Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

1 września 2010

Konkurs Etap II. [Szera]

01 września 2010


<Podkład>
Obudziłam się. Zmrok objął świat w swoich objęciach. Wstałam cicho i wyszłam z jaskini. Moje oczy zabłysły w ciemnościach kiedy skoczyłam w dół. Wylądowałam na czterech łapach i odbiłam się natychmiast ruszając biegiem. Tylko wiatr towarzyszył mi w tym samotnym wyścigu. Bezszelestnie błąkałam się między dwiema ścianami skalnymi otaczającymi mnie z dwóch stron i ciągnącymi się bez końca. Nie było stąd ucieczki. Cichy śmiech przeszył mój umysł. Ten głos powoli doprowadzał mnie do szału. Westchnęłam cicho starając się o nim nie myśleć. Rozejrzałam się dookoła. Te same pułki skalne i głazy wznoszące się wysoko nad ziemię. Ściana, której nie byłam w stanie pokonać. Czułam się jakbym krążyła w kółko. To miejsce zaczynało mieć na mnie przygnębiający wpływ. Przyspieszyłam wodząc wzrokiem po ścieżce, którą właśnie podążałam. Ściany skale zmieniały bieg skręcając delikatnie w bok. Coś w powietrzu zaczęło się zmieniać. Niepokój zaczął mnie otumaniać. Nieprzenikniona ciemność zaczęła się powoli rozjaśniać. Z za zakrętu zaczęła się wyłaniać delikatna poświata pulsującego światła. Niepewnie się zatrzymałam. Chciałam zawrócić, ale możliwość powrotu do miejsca, gdzie jeszcze dało się wyczuć zapach mojej krwi nie uśmiechała mi się zbytnio. Nadstawiłam uszy  powstrzymując powracające wspomnienia i ruszyłam szybko przed siebie. To co się w tedy stało nadal towarzyszyło mi każdego dnia. Nadal przypominało o rzeczach, których z całych sił chciałam się pozbyć. Unicestwić je, zapomnieć... To jednak było niemożliwe. Wszystko ciągnęło się za mną niczym niewidzialna smuga nie opuszczająca mnie na krok. Z rozmyślania wyrwał mnie przedziwny widok. Gdy tylko wybiegłam rozpędzona z za zakrętu zahamowałam przysiadając na tylnych łapach. Uniosłam łeb w górę. Moim oczom ukazało się unoszące w powietrzu pulsujące pomarańczowe światło. Wyglądało jakby żyło. Powoli podeszłam bliżej nie spuszczając z niego wzroku. Dostrzegłam delikatny zarys źródła. Była to kula iskrzące się od wewnątrz. Spokojnie opadła zatrzymując się na wysokości mojego wzroku. Ostrożnie wyciągnęłam pysk chcąc dotknąć jej nosem, ale coś mi to uniemożliwiło. Poczułam nacisk na łeb. Warknęłam odskakując i obnażając kły. Między oczami wylądowało mi piórko. Zrzuciłam je szybkim ruchem łba. Sprawczyni wszystkiego stała przede mną. Była to wyjątkowo duża kwoka o orzechowym kolorze. Patrzyła na mnie przekrzywiając łeb. Zrobiłam krok do przodu, ale zaatakowała mnie ostrym dziobem. Kłapnęłam ostrzegawczo zębami tuż przy jej szyi.
-Uważaj z tymi zębiskami! - Wydarła się na mnie.
-Gadająca kwoka? - Parsknęłam śmiechem nie mogąc uwierzyć, że ją tu spotykam, ale zaraz tego pożałowałam. Szybkim uderzeniem ptak dziabnął mnie w nos pozwalając stróżce krwi wydostać się na powierzchnię. Syknęłam i naciskiem łapy przygniotłam ją do ziemi. - Nie zaczynaj. - Odsłoniłam kły tuż nad jej głową i ponownie kłapnęłam, tym razem wyrywając jej parę piórek. - A następnym razem uważaj. Moja głowa to nie lądowisko. - Odsunęłam się uwalniając ją.  - Skąd się tu wzięłaś? Przecież nie potrafisz latać.
-Zeskoczyłam z tamtej półki. - Wskazała łebkiem miejsce za mną. - Jest to wejście do jaskini. Mieszkam tam od dawna. A Ciebie co tu sprowadza?
-Nic.
-Co więc tutaj robisz?
-Błąkam się. - Zerknęłam ponownie na źródło blasku. - Wiesz co to jest?
-Przedmiot, którego nie każdy może użyć.<Podkład>
Oczarowana patrzyłam na kulę. Wyciągnęłam łapę dotykając jej delikatnie opuszkami. Coś się zaczęło dziać. Nie wiedziałam za bardzo co. Nagły skurcz w moim ciele spowodował, że łapy się pode mną ugięły. Zacisnęłam powieki z bólu. Gdy nieprzyjemne uczucie odeszło ponownie je otworzyłam. Kwoka znajdowała się prawie na wysokości mojego wzroku. Spojrzałam w jej ciemne oczka. Odbijała się w nich mała lisiczka o jednym oku niebieskim, a drugim złotym. - Co jest? - Upadłam przygnieciona ciężarem z góry. Obejrzałam się. Skrzydła były na tyle ogromne, że nie mogłam ich udźwignąć. Nie zmieniły się one wraz ze mną i zostały nieproporcjonalnie duże. Przerażona spojrzałam na kulę. Ze wszystkich sił starałam się unieść, ale nie byłam na tyle silna. Łeb opadł na ziemie, a uszy bezwiednie zawisły mi po bokach. Kula zapulsowała lekko, a ja znowu poczułam ten ból. Tym razem trwało to krócej. Po chwili byłam na tej samej wysokości co na początku. Z westchnieniem ulgi spojrzałam na kwokę. Moja radość nie trwała długo. Ujrzałam w jej oczach niczym w lustrze odbicie wilczycy o śnieżnobiałej sierści i głębokich czarnych oczach.
-Nie rób tego więcej chyba, że wiesz kim jesteś. Masz tylko trzy szanse.
Spuściłam wzrok. Nie miałam szans na powrót do dawnej postaci. Wiedziałam do końca kim jestem? Spojrzałam na kulę. Ujrzałam w niej swoje odbicie. Jej puls zrównał się z moim oddechem i uderzeniem serca. Nie panując nad swoim ciałem złapałam kwokę za skrzydło. Uniosłam ją delikatnie do góry. Usłyszałam jak coś spada na ziemię z trzaskiem. Pod moimi łapami leżało złote jajo. Spojrzałam na nią pytająco, ale z jej spojrzenia nic nie mogłam wywnioskować. Odstawiłam ją i wzięłam delikatnie jajo w pysk. Pewnie podniosłam łeb i podeszłam do kuli. Wyciągnęłam szyję, stykając się z nią nosem poczułam ciepło bijące od metalicznej powłoki. Ze wszystkich stron ogarnęło mnie złote światło, a ja znalazłam się wewnątrz niej. Usłyszałam cichy radosny śmiech.
-Witaj Szero. - Spojrzałam w stronę źródła dźwięku. Niedaleko mnie stała zgarbiona, stara kobieta. Jej twarz przysłaniał brązowy kaptur. - W końcu przyszłaś. - Podbiegłam do niej. Kobieta wyciągnęła pomarszczoną rękę w moim kierunku. Położyłam na niej łeb, a gdy go cofnęłam na dłoni staruszki spoczęło złote jajo. Obiema rękami przyłożyła przedmiot do serca. Gdy jajo zetknęło się z jej klatką uniosła się w całunie iskier. Patrzyłam jak iskry tańczą wokół postaci zmieniając jej wygląd. Błysnęło, a kobieta opadła powoli stając przede mną. Była wyprostowana i szczupła. Delikatnymi dłońmi ściągnęła kaptur płaszcza odsłaniając wesoły uśmiech, rude, kręcone włosy opadające na ramiona i zielone, łagodne oczy. Uklęknęła przy mnie chowając twarz w gęstej sierści na karku i obejmując moją szyję. Poczułam więź z tą istotą. Teraz blask wydobywał się od nas.
Błysk.
Wilcze wycie...
Otworzyłam oczy. Leżałam w bezruchu oddychając szybciej.A więc to tylko sen.. Nie mogłam w to uwierzyć. Wszystko wydawało się takie realistyczne. Nadal czułam tą więź. Rozejrzałam się. U wylotu jaskini widać było promienie słońca. Nadal było jasno. Zamknęła oczy ponownie zapadając w sen.
____________
Genialne ono nie jest.
Podkłady średnio dopasowane, ale dobrze mi się do nich pisało. Wybaczcie, że tak późno, ale dopiero teraz mogłam.
Szera (00:28)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz