18 września 2011
-Lu?
Wszystko ok? - otworzyłam zmęczone oczy słysząc delikatny głos mojej
siostry. Tak właściwie, to nic nie było ok. Czułam się okropnie. Złapało
mnie jakieś paskudne przeziębienie, od dwóch dni bolała mnie głowa.
Dawno nie byłam tak chora.
-Czy ja wiem. An, mogę Cię o coś poprosić? - odpowiedziałam ochryple, z trudem wydając z siebie jakiekolwiek dźwięki.
-Śmiało.
-Weźmiesz
dziś Thell na noc do siebie? Nie chciałabym jej zarazić, a jestem
wykończona... - Anaid jedynie skinęła głową, a ja podniosłam się z
trudem i ruszyłam w stronę swojej pociechy. Gesha tak beztrosko bawiła
się z Tin. Widziałam również jak Tee zerka co chwilę na małą. Nie mogłam
trafić na lepszych rodziców chrzestnych. Posłałam mizerny uśmiech do
basiora i ukucnęłam przed małą, która wyciągnęła w moją stronę swoje
małe rączki. Ucałowałam ją w czółko i przytuliłam do siebie.
-Dziś będziesz spała u cioci Andzi, Thell.
-Ciego? - Dziewczynka przekręciła główkę na bok i wlepiła we mnie swoje szmaragdowe ślepka.
-Źle się czuję, nie chcę żebyś też była chora. Zobaczymy się rano, skarbie. Dobranoc.
-Branoc, mama. - Odchodząc obejrzałam się, a mała pomachała mi z wielkim uśmiechem.
Nawet
nie jestem w stanie przypomnieć sobie jak pokonałam drogę do swojego
domu. Po prostu upadłam na łóżko i zamknełam oczy. Momentalnie zapadłam w
sen...Mineło może kilkanaście minut, może kilkadziesiąt, sama nie wiem,
kiedy obudziłam się. Nie miałam siły się podnieść, w ogóle ruszyć.
Czułam pulsowanie w skroniach, okropny ból głowy.Przez moje ciało
przechodziły dreszcze, było mi zimno. Przerażająco zimno. Chciałam coś
zrobić, cokolwiek, ale nie mogłam. Ostatkiem sił obróciłam się na bok,
poczym bezwładnie zsunełam się z łóżka na ziemie. Kręciło mi się w
głowie. Nie miałam pojęcia gdzie jestem i co mam dalej robić. Chwyciłam
za szafkę i podniosłam się, jednak przez zawroty głowy i słabość w
nogach nie mogłam zrobić ani kroku o własnych siłach. Przylgnęłam bokiem
do ściany i powoli powlokłam się przed siebie, sunąc nogami po ziemi.
Nie wiem jak udało mi się dostać do łazienki. Ledwo co widziałam. Czułam
się jakby mi zaraz miało rozsadzić czaszkę. Stanęłam nad umywalką i
nabrałam zimnej wody w dłonie, obmyłam nią twarz. Jednak to przyniosło
tylko krótkotrwałą ulgę. Nagle poprostu osunęłam się na kafelki.
Zaczełam krztusić się przez duszący kaszel. Nie mogłam wziąć oddechu.
Poczułam krew w ustach.
Zrobiło się ciemno.
Jakby ktoś bez ostrzeżenia wyłączył światło. Zupełnie nie wiedziałam co
się dzieje. Czułam straszną pustkę, zimno.Bałam się. Ten strach mnie
sparaliżował, czułam jakbym powoli zapadała się w ciemność,
odpływałam...
>tu wyłącz muzykę!<
Leżałam
w swoim łóżku, wtulając się w ciepły tors osoby leżącej obok, która
szeptała coś cicho, kojącym, głębokim głosem. Znajomym głosem. Ale nie
mogłam zrozumieć sensu szeptanych słów. Nie przeszkadzało mi to jednak.
Czułam się bezpieczna.
-Musisz poradzić sobie
sama. Teraz nikt nie może Ci pomóc... - Te dwa zdania były niczym wylany
na mnie kubeł zimnej wody. Cały obraz spokoju rozwiał się nagle... Na
nowo narodziło się we mnie uczucie niepewności. Otworzyłam oczy i zdałam
sobie sprawę z tego, że leżę na ziemi. Wcześniej musiałam upaść i
stracić przytomność. W domu było szaro, zaczynało świtać. Niewiele
pamiętałam z tego co działo się w nocy. Właściwie to nic nie mogłam
sobie przypomnieć.
Usiadłam
na fotelu, owinięta grubym kocem, z kubkiem gorącej herbaty w dłoni.
Wlepiłam nieobecne spojrzenie w okno. Jesień zbliżała się nieubłagalnie.
Widać było już pierwsze pożółkłe liście. Nigdy nie lubiłam tej pory
roku. Wprawiała mnie w ponury nastrój, coś w stylu depresji. A do tego
dołączyła się teraz przytłaczająca samotność. To już miesiąc... Tęsknię.
Tak bardzo tęsknię...
_________________
Chciałam bardzo podziękować Szerze za ogromną pomoc przy tym opowiadaniu. Bardzo mi pomogła. Dziękuję Szer!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz