Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

5 września 2011

Z dziennika mamuśki II [Luna]

- Mamamamamam! Amamam mama! 
- Idę, idę Thelli, już biegnę. - wrzuciłam garnek do zlewu, który uderzył o dno z hukiem i wyskoczyłam z kuchni. Z rozpędu pokonałam zakręt między przedpokojem a schodami i wpadłam na nie z akompaniamentem wrzasków, płaczu, przeraźliwego lamentu. Dobrnęłam do drzwi od sypialni i odsapnęłam na sekundę chwytając się futryn. Kiedy weszłam do środka dźwięki rozpaczy ucichły, a widok zapłakanej buźki ciemnowłosej dziewczynki zastąpił obrazek uśmiechu od ucha do ucha. 
Gesha siedziała w swoim łóżeczku i jak gdyby nigdy nic wpatrywała się we mnie z tym radosnym uśmiechem. Nie było śladu po dramatycznym płaczu, który tworzył w głowie miliony czarnych wizji. Opanowała to do perfekcji. Wołanie drżącym głosikiem, nagły wrzask i płacz. W najmniej odpowiednim momencie. Zawsze. Ale jak można byłoby nie wybaczyć wszystkiego widząc wesołą postać dziecka, które wręcz emanuje szczęściem i znikają wszystkie jego troski na widok znajomej osoby. Na widok mamy. 
Pospiesznie wyciągnęłam małą z łóżeczka i cmoknęłam w czoło. Jej małe rączki zawędrowały na moje policzki, właśnie teraz stwierdziła, że musi skontrolować, czy mama ma wszystkie elementy na twarzy w odpowiednim miejscu,  dokładnie dwie sekundy po tym jak wyjęła łapki ze swojej bezzębnej jeszcze buzi. Kto by zwracał uwagę na tą ślinę, kiedy trzyma się w ramionach swój mały skarb? Chwyciłam czystą pieluchę i wytarłam zaślinione usteczka i brodę Thell, a także swoją twarz i jej rączki. Taki rytuał, kiedy wychodzą ząbki.
I tak nie mogę narzekać, bo w przeciwieństwie do tego co było dwa dni temu, tej nocy mała „dała się wyspać”. Całe cztery godziny nieprzerwanego snu! Cztery godziny! Myślałam, że będzie gorzej, bo mała spała dość długo w dzień, a tu takie miłe zaskoczenie. Robiąc głupie miny, łaskocząc i bawiąc się z dzieckiem wędruję przez dom, robię wszystko co zawsze, tylko z małym, śmiejącym się bezustannie, słodkim balastem.
Czasem zatrzymywałam się na moment, spoglądałam w te małe, zielone ślepka, zupełnie takie same jakie ma druga najważniejsza osoba w moim życiu, a wtedy po prostu siadałam i zajmowałam się Thell, prace domowe i wszystko inne schodziło na drugi plan. Zadziwiało mnie to w jak dużym stopniu oczy Geshy były podobne do oczu jej taty. Ten sam kształt, kolor niemalże identyczny. Zatracałam się w wesoło harcujących ognikach w tych cudownych gwiazdkach w kolorze nadziei.
W końcu nadchodzi wieczór. Cichy, chłodny wieczór. Czas, w którym wszystko się uspokaja i wycisza. Nawet moja mała pociecha. Czasem siadamy razem w oknie, Thelli na moich kolanach i razem podróżujemy po rozgwieżdżonym, ciemnym niebie. Nasze spojrzenia wędrują w tym samym kierunku. Wtulone w siebie, ogrzewając się nawzajem swoim ciepłem, uciekamy myślami gdzieś daleko.
- Tata? Tata i mama..? – cieniutki głosik delikatnie zmącił ciszę, jednak nie przerwał jej drastycznie, jedynie wkomponował się w nią swoim czystym brzmieniem.
- Tata przyjdzie. Zobaczysz. Wiem, że też Ci go brakuje, niedługo z nami będzie… - Nasze spojrzenia ponownie utknęły gdzieś pomiędzy gwiazdami. Niedługo później Gesha zasnęła, przytulając policzek do mojej szyi. Oddychała cichutko i równomiernie. Westchnęłam i odniosłam ją do łóżeczka, otuliłam kocykiem i odgarnęłam ciemne włoski z jej czoła. 
- Dobranoc, gwiazdko. 
___________
Fffffff. Nie miałam podkładu do początku, za drugi podkład dziękuję Fence. I tak jest do dupy to opowiadanie, starałam się, a wyszło jakbym pisała na siłę... I nie ujełam jednej rzeczy jaką chciałam ująć, fuck the system.
Luna, Córka Księżyca (19:15)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz