Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

18 lipca 2011

Idę po Ciebie, Yuuv. - cz.5 [Szera]

17 lipca 2011


<Podkład>

Od jakiegoś czasu zmieniłyśmy taktykę podróży. Dni były zbyt upalne, aby móc spokojnie podróżować więc chowałyśmy się w cieniu i przesypiałyśmy je, aby nocą móc ruszyć w dalszą podróż. Co jakiś czas jedynie zmieniałyśmy się na warcie. Już dawno opuściłyśmy tereny HOTN i z coraz to nowymi postojami robiło się coraz nieprzyjemniej i niebezpieczniej. Otoczenie zmieniało się diametralnie, a nasze szeregi były bardziej zwarte niż poprzednio. Kitsune prowadziła grupę, a tuż za Nią podążały Destroy z Kogą. Trochę dalej trzymały się Rozalia i Tiffany, a ja z Anaid zamykałyśmy grupę. Mimo ostatniego niepowodzenia za znalezieniem wodopoju dostałam za zadanie zaopatrzyć nas w coś do picia. Znak boleśnie piekł na łopatce, gdy resztkami siły wyciągałam ostatki wody z przesuszonej gleby. Nie tylko ja jednak miałam coś do roboty. Destroy i Kitsune zdobywały dla nas pożywienie, Tiffany i Rozalia szukały miejsca, gdzie będzie można się położyć ukrywając przed promieniami słońca - co nie było łatwe. Tutaj ziemia robiła się coraz bardziej wyschnięta i popękana, a roślinności ubywało tak samo jak zwierząt i wody. Zerknęłam na boki. Koga i Anaid szły po bokach grupy. One odpowiedzialne były za sprawdzanie okolicy, czy jest wystarczająco bezpieczna. Każdy powoli odczuwał wyczerpanie, ale nikt nie mówił tego na głos. Zgłosiliśmy się na ochotników więc musieliśmy to przetrwać. Położyłam łeb na łapach czując znużenie. Kolejny upalny dzień dawał się we znaki, ale mimo to mieliśmy większy problem. Ktoś deptał nam po piętach. Warty zaczęły sprawować dwie osoby. Kto nas śledził? Nikt do końca nie wiedział. Nasz przeciwnik okazał się wyjątkowo sprytny. Zwodził nas więc po jakimś czasie nasz zapał do dorwania go zmalał. Nasłuchiwałam. Do końca dnia nie zmrużyłam oka starając się uspokoić natrętne myśli. Coś wisiało w powietrzu. Nie tyko ja to czuła. Wszyscy chodzili spięci i podminowani. W grupie trwała prawie nieustanna cisza. Cisza, która przytłaczała niemal każdego. Westchnęłam cicho. Nawet nie zauważyłam momentu, gdy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi. Kitsune powoli podniosła się, a za Nią reszta. Powoli uniosłam się na łapach wychodząc z kryjówki. Nadeszła kolejna noc, a razem z nią kolejne godziny wędrówki. Jednak nie była to zwykła noc. Spojrzałam po reszcie. Nerwowe kroki odbijały się w mojej głowie. Coś miało się niedługo wydarzyć. Rozejrzałam się ostrożnie. Ktoś się zbliżał. Był coraz bliżej. Nagle wszystkie zareagowałyśmy jednocześnie niczym na niemy rozkaz. Ustawiłyśmy się do siebie grzbietami tworząc okrąg. Bok przy boku. Byłyśmy otoczone. W gęstwinie dało się słyszeć ciche kroki. Wiedzieli, że się zorientowałyśmy. Dzikie ślepia zabłysły w mroku... Wyszli nam na spotkanie...
Szera (18:05)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz