Killer miała już serdecznie dość tego niskiego tunelu. Od przeciskania
się nim bolało ją całe ciało, nie mogła skontaktować się z Bakarą, na
dodatek dawno straciła rachubę gdzie jest. Na początku starała się
liczyć zakręty, jednak pogubiła się podczas walki z tym małym gównem
które było gdzieś nieopodal niej. Czuła go, mimo że nie widziała.
Bakara. Kired. Powtarzała
wciąż w myślach, ale żaden z Demonów nie odpowiadał. Zastanawiało ją
tylko , kto próbował się z nią skontaktować. Bo ktoś próbował na pewno.
Czuła mrowienie w czaszce i rzygała krwią. Dlatego była pewna że to nie
był ani Demon Jej, ani Szery. Ponadto czuła namiastkę bólu przyjaciółki,
więc coś było z nią nie tak.
Zmęczenie jakie nagle poczuła
spowodowało, że upadła. Jej pysk bezwładnie uderzył o kamienną posadzkę
tunelu. Przez ułamek sekundy, opuszczając powieki, umierała. Bakara był
gdzieś tam, gdzieś daleko. Była sama, jej dusza była wolna. To, że
gaśnie uświadomiła sobie równie nagle jak usłyszała cichuteńki warkot
silniczka. Gwałtownie otworzyła oczy i z rykiem uderzyła coś łapą. O
przeciwległą ścianę uderzył żelazny ptak wielkości wróbla. Dopadła do
niego, czując że coraz bardziej oblewa ją fala drętwoty. To zaczęło się
kiedy to małe gówno zadrasnęło ją w bok. Ranka była niemal niewidoczna,
schowana w gęstym futrze, ale wbrew pozorom bolała jak cholera i
wydzielała się z niej dziwna, biała ciecz.
Dopadła do ptaka i
przycisnęła go do posadzki. Usłyszała trzask i głośny warkot, dlatego
szybko cofnęła łapę nie chcąc jej zranić. W tym samym momencie ptak
rozpadł się na maleńkie kawałeczki które rozsypały się dookoła . Doszedł
ją cichy świergot obok ucha i kłapnęła zębami w tamtą stronę. Jednak
nie zauważyła nic. W całym tunelu zapadła nieznośna cisza.
-No,no. Robi się coraz ciekawiej. Killer zaczyna mieć schizy.-Mruknęła do siebie i pokonując drętwotę ruszyła dalej. Zatrzymawszy
się zmierzyła wzrokiem trzy korytarze. Prosto, w lewo i w prawo.
Zamknęła oczy i wstrzymała oddech. Przez ułamek sekundy widziała siebie i
wszystkie drogi.Przez ułamek sekundy czuła unoszący się w tunelu zapach
strachu i bólu. Przez ułamek sekundy widziała wokół siebie umęczone
dusze zwierząt.Jedna z dróg, prowadząca w lewo jarzyła się czerwienią.
Otworzyła oczy. Nie zaczynała rozumieć co się działo, ale miała coraz
gorsze wyobrażenie o tym, co może spotkać na końcu tunelu.
Skręciła więc w lewo, zaufawszy swojej nowo odkrytej umiejętności. Za korzystanie z niej miała niebawem srogo zapłacić...
Było
tak ciemno, że nie widziała posadzki po której stąpała. Na dodatek
cisza była nienaturalnie głośna. W pewnym momencie uderzyła pyskiem o
ścianę przed sobą i zaklęła siarczyście. Splunęła krwią w bok. Czyli
doszła do ślepego zaułku?
Skacz. Usłyszała naraz a jej płomienne oczy rozbłysły niczym szturchnięte palenisko.
-Bakara?
Bakara, na Litość Boską, gdzie jesteś?!-Krzyknęła kręcąc się w kółko.
Czarna kotara nadal zasłaniała jej wszystko. Odpowiedź nie nadeszła więc
zrezygnowana pokręciła łbem, kładąc po sobie uszy.
-Kazał mi
skoczyć. Więc skoczę.-Wyszeptała i uniosła przysadziste cielsko.-
Śmieszne. Skakać na ścianę.-Mruknęła cofając się w mrok i licząc kroki.
Wzięła rozbieg i w odpowiednim momencie napięła mięśnie. Odbiła się od
posadzki wyciągając przed siebie łapy. Kiedy dotknęły przeszkody,
wywinęła ciało w drugą stronę odbijając się od niej. W taki sposób z
Bakarą poruszali się w pionowych szybach. Wykonała ten manewr raz
jeszcze. Wtedy też z hukiem upadła na jakąś metalową płaszczyznę.
Ranka
na boku zapiekła jeszcze bardziej. Puma syknęła i z niemą radością
zauważyła szparę w ścianie po prawej. Znajdowała się tam klapa.
Wiedziona jakimś dziwnym impulsem uderzyła w nią łapami. Nie ustąpiła.
Wzięła więc rozbieg i wbiła się w nią z całą swoją siłą. Uderzyła tak
mocno, że przed oczami jej zatańczyły czarne baletnice. Klapa nadal
pozostała na swoim miejscu. Wściekłość zmieszała się, może nie z
rozpaczą, ale ze smutkiem. Killer nie widziała światła od kilku godzin, a
może dni. Całkowicie zatraciła się w nieświadomej rozkoszy.
Poczuła, że słabnie. Zawyła cicho drapiąc pazurami klapę. Potrzebowała Bakary. Bez niego czuła się zagubiona.
Od góry.
Zamarła. Czyżby się odezwał? Na samą myśl o tym wpłynęła w nią dziwna
siła. On leczył jej umysł. Potrafił przegnać fale zmęczenia.
