27 lipca 2011
- Destroy, co z Ciebie za suka.
Wpatrywała się w Wampirzycę w czarnych rurkach, białej bluzce na której spoczywała krótka, skórzana kurtka. Na bluzce, przy szyi na ramiączkach i na dekolcie było widać plamy krwi. Drugą ręką ujęła różowy przedmiot zawieszony na jej szyi. Przedmiot był podobny do penisa, z pojedynczymi włoskami na jądrach - był przedstawiony w sposób rysunkowy. Dostała ten naszyjnik od Kitsune, zaśmiała się pod nosem, po czym znów spojrzała w lustro.
- Obyś i tego nie zniszczyła, tej przyjaźni. Ale kiedy jednak tak postąpisz, na pewno już nigdy nie znajdziesz u nikogo pomocy. - powiedziała przyciszonym głosem i wyszła z łazienki gasząc światło. Zerknęła na ogromnego, czarnego lisa z białą końcówką kity - był trochę mniejszy od owczarka niemieckiego - patrzał na nią żółtymi oczami - tkwiło w nich niewytłumaczalne szaleństwo, narastające z każdą sekundą, jakby miał zaraz wybuchnąć. Klepnęła się ręką w udo, a zwierzę natychmiastowo podeszło i usiadło przed swoją panią. Westchnęła cicho i wykrzywiając lekko usta uklękła przed podopiecznym, drapiąc go za uchem. Czworonóg unosił i opuszczał co chwilę głowę mrucząc, dając sygnał, że podoba mu się to. Wstała powoli, lis zaczął skamleć domagając się pieszczot. Poczuła przeszywający ból głowy, spojrzała spanikowana na lisa, który zamiast cicho szczekać, piszczał głośno. Przycisnęła dłonie do uszu zaciskając powieki, to już nie było popiskiwanie. Słyszała kłujący, męczący ultradźwięk niosący się po pokoju.
- Przestań! - krzyknęła. Szyby pękły rozbryzgując się na małe kawałeczki, wbijając się w ciało Wampirzycy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, wszystko dookoła płonęło, a firanami targał wiatr. Z oczu dziewczyny poleciały łzy, jeszcze raz wrzasnęła na swojego puchatego przyjaciela i zadała mu kopniaka w żebra. Usłyszała chrzęst łamanych kości, opadła bezradnie na ziemię płacząc i drąc się jednocześnie. Czuła, jak ogień wędruje po jej ciele, tańcząc wesoło. Przeturlała się na plecy spinając wszystkie mięśnie, dała się pożreć gorącemu żywiołowi. Widziała tylko parzące płomienie wspinające się na jej twarz. Z gardła Destroy wydobył się krzyk...
Otworzyła oczy, oddychając szybko. Spojrzała w dół, widząc liska który ciągnie ją za kurtkę zębami. Wszystko dookoła było w normalnym stanie, łącznie z czarnym stworzeniem. Opadła na fotel podpierając dłonią spocone czoło. To była tylko jej chora wyobraźnia. Nic więcej.
- Widzisz, znowu zaczynasz mieć problemy z psychiką - sięgnęła po białe opakowanie, wysypała na dłoń 5 żółtych tabletek łykając je - czyli wszystko z Tobą dobrze, Desiu.
***
Nim skomentujecie, chcę powiedzieć Wam, że wiedziałam dokładnie, co chcę napisać, bo opisuję tu Moje uczucia, lecz nie potrafiłam się wczuć tak dokładnie, żebyście wiedzieli, o co chodzi w stu procentach. Za wszelkie błędy przepraszam, jestem rozdarta.Ocena podlega Wam.
Lady Destroy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz