18 września 2011
Ostatnio
krążą pogłoski, że w okolicy Złotej Góry, która znajduje się na wschód
od naszych terenów po 500 latach znowu zakwitła kwiat rozpaczy. Ma on
wyjątkowe zdolności w każdej dziedzinie lecznictwa. Sprawdź te pogłoski,
a jeżeli okażą się prawdziwe zdobądź kwiat. Uważaj jednak. Jest to
kwiat myślący i używający zdolności magicznych. Kiedy zużyje ich zbyt
wiele usycha. Jeżeli kwiat okaże wobec Ciebie agresje wyrwij go jak
najszybciej z ziemi pozbawiając w ten sposób możliwości używania magii.
Bądź ostrożna. Mimo, że to kwiaty bywają wyjątkowo przebiegłe.
Tak jak mnie poproszono ruszyłam na wschód by znaleźc kogoś, kto mógłby powiedziec mi coś o niezwykłym kwiecie rozpaczy. Dzień był dośc chłodny, ale słoneczny. W powietrzu czuc było jesień, co chwilę widywałam jakieś zwierzęta biegające po leśnych polanach. Liście powoli zaczęły się robic żółte, a wkoło unosił się zapach wieczornego ogniska. Wędrowałam cały dzień z kompasem w ręku, raz jako powolny człowiek, raz jako zwinna wilczyca. Wieczorem zrobiłam sobie mały hamak na drzewie tak, by groźne zwierzęta nie mogły mnie dosięgnąc podczas snu. Miałam jednak wiele wątpliwości co do stabilności mojego prowizorycznego łóżka. Spałam około 5 godzin. Wstałam rano i zjadłam trochę poziomek by nabrac energii na resztę dnia, po czym ruszyłam w drogę. Po drodze wyczułam silny zapach pieczonego mięsa, więc ruszyłam w tamtą stronę. Po kilku minutach wędrówki doszłam do małej wioski Anadarów. Byli w miarę przyjaźnie nastawieni do mnie, więc postanowiłam popytac o poszukiwaną roślinę. Po wielu pytaniach zadawanych napotkanym ludziom znalazłam wskazywanego starca. Moim zdaniem starzy, doświadczeni ludzie powinni wiedziec więcej niż inni.
-Witaj.- podeszłam do mężczyzny z brodą do ramion i szarymi oczami.
-Dzieńdobry Tin.- odpowiedział niemal natychmiast.
-Z kąd zna pan moje imię?
-Znam, czy to ważne z kąd? Mów mi Gondan. O czym chciałabys porozmawiac?
-Chcę zapytac czy wie pan coś o kwiecie rozpaczy.
-Hmm.- zastanawiał się przez chwilę- Wielu myśli, że to bajka.
-A pan jak myśli?
-Ja nie myślę, ja wiem, że on istnieje.
Gondan opowiedział mi wszystko o niezwykłej roślinie, a nawet powiedział gdzie i jak mogę ją znaleźc.
-Gdy zagwiżdżesz o tak.-wydał piszczący dźwięk- Kwiat zacznie wariowac i wysyłac promienie świtlne, dzięki czemu łatwo go zauważysz. Uważaj jednak, by nie być wtedy w zasięgu jego wzroku. Może stac ci się krzywda.
Nocowałam w wiosce tamtej nocy. Nie było luksusów takich jak gęsta trawa na polanie Stada, ale było wygodniej niż na moim hamaku.
Rano podziękowałam za wszystko i wyruszyłam w długą i męczącą podróż, gdzie całą drogę biegło się pod górę. Po drodze zebrałam trochę ziół, kwiatów i owoców leśnych na wszelki wypadek. Gdy dotarłam na górę postanowiłam nie robic tak, jak mówił mi starzec gdyż okazało się, że nie potrafiłam gwizdac. Zamiast tego, podeszłam do najbliższego drzewa, dotknęłam go i zaczęłam wsłuchiwac się w jego głos. Bardzo trudno było oddzielic jedną, małą kroplę informacji od całej rzeki. Po 2 godzinach medytacji udało mi się wyciągnąc z niego informację o położeniu kwiatu. Był on zaraz za głazem znajdującym się pół kilometra ode mnie. Nie miałam siły już biec więc po prostu podeszłam sobie do owego miejsca. Schowałam się w wysokich krzakach tak, by kwait nie mógł mnie zobaczyc, ani wyczuc. Nie wyglądał jakoś wyjątkowo, tyle tylko, że co chwilę, słysząc szeleszczące liście rozglądał się dookoła myśląc, że to jakiś przeciwnik. Płatki były drobne, szarawe i w dużej ilości. Pokryta sporymi liścmi łodyga miała około 4 centymetry, a cała roślina emanowała silną, magiczną energią wyczuwalną nawet z daleka. Co jakiś czas kwiat przyciągał do siebie motyle by oderwac im skrzydła i zjeśc. Nie byłam pewna jak to robił skoro nie był bardzo kolorowy i nie wydzielał intensywnego zapachu. Gdyby ktoś w kim nie ma magii szedł tędy pomyślałby, że owa roślina jest tylko jednym z wielu chwastów rosnących na Złotej Górze.
Wolałam nie podchodzic bliżej, gdyż Szera ostrzegała mnie przed magicznymi zdolnościami tego kwiatu. Jeśli okaże agresję natychmiast go zerwij- wspominałam słowa wilczycy. Przeglądnęłam kolorowe zioła zebrane po drodze. Mogłam z nich zrobic co najwyżej brokatowe, efektowne fajerwerki. Odeszłam jak najdalej i zaczęłam przyrządzac miksturę. Była bardzo łatwa. Wystarczyło zmieszac 4 rodzaje ziół i związac je źdźbłem trawy. Przypomniałam sobie o moim stróżu, wisiorku w kształcie smoka chroniącym przed szkodliwą magią. Umysłem rozciągnęłam jego moc tak, że uformowała się w ochronną kulę dookoła mnie. Wróciłam na stare miejsce i obserwowałam kwiat. Miałam już plan, który dokładnie przemyslałam kilka razy zanim wcieliłam go w życie. Fajerwerki wystrzeliłam za głązem tak, by odwrócic uwagę rośliny. Kwiat zaczął się odwracac w strone wybuchu, zgodnie z moimi oczekiwaniami. Teraz musiałam działać szybko, gdyż jeśli kwiat użyłby zbyt dużo zdolności magicznych np. broniąc się przed światłem i brokatem, usechłby. Podkradłam się od tyłu do rośliny. Już miałam ją zerwac gdy ta odwróciła się do mnie ukazując złote nasiona połyskujące w każdym szarym płatku i uderzyła jakimś promieniem, lecz ja, chroniona ukochanym smokiem, poczułam tylko silny dreszcz przeszywający moje ciało od góry do dołu. W innym wypadku zapewne byłabym już martwa. Kwiat już miał kolejny raz wycelowac we mnie szkodliwą magią, lecz ja szybkim ruchem zerwałam go.
Po zabezpieczeniu niezwykłej rośliny w specjalnym woreczku, ruszyłam w długą drogę powrotną do domu, by dac Szerze to, o co mnie prosiła. Tym razem, było już z górki. Jesienne słońce świeciło mi w plecy, a liście przyjemnie szeleściły nad moją głową. Byłam zadowolona z tego, że udało mi się zdobyc Kwiat Rozpaczy z korzeniami, w całości. Miałam nadzieję, że Szera będzie ze mnie zadowolona.
--------------------------------------------------------------------------
A więc poprawiłam. Mam nadzieję, że teraz jest ok. Dodałam tez kilka akapitów, żeby jakoś to uporządkowac.
Tak jak mnie poproszono ruszyłam na wschód by znaleźc kogoś, kto mógłby powiedziec mi coś o niezwykłym kwiecie rozpaczy. Dzień był dośc chłodny, ale słoneczny. W powietrzu czuc było jesień, co chwilę widywałam jakieś zwierzęta biegające po leśnych polanach. Liście powoli zaczęły się robic żółte, a wkoło unosił się zapach wieczornego ogniska. Wędrowałam cały dzień z kompasem w ręku, raz jako powolny człowiek, raz jako zwinna wilczyca. Wieczorem zrobiłam sobie mały hamak na drzewie tak, by groźne zwierzęta nie mogły mnie dosięgnąc podczas snu. Miałam jednak wiele wątpliwości co do stabilności mojego prowizorycznego łóżka. Spałam około 5 godzin. Wstałam rano i zjadłam trochę poziomek by nabrac energii na resztę dnia, po czym ruszyłam w drogę. Po drodze wyczułam silny zapach pieczonego mięsa, więc ruszyłam w tamtą stronę. Po kilku minutach wędrówki doszłam do małej wioski Anadarów. Byli w miarę przyjaźnie nastawieni do mnie, więc postanowiłam popytac o poszukiwaną roślinę. Po wielu pytaniach zadawanych napotkanym ludziom znalazłam wskazywanego starca. Moim zdaniem starzy, doświadczeni ludzie powinni wiedziec więcej niż inni.
-Witaj.- podeszłam do mężczyzny z brodą do ramion i szarymi oczami.
-Dzieńdobry Tin.- odpowiedział niemal natychmiast.
-Z kąd zna pan moje imię?
-Znam, czy to ważne z kąd? Mów mi Gondan. O czym chciałabys porozmawiac?
-Chcę zapytac czy wie pan coś o kwiecie rozpaczy.
-Hmm.- zastanawiał się przez chwilę- Wielu myśli, że to bajka.
-A pan jak myśli?
-Ja nie myślę, ja wiem, że on istnieje.
Gondan opowiedział mi wszystko o niezwykłej roślinie, a nawet powiedział gdzie i jak mogę ją znaleźc.
-Gdy zagwiżdżesz o tak.-wydał piszczący dźwięk- Kwiat zacznie wariowac i wysyłac promienie świtlne, dzięki czemu łatwo go zauważysz. Uważaj jednak, by nie być wtedy w zasięgu jego wzroku. Może stac ci się krzywda.
Nocowałam w wiosce tamtej nocy. Nie było luksusów takich jak gęsta trawa na polanie Stada, ale było wygodniej niż na moim hamaku.
Rano podziękowałam za wszystko i wyruszyłam w długą i męczącą podróż, gdzie całą drogę biegło się pod górę. Po drodze zebrałam trochę ziół, kwiatów i owoców leśnych na wszelki wypadek. Gdy dotarłam na górę postanowiłam nie robic tak, jak mówił mi starzec gdyż okazało się, że nie potrafiłam gwizdac. Zamiast tego, podeszłam do najbliższego drzewa, dotknęłam go i zaczęłam wsłuchiwac się w jego głos. Bardzo trudno było oddzielic jedną, małą kroplę informacji od całej rzeki. Po 2 godzinach medytacji udało mi się wyciągnąc z niego informację o położeniu kwiatu. Był on zaraz za głazem znajdującym się pół kilometra ode mnie. Nie miałam siły już biec więc po prostu podeszłam sobie do owego miejsca. Schowałam się w wysokich krzakach tak, by kwait nie mógł mnie zobaczyc, ani wyczuc. Nie wyglądał jakoś wyjątkowo, tyle tylko, że co chwilę, słysząc szeleszczące liście rozglądał się dookoła myśląc, że to jakiś przeciwnik. Płatki były drobne, szarawe i w dużej ilości. Pokryta sporymi liścmi łodyga miała około 4 centymetry, a cała roślina emanowała silną, magiczną energią wyczuwalną nawet z daleka. Co jakiś czas kwiat przyciągał do siebie motyle by oderwac im skrzydła i zjeśc. Nie byłam pewna jak to robił skoro nie był bardzo kolorowy i nie wydzielał intensywnego zapachu. Gdyby ktoś w kim nie ma magii szedł tędy pomyślałby, że owa roślina jest tylko jednym z wielu chwastów rosnących na Złotej Górze.
Wolałam nie podchodzic bliżej, gdyż Szera ostrzegała mnie przed magicznymi zdolnościami tego kwiatu. Jeśli okaże agresję natychmiast go zerwij- wspominałam słowa wilczycy. Przeglądnęłam kolorowe zioła zebrane po drodze. Mogłam z nich zrobic co najwyżej brokatowe, efektowne fajerwerki. Odeszłam jak najdalej i zaczęłam przyrządzac miksturę. Była bardzo łatwa. Wystarczyło zmieszac 4 rodzaje ziół i związac je źdźbłem trawy. Przypomniałam sobie o moim stróżu, wisiorku w kształcie smoka chroniącym przed szkodliwą magią. Umysłem rozciągnęłam jego moc tak, że uformowała się w ochronną kulę dookoła mnie. Wróciłam na stare miejsce i obserwowałam kwiat. Miałam już plan, który dokładnie przemyslałam kilka razy zanim wcieliłam go w życie. Fajerwerki wystrzeliłam za głązem tak, by odwrócic uwagę rośliny. Kwiat zaczął się odwracac w strone wybuchu, zgodnie z moimi oczekiwaniami. Teraz musiałam działać szybko, gdyż jeśli kwiat użyłby zbyt dużo zdolności magicznych np. broniąc się przed światłem i brokatem, usechłby. Podkradłam się od tyłu do rośliny. Już miałam ją zerwac gdy ta odwróciła się do mnie ukazując złote nasiona połyskujące w każdym szarym płatku i uderzyła jakimś promieniem, lecz ja, chroniona ukochanym smokiem, poczułam tylko silny dreszcz przeszywający moje ciało od góry do dołu. W innym wypadku zapewne byłabym już martwa. Kwiat już miał kolejny raz wycelowac we mnie szkodliwą magią, lecz ja szybkim ruchem zerwałam go.
Po zabezpieczeniu niezwykłej rośliny w specjalnym woreczku, ruszyłam w długą drogę powrotną do domu, by dac Szerze to, o co mnie prosiła. Tym razem, było już z górki. Jesienne słońce świeciło mi w plecy, a liście przyjemnie szeleściły nad moją głową. Byłam zadowolona z tego, że udało mi się zdobyc Kwiat Rozpaczy z korzeniami, w całości. Miałam nadzieję, że Szera będzie ze mnie zadowolona.
--------------------------------------------------------------------------
A więc poprawiłam. Mam nadzieję, że teraz jest ok. Dodałam tez kilka akapitów, żeby jakoś to uporządkowac.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz