This is the end
Czarne
oczy chłopaka nie wróżyły niczego dobrego. Jego wzrok był rozbiegany ,
patrzył to w jedną stronę to w druga ,nie mogąc się na niczym
skupić. Zamknął przekrwione oczy i zaczesał ręką do tyłu przydługie
włosy. Siedział na wzgórzu na którym Luna często przesiadywała , jednak
tym razem nie zastał tu koleżanki.
-Cholera-mruknął pod nosem i spojrzał na polanę zasłanianą przez jego niebieskie trampki. Na dole roiło się od ludzi i zwierząt. Przechylił głowę przyglądając się im i szukając tej właściwej osoby. Dwa wilki biły się dla zabawy na środku polany , puszysta biała kotka patrzyła na to z rozbawieniem, nieopodal duch wilczycy przechadzał się między drzewami ,a na samym końcu , koło kamienia siedziała dziewczyna o kruczo-czarnych włosach.Była smutna , ale na jej bladoróżowych ustach widniał słaby uśmiech. Chłopak westchnął ciężko, wstał na uginających się nogach , odwrócił się plecami do widoku polany i zaczął zbiegać po wzgórzu nie patrząc na to o co zaczepia i co go rani. Gdy zbiegł ze wzgórza i wbiegł w las ,dalej nie zwracał na nic uwagi , pędził jak oszalały, cienkie gałązki chłostały jego skórę.Przebiegł koło polany na której trenował wojowników , przymknął oczy czując piekący ból w klatce piersiowej, gałąź musnęła jego twarz ,a z ust pociekła krew. W tym momencie do rak dziewczyny powinien zostać przekazany list , list z wiadomością która krajała mu serce , list o tym ,że odchodzi ,zostawia ją i jego ukochany dom. Myśląc o tym momencie ,gdy być może oczy jego ukochanej wypełniają się łzami zamknął oczy . Z rozpędu uderzył w coś mocno i zatoczył się do tyłu.
-Cholera .- zasyczał ,potarł swoją klatkę i czoło , spojrzał przed siebie , jego oczom ukazała się rzeka oddzielająca tereny Herd of the Night , od obcych terenów.Zaciągnął się powietrzem i zawrócił , po chwili stanał , i z krzykiem na ustach odwrócił się i skoczył wprost do rwącej rzeki. Płynął pod prąd ,podtapiając się co chwila , był zdenerwowany ,roztrzęsiony. Dopłynał do brzegu i zaczął kaszleć głośno.
-Cholerne papierosy.- znajdował się na innych terenach ,ale rozpoznawał je . Był tu gdy był mały. Stanął na nogach i krzyknął na cały głos.
-HOLIDAY! - nikt nie pojawił się w zasięgu jego wzroku , warknął cicho i spróbował znów :
-HOLIDAY! Holiday kurwa.- jęknął ,a ostatnie słowo zamarło mu na ustach. Zza drzewa wyszła postać dziewczyny ,miała przekrwione oczy ,podobnie jak on. Wyszczerzyła zęby do ataku, rzuciła się na chłopaka, i zaczęła ,paznokciami drapać jego koszulę rozrywając ją na kawałki , chłopak patrzył na to spokojnie. Złapał ją za nadgarstki ,a ona wgryzła się w jego brzuch i zaczęła pić krew.Acebir krzywił się z bólu i z chęci wgryzienia sie w ciało dziewczyny, po chwili jednak ogarnęły go mdłości i przestał myśleć o krwi . Zamknął oczy i ściągnął łopatki , ucisk na jego brzuchu nagle znikł.
-O mój Boże Ac.
-No tak , hej Holiday.
-Nie chciałam naprawdę.-na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce. Wyciągnął rękę i wytarł krew z brzucha .
-Spokojnie rozumiem. -wstał i zgiął się w pół - Cholera.
-Swoją drogą wyglądasz tragicznie -rzekła i przyjrzała się twarzy chłopaka krytycznie. On westchnął tylko i zamknął czarne ślepia.
-Byłem na terenie stada , nie moglem polować . Rozumiesz tam są moi przyjaciele.- dziewczyna wyciągnęła nadgarstek w stronę ust chłopaka.
-Pij.- odtrącił jej rękę z oburzeniem.
-Hol nie może być tak ,że nawzajem będziemy się napajać.- warknął i przetarł palcami powieki
-Przez to gówno jesteś samotna , a ja niedługo zacznę taki sam żywot . Pewnie będziesz ze mną podróżowała . Przecież wiesz ,że gdy nawzajem się napajamy stajemy się jeszcze bardziej straszniejsi i ..głodni-te zdania ledwo przechodziły przez jego gardło.
-Ja nie piję tylko twojej krwi - powiedziała tak cicho ,że ledwo ją usłyszał , doskoczył do niej i przycisnął jej szyję do drzewa.
- Kogo krew jeszcze kurwa pijesz.?! No kogo!
-Wioski.-wyszeptała i zamknęła oczy przygotowana na kolejny atak. Chłopak puścił ją i ukrył twarz w dłoniach , rozpłakał się jak małe dziecko.
- Wiesz jak to jest być koło swoich przyjaciół i pragnąc tylko ich krwi? Nie wiesz , bo zawsze byłaś samotna.-poczuł delikatne dłonie na swojej twarzy , Holiday z czerwonymi obtarciami na szyi wycierała jego łzy.
-Musisz się z tym pogodzić Ac.-chłopak zamyślił się na chwilę .
-Nie wcale nie muszę.-wstał i zaczął biec przed siebie.
-ACEBIRZE! Ac wracaj tu .Musisz jeść!-Acebir pędził przed siebie, w końcu wbiegł do miasta, biegł uliczkami ,potykając się o wystające płyty ulicy . Dobiegł do pewnej z ruder i otworzył jej drzwi kopniakiem . Wpadł tam i ujrzał mężczyznę, a własciwie chłopaka równym mu wiekiem. Był wychudzony , ubranie na nim wisiało, jego przetłuszczone włosy oplatały pryszczatą twarz. Jego oczy były rozbiegane i zamglone. W pomieszczeniu cuchnęło.
-Mam coś dla ciebie jeśli zrobisz coś dla mnie. - Acebir spojrzał na chłopaka, a ten pokiwał tylko głową nie odzywając się w ogóle. Chłopak w niebieskich trampkach przyjął to za potwierdzenie, z kieszeni kurtki wyciągnął paczuszkę i rzucił chłopakowi pod nogi. z drugiej kieszeni wyciagnął nóż i w okolicy swojego serca wyciął małą szczelinę , przez nią sączyła się czarna maż , która kiedyś była krwią.
-Sorry stary..i tak tego nie będziesz pamiętał po prochach.-przyciągnął twarz naćpanego mężczyzny i wyszeptał lekko "wypij to". Mężczyzna powoli pił czarną maź. Acebir skrzywił się i jęknął z bólu , jego oczy stawały się co raz bardziej zielone.chłopak zaczął jęczeć , Ac delikatnie odciągnął jego głowę.
-Dziękuje przyjacielu. - tamten wybulgotał coś niezrozumiałego i zwymiotował krwią.
-Cholera.- wybiegł z chatki i spojrzał na ludzi . Nie łaknął już tak bardzo ich krwi , chociaż nadal chciał dobiec do nich i pozbawić ich życia. Musiał prowadzić samotne życie ,po prostu musiał.
-Cholera-mruknął pod nosem i spojrzał na polanę zasłanianą przez jego niebieskie trampki. Na dole roiło się od ludzi i zwierząt. Przechylił głowę przyglądając się im i szukając tej właściwej osoby. Dwa wilki biły się dla zabawy na środku polany , puszysta biała kotka patrzyła na to z rozbawieniem, nieopodal duch wilczycy przechadzał się między drzewami ,a na samym końcu , koło kamienia siedziała dziewczyna o kruczo-czarnych włosach.Była smutna , ale na jej bladoróżowych ustach widniał słaby uśmiech. Chłopak westchnął ciężko, wstał na uginających się nogach , odwrócił się plecami do widoku polany i zaczął zbiegać po wzgórzu nie patrząc na to o co zaczepia i co go rani. Gdy zbiegł ze wzgórza i wbiegł w las ,dalej nie zwracał na nic uwagi , pędził jak oszalały, cienkie gałązki chłostały jego skórę.Przebiegł koło polany na której trenował wojowników , przymknął oczy czując piekący ból w klatce piersiowej, gałąź musnęła jego twarz ,a z ust pociekła krew. W tym momencie do rak dziewczyny powinien zostać przekazany list , list z wiadomością która krajała mu serce , list o tym ,że odchodzi ,zostawia ją i jego ukochany dom. Myśląc o tym momencie ,gdy być może oczy jego ukochanej wypełniają się łzami zamknął oczy . Z rozpędu uderzył w coś mocno i zatoczył się do tyłu.
-Cholera .- zasyczał ,potarł swoją klatkę i czoło , spojrzał przed siebie , jego oczom ukazała się rzeka oddzielająca tereny Herd of the Night , od obcych terenów.Zaciągnął się powietrzem i zawrócił , po chwili stanał , i z krzykiem na ustach odwrócił się i skoczył wprost do rwącej rzeki. Płynął pod prąd ,podtapiając się co chwila , był zdenerwowany ,roztrzęsiony. Dopłynał do brzegu i zaczął kaszleć głośno.
-Cholerne papierosy.- znajdował się na innych terenach ,ale rozpoznawał je . Był tu gdy był mały. Stanął na nogach i krzyknął na cały głos.
-HOLIDAY! - nikt nie pojawił się w zasięgu jego wzroku , warknął cicho i spróbował znów :
-HOLIDAY! Holiday kurwa.- jęknął ,a ostatnie słowo zamarło mu na ustach. Zza drzewa wyszła postać dziewczyny ,miała przekrwione oczy ,podobnie jak on. Wyszczerzyła zęby do ataku, rzuciła się na chłopaka, i zaczęła ,paznokciami drapać jego koszulę rozrywając ją na kawałki , chłopak patrzył na to spokojnie. Złapał ją za nadgarstki ,a ona wgryzła się w jego brzuch i zaczęła pić krew.Acebir krzywił się z bólu i z chęci wgryzienia sie w ciało dziewczyny, po chwili jednak ogarnęły go mdłości i przestał myśleć o krwi . Zamknął oczy i ściągnął łopatki , ucisk na jego brzuchu nagle znikł.
-O mój Boże Ac.
-No tak , hej Holiday.
-Nie chciałam naprawdę.-na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce. Wyciągnął rękę i wytarł krew z brzucha .
-Spokojnie rozumiem. -wstał i zgiął się w pół - Cholera.
-Swoją drogą wyglądasz tragicznie -rzekła i przyjrzała się twarzy chłopaka krytycznie. On westchnął tylko i zamknął czarne ślepia.
-Byłem na terenie stada , nie moglem polować . Rozumiesz tam są moi przyjaciele.- dziewczyna wyciągnęła nadgarstek w stronę ust chłopaka.
-Pij.- odtrącił jej rękę z oburzeniem.
-Hol nie może być tak ,że nawzajem będziemy się napajać.- warknął i przetarł palcami powieki
-Przez to gówno jesteś samotna , a ja niedługo zacznę taki sam żywot . Pewnie będziesz ze mną podróżowała . Przecież wiesz ,że gdy nawzajem się napajamy stajemy się jeszcze bardziej straszniejsi i ..głodni-te zdania ledwo przechodziły przez jego gardło.
-Ja nie piję tylko twojej krwi - powiedziała tak cicho ,że ledwo ją usłyszał , doskoczył do niej i przycisnął jej szyję do drzewa.
- Kogo krew jeszcze kurwa pijesz.?! No kogo!
-Wioski.-wyszeptała i zamknęła oczy przygotowana na kolejny atak. Chłopak puścił ją i ukrył twarz w dłoniach , rozpłakał się jak małe dziecko.
- Wiesz jak to jest być koło swoich przyjaciół i pragnąc tylko ich krwi? Nie wiesz , bo zawsze byłaś samotna.-poczuł delikatne dłonie na swojej twarzy , Holiday z czerwonymi obtarciami na szyi wycierała jego łzy.
-Musisz się z tym pogodzić Ac.-chłopak zamyślił się na chwilę .
-Nie wcale nie muszę.-wstał i zaczął biec przed siebie.
-ACEBIRZE! Ac wracaj tu .Musisz jeść!-Acebir pędził przed siebie, w końcu wbiegł do miasta, biegł uliczkami ,potykając się o wystające płyty ulicy . Dobiegł do pewnej z ruder i otworzył jej drzwi kopniakiem . Wpadł tam i ujrzał mężczyznę, a własciwie chłopaka równym mu wiekiem. Był wychudzony , ubranie na nim wisiało, jego przetłuszczone włosy oplatały pryszczatą twarz. Jego oczy były rozbiegane i zamglone. W pomieszczeniu cuchnęło.
-Mam coś dla ciebie jeśli zrobisz coś dla mnie. - Acebir spojrzał na chłopaka, a ten pokiwał tylko głową nie odzywając się w ogóle. Chłopak w niebieskich trampkach przyjął to za potwierdzenie, z kieszeni kurtki wyciągnął paczuszkę i rzucił chłopakowi pod nogi. z drugiej kieszeni wyciagnął nóż i w okolicy swojego serca wyciął małą szczelinę , przez nią sączyła się czarna maż , która kiedyś była krwią.
-Sorry stary..i tak tego nie będziesz pamiętał po prochach.-przyciągnął twarz naćpanego mężczyzny i wyszeptał lekko "wypij to". Mężczyzna powoli pił czarną maź. Acebir skrzywił się i jęknął z bólu , jego oczy stawały się co raz bardziej zielone.chłopak zaczął jęczeć , Ac delikatnie odciągnął jego głowę.
-Dziękuje przyjacielu. - tamten wybulgotał coś niezrozumiałego i zwymiotował krwią.
-Cholera.- wybiegł z chatki i spojrzał na ludzi . Nie łaknął już tak bardzo ich krwi , chociaż nadal chciał dobiec do nich i pozbawić ich życia. Musiał prowadzić samotne życie ,po prostu musiał.
*******
Zielone drzewa okalały polanę dookoła ,po środku siedziała dziewczyna.Podchodziłem do niej powoli.Stanąłem za jej plecami, nachyliłem się i ucałowałem jej kark. Dziewczyna podskoczyła i odwróciła sie zaskoczona.
-Muszę, ale nie chcę . Nie mogę , nie potrafię. I chcę żyć u Twojego boku ,chcę się z Tobą zestarzeć ,mieć dzieci , mieć wnuki. Głaskać Twój policzek gdy widnieje na nim uśmiech , i całować Twoje łzy. Tulić cię gdy jest Ci smutno i radować się z Tobą z błahego powodu. Uwielbiać Cię każdego ranka i nosić kawę do naszego łózka, tarzać się na łące i wciągać Cię do jeziora.-zaczerpnął powietrza i spojrzał na Jej twarz.
-Jeśli
jednak boisz się mnie An ,mojej ..tej postaci..To zrozumiem jeśli nie
będziesz chciała być ze mną. Nigdy w życiu nie mógłbym cię skrzywdzić
,ani nikogo z HOTN. Wolałbym już umrzeć z "głodu " niż zabić kogoś z
nas. Kocham cię. Zielone drzewa okalały polanę dookoła ,po środku siedziała dziewczyna.Podchodziłem do niej powoli.Stanąłem za jej plecami, nachyliłem się i ucałowałem jej kark. Dziewczyna podskoczyła i odwróciła sie zaskoczona.
-Muszę, ale nie chcę . Nie mogę , nie potrafię. I chcę żyć u Twojego boku ,chcę się z Tobą zestarzeć ,mieć dzieci , mieć wnuki. Głaskać Twój policzek gdy widnieje na nim uśmiech , i całować Twoje łzy. Tulić cię gdy jest Ci smutno i radować się z Tobą z błahego powodu. Uwielbiać Cię każdego ranka i nosić kawę do naszego łózka, tarzać się na łące i wciągać Cię do jeziora.-zaczerpnął powietrza i spojrzał na Jej twarz.
And beginning
*******
To tyle . Błędy , powtórzenia nie sprawdzane.*******