-Od
góry.- Powtórzyła i uderzyła łapami według jego wskazówki. Coś
skrzypnęło, wiec zaatakowała z rozbiegu. Naraz klapa ustąpiła i
przechyliła się w przód, tak że puma wyleciała z tunelu i poturlała się
po ziemi.
W
nozdrza wciągnęła zapach trawy i świeże powietrze. Uświadomiła sobie,
jak bardzo za tym tęskniła. Kilka minut leżała, oddychając głęboko. Mgła
delikatnymi pocałunkami muskała jej ciało, pozostawiając na nim
srebrzysty osad w którym odbijała się poświata księżyca.
Naraz przez
piękną, nocną ciszę przebiły się krzyki i bolesny skowyt. Killer
wiedziała że to Aldieb. Rozpoznała jej głos, poza tym czuła jej zapach.
Uniosła się, tym samym strącając z siebie miliony kryształowych kropelek
tańczących na koniuszkach jej sierści. Rozejrzała się a w jej oczach
nie malowało się nic poza zrezygnowaniem. A więc tak wyglądał obóz 3.
Składał
się on z wielu niskich bunkrów umieszczonych wśród wykarczowanych
drzew. Las dookoła milczał złowrogo. Głosy pomieszane teraz z dziwnymi
dźwiękami dobiegały z większego od innych budynku. Był on wyższy i
wyglądał na solidniejszy. Kiedy oni mieli czas to wszystko zbudować,
pomyślała. Spodziewała się namiotów i hordy zmutowanych psów, tymczasem
wokół było pusto.
Cicho ruszyła w jego stronę, mimo wszystko
trzymając się w cieniu budynków. Wydawało jej się podejrzane że nie ma
tutaj żadnych wartowników. A wszystko co podejrzane wolała sprawdzać.
Drzwi
do budynku w którym zapewnię znajdowała się Aldieb były otwarte.
Demonica podbiegła do ściany bezszelestnie i zajrzała do niego.
Na
samym środku była umiejscowiona dziwna kapsuła wypełniona przeźroczystą
cieczą. Wokół niej, półkolem stało mnóstwo dziwnych ludzi. Na ich widok
bezwolnie obnażyła kły. Każdy z nich miał jakieś żelazne części ciała.
Ręce, nogi, głowy, kręgosłupy przebijające skórę, a nawet ogony.
Zauważyła też dwie klatki których pręty jarzyły się dziwnie. W jednej z
nich siedziała skulona lwica. Była straszliwie wychudzona i zakrwawiona,
mimo to sprawiała wrażenie dość silnej. W drugiej klatce Killer
zauważyła Aldieb. Na jej widok serce Demonicy ścisnęło się boleśnie. Z
pyska wilczycy kapała krew a całe jej ciało pokrywały głębokie rany. Z
przenikliwym strachem wpatrywała się w kapsułę. Drżała.
- Jesteśmy
świadkami wspaniałego eksperymentu, w którym zaobserwujemy zmiany jakie
mogą zajść w ciele jednego z tych zwierząt.-Usłyszała Killer i spojrzała
na mówiącą kobietę o karmazynowych włosach. Z trudem powstrzymała
wydobywający się z jej gardzieli warkot. ,,Wspaniałego eksperymentu''?
-Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, możemy zaczynać. Jeśli się
powiedzie, zwabimy więcej zwierząt z tego stada.-Powiedziała i wskazała
dłonią klatki. Jak na komendę w ich stronę rzucili się dwaj mężczyźni.
Ich prawe ręce były metalowe. Wywlekli z klatki lwicę, a puma
obserwowała ich z rosnącym gniewem.
Z ręki jednego mężczyzny wysunął
się ostry hak. Rozwarł paszczę lwicy i wbił go z zamachem w jej
podniebienie. Pomieszczenie wypełnił skowyt. Przerażone, zamglone bólem
oczy na moment spotkały się ze spojrzeniem Killer.
Lwica została
zawleczona przed kopułę i tam, zanim kobieta zdołała cokolwiek
powiedzieć, weszła w objęcia Kostuchy. Osunęła się bezwładnie z haka a z
jej rozchylonego pyska wypływała krew. Dziwnie jasna krew.
Serce pumy zatłukło się o jej żebra. Powiodła wzrokiem za podchodzącym do Aldieb tyranem.
-Szybciej!-Krzyknęła
kobieta napiętym głosem. Wpatrywała się w buzującą ciecz zawartą w
kapsule.- Zaraz wybuchnie! Musimy ją tam wrzucić, na Boga!
Demonica
nagle zrozumiała, że nie ucierpi na tym tylko obóz 3. Zrozumiała, że
zmiany jakie zajdą nie tylko w tych okolicach będą nieodwracalne.
Kapsuła nie mogła ulec zniszczeniu.
Aldieb zawyła, kiedy mężczyzna
wbił hak w jej grzbiet i ciągnął ją w kierunku ciała lwicy. I wtedy jej
wzrok padł na Killer. W oczach wilczycy można było bez trudu zauważyć
obraz niewyobrażalnego cierpienia i bólu. Ale także nadziei.
Killer w
tej samej chwili postanowiła to zrobić. Nie mogła pozwolić aby
cokolwiek stało się właśnie Jej, przywódczyni. W końcu to o Jej życie
tak zabiegali.
Rzuciła się do wnętrza budynku napinając mięśnie.
Usłyszała krzyki ludzi, jednak nikt nie zdążył zareagować. Była zbyt
szybka i zdeterminowana. Odbiła się od ziemi i skoczyła wprost do
wnętrza kapsuły.
Bezwładnie opadała. Coraz głębiej, coraz głębiej... A ciecz rozrywała na maleńkie kawałeczki jej ciało.
Wyszło jak wyszło. Jeśli pojawiły się jakieś błędy lub wypowiedzi w 1 os. l. poj to przepraszam.