Słyszała za sobą krzyk ludzi. Przeskoczyła szeroką rzekę, przyspieszając.
Plemię stanęło przed wodą, a wilki z żądzą mordu weszły do wody, z trudem pokonując rwący prąd. Wypełzły na brzeg i pobiegły za tropem uciekinierki ujadając głośno. Ludzie postanowili zawrócić do Medyka ratującego Mocę, która dławiła się własną krwią.
Destroy spostrzegła, że szczenię ma na szyi kawałek materiału, więc trzymała go za bandankę. Grupa wilków była blisko, ale zbyt daleko, żeby ją wyraźnie widzieć. Zatrzymała się gwałtownie przed dębem, wdrapała się na drzewo wbijając pazury w korę. Schowała się w koronie przyciskając łapą kufę młodego do gałęzi. Usłyszała warkot trzech rosłych basiorów. Węszyły w poliżu drzewa, na którym siedziała Vernidka. Miała pomysł. Zawiesiła szczeniaka za ten kawałek szmaty na mniejszej gałęzi tak, że nie mógł się poruszyć. Sama zeskoczyła z dębu, podkulając ogon i zniżając łeb ku ziemi, odwracając wzrok od wilków - okazywała niesamowitą uległość. Jeden z nich podszedł do niej, obwąchując. Uniósł ogon najwyżej, jak potrafił pokazując, że jest najwyższy rangą. Nagle rzuciła się na niego, powalając na ziemię, przydusiła go i przejeżdżając pazurami po jego pysku, szyi i klatce piersiowej zrobiła głębokie rany łamiąc kości. Dwa samce widząc to skoczyły na nią, podszczypując. Złapała większego za skórę na gardle szarpiąc na wszystkie strony, wgryzła się mocniej smakując jego krwi. Opadł po chwili, ale mniejszy nadal ją atakował. Po paru nieudanych próbach wzięła jego przednią łapę w paszczę i gryząc niemiłosiernie wyrwała. Krew trysnęła brudząc pysk i grzywkę Destroy. Wbiła kły w czaszkę przeciwnika, zaciskając. Usłyszała pęknięcie kości. Puściła go, przyglądając się obrazowi konających wilków. Wskoczyła na drzewo łapiąc szczenię i zeszła głową w dół po korze. Pobiegła na południe, do swojego stada. Przekraczając bramę położyła się, kładąc szczeniaka między łapami. Przygniotła łapą ogon młodzika, łamiąc w nim kręgi. Akurat tędy przechadzała się Aldieb, widząc zakrwawioną Limone i "małe bure coś" podeszła.
- Deeestroy, mówiłam Ci już coś. Żadnych kradzionych szczeniąt! - fuknęła. - Gdzie byłaś?
- Taam - wskazała pyskiem na północ. - U ludzi.
- Po co byłaś u ludzi? - zapytała lekko zirytowana.
- Bo miałam chęć na szczenięcą krew. - mruknęła.
- Destr...nie ważne. - pokręciła łbem i odeszła. Przyzwyczaiła się już do wyskoków wilczycy.
- Dobranoc, Al. - wychrypiała, chichocząc.
Brązowa wadera zatrzymała się, patrząc na Nią.
- Jest początek dnia, imbecylu. - uśmiechnęła się złośliwie odwracając i idąc przed siebie.
***
Hm,
jedno z moich nienajlepszych opowiadań. Cóż, nabrałam weny podczas
wymyślania zadania na Zabójcę. Szczeniak nie zamieszka w HOTN, będzie
częścią Moich dalszych opowiadań. Dziękuję za uwagę.Lady Destroy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz