19 września 2011
Kap
Kap
Kap
Nuta
za nutą leci przez życie niczym niewypowiedziane nigdy słowa. Słowa te
niczym osamotnione gwiazdy wędrujące po wyblakłym niebie bez celu.
Nieświadome szukają wyjścia. A to wszystko tłumi się i łomocze w sercu
wbijając w jego ściany przy każdym kolejnym uderzeniu. Przedostaje się
do obiegu zatruwając całe ciało.
Kap
Kap
Kap
A
obok dusza. Obecna, a jednocześnie martwa. Jest niczym kawałek lodu na
rzece. Każde raniące słowo, czyn są niczym dodatkowy gorący nurt, który
spycha ją w otchłań zgubienia i niepamięci. Odłamek księżyca, który
kiedyś w swej całej okazałości zachwycał swym blaskiem. Teraz jednak
niezauważony leży skazany na potępienie.
Kap
Kap
Kap
Tylko
noc jest wybawieniem. To ku jej ciemnemu obliczu unosi wzrok w
poszukiwaniu odpowiedzi niemych pytań. Ale miast wyjaśnień pojawiają się
tylko nowe pytania i więcej wyrzutu, smutku, niepewności… A to wszystko
zapieczętowane w sercu by nikt nie mógł przerwać tajemnicy milczenia.
Kap
Kap
Kap
Nadchodzi
śmierć. W końcu. Niemy krzyk dosłyszany. Obietnica wolności spełniona.
Lecz stając przed nią szuka jedynie odwagi by spojrzeć jej w oczy. By z
cichym szeptem pożegnania na bladych już wargach patrzeć na jej uśmiech,
gdy nastąpi koniec. Gdy uklęknie przed przeznaczeniem, które sama
zapisała. By odnaleźć ciszę w krzyku utrapienia. By oddzielić granicę
między czernią, a bielą, życiem, a śmiercią, miłością, a nienawiścią… By
zostać przygarnięta niczym bezpański pies…
Kap
Kap
Kap
Kałuża krwi…
A w tej kałuży zmieszane łzy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz