17 lipca 2011
<Podkład>
Od
jakiegoś czasu zmieniłyśmy taktykę podróży. Dni były zbyt upalne, aby
móc spokojnie podróżować więc chowałyśmy się w cieniu
i przesypiałyśmy je, aby nocą móc ruszyć w dalszą podróż. Co jakiś czas
jedynie zmieniałyśmy się na warcie. Już dawno opuściłyśmy tereny HOTN i z
coraz to nowymi postojami robiło się coraz nieprzyjemniej i
niebezpieczniej. Otoczenie zmieniało się diametralnie, a nasze szeregi
były bardziej zwarte niż poprzednio. Kitsune prowadziła grupę, a tuż za
Nią podążały Destroy z Kogą. Trochę dalej trzymały się Rozalia i
Tiffany, a ja z Anaid zamykałyśmy grupę. Mimo ostatniego niepowodzenia
za znalezieniem wodopoju dostałam za zadanie zaopatrzyć nas w coś do
picia. Znak boleśnie piekł na łopatce, gdy resztkami siły wyciągałam
ostatki wody z przesuszonej gleby. Nie tylko ja jednak miałam coś do
roboty. Destroy i Kitsune zdobywały dla nas pożywienie, Tiffany i
Rozalia szukały miejsca, gdzie będzie można się położyć ukrywając przed
promieniami słońca - co nie było łatwe. Tutaj ziemia robiła się coraz
bardziej wyschnięta i popękana, a roślinności ubywało tak samo jak
zwierząt i wody. Zerknęłam na boki. Koga i Anaid szły po bokach grupy.
One odpowiedzialne były za sprawdzanie okolicy, czy jest
wystarczająco bezpieczna. Każdy powoli odczuwał wyczerpanie, ale nikt
nie mówił tego na głos. Zgłosiliśmy się na ochotników więc musieliśmy to
przetrwać. Położyłam łeb na łapach czując znużenie. Kolejny upalny
dzień dawał się we znaki, ale mimo to mieliśmy większy problem. Ktoś
deptał nam po piętach. Warty zaczęły sprawować dwie osoby. Kto nas
śledził? Nikt do końca nie wiedział. Nasz przeciwnik okazał się
wyjątkowo sprytny. Zwodził nas więc po jakimś czasie nasz zapał do
dorwania go zmalał. Nasłuchiwałam. Do końca dnia nie zmrużyłam oka
starając się uspokoić natrętne myśli. Coś wisiało w powietrzu. Nie tyko
ja to czuła. Wszyscy chodzili spięci i podminowani. W grupie trwała
prawie nieustanna cisza. Cisza, która przytłaczała niemal każdego.
Westchnęłam cicho. Nawet nie zauważyłam momentu, gdy słońce zaczęło się
chylić ku zachodowi. Kitsune powoli podniosła się, a za Nią reszta.
Powoli uniosłam się na łapach wychodząc z kryjówki. Nadeszła kolejna
noc, a razem z nią kolejne godziny wędrówki. Jednak nie była to zwykła
noc. Spojrzałam po reszcie. Nerwowe kroki odbijały się w mojej głowie.
Coś miało się niedługo wydarzyć. Rozejrzałam się ostrożnie. Ktoś się
zbliżał. Był coraz bliżej. Nagle wszystkie zareagowałyśmy jednocześnie
niczym na niemy rozkaz. Ustawiłyśmy się do siebie grzbietami tworząc
okrąg. Bok przy boku. Byłyśmy otoczone. W gęstwinie dało się słyszeć
ciche kroki. Wiedzieli, że się zorientowałyśmy. Dzikie ślepia zabłysły w
mroku... Wyszli nam na spotkanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz