Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

17 września 2010

Ognisko 3.09.2010r.

17 września 2010

Pisali: Aldieb, Dag, Naomi, Anaid, Aldrich, Suciune, Teq, Shige

Dawno, dawno temu w dziwnej krainie, żył sobie prosty zwierzak o imieniu Kisiel. Był to konik polny. Swoje imię dostał dzięki pewnej niezwykłej przygodzie, kiedy to założył się z kolegami ze szkoły muzycznej że wybierze się do domu ludzi. Na jego nieszczęście trafił do domu, w którym mieszkał kot żrący owady. Ledwo dostał sie do środka, a już zauważył czatującego nań futrzaka. Kot z oddali zobaczył świerszcza i stwierdził, że dziś go odpuści sobie, gdyż Fretek był zbyt leniwy, i nie chciało podnieść mu się tyłka, w który było mu cieplusio i milusio. Wkrótce wstał i Przewrócił się jeszcze za nim mógł pójść na przód. Upadł na swój tłusty bok, i stracił przytomność. Nasz bohater w tym czasie, wspiął się na stół, na którym był... kisiel. Mały konik niezwykle zainteresowany miską z leistą substancją, postanowił ją zbadać. Tym czasem w pokoju na górze, beztrosko bawiły się małe dzieci, które z upragnieniem wyczekiwały momentu, w którym ich mama, swoim uroczym i niezwykle przyjaznym głosem, zawoła ich na pyszny podwieczorek. Kiedy mały konik polny wdrapywał się po talerzu, a potem po kubku, żeby dotrzeć do dziwnej kleistej rzeczy, mama zawołała swoje pociechy. Dzieci zbiegły z głośnym tupotem po schodach i wskoczyły na swoje miejsca. Przestraszony mały konik polny, nagłym hałasem poślizgnął się i wpadł do kubka z kiślem. "Mamo! Mamo! w moim kiślu jest robaaal! " krzyknęła dziewczynka do mamy, która podeszłą do stołu i wyciągnęła za nóżkę konika polnego. Zaczęła się drzeć wniebogłosy. Matka również zaczęła się wydzierać i po chwili zaczęło się zamieszanie. Brat zabrał go siostrze i mało brakowało, gdy cały lepiący się nasz bohater spadł na ziemię prosto pomiędzy buty panikującej małolaty, która o mały włos go nie zgniotła. W ostatniej chwili konik uniknął zmiażdżenia, gdyż dziewczynka poślizgnęła się i spadła na swój tłusty zad. W tym czasie chłopczyk przyglądał się jak dziewczyna płacze i szyderczo się śmiał. Porwał Konika i wsadził do słoika. Konik tłukł się jak szalony po słoiku, a dziewczynka z krzykiem wytrąciła słoik z rąk chłopaczyska. Młody spojrzał na nią i syknął : "Głupia suka" i próbował rozgnieść Konika, ponieważ już go nie lubił, ale nasz bohater był sprytny jak nikt inny, więc uciekł pod kredens i usiadł sobie. Nagle, wielka łapa należąca do kocura. Było to dość dziwne, gdyż niedawno stracił przytomność po upadku z wysokości 15cm. Nasz bohater konik nie zauważył z początku kocura, ale w ostatniej chwili, gdy kocur chciał go złapać w swe łapska umknął w jakąś stronę. ''Czy aby na pewno było to dobre rozwiązanie?'' gorączkowo rozmyślał konik. Oddychając ciężko próbował ocenić na ile jest bezpieczny. Okazało się, że kot nie miał prawa go dosięgnąć. Odetchnął z ulga próbując obmyślić plan ucieczki z tego jakże strasznego miejsca. ''A myślałem, że szkoła muzyczna to jest dżungla... myliłem się.'' Mruczał pod nosem i cichutko wspominał wszystkie jego przeżycia, zarówno te przyjemne jak i te mniej. Czas leciał nieubłaganie. Minęło jakieś 5minut. Kocur zdążył się znudzić i poszedł spać na parapecie w ciepłych promieniach słońca. Tymczasem konik polny, tak się zamyślił, że nie zauważył kiedy mama dwójki dzieci zaczęła sprzątanie domu. Wyjęła wielki kamień z długim ruszającym się wężem. Bardzo zaciekawiło to małego konika, ale jednocześnie przeraziło. I wtem potwór ryknął ogłuszającym głosem i zaczął żerowanie. Sunął swoją paszczą po podłodze wciągając wszystko co napotkał na drodze. Konik polny siedział skulony, tuż przy ścianie, mając nadzieję, że tu potwór go nie znajdzie… Jednak paszcza była coraz bliżej. Konik był przerażony. Zaczął panikować. Usiadł, po chwili wstał, usiadł i siadł. Był strasznie zdenerwowany. Zrobił wielkie gały, bo zobaczył swoją matkę, która grała na nerwach ludziom. W końcu kot ją dopadł i wciągnął nosem. Matka szamotała sie w nosie kota i wypadała zła na syna. Po chwili spojrzała na swoje dzieci i odtańczyła taniec szczęścia. A konik? A konik korzystając z okazji wskoczył na krzesło, potem na stół i próbował uciec. Co sie okazało, nie był z niego mądry owad, więc znowu wskoczył do kisielu. Nagle przypomniał sobie że ma umiejętność pływania w kisielu poziom 19, więc z łatwością wypłynął na powierzchnie. Przypomniał sobie wtedy o swojej matce, która pojawiła sie z nikąd, więc szybko po nią wrócił, wyciągnął ją z kociego nosa i razem uciekli z jadalni. Wtedy, matka Kiśla uruchomiła swoją tajemną broń. Ta tajemna bronia była 3 metrową packą na muchy. Już miała tej packi użyć, gdy nagle... Kisiel wyskoczył przez okno nie myśląc o tym co stanie sie z jego nazbyt odważną, lub może naiwną i nieco niezrównoważoną matką. Zmizerniały, lepki i wycieńczony ruszył powolnym krokiem w drogę powrotną. Niestety oszałamiający zapach truskawek bijący z mazi na nim pozostałej nieco go oszołomił i ruszył w zupełnie innym kierunku. Szedł dalej i dalej. Trawy robiły się coraz wyższe, a cała okolica ciemna i przerażająca. Konik mimo to dzielnie szedł dalej. Nagle wszystko ucichło, wokół nie było chyba ani jednej żywej duszy. Nawet biedronki, które wcześniej niemiłosiernie plotkowały, zostały chyba w innej części łąki. Konik polny pomyślał, że dobrze by było umyć się z mazi, która go oblepiała, ponieważ utrudniała mu poruszanie się. Dlatego zaczął szukać rosy, w której mógłby się wyczyścić. I kiedy tak szukał, pośród wysokich traw, nikogo nie spotkał, co bardzo go zasmuciło, mimo to szedł dalej. Gdy nie spodziewał się, że już nigdy nie ujrzy nikogo ze swoich przyjaciół, nagle między dwoma truskawkami wyłoniła się głowa gąsienicy, jego starej przyjaciółki. Najpierw się ucieszył, ale zaraz potem przeraził, widząc minę Magdy[tak ściągnęłam z Pszczółki Maji xD ] Magda pisnęła i on pisnął i piszczeli w trawie. Nagle obydwoje się uspokoili i wymienili uśmiechy. Magda zaprosiła naszego bohatera na herbatkę i ciasteczko. Konik chętnie udał się razem z nią, do jej domku w muchomorze. Wtedy napotkali wielkiego gila! A on biedny pisnął widząc ich i uciekał krzycząc "chcą mnie zjeść bo myślą, że jestem Kiślem!". Kisiel popatrzył na gluta i roześmiał się. A potem wraz z Magdusią udali się nad pobliską rzeczkę. Gdy doszli do celu, napotkali się na Wściekłą Kaczkę Mutanta. Kisiel nie widział w niej nic strasznego, więc zapytał odważnie: "Ktoś ty?". Na co Kaczka odpowiedziała "Kogut Mały". "Jaki znak twój?". "Żuczek Mały" (dalej nie pamiętam xD). Kaczka nagle dostała szału i zaczęła tańczyć taniec hula. Kisiel dalej miał pokręcone po jego niezbyt dawnej kąpieli w kiślu, więc z chęcią przyłączył się do niej. A Magdusia? A Magdusia uciekła gdzie pieprz rośnie, bo przypomniała sobie, że jej się w domu skończył papier toaletowy, więc biegiem musiała iść do Żabki, bo zaraz zamykają. Tymczasem Kaczka i Kisiel tańczyli w najlepsze, kiedy przybiegła do nich z przeraźliwym wrzaskiem matka konika polnego i wymachując na wszystkie strony zakrwawioną już packą na muchy, robiła rozróbę. Wystraszona Kaczka padła na zawał, a Kisiel zakończył swój żywot jako jedna z ofiar swojej matki, która była nieobliczalna. A morał tej bajki jest, krótki i niektórym znany - nie zostawiamy w potrzebie mamusi, bo potem z jej rąk skonamy.

Koniec.
Aldieb (16:25)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz